Rozdział 13

Listopad 1939r.

Listopad to bardzo ciężki miesiąc dla Polaków w okresie wojny. Są w nim dwa bardzo ważne święta. Wszystkich Świętych i ukochany przez Polaków 11 listopada, czyli Święto Niepodległości.

Jak on będzie wyglądać w tym roku? Teraz kiedy ponownie dla Polaków zaczął się horror?
O tym na razie nie mówmy.

Minąło trochę ponad tydzień od 1 listopada, czyli Wszystkich Świętych. Tamtego dnia Niemcy jak na złość zwiększyli patrole i zamknęli wejścia na cmentarze. To był wielki cios dla mieszkańców. Ludzie, którzy chcieli "spotkać" się z bliskimi, czy oddać hołd walczącym o wolność zostali pozbawieni tej możliwości. Niemcy doskonale wiedzieli jak bardzo ważny był to dzień dla Polaków. Tysiące ludzi zmarło w okresie I wojny światowej oraz w okresie między wojennym. Polacy chcieli się pomodlić za nich, pokazać, że pamiętają. Ale nie było im to dane.. Niemcy tylko śmiali się widząc kobiety, które płakały, bo nie mogły wejść na cmentarz i przywitać się ze zmarłymi synami i mężami. To był jeden z gorszych i smutniejszych momentów dla Polaków.
Także i nasza rodzina nie była szczęśliwa tego dnia. Tak bardzo chciałam dziś porozmawiać z ojcem. W spokoju i ciszy opowiedzieć mu co się dzieje w moim życiu. Opowiedzieć o moich problemach. Poczuć, że mnie wysłucha. Tak jak to robił kiedyś, po rozstaniu z Heńkiem. Żeby ponownie objął mnie i pogłaskał po włosach. Tak bardzo mi go brakowało.. I zabrano mi szansę porozmawiania z nim w tym szczególnym dniu. Jasne, mogłam z nim porozmawiać codziennie, mówiąc do zdiecia, czy po prostu idąc na cmentarz. Ale to on zawsze mi powtarzał, że we Wszystkich Świętych nasi bliscy są przy nas i możemy poczuć ich obecność najbardziej..

Ale jak wspominałam minąło trochę podnad tydzień od tego. A dokładniej dziś był 9 listopada. Dla kilku osób był to naprawdę szczególny dzień. Dziś urodziny Anielii Miller.

Wstałam rano niczym błyskawica. Chciałam iść do Anieli i spędzić z nią cały dzień! Podeszłam szybko do szafy. Był początek listopada, a na dworze nie było już wcale przyjemnie. Mogliśmy spotkać małe przymrozki rankiem.

Wyjęłam sweterkowaty golf w kolorze brzoskwiniowym oraz szarą dopasowaną spódniczkę. Wyszłam z pokoju i podążyłam w kierunku łazienki. Weszłam, odświeżyłam się, ubrałam i uczesałam włosy. Dziś postawiłam na rozpuszczone z lekkimi lokami na końcach. Pomalowałam się. Nie miałam tego w zwyczaju, ale dziś jest ważny dzień. Usta miałam pomalowane delikatna czerwoną szminką, nałożyłam też tusz do rzęs. Wyszłam z łazienki, a przed drzwiami zobaczyłam Tadeusza.

- Wychodzisz gdzieś? - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Dobra po kolei, mów pierwsza. - powiedział.
- Mam zamiar iść dziś do Anieli i spędzić z nią caaały dzień. - powiedziałam.
- Nie mogę się na to zgodzić. - powiedziała stanowczo.
- Co? Nie interesuje mnie twoje zdanie. To nie była prośba. - fuknełam zdenerwowana jego słowami.

Poszłam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody.

