【O】【N】【E】
• Przedstawione treści nie mają na celu nikogo urazić. Przedstawione wydarzenia nie są autentyczne. Proszone jest o zachowanie kultury podczas komentowania. •
x
Budzę się poprzez padające na moją twarz promyki słońca. Podnoszę się i przecieram oczy. Kieruję wzrok na okno, które jest zasłonięte, jak się okazuje, nieszczelną roletą. Z jękiem, przeciągam się. Od razu czuje lekkie, aczkolwiek wyczuwalne, szczypanie na plecach.
Odwracam głowę i spoglądam na drugą stronę łóżka. Od razu dostrzegam swojego przyjaciela. Zagryzam wargę i niechętnie wychodzę spod kołdry. Zakładam na siebie rozrzucone, po podłodze, ubrania i wychodzę z pomieszczenia. Natychmiastowo kieruję się do łazienki.
Rozbieram się i wchodzę pod prysznic. Odkręcam ciepłą wodę, która od razu zaczyna po mnie spływać. Ciecz jednak zamiast ukojenia wzmaga ból skóry. Starając się nie zwracać na to uwagi, najzwyczajniej w świecie dalej się myje. W końcu przekręcam kurek w lewo, dzięki czemu już po chwili otacza mnie chłód. Czuje jak krople błądzą po moim ciele. Daje to ukojenie nie tylko z wierzchu, ale też głowie pełnej myśli. Wzdycham nie mając siły ruszyć się chociażby o milimetr.
Oboje zgodziliśmy się na tę relację. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, było wyśmienicie. Jednak teraz pragnę cofnąć czas. Poczułem za dużo, kiedy nie mogę nic więcej. Przeraża mnie to.
Zakręcam wodę i owijam się ręcznikiem w okół pasa. Podchodzę do lustra i badam swoją sylwetkę. Od razu dostrzegam na szyi oraz obojczykach bordowe plamy. Natomiast po odwróceniu się, zadrapania.
Przymykam lekko powieki i patrzę sobie samemu w oczy. Z westchnięciem odwracam się na pięcie od umywalki i zbieram ciuchy, które już po chwili lądują na mnie. Susze włosy i poprawiam je szczotką. Myje zęby i przechodzę do przedpokoju. Zakładam buty i sprawdzam godzinę — ósma rano.
Narzucam na siebie bluzę i nie chcąc budzić chłopaka, po prostu wychodzę. Spokojnym krokiem idę w stronę swojego mieszkania. Ulice zaczynają się robić zatłoczone, aczkolwiek chodniki nadal są opustoszałe. Jedyne co mnie otacza to tłok samochodów oraz rześkie powietrze, które zaczyna mieszać się ze spalinami.
Rezygnując z powrotu do domu, przechodzę przez ulicę. Następnie przemierzam park, aż zatrzymuje się przed stawem. Siadam po turecku na trawie i wlepiam wzrok w spokojną taflę wody. Wzdycham ciężko i wkładam prawą dłoń w ciecz. Poruszam palcami, które zaczyna otaczać chłód.
Mój umysł jest mętny. Pełen sprzecznych bodźców. Dobrze wiedziałem na co się zgadzam. Jednak przez ten czas, poczułem więcej. Chciałbym Ci to powiedzieć, ale boje się, że mnie odepchniesz. Nie chcesz być w związku, więc nasza relacja stała się umową. Jednak to mnie powoli zabija. Przepraszam.
• • •
Wtulam twarz w poduszkę, a z moich ust wypada jęk. Nie mam na nic siły, a głowa jest ciężka od myśli. Chciałbym zniknąć choć na chwilę. Jednak na ziemi trzyma mnie ta myśl, że może być lepiej. Tylko, że nadzieja powoli gaśnie, a poczucie wartości umiera.
Odwracam się na bok, a wzrok wbijam w niebo za oknem. Czysty błękit odbija się w moich źrenicach, a śnieżnobiałe chmury mozolnie wędrują ku wschodniej stronie. Do moich uszu dociera dźwięk powiadomienia. Niechętnie łapię telefon i odblokowuje go. Moim oczom od razu ukazuje się nazwa "Kiślu <3". Wchodzę w konwersację i śledzę wzrokiem wysłany przez niego tekst. Chce się spotkać, więc odpisuje mu krótko. Po prostu potem. Teraz nie mam siły.
Odrzucam telefon i przekręcam się na plecy. Rozprostowuje kości i wzdycham. Zaczyna boleć mnie głowa, a szerzące się myśli wcale nie pomagają. Zamykam oczy, a z moich ust wypada jęk. We mnie jak i w około panuje chaos. Pojawia się ogień, który chce strawić wszystko.
