Epilog

Luke udał się na miejsce cały w nerwach. Pomimo, że cieszył się że spotkania, strasznie się denerwował. Jego ręce były spocone, a brzuch był związany w supeł. 

W lewej ręce trzymał bukiet czerwono- białych róż, a w prawej telefon z dokładnym adresem, gdzie mają się spotkać. 

Michael wybrał najprościej w świecie, park. Park, którego Hemmings w ogóle nie kojarzył,a mieszkał w Sydney od urodzenia.

Parenaście minut później, Luke dotarł na miejsce. Michael mówił, że będzie czekać na jednej z pierwszych ławek, od wejścia. I nie kłamał. 

W pół mroku zauważył jedną postać siedzącą na drugiej ławce z lewej strony. Blondyn podszedł bliżej i z ulgą zauważył, że był to jego internetowy przyjaciel. 

Usiadł obok. Clifford jakby nie zauważył jego obecności, dalej patrzył się na dół i bawił się palcami. Dopiero, gdy Hemmings szturchnął go kolanem w nogę, ocknął się. Podniósł głowę do góry, a jego mocno zielonym oczom okazał się blondyn z czarnym kolczykiem w wardze. Chłopak uśmiechał się szeroko.

-Hej- wymamrotał niezręcznie Hemmo. 

-Hej.

-To dla Ciebie- podał kolorowłosemu kwiatki, przerywającym tym samy ciszę. Michael wziął je i podziękował, a na jego policzkach zawitał rumieniec- Może się przejdziemy?

-Jasne.

~*~

-Nie prawda! Jak możesz tak uważać?!- krzyknął oburzony zielonowłosy- Jasne, że American Idiot jest lepsze niż Dookie!

Chłopcy pomimo niezręcznej ciszy na początku, dogadali się. Wystarczyło nawinąć im jeden temat, którym była muzyka. Jak się okazało, mają podobne upodobania jeśli chodzi o gatunek. Obydwoje słuchają punka, rocka. Aktualnie chłopcy spierali się, który album Green Daya jest lepszy. Luke próbował przekonać Michaela do Dookie, ale Mike dzielnie trzymał się swojego zdania, którym było American Idiot. 

-Nie znasz się- powiedział w końcu Hemmings, zakańczają tę małą kłótnię. Ponownie nastała cisza, ale nie już tak niezręczna jak wcześniej. Każdy zajął się swoimi myślami. 

Luke myślał o tej sytuacji. Zielonooki okazał się naprawdę świetnym towarzyszem. Nie rozumiał dlaczego, dlaczego ludzie go tak nie lubili. Michael był naprawdę cudowny. 

Michael za to był wciąż lekko zdenerwowany. Bał się. Czy po tym spotkaniu, Luke nadal będzie go lubić? Te pytanie zadręczało go przez cały ten czas. Ale i jeszcze jedna sprawa, o której dopiero sobie przypomniał.

-Luke? 

-Hm?

-Dlaczego nie śpisz w nocy?- widać było z daleka, że blondyn nieco się speszył.

-Mam bezsenność- oznajmił po chwili ciszy-Moglibyśmy o tym nie rozmawiać?

-Jasne.

~*~

-Było naprawdę fajnie. Dobrze się bawiłem- chłopcy stali pod domem Michaela. Dochodziła już piąta nad ranem. Spędzili ze sobą pięć, fantastycznych godzin, przy których lepiej się poznali. Czy żałowali tego, że się spotkali? Absolutnie nie. 

-Ja też. Było świetnie- przytaknął niebieskooki- Słuchaj Mike-

-J-ja rozumiem- przerwał mu. Wiedział co blondyn ma mu do powiedzenia. Pewnie już nie chciał się z nim spotykać i najnormalniej w świecie, chciał urwać kontakt. Mike to rozumiał, ale jednak było mu przykro. Słone łzy zaczęły mu wpływać do oczu, grożąc wypłynięciem, na blade policzki chłopaka. 

-Huh?

-Ja rozumiem. Miło było Cię poznać Luke.

-Ale o czym ty mówisz?- nic nie rozumiał. Był  skołowany. 

-N-no bo ty pewnie nie polubiłeś i-i-

-Michael, co ty gadasz. Jesteś naprawdę świetną osobą. Chciałem zapytać, czy w sobotę nie pójdziesz ze mną do kina. Grają nowy film akcji- oczy Mikea się rozszerzyły. Nie spodziewał się, że Hemmings będzie chciał się z nim zadawać czy pisać, a co dopiero iść do kina!

-Naprawdę? 

-Naprawdę- uśmiechnęli się szeroko- To co? Pójdziesz ze mną do kina w sobotę?

-Z przyjemnością, Lukey.

~*~

Hejka! To już koniec tego ff. Jak się podobało? 

Ogólnie przepraszam za ten rozdział, wyszedł do dupy grr. i przepraszam za błędy.

Zapraszam was na moje ff o Malum, które wczoraj opublikowałam, buźka

Miłego dnia, nocy, wieczoru, życia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top