- Nie o to chodzi. - uśmiechnął się. - Też mam zamiar do niej iść.
- Słucham? - zakrztusiłam się wodą, którą właśnie piłam. - Jeszcze raz.. Co?!
- Chciałbym z nią gdzieś wyjść. Mówiłem ci już dawno, że coś planuje!
- To było tak dawno, że pomyślałam, iż miałeś na myśli wybieranie uniwersytetu dla waszych dzieci. - zaśmiałam się pod nosem.
- To nie było tak dawno! - mruknął pod nosem.
- To było na początku października. - powiedziałam.
- Tak czy owak. Zostajesz w domu, a ja idę do Anieli. - powiedział.
- Nie mogę się nie zgodzić.. - uśmiechnęłam się. - Nie mogę stać na przeszkodzie czegoś na co tak długo czekam! - powiedziałam wchodząc ponownie do salonu. - Co planujesz? - powiedziałam poprawiając mu kołnierzyk przy koszuli.
- Nie powiem ci, bo wypeplasz! A nawet jeśli nie, to i tak ci nie powiem. - dodał wyprzedzając mnie.
- Pff - fuknełam - I tak się dowiem, prędzej czy później.

Tadeusz zaśmiał się i zaczął walkę z krawatem. To była tak zabawa scena! Zupełnie tak jakby ten krawat żył własnym życiem!

- Nie śmiej się tylko mi pomóż! - zawołał puszczając krawat.
- Spokojnie Tadziu! Nie masz się czym stresować. - powiedziałam wiążąć mu krawat.
- Łatwo ci mówić. - mruknął.
- Ciekawe co ja będę teraz robić sama..
- Nie będziesz sama. - powiedział.
- Że co przepraszam? - zapytałam ponownie, bo sama nie wiedziałam czy dobrze usłyszałam.
- Dobrze słyszysz. Przyjdzie tu Janek. Nie zostawię cię samą w mieszkaniu.
- Nie jestem dzieckiem! - krzyknęłam tupiąc mogą.

W ten właśnie sposób zachowałam się jak dziecko. Brawo Anka! Nie pogrążają się bardziej..

- Miał przyjść też Maciek, ale umówił się z Basią.
- Wszyscy się zakochują, a ja wciąż sama.. - powiedziałam podając Tadeuszowi bukiet róż, który leżał na kredensie.

- Dzień dobry! - zawołał Janek wchodząc do mieszkania.
- Świetnie, że jesteś. To ja wychodzę! I nawet nie waż się zadzwonić do Anieli i psuć niespodzianki!
- Jasne! - zawołałam i pokazałam mu dwa skrzyżowane palce. - Obiecuję!
- Do zobaczenia! - powiedział dając mi buziaka w policzek.
- Powodzenia! - powiedziałam zanim zamknął drzwi.

Nie zwracając nawet uwagi na Janka podbiegłam do telefonu, o mało co się nie przewracając.

- Co ty robisz? - zapytał zdziwiony.
- Ciii - uciszyłam go.

- Halo? Aniela? - powiedziałam, gdy ktoś odebrał.
- Tak, Anka co się dzieje? - zapytała.
- Ubierz się szybko ładnie.
- Że co? - zapytała zdezorientowana.
- Ubierz się ładnie i nie pytaj.
- Ale Anka.. - odłożyłam słuchawkę.

Jestem pewna, że w tej chwili jest na mnie cholernie wściekła, ale później mi jeszcze podziękuję.

- Jesteś niesamowita! - zaśmiał się Rudy.
- Ja tylko ratuje jej skórę. - zaśmiałam się. - Oj ile bym dała, żeby wiedzieć co tam się będzie działo! - powiedziałam idąc do kuchni. - Jadłeś coś?
- Nie i nie pogardziłbym jakąś kanapką.
- Jasne, już robię.
- Dziękuje ci bardzo. - powiedział i usiadł przy stole.

*Pov.Tadeusz*

W tym samym czasie młody brunet podąża do kamienicy Anieli.

Dobra nie ma się czym stresować Tadeusz! Bierzesz udział w akcjach sabotażowych i to cię nawet nie rusza, a pójście do Anieli cię ma ruszyć? Oj chłopie daj spokój!

Wychodziłem już powoli po schodach, już byłem przy drzwiach. Zapukałem delikatnie, a kwiaty ukryłem za plecami.