Ból.
Słowo o tak wielu znaczeniach. Za każdym razem odczuwany inaczej. Raz jako nieprzyjemne mrowienie, a drugim rozgrywającym nas na kawałki kłuciem. Jednak najgorszy jest ten związany z sercem. Kiedy codziennie widzimy osobę, do której coś czujemy.
Kiedy wiemy, że ona nas nie chce.
Kiedy zatrzaskujemy drzwi, a po naszych policzkach płyną łzy.
Kiedy serce znów się rozpada.
• • •
Spokojnym krokiem przemierzam chodnik, a na moje ciało leje się żar z nieba. Jedynym pocieszającym faktem jest to, iż zaraz znajdę się w chłodnym mieszkaniu. Jednak wizja ta równocześnie mrozi krew w żyłach. Albowiem to będzie kolejne spotkanie z Rafałem. Nowe minuty pełne dziwnej energii.
Potrząsam głową, a dłonie wsuwam w kieszenie dżinsów. Spowalniam swoje, i tak mozolne, ruchy. Głowa eksploduje mi od pchających się myśli, a ciało drga chcąc zawrócić. Rozum mówi, aby dać sobie spokój. Jednak serce i jego upartość, nie pozwala na to.
W końcu staje pod mieszkaniem i z lekką obawą przechodzę przez furtkę. Otwieram drzwi od klatki schodowej i zaczynam wspinać się na górę. Z każdym stopniem czuje jak skronie pulsują mi coraz bardziej, a krew w żyłach wrze. Jednakże pojawiając się pod odpowiednimi drzwiami, zlewa mnie zimny pot. Biorę głęboki wdech i pukam.
Nagle w futrynie pojawia się niższy, a na jego twarzy widnieje uśmiech. Bez zbędnych komentarzy wchodzę do środka i przytulam go mocno, co odwzajemnia. Następnie ściągam buty, a skórę otacza przyjemne zimno. Znając tutaj każdy zakamarek, swobodnie przechodzę do salonu. Siadam na kanapie i odchylam głowę do tyłu. Z moich ust wypada westchnięcie, a w uszach dudnią kroki, które cichną wraz z poczuciem kogoś tuż obok.
— Jak się czujesz? — słyszę z boku.
— Trochę zmęczony — przenoszę na niego wzrok — a Ty?
— Tęskniłem — uśmiecha się, a moje serce topnieje.
— Tak szybko?
Ten jedynie kiwa głową i przysuwa się bliżej. Kładzie głowę na moim barku, a ręką przesuwa po brzuchu. Pomimo tylu wspólnych dni, jak i nocy wciąż ma niepewne ruchy. Czuje jak jego dłoń drży. Mozolnie wyciągam swoją i łapię jego rękę. Splatam nasze palce razem, a kciukiem pocieram wierzch skóry.
Jak dużą różnicę sprawiłoby Ci, gdyby to co robimy kontynuowalibyśmy będąc w związku? Nie spodziewałem się, że sytuacja się tak potoczy. Będąc częścią układu brzmi znacznie gorzej, niżeli chłopakiem, drugą połówką. Zwłaszcza kiedy emocje są silniejsze, a świadomość braku możliwości czegoś poważnego, boli.
Wzrok ze splecionych dłoni przenoszę na jego spokojną twarz. Pomimo buzujących w środku emocji, nachylam się nad nim i uśmiecham zadziornie. W końcu całuje w czubek głowy przez co unosi brodę ku górze. Wykorzystuje okazję i stykam nasze wargi razem. Nasze usta zaczynają się o siebie pocierać, a do moich uszu dociera cichy pomruk zadowolenia. Dopiero po chwili się odsuwam, aczkolwiek nasze twarze nadal są blisko.
Leniwie przymykam oczy i odchylam głowę do tyłu. Czuje obok siebie ruch, aczkolwiek nie mam siły spojrzeć na niego. Nagle otacza mnie ciepło przez co mozolnie uchylam powieki. Widzę wtulonego we mnie chłopaka. Uśmiecham się krzywo i obejmuje go mocno. Wdycham jego zapach, a moje wnętrze coraz bardziej się rozluźnia.
