3. Szkoła
Przekrzywiłam lekko głowę, patrząc na niego zdziwiona. Przerósł moje oczekiwania i to ogromnie. Myślałam, że jest typowym nerdem, co gra całymi dniami, nosi aparat na zębach, gigantyczne okulary i ma mnóstwo pryszczy na twarzy. A co zastaje? Słodkiego chłopczyka. Jaki on uroczy, jak taki ludzki kotek.
— M-miło cię poznać, Kanchou-san. — stał przede mną z nie małym zdenerwowaniem, co dało się usłyszeć w jego głosie.
Aż tak go onieśmielam? W większości przypadków tak jest, ale myślałam, że on się już przyzwyczaił po roku pisania ze mną. W sumie to nawet po tym czasie nigdy nie widział mnie na oczy. Mogłam się spodziewać.
— Słodko wyglądasz. — uśmiechnęłam się lekko, starając się patrzeć mu w oczy.
— D-dziękuje. — zarumienił się tak słodko.
Mam taką wielką ochotę go przytulić, ale na to chyba jeszcze za wcześnie. Albo czemu nie, jesteśmy przyjaciółmi. Tylko powinnam chwilę poczekać, nie chcę go wystraszyć. Szybko zabrałam swój plecak, który zajmował obok mnie miejsce, i wskazałam ruchem ręki by usiadł obok. Zajął miejsce niepewnie i patrzył na podłogę, unikając mojego wzroku. Serio aż tak go onieśmielam? No bez przesady, nie jestem przecież jakimś bogiem. Najwyraźniej nie miał zbyt wielu styczności z dziewczynami, skoro nawet przy przyjaciółce tak reaguje.
— Kanchou-san. — zaczął niepewnie, na co spojrzałam na niego wyczekująco, wiedząc, że jeszcze trochę i go wyściskam. — Po co ci walizka? — patrzył na dość spory, czarny przedmiot obok mnie.
— Wyprowadziłam się z domu. Zmieniłam szkołę i jestem w drodze do innego miasta. — oparłam się o ściankę za mną, wpatrując się w blondyna.
Widziałam w nim nadal zdziwienie moją osobą, ale teraz doszło jeszcze zaciekawienie. O boże, czemu on wydaje się taki uroczy? Na szczęście go poznałam zanim będziemy rozdzieleni przez dojechanie na miejsce. Pociąg się nagle zatrzymał, co znaczy, że dojechaliśmy do pierwszej stacji. Tak szybko minęło te kilkadziesiąt kilometrów? No dobra, pora wysiadać. Tak dobrze, że ojciec jest w tym mieście i mnie zawiezie do Tokio i pod mieszkanie. Doskonale wiem czemu to robi, ale nie mam zamiaru siedzieć dłużej w tym cuchnącym pociągu.
— Moja stacja. — szybko wstałam, założyłam plecak i czułam czujny wzrok Kenmy na sobie. — Miło było cię poznać, Ken-chan. — nachyliłam się do niego i przytuliłam do siebie.
Różowy, a raczej czerwony, odcień na jego policzkach jest taki uroczy i dodaje mu tylko więcej uroku. Oderwałam się od niego i z walizką wyszłam na zewnątrz. Ojciec powinien na mnie czekać, no chyba, że znowu zapomniał. Nie zdziwiłabym się.
Osoba trzecia
Kenma nadal siedział zarumieniony i zawstydzony, nie mogąc się ruszyć z szoku. Mały, słodki Kenma nie jest przyzwyczajony do kontaktu z dziewczynami, w szczególności kontaktu fizycznego. W końcu został przytulony do piersi swojej internetowej przyjaciółki, a małym rozmiarem nie były. Czarnowłosy widząc swojego przyjaciela i obserwując ich wcześniej, miał nie mały mętlik w głowie. Jego przyjaciel, czyli miłośnik gier i rzadko wychodzący z domu nieśmiały chłopak, przyjaźni się z taką laską. Jego myśli krążyły teraz tylko wokół dziewczyny i jego przyjaciela.
— Kenma, kim była ta dziewczyna?! — brunet wziął swoje i przyjaciela rzeczy, po czym dosiadł się obok niego. Patrzył na niego z wyrzutem, że mu o niej nie powiedział.
— Znajoma. Pomagamy sobie w grach. — mruknął, wracając powoli do świata realnego.
Telefon blondyna wydał dźwięk przychodzącej wiadomości. Od razu go wyjął i zobaczył, że to od Kanchou. Kolejna fala rumieńców pojawiła się na jego twarzy, zanim otworzył czat.
Czat
Kanchou:
Może się jeszcze kiedyś zobaczymy😁
Ken-chan:
Mh...
Kanchou Tsukishima - Time Skipe
Ubrana w mundurek szkolny, spakowana i ze słuchawkami na uszach wyszłam z mojego mieszkania. Całkiem ciekawe jest mieszkanie samemu, w szczególności kiedy potrzebujesz spokoju. W końcu nie ma denerwujących mnie barci, nawet jeśli za jednym z nich tęsknię.
