Rozdział 6

Raven

Zamek był piękny. Wszystko było piękne i zachwycało mnie swoim stylem. Weszłam do środka potwornie zestresowana. Denerwowałam się, bo to moje pierwsze spotkanie w takim miejscu. Westchnęłam. Oby tylko wszystko poszło dobrze. Zostałam przywitana przez recepcjonistkę. Po włosku. Odpowiedziałam jej to samo i uśmiechnęłam się ciepło. Niestety nie zdążyłam nic zrobić ponieważ przede mną pojawiła się dwójka dziwnie wyglądających ludzi. To byli ci sami co wtedy wieczorem spotkałam ich w ciemnej uliczce.

Oboje, mieli skórę nienaturalnie bladą, krwisto czerwone oczy i wyglądali jak jakieś piękne istoty jak nie z tego świata. Zachłysnęłam się kiedy poczułam ten przyjemny zapach. Był niezwykle delikatny ale promieniował siłą. Słodko i gorzko zarazem. Patrzyli na mnie jak na najcenniejszą rzecz na świecie co mnie speszyło.

Brunet wykonał pierwszy ruch. Zjawił się tak szybko blisko mnie. Mgnienie oka. Jego dłoń czule pogładziła moje pasemko i odgarnęła je za ucho. Uczucie, które mnie ogarnęło było nie do opisania. Moje serce biło w szalonym tempie, nie usta nie wybijając ten sam rytm. Westchnęłam z rozmażeniem. Ja pragnęłam więcej. Chciałam dostać więcej i musiałam to otrzymać. Zagryzłam zęby. Co się że mną działo? Muszę wziąć się w garść. Nigdy tak nie reagiwałam a amory to ostatnia rzecz jakiej w tej chwili szukam.

Alec

Nie mogę uwierzyć że ona nareszcie tu jest. Jest taka piękna. Chcę być z nią na zawsze, ale to będzie trudne bo ludzi są inni niż my. Musimy podejść do tego delikatnie i rozważnie.

Jane

Chcę ją. Nie ważne co. Chcę ją. Nikt mi nie stanie na drodze żeby to osiągnąć. Inaczej przywita się z bólem. Nie wyobrażalnym cierpieniem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top