Nie wiem ile tak trwamy, aczkolwiek z letargu wyrywa mnie nagły chłód. Niechętnie rozciągam się i otwieram oczy. Od razu dostrzegam brak chłopaka. Obrzucam pokój spojrzeniem, aczkolwiek nigdzie go nie zauważając, wstaje. Przekierowuje się do kuchni gdzie zguba nalewa do szklanek soku. Zaciskam usta w wąską kreskę i podchodzę bliżej. Przytulam się do jego pleców, przy okazji zasłaniając go przez różnicę wzrostu. Składam pocałunek na jego karku, a nie dostrzegając odmowy kolejny ląduje na szyi. Ten natomiast odrzuca głowę do tyłu i wbija wzrok we mnie.
Mam Cię jak na tacy, trzymam w garści. Jednak równocześnie i Ty mną kontrolujesz. Pragnę Cię całego. Jednak nie w taki sposób jak dotąd. Początka wizja przysłoniła mi oczy na prawdę, na ból związany z tym wszystkim. Naszym określeniem dalej jest słowo; przyjaciel, aczkolwiek wyrządza to mojej głowie coraz więcej problemów. Chcę to z siebie wyrzucić. Jednak przed wypowiedzeniem tego trzyma mnie strach. Boje się, że tego nie zaakceptujesz. Zgodziliśmy się na to nie chcąc być zobowiązani związkiem. Jednak uczucia zagórowały nad postawioną umową, aczkolwiek wciąż nie wiem jak wygląda to z Twojej perspektywy.
Odpowiada Ci układ jaki tworzymy?
Odepchniesz mnie kiedy powiem Ci, że oczekuję czegoś więcej?
Do czego tak naprawdę dążymy?
Z myśli wyrywa mnie nagłe pociągnięcie w dół. Kolejne spotkanie z jego miękkimi wargami. Pozwalam sobie na chwilę odpłynąć. Jednak już po chwili znów siedzimy na kanapie. Nie jestem nawet w stanie pojąć jak się tutaj znaleźliśmy.
Kiedy chłopak sięga po pilota i włącza jakiś film, nie protestuje. Obejmuje go ramieniem, a ten wtula w moje ciało. Nozdrza atakują jego delikatne perfumy. Nagle młodszy siada na mnie okrakiem i chowa twarz w zagłębienie mojej szyi. Przechodzi przeze mnie dreszcz, a na twarzy rozkwita uśmiech. Zaczynam bawić się jego włosami, a ten tylko cicho pomrukuje mi do ucha.
Czując na szyi mokre pocałunki, odchylam głowę do tyłu z cichym westchnięciem. Pozwalam mu bawić się swoją skórą co wyraźnie go zadowala. Przechodzi przeze mnie fala ciepła, a dłonie lądują na plecach chłopaka. Przytulam go wzdychając z zadowolenia.
Czemu wciąż to sobie robię?
Okłamuje go.
Boje się to stracić.
W końcu młodszy odsuwa się ode mnie, aczkolwiek tylko głowę. Bowiem wciąż jest do mnie przytulony. Nie komentuje tego, a jedynie ponownie zaczynam bawić się jego kosmykami. Zapada przyjemna cisza, a przerywa ją tylko odgłos telewizora. Powoli odpływam, aż tracę kontakt z rzeczywistością.
Budzi mnie pobolewanie ręki. Podnoszę się niechętnie i masuje część ciała, która została wykrzywiona podczas snu. Przecieram twarz i ziewam. Do moich uszu dociera stłumiony głos Kiśla. Idę zza dźwiękiem, aż docieram do jego sypialni. Otwieram cicho drzwi, od razu zauważam, że chłopak robi live.
Podchodzę do niego, a ten odwraca głowę w moją stronę. Wycisza mikrofon i odsuwa się trochę, aby nie był widoczny w kamerce. Patrzy na mnie pytająco, a ja wzdycham. Przez moje ciało przepływa impuls, a ciało drga.
— Możemy się jeszcze dzisiaj spotkać? — wyrzucam.
— Jasne, gdzie?
— O północy. Przed wschodnim barem, tuż za torami.
Nie czekając na odpowiedź składam pocałunek na jego czole i uśmiecham się czule. Następnie odwracam na pięcie i wychodzę z pokoju. Zakładam buty i opuszczam mieszkanie. Z mocno bijącym sercem gnam do siebie. Na moim czole perli się chłodny pot, aczkolwiek nie jest to moim największym zamartwieniem, o ile nim jest.
Już się nie wycofam. Powiem Ci to prosto w twarz. Teraz to od Ciebie zależy jak będzie wyglądała ta relacja. Nie chcę Cię do niczego zmuszać, a tym bardziej ranić. Lepiej zakończyć to szybko.
Szybko i bezboleśnie.
Przynajmniej dla mnie.
