2. Ken-chan
Schodziłam schodami tachając za sobą walizkę. Na moje nieszczęście Akiteru jest w domu. Czemu nie mogłeś przyjechać za dwa dni, kiedy po mnie nie byłoby śladu? Co ja ci takiego zrobiłam, że tak mnie nienawidzisz? Zawsze mnie denerwujesz, starając się zachowywać jakbyś wiedział wszystko najlepiej, bo jesteś najstarszy. Wiem, że to z troski, ale ja jej nie potrzebuję. Wystarczy mi mój bliźniak, który jest jak dwa razy on. Na paluszka próbowałam się wymknąć, a raczej przejść nie zauważona za Akiteru, który siedział na kanapie. Tyle, że on jest chyba jakimś kosmitą, co ma oczy wokół głowy. Tylko co byłam za nim odwrócił się błyskawicznie i jeszcze szybciej do mnie dotarł, przeskakując przez oparcie kanapy.
— Czemu musisz nas opuszczać?! Jak śmiesz zostawiać swoich braci samych?! — ściskał mnie o wiele za mocno, a jego łzy moczyły moją czarną bluzę.
— Puść mnie, bo zamiast jechać do Tokio, pojadę na cmentarz! — warknęłam na niego, odpychając od siebie.
Jak ja nie lubię naruszania mojej przestrzeni osobistej, co ten idiota dość często robi. Akiteru puścił mnie z niechęcią, ale musiał patrzeć mi w oczy. Był poważny, na co musiałam westchnąć, wiedząc, że powinnam wysłuchać brata. W takim stanie mogę z nim porozmawiać.
— Uważaj tam na siebie. Jesteś młodą, ładną dziewczyną, czyli idealnym celem dla napalonych licealistów. Pamiętaj by nosić ze sobą gaz pieprzowy, kiedy jesteś sama na zewnątrz. Nigdy nie wiadomo co komu do głowy strzeli. — lekko i smutno się uśmiechnął w moją stronę, a jego oczy zrobiły się miękkie, kiedy na mnie patrzył.
— Jakbym nie wiedziała. — mruknęłam zażenowana jego przesadnym matkowaniem i opieką o mnie.
Nadal mam zamiar wyjść z tego domu, pojechać tym cholernym pociągiem do tego głupiego miasta i znaleźć moją kawalerkę. Niestety wujek mieszka na drugim końcu Tokio, o wiele za daleko od mojej nowej szkoły. Ojciec tak samo, więc załatwił mi miejsce do mieszkania. Nie będę musiała się tłuc autobusami czy pociągiem, mogąc spokojnie chodzić na piechotę.
— Kou-chan, jak śmiałaś nie pożegnać się ze swoim bliźniakiem? — usłyszałam dobrze znany mi głos pewnego gada.
Na ostatnich schodkach zatrzymał się Kei, patrząc na nas, kiedy się do niego odwróciliśmy. Właśnie dlatego miałam zamiar wyjść niezauważona. Mam zamiar dostać się tam w jednym kawałku, w czym ten idiota może mi przeszkodzić.
— Bo chcę tak dojechać w jednym kawałku! — wystawiłam mu język jak jakieś małe dziecko.
— Dzieciak z ciebie.
Po pożegnaniu ich wszystkich i mamy, poszłam na stacje i wsiadłam do pociągu i prawie pustego wagonu, ciesząc się małym tłokiem ludzi. Dziwi mnie to, że jest w innych przedziałach dość sporo ludzi, a w tym wagonie jest może siedem lub osiem osób. Dobrze dla mnie, nie muszę siedzieć obok kogoś obcego. Założyłam kochane słuchawki i odtworzyłam playlistę. Kei-chan był tak miły i dodał mi mnóstwo nowych utworów. Czasami się przydaje ten gad i warto go mieć.
Osoba trzecia
Kanchou wpatrywała się w okno znudzona widokami. W innych wagonach przemieszczało się dwóch chłopaków, szukając wolnych dwóch miejsc obok siebie. Jeden czarnowłosy o złotych oczach, drugi o blond włosach z brązowymi odrostami i kocich oczach. Oboje znaleźli się w Prefekturze Miyagi, ze względu na pomylenie przez czarnowłosego peronów, jak i pociągów. Sam nadal w to nie wierzył, skoro chciał się jedynie dostać do domu, a tym samym pociągiem jeździł kilka lat. Oboje byli już wykończeni szukaniem pociągu i co chwilę sprawdzaniem planu trasy, na co padali z nóg. Na samym końcu znaleźli prawie pusty wagon, gdzie było tylko jedno dwuosobowe miejsce na przeciwko pewnej długonogiej, zgrabnej blondynki. Czarnowłosemu od razu oczy się zaświeciły na jej widok, biegnąc prawie w jej stronę. Usiadł ze swoim przyjacielem na wolnych miejscach i "dyskretnie" przyglądał się osobie na przeciwko. Na jego twarzy gościł zadziorny uśmieszek, a oczy błyszczały z ekscytacji.
— Przestań się tak gapić. Wyglądasz przerażająco. — skomentował blondyn obok, zapatrzony w swoją grę. — Zboczeniec.