- Już otwieram! - usłyszałem głos blondynki.

Otwarła drzwi.

Ubrana była w koszulę w niebiesko białe pionowe paski oraz czarną dopasowaną spódnicę. Włosy miała rozpuszczone. Na ustach czerwona szminka, która pięknie je uwydatnia.

- Tadeusz? - zapytała zdziwona. - A gdzie reszta? - zaczęła rozglądać się za mną i szukać pozostałych.
- Jestem sam. - powiedziałem przekraczając próg mieszkania.
- Jesteś sam... - powiedziała po cichu. - Co cię tu sprowadza? - powiedziała zamykając drzwi. - Czy to coś ważnego? Mamy jakąś akcję? Komuś się coś stało? Może chodzi o mnie? Nie spisałam się na akcji? Orsza chce zdjąć mnie ze stanowiska zastępcy dowódcy, prawda? Może chce rozwiązać grupy? Nie będę już dowódcą? Chce mnie wywalić z harcerstwa? Wiedziałam, że ta cegłówka to był zły pomysł! Wiedziałam! - zaczęła krążyć po salonie w tę i z powrotem.

Nawet nie dała mi wydusić słowa. Powiesiłem kurtkę na wieszaku, a kwiaty odłożyłem na bok.

- Kn chce mnie wywalić, prawda? - spojrzał na mnie - Na pewno chce mnie wywalić! Kto normalny obezwładnia kogoś cegłówką!

No nie wytrzymałem. Nie dała mi dojść do słowa. Widziałem jak sama już nie panuje nad emocjami. Podeszłam do niej stanowczo, objąłem jej twarz dłońmi i złączyłem nasze usta. Wreszcie przestała gadać głupoty. Poczułem jak odwzajemnia mój gest. Ale po chwili się opamientałem.

- Ty idioto! - pomyślałem.

Rozłączyłem nasze usta i odsunąłem się od Anieli.

- Ja.. Ja przepraszam! - złapałem się ręką na czoło - Ja nie chciałem! Nie dawałaś mi dojść do słowa! To był jedyny sposób, żeby cię uciszyć! Ja naprawdę przepraszam!

Teraz to ona postanowiła mnie uciszyć. Złapała mnie mocno za kołnierz i przysuneła do siebie ponownie łącząc nasze usta. Aniela zarzuciła mi ręce na ramiona, a ja obiąłem ją w talii. Jej usta smakowały malinami. Tak wspaniale się czułem. Byliśmy tak blisko siebie, że czułem szybkie bicie jej serca. Jej serce było prawie przy moim. Miej również biło bardzo szybko. Czułem ogarniającą mniej falę gorąca. Jej twarz była cała zalaną rumieńcem. Czułem pożądanie nie tylko z mojej strony. Podniosłem ją i posadziłem na komodzie. Oderwałem od niej usta i zjechałem na jej szyję. Jej skóra była gorąca, wręcz parząca. Ona śmiejąc się lekko pod wpływem moich pocałunków, zaczęła jedną ręką rozpinać moją koszulę, a druga jeździła pod koszulą dotykając mojej skóry. Moja skóra drżała pod wpływem jej delikatnych dłoni. Nie dorywajac ust od jej szyi zacząłem powoli rozpinać jej koszulę.

- Tadeusz.. - powiedziała po cichu. - Telefon..
- Nie musisz.. - powiedziałem całując drugą stronę jej szyi.
- Muszę.. - zaśmiała się.

Zeskoczyła z komody, stanęła na palcach i skradła mi szybki pocałunek. Następnie podeszła szczęśliwa do telefonu i odebrać go.

- Tak słucham? - powiedziała podnosząc słuchawkę.

Oddychała cieszko, nie mogła złapąć oddechu. Ja również. Oparła sobie słuchawkę o ramię i zaczęła zapinać koszulę. Zacząłem się rozglądać. Mój krawat wisiał na oparciu fotela. Kwiaty leżały teraz na podłodze, gdyż były zrzucone z komody pod wpływem chwili. Aniela nadal rozmawiała, więc poszedłem do łazienki.

