Rozdział 1

Kilka godzin wcześniej

Samolot do Włoch

Godz 18:00

Raven

Siedziałam właśnie w samolocie do włoch. Mój szef przydzielił mi zadanie do wykonania. Miałam rozwikłać tajemnicę zaginięć we włoszech i koło zamku Volturi. Czytałam o tym zamku. Jego historia mnie zachwyciła a szczególnie historia o trzech wampirzych królach. Aro, Kajusz i Marek. Zawsze kiedy patrzyłam na ich zdjęcia czułam coś takiego w sercu ale nie wiedziałam co. To tak jakbym prawie znała ich od zawsze. Ale to tylko historia. Wampiry nie istnieją.

Tak o to, byłam teraz w samolocie lecącym do włoch. Żeby zabić szybko czas włożyłam słuchawki do uszu i puściłam sobie muzykę. Nigdy nie lubiłam muzyki klasycznej za to puściłam sobie kawałek Lady Gagi. W uszach głośno leciał mi bad romance jedna z moich ulubionych piosenek. I szybko zasnęłam.

Pojawiłam się w bogato zdobionym pokoju. To była raczej średniowieczna komnata. W czerwieni i złocie. Usłyszałam szelest i po chwili przede mną wyrosła wysoka blond postać. Anioł. Miał rysy anioła i blond włosy jak złoto. Ale to tylko złudzenie bo te krwisto czerwone oczy przypominały mi tęczówki demona.

Otworzył usta ze zdumienia kiedy mnie dostrzegł. Na jego obliczu malowała się czułość i pożądliwe spojrzenie.

- Principesso ty naprawdę tu jesteś?- szepnął z niedowierzaniem a kiedy spróbował mnie dotknąć jego ręce przeszły powietrze. Moje serce przeszyło pragnienie by z nim być w jego ramionach a udręka na jego wyczerpanej twarzy sprawiła mi ból.

- Kim jesteś?- spytałam brzmiąc na nie pewną.

- Kajusz Volturi.- przedstawił się że smutkiem na twarzy. Podszedł do mnie bliżej a desperacja na jego twarzy żeby mnie dotknąć zaskoczyła mnie. To trwało już jakiś czas. Zawsze jak zasypiam to mam te sny. To zupełnie jakbym wyszła z ciała.
- Amore, powiedz gdzie jesteś? Powiedz proszę.- błagał wręcz z bólem.- tak bardzo pragnę cię w końcu zobaczyć.

- Ja właśnie jestem w samolocie do włoch.- palnęłam głupio. Nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam. Jego twarz rozjaśnił uśmiech, podekscytowanie i nie dowierzanie.
- Fantastycznie!- ucieszył się Kajusz klaszcząc w dłonie.- powiem Aro! On będzie wręcz zachwycony że w końcu się spotkamy po tylu latach! Marszczę brwi na jego słowa.
- Co masz na myśli po tylu latach?- pytam zdezorientowana. Kajusz zakrywa wargi wargi jakby popełnił jakieś straszne przystępstwo.- nie ważne.- macham ręką.- nic nie powiesz Aro!- grzmię! Kajusz patrzy na mnie zaskoczony a potem zaciska szczęki że złości. Pamiętam że jest najbardziej gniewny z całej trójki.
- Dlaczego?- pyta w tłumionym gniewie.
- To moja sprawa gdzie jestem! I nic wam do tego! - staram się być twarda.- przyleciałam tu do pracy a nie mną romanse. Żegnam! - krzyczę i próbuję się obudzić.
- Stój!- krzyczy za mną kiedy znikam i próbuje mnie złapać, ale już za późno. Budzę się. Słyszę tylko jeszcze jego ostatnie słowa. Znajdę cię. Gdziekolwiek jesteś.

Teraz

Raven

Siedzę w pokoju przed komputerem i myßlę o tym zdarzeniu. Ci ludzie byli dziwni. Te ich krwisto czerwone oczy i blada cera. Wyglądali jak wampiry z jakiegoś filmu. Kręce głową. Bez żartów. One nie istnieją! Rozmawiałam właśnie z szefem. Opisałam mu całą sytuację, pomijając zajście z romantyzmem tej dwójki względem mnie. Teraz otworzyłam laptopa i zapisałam wszystko w notatkach żeby nie pominąć żadnego najmniejszego szczegółu. Jak również zamieściłam zdjęcia zrobione dziś wieczorem w tej ciemnej uliczce.

Alec

Obserwowałem mojego anioła nie spokojny. Patrzyłem jak pusała coś na tym dziwnym urządzeniu, zupełnie nie świadoma że czuwam przy niej jak jej strażnik bezpieczeństwa. Moja siostra wypuściła powietrze z płuc, głęboko zirytowana.
- Spokojnie.- zapewniłem ją pocieszającym gestem.- jeszcze będzie nasza. Jane odezwała się nie zwykle zimnym tonem.
- Obyś się nie mylił.- Ja się nigdy nie mylę. Pomyślałem, i dalej patrzyłem na Raven z rozmarzeniem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top