•~| 12|~•

Pov. Ameryka 

Siedziałem skulony w kącie mojego pokoju ,który był zamknięty na klucz. Kanady nie ma w domu, ponieważ pojechał na zakupy więc zostałem sam . Patrzyłem na spływające po szybie  krople deszczu , przypominały one moje łzy ,wylewające się z mych oczu . W głowie miałem ciągle  jedno zdanie ,, Czasem ból jest największym ukojeniem,, .Wstałem podchodząc do plecaka ,wyjąłem piórnik , a z niego strugaczkę. Zacząłem odrywać ostrze od temperówki . Wpatrywałem się w ostrze , po czym podciągnąłem rękawy mojej żółtej bluzy. Moje ręce były białe i bez żadnych ran czy też blizn ... już niedługo. Przyłożyłem ostrze do skóry, dłoń strasznie mi drżała. Sam nie wiem czemu to robię , chyba z ciekawości czy to naprawdę może mi pomóc i da mi ulgę jednak zrobię to tylko raz i delikatnie by cięcia nie były aż tak widoczne. Naciąłem lekko rękę robiąc kreskę ,z której zaczęła sączyć szkarłatna ciecz. Syknąłem z bólu ,lecz zrobiłem jeszcze dwa nacięcia . Krew spływała po mojej dłoni ,a ja patrzyłem na to w pewien sposób satysfakcją... NIE! Nie może  mi się to w żaden sposób podobać. Odkluczyłem drzwi i poszedłem do łazienki by opatrzeć rękę. Robiłem to szybko ,ponieważ Kanada mógł wrócić w każdej chwili ,a nie chciałem by zobaczył co zrobiłem. Skończone i w tej samej chwili mój brat wrócił do domu ... no dokładniej walił czołem w dzwonek ,bo nie miał ręki by otworzyć drzwi . Naciągnąłem rękawy i poszedłem mu otworzyć.

- Już myślałem ,że mi nie otworzysz heh - zażartował i poszedł odnieść zakupy do kuchni. - zrobiłem duże zakupy więc teraz co na obiad ?

- I don't know nie jestem głodny - wzruszyłem ramionami.

- Przecież nic nie jadłeś - odparł zmartwiony .

- Skąd wiesz przecież może zjadłem coś gdy ciebie nie było .

- No dobrze niech ci będzie.

Wróciłem do swojego pokoju rzucając się na łóżko. Wziąłem telefon i zacząłem przeglądać social media, Polska wrzuciła jakieś nowe zdjęcie, była na nim ona i Rosja. Przypomniałem sobie właśnie o spotkaniu z Rosją. Z jednej strony bałem się spotkać z nim , ale z drugiej bardzo bym chciał z nim na spokojnie porozmawiać. Wziąłem wdech i wybrałem jego numer teraz tylko czekać . Siedziałem tak czekając , już myślałem ,że nie odbierze no ,ale w ostatnim momencie .

- Halo? - Usłyszałem głos starszego chłopaka.

- em... Cześć to ja Ameryka- powiedziałem niepewnie.

- O cześć USA - z jego głosu mogłem wywnioskować ,że był mile zaskoczony tym ,że się odezwałem. 

- Pomyślałem ,że jakbyś wciąż chciał to możemy się spotkać.

- Oczywiście ! Więc o ,której ?

- za godzinę może? 

- Jak dla mnie spoko. To do później pa - i się rozłączył. Odłożyłem telefon i postanowiłem się już przygotować. Z szafy wyciągnąłem dżinsy z dziurami , podkoszulek i szarą bluzę z logiem NASA , ubrałem te ubrania. Przyjrzałem się swojemu odbiciu w lustrze ... eh daleko mi do urody. Spojrzałem na zegar... o fuck muszę już lecieć ,czemu czas nie leci tak szybko na lekcjach ja się pytam . Zbiegłem z schodów od razu idąc  do drzwi.