- Tadeusz co ty robisz? - powiedziałem patrząc w lustro.

Zapiąłem koszulę, poprawiłem włosy, które wcześniej rozczochrała mi Aniela.
Wyszedłem szybko. Aniela już przestała rozmawiać przez telefon.

- Ja bardzo cię przepraszam! Nie chciałem, żeby to tak wyszło! Nie dałaś mi dojść do słowa! Musiałem cię jakoś uciszyć! - zacząłem się tłumaczyć.
- Tadeusz przestań! Nie mam ci tego za źle.. To też po części moja wina. - uśmiechnęła się do mnie.

Podeszła i zaczęła wiązać mi krawat.

- A po co przyszedłeś tak właściwie? - zapytała. - Wątpię, że miałeś to w planach. - zaśmiała się.
- Chciałem gdzieś z tobą wyjść z okazji urodzin. Przyniosłem kwiaty.. - wskazałem na bukiet leżący na ziemi.

Aniela podeszła i podniosła go. Był w koszmarnym stanie.

- Ale teraz to ja bym go nawet bukietem nie nazwał. - po tych słowach jedna łodyga się zgięła.

Zaczeliśmy się śmiać.

- Nie zdziwię się, jak nie będziesz chciała już nigdzie wyjść. - powiedziałem zakładając kurtkę.
- Wręcz przeciwnie. - uśmiechnęła się do mnie i zaczęła zakładać płaszcz.
- Bardzo się cieszę. - odparłem.

Wyszliśmy z mieszkania, a Aniela zaczęła zamykać je na klucz.

- Nie ma nikogo? - zapytałem.

W sumie powinienem o to zapytać zanim zaczęliśmy tę akcję.

- Moi rodzice są chwilowo w Krakowie. Mają wrócić wieczorem.
- Do wieczora powinienem cię odstawić do domu. - powiedziałem śmiejąc się.

Wyszliśmy z kamienicy trzymając się za ręce.

A co dzieje się w tym samym czasie u Anastazji i Janka?

*Pov.Anastazja*

W tym samym czasie, kiedy Tadeusz puka do drzwi Anieli.

Zjedliśmy w spokoju siadanie rozmawiając ze sobą. Była godzina dziesiąta minut piętnaście.

- Twoja mam jest już w piekarni, tak? - zapytał.
- Tak. Zawsze wychodzi tam z samego rana. Czasami ją zastępuję. Nie chcę, żeby się przemęczała.
- Rozumem. - powiedział wstajac od stołu.

Oparł się o balt kuchenny, a ja zmywałam naczynia.

- Następnym razem powiedz mi, kiedy będziesz w piekarni. Dawno nie jadłem drożdżówek. - zaśmiał się.
- Janek! - krzyknęłam i rzuciłam w niego ścierką.
- Tak się chcesz bawić? - powiedział i ruszył w moją stronę.

Złapał mnie i przewiesił przez ramię. W ten sposób zwisałam głową w dół. Jedną ręką trzymał mnie za plecy, drugą za uda.

- Janek puść mnie! - zaczęłam krzyczeć i przebierać nogami, jednak to nic nie dało.

Podążył ze mną do salonu śmiejąc się. Postanowiłam się poddać i przestałam się wiercić. Byłam ciekawa co zrobi dalej.

- Tak szybko się poddajesz? - zapytał.
- Nie mam nic lepszego do roboty. - mruknęłam.

Podszedł do wieszaka, zabrał swoją kurtkę i moją trzymajc ją w ręce, którą przedtem podtrzymywał moje plecy, następnie sprawnie założył buty. Moją kurtkę położył na moich plecach w miarę tak, aby nie spadła. Swoją zarzucił na wolne ramię. Do ręki wziął moje buty, szybko otwarł drzwi i wyszliśmy na korytarz.