Czarnowłosy jedynie przewrócił oczami i zauważył sporą walizkę przy dziewczynie. Od razu pierwsza myśl to to, że uciekła z domu. Nie zna jej, ale ma zamiar poznać. Patrząc tylko na nią, czuł jak serce mu wali, ekscytując się jej widokiem. Spojrzał ukradkiem na telefon przyjaciela, chcąc sprawdzić co znowu zajmuje jego umysł. Jego uwagę przykuł chat na ekranie, co było dziwne, bo chłopak głównie używał telefonu do gier. Pisał właśnie wiadomość do kogoś o imieniu "Kanchou-san".
— Kenma, z kim ty tak piszesz? — zainteresował się brunet, patrząc jednoznacznie na przyjaciela.
Kenma nacisnął tylko przycisk "wyślij" i sekundę później usłyszeli dźwięk powiadomienia z naprzeciwka. Blondynka wyjęła z kieszeni bluzy telefon i zaczęła na nim pstrykać, co dwójka przed nią uważnie obserwowała.
Chat
Ken-chan:
Wiesz jak pokonać tego boss'a na levelu 160? Mam z nim problem
Kanchou:
Jego ataki są mocne tylko na początku
Używaj najpierw obrony, dalej skup się głównie na ataku😁
Ken-chan:
Dziękuję
Kanchou:
Uważaj na następnym levelu, jest tam pewna zasadzka
Tak na prawdę ci podobno ostatni do pokonania są zmyłką, kiedy ich pokonasz wyskoczy na ciebie pięć innych
Więc oszczędzaj się😊
Ken-chan:
Serio?
Jak daleko zaszłaś?
Kanchou:
Jestem aktualnie na 168 poziomie😏
Ken-chan:
To 8 poziomów dalej niż ja
Jak tak szybko dałaś radę przejść tyle poziomów?
Kanchou:
Lata praktyki😏
No i się nudziłam na lekcjach😅
Ken-chan:
Rozumiem
Jeszcze raz dziękuję
Kanchou:
Dla ciebie zawsze do usług!
Osoba trzecia
Brunet uważnie czytał ich chat, a w jego głowie narodziła się myśl, że to ta blondynka na przeciwko nich. Jednak nie jest do końca pewny, w końcu mógł to być zwykłym zbieg okoliczności. Spojrzał na blondynkę przed nimi, która nadal coś pstrykała na telefonie, więc istnieje możliwość, że nadal z kimś pisze, albo zaczęła w coś grać. Dziewczyna zdjęła słuchawki i zawiesiła na swojej szyi, zostawiając telefon na kolanach, który nosił czarny case Batman'a, co wywołało uśmiech na twarzy bruneta. Telefon zaczął wibrować i po chwili dało się usłyszeć piosenkę. Czarnowłosy nie znał jej, ale od razu przypadła mu do gustu. Dziewczyna odebrała szybko i przyłożyła do ucha.
— Słucham? — zapytała, nie patrząc wcześniej na numer. — Mogłam się spodziewać, że to ty. Nie, nie mam, sam miałeś się tym zająć. — przerwała słuchając głosu po drugiej stronie. — Wiesz, że jak cię znowu zobaczę, to za to co zrobiłeś wyrzucę całą twoją kolekcje płyt. — powiedziała poważnie i ze złością. — Przekupiona, ale to ostatni raz, zrozumiano? Też tęsknię... Tak, też cię kocham. — uśmiechnęła się lekko i rozłączyła się.
Właśnie po ostatnich słowach złotooki stracił ostatnie nadzieje na przelotny romans w pociągu. W głowie miał plan idealny jak do niej zagadać i trochę poflirtować, ale jego przebiegły plan szlak trafił. Myśląc, że ma chłopaka, załamywał się w środku. Nie wie przecież, że tak na prawdę ona rozmawiała ze swoim bratem.
Chat
Ken-chan:
Miałaś rację
Dobrze mieć taką przyjaciółkę
Kanchou:
Uważaj, bo się zarumienię😋
Ken-chan:
Prędzej uwierzę w latające koty
Kanchou:
Psujesz takie momenty😒
Ken-chan:
Przepraszam
Kanchou:
Może jak się kiedyś spotkamy, to zagramy razem
Ja bym ci pomagała, a ty mi😄
Ken-chan:
Fajnie by było, ale nadal nie wiem nawet jak wyglądasz
Kanchou:
A chcesz wiedzieć?😏
Ken-chan:
Mh
Kanchou wysłał/a zdjęcie
Kanchou:
A ty?
Ken-chan:
Mogłabyś coś dla mnie zrobić?
Kanchou:
Od razu mówię, a raczej piszę, że nie pożyczę pieniędzy😡
Ken-chan:
Nie o to chodzi
Kanchou:
To dawaj
Ken-chan:
Zamknij oczy na pięć sekund
Kanchou:
No dobra...
Kanchou Pov.
Tak jak napisał, zamknęłam oczy, czekając na to co się stanie. Nie wiem o co mu chodzi, ale jeśli ktoś coś mi ukradnie, zabiję na miejscu. Zaczęłam mu już dawno ufać, więc nie pozostaje mi nic jak czekać. Nawet jeśli nigdy go na oczy nie widziałam.
— Otwórz oczy, Kanchou-san. — usłyszałam znudzony i mało zainteresowany głos przed sobą.
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą kociookiego, niskiego, blondyna. Jaki on uroczy w prawdziwym życiu. Nawet się rumieni.
— Ken-chan?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top