Doszłam pod bramę, gdzie na sekundę przystopowałam i spojrzałam na budynek szkoły - Liceum Nekoma. Ciekawa nazwa, bo uwielbiam koty. Kei gady, a ja koty. Ciekawe w czym gustuje Akiteru? Do wejścia dostałam się bez problemu, gdzie od razu przy szafce zmieniłam buty i miałam zamiar szukać klasy. Tyle, że te cholerne spojrzenia na mnie są denerwujące. Jakby nigdy dziewczyny z blond włosami nie widzieli. W sumie jest to rzadkie, biorąc pod uwagę, że większość osób ma czarne albo brązowe. Na dodatek prawie każda dziewczyna ma jakiś metr pięćdziesiąt albo metr sześćdziesiąt, w czym się wyróżniam swoim metr siedemdziesiąt cztery. Karzełki same. Ruszyłam w stronę swojej sali, o ile ją znajdę. Lepiej dla mnie, bym ją szybko znalazła. Nie mam zamiaru się spóźnić. Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło i mam zamiar to utrzymać.
Zaskakująco szybko znalazłam klasę, co mnie zadowoliło. Spodziewałam się błądzenia po szkole i pytania innych uczniów. Całe szczęście, że sobie poradziłam. Weszłam do otwartej sali i zajęłam miejsce w środkowym rzędzie, gdzie było wolne. Mam jeszcze dobre dziesięć minut do dzwonka, więc wyjęłam swój telefon i zaczęłam dalej grać w kochaną grę. Można powiedzieć, że jestem czasami uzależniona od gier, ale ja gram tylko w wolnym czasie. No i czasami na lekcji, kiedy mi się nudzi.
— Ej! To moje miejsce! Spadaj nowa! — usłyszałam nieznośny pisk przy prawym uchu.
Chyba takie osobniki są w każdej szkole i każdej klasie. Nie da się ich pozbyć, nie ważne jak daleko się wyprowadzisz. Nawet nie mam zamiaru na nią patrzeć, zbyt zajęta nowym poziomem.
— Trudno, znajdź sobie nowe. — odpowiedziałam obojętnie.
Nie mam zamiaru przerywać gry, kiedy prawie przeszłam poziom, a dla takiego taniego plastiku szczególnie. Nie zostało mi dużo do końca, tylko boss.
— Złaź natychmiast, albo zawołam mojego chłopaka! — czułam, że uśmiecha się zwycięsko. Ona na prawdę myśli, że się jej boje czy coś? — Jest w drużynie baseball'owej!
Chyba jestem zmuszona zniszczyć jej cudowny świat i przejść poziom po lekcjach. Jej dumny głos za bardzo mnie zdenerwował, bym zostawiła ją w spokoju. Wyłączyłam grę i spojrzałam na nią. Jakieś dwadzieścia centymetrów niższa ode mnie, za mocna tapeta na ryju i tlenione włosy. Aż mi się szkoda zrobiło, patrząc na tego osobnika, co obraża każdego posiadacza naturalnego koloru włosów blond. Wstałam z krzesła i patrzyłam na nią z góry, uśmiechnęłam się zwycięsko. Jej strach jest cudowny i nie spodziewała się najwyraźniej, że ktoś się jej postawi.
— Wołaj go, proszę bardzo. Nic nie zrobi mi osoba taka jak on. — skrzyżowałam ręce na piersi, nie odrywając wzroku od jej wstrętnej tapety.
— O-oczywiście, że ta-ak! — starała się chyba zabrzmieć ostro i poważnie, a wyszło słabo.
— Jedno słowo, a sprawię, że wylecisz przez okno na ten twój paskudny, krzywy ryj. — szepnęłam do jej ucha z grozą w głosie.
Warknęła jedynie coś niezrozumiałego i patrzyła na mnie wściekle. Cudowny widok, szczególnie to, jak żałośnie teraz wygląda. Jak zdenerwowany chihuahua, który tylko szczeka i nic więcej. Nasze dalsze sprzeczki przerwał dzwonek. Szkoda, tak ciekawie się zapowiadało. Usiadłam z powrotem na moje miejsce i z cwanym uśmiechem wpatrywałam się przed siebie. Reszta uczniów, co nadal była na zewnątrz, zaczęła się schodzić do środka. Jedna z ostatnich osób przykuła moją uwagę od razu. Od naszego spotkania w pociągu wszędzie cię rozpoznam.
— Ken-chan. — powiedziałam z uśmiechem, kiedy przechodził obok mnie.
Spojrzał na mnie swoimi pięknymi, kocimi oczyma. Widać było, że jest w nie małym szoku, kiedy mnie zobaczył i rozpoznał.
— Kanchou-san? — nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam go do siebie tulić, korzystając z tego, że nauczyciel jeszcze nie przyszedł.
Szkoda, że jest niższy, ale taki słodziutki. Swoim urokiem nadrabia wszystko i powinien mieć przez to większe powodzenie u kobiet. Puściłam go dopiero, kiedy słychać było kroki nauczyciela. Szybko siadł za mną na wolnym miejscu, rumieniąc się jak dorodny pomidorek.
Żeby tyle wygrać! Mój internetowy przyjaciel, w tej samej klasie co ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top