- Janek? Co ty kombinujesz? - zapytałam zdziwiona.
- Idziemy do kina. - powiedział.
- Słucham? Ale Janek jak ja wyglądam! Jestem cała rozczochrana! - zaczęłam krzyczeć i ponownie przebierać nogami.
- Wyglądasz piękne - powiedział.
- Janek proszę puść mnie! - powiedziałam już bardziej błagalnie.

I nareszcie puścił. Stałam teraz stopami na zimnym betonie na korytarzu.

- Zimne! - krzyknęłam i stanęłam stopami na buty Janka.
- Wiesz, że idąc w ten sposób dojdziemy do kina w grudniu? - zaśmiał się.

Stałam teraz bardzo blisko niego. Mogłam zobaczyć jego błękitne oczy z bliska. On również wpatrywał się we mnie. Czułam jak Janek powoli obejmuje mnie w talii, a nasze twarze mimowolnie się zbliżają.

- O Anastazko! Jak ja cię dawno nie widziałam! - usłyszałam serdeczny głos starszej pani.

Gwałtwonie odsunęliśmy się wystraszeni głosem starszej pani. Starałam się powoli obrócić. Wciąż stałam na butach Janka. On trzymał mnie w talii, abym nie spadła. Swoją twarz ukrył za moją głową. Słyszałam, jak śmieje się po cichu.

- O! - zawołała pani Dębowska, widząc męską posturę stojąca za mną.

Pani Dębówka była już starszą kobietą i jej wzrok nie był najlepszy. Zapewne nie zauważyła go na początku.

- Oj dziecinko, takie rzeczy to w domu, a nie na korytarzu! - zaśmiała się.

Słyszałam, jak Janek nie mógł się powstrzymać od śmiechu za moją głową. Nadepnełam mu mocniej na buta.

- Ała! - powiedział cicho.

- Nie pani Krysiu, to nie to co pani myśli! - zaczęłam się tłumaczyć.
- Oj dziecko, ja swoje lata mam. Znam się trochę na ludziach. - zaśmiała się i powoli podążyła w środę schodów.

Zeszłam z butów Janka i na palcach podążyłam z powrotem do mieszkania.

- Nienawidzę cię.. - mruknęłam przekraczając próg domu.
- Nie! Nie! Nie! - zawołał odkładając moje buty oraz kurtki. - Ty mnie kochasz.
- Nigdy ci nic takiego nie powiedziałam. - odparłam szybko nie zastanawiając się.

Doskonale wiedziałam co czuję! Ale przecież nie mogę mu tego powiedzieć tak po prostu! Nie teraz!

- I nie zamierzam. - fuknełam.
- Ja wiem swoje, mała! - zaśmiał się.
- Oj siedź cicho! - mruknęłam pod nosem siadajc na fotelu i zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Czyli nie idziemy do kina? - powiedział smutno.
- Może później. Nie mam zamiaru spotkać się teraz z panią Dębowską. - powiedziałam.

Zaczęłam się śmiać i uderzyłam dłonią w czoło.

- Czemu to zawsze ja muszę mieć takie sytuacje? - powiedziałam śmiejąc się.
- Ale przyznaj, że to była świetna akcja! - podał mi filiżankę z herbatą.
- Takie akcje tylko z tobą! - powiedziałam biorąc łyk herbaty.

Janek usiadł na sofie i również popijał herbatę.

W tym samym czasie Tadeusz i Aniela zaczęli uciszać siebie nawzajem za komodzie.

- Może mógłbyś mnie trochę pouczyć niemieckiego skoro mamy okazję? - zapytałam.
- Jasne. - powiedział. - Gdzie masz swój zeszyt? Przyniosę go tutaj.
- Leży na biurku w moim pokoju.

Pół godziny uczyliśmy się nowych słówek i tworzenia zdań.

W tej chwili Tadeusz i Aniela wyszli z mieszkania.

*Pov.Tadeusz*

- Może pójdziemy do kina? - zapytała, kiedy szliśmy ulicą. - Dawno tam nie byłam..
- Dobrze. W sumie miałem ci to zaproponować, gdy do ciebie przyszedłem. - powiedziałem.

