Rozdział 2
Włochy klub z głośną muzyką
Godz 17:50
Impreza była głośna i to tak głośna że piekły mnie już bębenki w uszach. Przetaczałam się przez gorący tłum który tańczył na parkiecie tylko po to by znaleźć drogę do wyjścia. Zastanawiało mnie też kim byli ci dziwni ludzie których wtedy widziałam na dachu. Mogłam równie dobrze mieć zwidy ale nie to było teraz najważniejsze, tylko znalezienie jakiegoś miejsca na zewnątrz żeby odetchnąć. Nagle wpadłam na kogoś. Chłopak był bardzo wysoki i przystojny. Jego zielone oczy błyszczały psotnie.
- Hej piękna.- powiedział i uśmiechnął się.- chcesz wyjść na dwór? Może się czegoś napijesz?- podał mi drinka a ja wzięłam licząc że to tylko woda. Nie czułam w nim smrodu alkoholu więc wzięłam i łyknęłam. Moi przyjaciele już dawno się upili i gdzieś zniknęli. Katie mnie pewnie ledwo pamięta.
Nagle zrobiło mi się słabo przed oczami. Zaczęłam tracić powoli przytomność. Wszystko było rozmazane. Chłopak miał mnie już chwycić w tali ale nie zrobił tego bo ktoś się na niego rzucił.
- Zabieraj od niej łapy! Sukinsynie! - ostry kobiecy i silny głos dotarł do teraz moich biednych wrażliwych uszu. Poczułam zimno, a potem ciepło. Zobaczyłam że ktoś mnie trzyma. Mężczyzna o twarzy greckiego boga. Jego włosy przypominały żywe słońce albo płynne złoto. Chciałam ich dotknąć.
- Spokojnie, malutka. Zajmę się tobą. Już jesteś bezpieczna.- zagruchał do mnie czule a ja odetchnęłam z wyraźną ulgą bo już wiedziałam że jestem rzeczywiście bezpieczna. Czułam że tak jest więc pozwoliłam sobie odpłynąć.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top