- Gdzie idziesz bro? - zatrzymało mnie pytanie mojego brata.

- Umówiłem się z znajomym . -powiedziałem ubierając szybko buty. 

- no dobrze tylko uważaj na siebie.

- będę . Bye- powiedziałem na odchodne i wybiegłem z domu. Biegłem w stronę kawiarni na szczęście była ona niedaleko mojego domu. Wszedłem do środka , a Rosjanin siedział przy jednym stoliku przy oknie . Westchnąłem i podszedłem do niego.

- Hi - przywitałem się i usiadłem na przeciwko niego .

- o cześć - posłał mi uśmiech co odwzajemniłem.

- więc o czym chciałeś pogadać ?- spytałem odrazu, prosto z mostu .

- Nie wiem co zrobiłem , że się mnie ,,boisz,, ale chciałbym cię przeprosić. Czy możemy znowu być przyjaciółmi ?- oh Rosja ty nic nie zrobiłeś... Choć to bardzo boli ... Ale to nie on.

- Oczywiście - uśmiechnąłem się. Ten się bardzo  ucieszył słysząc moje słowa.

- Szczerze to bałem się , że będzie to trudniejsze ,ale się cieszę. - uśmiechnął się, czy no poprostu nie jest cu... Fuck o czym ja w ogóle myślę.

- heh no cóż uratowałeś mnie dwa razy przed Meksykiem więc mam już to lekkie zaufanie .

- A jeśli mogę to czemu on tak do ciebie no wiesz ?

- to długa historia i niezbyt chcę o tym rozmawiać ...- powiedziałem dość zmieszany przypominając sobie to co się stało.

- Oh przepraszam bardzo nie chciałem 

- nic się nie stało nie wiedziałeś . Może porozmawiamy o tym co się działo przez te wszystkie lata?

- Jasne .

- Więc jak tam z rodzeństwem?

- Białoruś wyrosła ,ale wciąż kocha ziemniaki , a Ukraina wciąż jest irytujący .- zaśmiałem się.- A twoje ?

- Bliźniaki wciąż są nie rozłączne, a Kanada wciąż zachowuje się jak bym był małym dzieckiem... o i jeszcze mamy jedną sis!

- Serio ?

- Mhm nazywa się Thair i się dość wyróżnia z naszego rodzeństwa.

- A to ja ją już w szkole widziałem. No w sumie różni się z wyglądu.

- Nie tylko z wyglądu. Może i umie angielski i francuski ,ale nie wiadomo skąd umie też rosyjski.- gdy powiedziałem o rosyjskim na jego twarzy mogłem dostrzec zaskoczenie, zamyślił się . - e wszystko dobrze ?

- tak tak... - nastała niezręczna cisza . Siedzieliśmy tak do póki nie przyszła kelnerka.

- Czy panowie chcieli by coś zamówić ?

- Jeśli mogę to poproszę kremówkę.- zamówiłem.

- a ja szarlotkę .- kobieta zapisała nasze zamówienia w notesiku.

- jakiś napój?

- pepsi.

- dla mnie też.

- no dobrze.- powiedziała i poszła.

Zaczęliśmy znów rozmawiać głównie o głupotach, ale miło się nam gadało. Po chwili przyszła pani z naszymi zamówieniami, zapłaciliśmy i zaczęliśmy jeść.

pov. Rosja

Jadłem spokojnie, muszę przyznać pyszne to jest. Z ciekawości zerknąłem na Amerykę, który ubrudził się swoją kremówką przez co wyglądał cholernie słodko... kurwa czemu ja tak o nim myślę?! Ale trzeba mu to przyznać, jestem jakiś chory.

- Wszystko dobrze Russia ?- jego głos wyrwał mnie z myśli , zdałem sobie właśnie sprawę z tego ,że się w niego wpatrywałem i zarumieniłem się delikatnie.

- T-tak heh.- resztę naszego spotkania śmialiśmy się i luźno rozmawialiśmy .

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top