Szliśmy powoli w stronę kina. Była niewyobrażalnie długa kolejka. Przecież będziemy tu stać godzinę!

- Wiem, że kolejka jest długa, ale proszę, poczekajmy! - powiedziała blondynka.
- No dobrze. - uśmiechnąłem się do niej. - To w tym czasie porozmawiajmy o czymś. Jaki film chcesz zobaczyć? - zapytałem.

Gadaliśmy przez długi czas.

*Pov.Anastazja*

W tym samym czasie, kiedy Tadeusz i Aniela rozmawiali stojąc w kolejce.

- Dobra skończmy to już. - powiedziałam. - Głowa mi eksploduje! - i zamknęłam zeszyt.

Janek zaczął się śmiać z mojej rekacji. Starałam się nie uśmiechać, ale zwyczajnie nie potrafie. Bardzo lubię jego śmiech.

- Może pójdziemy teraz do tego kina?- zapytał.
- Tak, teraz tak. - zaśmiałam się. - Ciekawe co robią Tadeusz i Aniela..
- Nie wiem czy chcesz widzieć! - zaśmiał się.
- I tak się wszystkiego dowiem! Tobie też pewnie nic nie powiedział, co?
- No nie. Nikomu nic cię powiedział. - rzekł zakładając kurtkę i podając mi moją.
- Może ci opowiem, gdy sama będę już wiedzieć. - powiedziałam zakładając buty. - Wiesz co? Idziemy do kina, a dziś jest w miarę spokoj.. Daj mi może lepiej płaszcz. Będę wyglądać bardziej elegancko.
- Dla mnie najlepiej wyglądasz bez płaszcza. - zaśmiał się i zdjął z wieszaka mój płaszcz, a ja podałam mu kurtkę.
- Będzie mi zimno bez niego. - zaśmiałam się chcąc odebrać mu płaszcz.
- To ja cię ogrzeje! - zaśmiał się, nie dając mi złapać płaszcza.
-W to nie wątpię! - zaśmiałam się. - Chcesz iść do tego kina czy nie? - zapytała, kiedy miałam już dość zabawy z płaszczem.
- Chce, chce - podał mi go nareszcie.

Wyszliśmy z mieszkania, a ja zamknęłam drzwi na klucz. Wyszliśmy z kamienicy i powoli podąrzalimy w stronę kina.

- Daj rękę. - powiedział.
- Niby po co? - zapytałam zdziwona.
- Będzie ci ciepłej. - powiedział z powagą.

Podałam mu rękę. Nasze palce splotły się i Janek schiwał nasze dłonie do kieszeni swojej kurtki. Byłam trochę zdziwona jego pomysłem. Czułam jak moje policzki lekko się rumienią. Ja w swoim płaszcz nie miałam kieszeni. To miłe, że o mnie pomyślał. Moje ręce są wiecznie zimne.

Kiedy dotarliśmy na miejsce naszym oczom ukazała się wielką kolejka. Stanęliśmy na jej końcu.

- Janek! Czy ja mam zwidy? - zapytałam.
- O co ci chodzi? - zapytał zdezorientowany.

Obróciłam jego głowę w kierunku Anieli i Tadeusza, którzy stali w tej samej kolejce kilka osób dalej od nas.

- My to mamy wyczucie czasu. - zaśmiał się Janek pod nosem.

Staliśmy w kolejce i co kilka minut powoli przemieszczaliśmy się do przodu. Co jakiś czas zerkalismy na tamtą dwójkę. Czy oni nas widzieli? Na pewno nie! Nie widziałam, żeby choć raz obejrzeli się w naszą stronę! W sumie.. tym lepiej. Po paru minutach para, którą na potrzeby dzisiejszej "akcji szpiegowskiej" razem z Jankiem nazwaliśmy "gołąbeczki" weszli do kina. My staliśmy jeszcze chwilę.