Wybacz mi.
• • •
Spoglądam na godzinę, a szybkim ruchem dłoni poprawiam włosy. Przechodzę do salonu i otwieram szufladę w półce. Wyciągam z niej czarny pokrowiec, a z niego kupiony niegdyś przedmiot. Lekko dygoczącymi palcami przejeżdżam po chłodnym metalu. Wzdycham z uśmiechem i chowam wszystko do plecaka. Zakładam bluzę oraz buty i nie zapominając o torbie, wychodzę.
Spaceruje powoli czując jak serce bije mi coraz szybciej. Dopiero będąc przy torach zezwalam sobie na wciągnięcie dużej ilości powietrza do płuc. Przekraczam szyny i zbliżam się do umówionego miejsca.
Staje tuż przed chłopakiem czując chłód na ciele. Otacza nas mrok, który przebijają jedynie światła nocnego klubu. Odchodzimy kawałek dalej, a ja próbuje opanować niespokojne drżenie strun głosowych. Zaciskam usta w wąską kreskę i patrzę mu prosto w oczy. Od razu zauważam, iż chce coś powiedzieć, jednak wyprzedzam go.
— Muszę Ci coś powiedzieć — mówię twardo.
— Słucham Cię — uśmiecha się niepewnie.
Czuje jak przechodzi mnie dreszcz, a oddech staje płytszy. Krew zaczyna płynąć szybciej i wręcz boleśnie pulsować. Serce podchodzi mi do gardła, a nogi miękną. Pomimo tego biorę wdech i kontynuuje.
— Ja... Poczułem coś więcej. Zakochałem się. Nie mogę dalej trwać w relacji, w której się znajdujemy, po prostu mnie to dobija. Nie potrafię się pogodzić z tym co robimy. Wiem, że nie chcesz być w oficjalnym związku, więc zrozumiem jeśli po prostu nasze drogi się rozejdą.
Wyrzucam z siebie, a ciało zaczyna wrzeć od napierających emocji. Moje oczy skanują chłopaka, który jest widocznie zdezorientowany. Przygryzam nerwowo wargę, aż w ustach nie wyczuwam metalicznego posmaku.
— Florian... — rzuca mi smutne spojrzenie. — Nie jestem w stanie tego zaakceptować. Jesteś moim przyjacielem i wiem co nas łączy, ale nie jestem na to gotowy. Właśnie dlatego obraliśmy te stosunki między sobą.
— W takim razie... To chyba nasz koniec — odpieram spokojnie.
— Na pewno nie chce tracić kontaktu, ale zrozumiem jeśli będziesz chciał zostawić to za sobą. To nie będzie łatwe, ale mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz.
Wybacz mi to co ja zrobię.
— Możesz być pewny, że nie jestem zły. Rozumiem to, a bycie w związku na siłę nigdy nie jest rozwiązaniem.
— Więc... Co teraz? — pyta przyciszonym głosem.
Niepewnie robię krok w jego stronę i łapię za ramiona. Patrzę prosto w oczy, a jedyne co widzę to troska wymieszana z bólem. Niepewnie nachylam się do przodu i po raz ostatni złączam nasze wargi razem.
— Odpocznij od tego i pamiętaj, że to nie jest Twoja wina. Nie zrobiłeś nic złego.
Ten jedynie kiwa głową i mruga kilka razy chcąc odepchnąć cisnące się łzy. Nie mogąc dłużej znieść tego ciężaru, odwracam się na pięcie i znikam w ciemnościach. Gorąc jaki mnie otaczał znika, a pojawia się ciężki chłód.
Zatrzymuje się dopiero po chwili wiedząc, iż jestem z dala od baru. Wiatr spowija moją twarz, która jest bez wyrazu. Biorę wdech i sięgam do plecaka. Wyciągam z niego futerał, na którym kładę smukłe palce.
Jeszcze przez moment wsłuchuje się w ciszę. Następnie z czarnego etui wyciągam pistolet. Zaciskam na nim kurczowo palce, a oddech przyśpiesza.
To nie jego wina.
W końcu zaznam ciszy.
Przestanę być przeszkodą na drodze.
Zimną lufę przykładam do skroni i zamykam oczy. Poprawiam dłoń na uchwycie, a jeden z palców zsuwa się na spust. Mimowolnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech, a wszelkie emocje gasną. Pomimo świadomości, iż to mój koniec, a śmierć tylko czeka, opanowuje mnie błogi spokój.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
_____
2220
Essa
Mam nadzieję, że ten typ shota wam się podoba UwU
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top