- Ciekawe jaki film wybrali.. - powiedział Janek.
- Musimy pomyśleć jak oni! Muszę być w tej samej sali co oni!
- Podziwiam to jak bardzo chcesz ich śledzić. - zaśmiał się.
- Sam to zaproponowałeś. - odparłam.
- Bo widziałem, że tego chcesz. - zaśmiał się ponownie.

Kiedy już byliśmy przy kasie zaczęliśmy szybko i strategicznie myśleć na jaki film mogli pójść. W końcu oboje doszliśmy do wniosku, że poszli na ten nowy film z Polą Negri w roli głównej. Szczerze? Sam film mnie nie interesował tak jak same "gołąbeczki". Widziałam, że Rudy również bardzo wczuł się w naszą "akcje". Na ciemnej sali kinowej ciężko było odnaleźć tą dwójkę. Jednak, gdy usłyszałam śmiech Anieli od razu namierzyłam ich rząd. Siedzieli w czwartym rzędzie, Aniela czwarty fotel od lewej, Tadeusz piąty od lewej. Razem z Rudym zgodnie uznaliśmy, że usiądziemy dwa rzędy dalej, bo mogliby nas usłyszeć.
Film się zaczął. Przyznam, że trochę mnie wciągnął, jednak nadal zerkałam parę razy na "gołabeczki". Janek użył na mnie tego typowego kinowego podrywu. Udawał ziewnięcie, po czym jego ręka znalazła się na moich ramionach i obejmowała je. Mimowolnie zaśmiałam się z tego.

- Czemu się śmiejesz? - zapytał szeptem.
- Nic, nic - odpowiedziałam szybko również szeptem.

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który cisnął mi się na usta. Widziałam, że Janek też się uśmiecha. Oparłam głowę na jego ramieniu, a on wzdrygnął się przestraszony. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się jeszcze bardziej. W ten sposób zapomnieliśmy o "gołąbeczkach". Mam wrażenie, że nawet przysneliśmy na chwilę, bo nie wiedziałam co się dzieje, kiedy nagle zapaliły się światła, a film się skończył.

- Janek? - zapytałam widząc, że ludzie wychodzą.

Moja głową nadal leżała na ramieniu Janka, a on nadal obejmował mnie ręką.

- Co? - usłyszałam nagle.

Zachichotalam. Ta reakcja była bezcenna.

- Chyba nam się przysnęło.. - zaśmiał się.

Wstałam szybko, a on razem ze mną.

- Chyba ich zgubiliśmy.. - powiedziałam rozglądając się po powoli pustoszejącej sali kinowej.
- Ale za to jesteśmy wyspani! - powiedział przeciągając się.
- To z pewnością. - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę wyjścia.

Zaczęliśmy iść z powrotem w stronę kamienicy. Nie mieliśmy innego wyboru. Nie mieliśmy pojęcia gdzie są "gołąbeczki". Poza tym ściemniało się już. Była godzina szesnasta minut dziewięć.

- "Akcję szpiegowską" ogłaszam za nieudaną. - powiedziałam śmiejąc się, kiedy Janek ponownie schował nasze dłonie do kieszeni kurtki.
- "Gołąbeczki" wyleciały z gniazda. - zaśmiał się.

Szliśmy powoli rozmawiając o tym jak podobał nam się film. Co śmieszne było we tej dyskusji to to, że w ogóle nie pamiętaliśmy filmu.

- Bardzo podobała mi się gra aktorska Poli Negri. - powiedziałam udając powagę.
- Tak, tak panno Anastazjo. Uważam, że świetnie spisała się w roli kelnerki. - powiedział również z udawaną powagą.
- Ona grała nauczycielkę. - zaśmiałam się.

Doszliśmy wreszcie do mieszkania, weszliśmy, rozebraliśmy się z ubrań wierzchnich, a następnie podążyłam w stronę kuchni.

- Jesteś głodny? - zapytałam.
- Tak, jeżeli mogę prosić, zrobisz coś też dla mnie? - zapytał podchodząc do baltu kuchennego.
- Jasne, siadaj. - powiedziałam.

*Pov.Tadeusz*

W tym samym czasie, kiedy Anka i Rudy wychodzili z kina.

Postanowiliśmy iść razem do parku. Przechadzaliśmy się powoli po ścieżkach i rozmawialiśmy na temat filmu. Powoli zaczynało się ściemniać i widziałem, że Anieli robi się coraz zimniej.
- Wiesz co? Jeszcze raz bardzo cię przepraszam za tą sytuację w domu. Proszę mogłabyś o tym zapomnieć? Nie chcę żebyś miała teraz o mnie złą opinie.. - chciałem teraz powiedzieć jej wszystko co leżało mi na sercu po tej sytuacji.
- Tadeusz.. - westchnęła. - Nie mogę o tym zapomnieć. - powiedziała patrząc na mnie.

Już miałem się odezwać, kiedy mi przerwała.

- Nie mogę o tym zapomnieć, bo jest to najpiękniejszy dzień w moim życiu. - spojrzał na mnie swoimi pięknymi błękitnymi oczami.

Staliśmy na wprost siebie ze wzrokiem wkutym w siebie nawzajem.

- Ale widzę, że bardzo cię to dręczyć. Mogę ci obiecać, że ta sytuacja nie będzie brana pod uwagę przy jakiejkolwiek opini na twój temat.
- Dobrze.. - uśmiechnąlem się - Ale proszę.. - złapałem jej dłonie. - Ustalmy, że tego nie było. Nie chcę, żeby to wpłynęło na naszą relację. Chcę to poprowadzić w inny sposób..
- Oczywiście. Ale ja o tym nie zapomnę. - uśmiechnęła się i złączyła nasze usta.

Objąłem ją w tali i przyciągnąłem bliżej siebie. Ponowienie tego dnia poczułem ich malinowy smak. Jej pocałunki były niczym pocałunki anioła. Pragnąłem ich więcej. Ale nie teraz..

- Zostanie to między nami. A przynajmiej narazie. - powiedziała.
- Cieszę się.

Zaczęliśmy się kierować w stronę wyjścia.

- Dziekuje ci za ten dzień. Będzie niezapomniany. - powiedziała, kiedy byliśmy już pod jej kamienicą.
- Mi też się podobało. - zaśmiałem się.

Pocalowałem jej dłoń na pożegnanie. Ona stanęła przy mnie i widziałem, że chciała złączyć nasze usta ostatni raz tego dnia, ale zawachałam się i pocałowałam mnie w policzek. Odeszłem żegnając się i pokierowałem się w stronę kamienicy. Byłem szczęśliwy. Aniela była dla mnie bardzo ważna. Cieszyłem się mogąc czuć jej usta. Dzisiejszy dzień naprawdę należy do najlepszych.

Weszłem powoli do mieszkania. Moim oczom ukazał się widok Janka i Anki siedzących na kanapie.

- Och Romeo! Gdzie żeś ty jest mój Romeo! - zaczęła śmiać się Anka na mój widok.
- Oj chyba ostro było! - zaśmiał się Janek.
- Skąd takie podejrzenia? - zapytałem zdziwony.
- Przejrzyj się w lustrze. - mruknęła niebieskooka.

Szybkim krokiem podążyłem do łazienki. Spojrzałem w lustro. Na ustach miałem reszki rozmazanej czerwonej szminki. Na policzku ślad po ostatnim buziaku. Na koszuli również pozostałości po szmince Anieli. Zacząłem uśmiechać się sam do siebie. Wyszedłem, a tamta dwójka zaczęła się uśmiechać jakby zobaczyła Hitlera w sukience.

- Nic nie mów! - odezwałem się, gdy Anka miała już coś powiedzieć.

Poszłem do swojego pokoju, a po zamknięciu drzwi usłyszałem śmiech tamtej dwójki. Pokręciłem tylko głową śmiejąc się i padłem zmęczony na łóżko.

~~~~~~~~~~~~
Nie mam pojęcia co powiedzieć na temat tego rozdziału. No co poradzisz? Miłość!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba! Miłego czytania!
Przepraszam za wszelkie literówki!!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top