X / Bałem się uczuć

Kirishima
Podobno szedłeś z Todorokim za rękę przez uczelnię. Czyli to oficjalne?

Bakugou odczytał wiadomość od przyjaciela, skwaszając minę. Obrócił się w stronę Shouto, który siedział obok niego i wpatrywał się w widoki za oknem. Wieczorne światła miasta migotały w szybie i tworzyły na jego twarzy ciepłe refleksy. Todoroki wyglądał spokojniej niż jeszcze chwilę temu, choć jego palce co jakiś czas lekko drżały, jakby wciąż nie do końca dowierzał w tę sytuację.

Katsuki mocniej zacisnął rękę chłopaka, której nie puścił od wyjścia z kampusu, i powoli pogładził go po grzbiecie dłoni, jakby chciał dodać mu otuchy. Todoroki spojrzał na niego pytająco, unosząc brew.

Blondyn wrócił wzrokiem na telefon i szybko odpisał:
Chciałbym.

— A w końcu zdradzisz, gdzie jedziemy? — usłyszał nagle.

Katsuki schował telefon do kieszeni, odwracając się do Shouto. Na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny, ale szczery uśmiech. Naprawdę cieszył się, że Todoroki jest tutaj z nim. Do końca życia biłby się w pierś, gdyby pozwolił mu odejść na dobre.

— Do mojej starej dzielnicy — odpowiedział spokojnie — a dokładniej to jeszcze nie wiem.

— Więc nie jesteś przygotowany — zauważył Shouto, a przy tym uniósł jedną brew.

— Nie spodziewałem się, że się zgodzisz.

— Hmmm... — westchnął Todoroki, opierając głowę na ramieniu Bakugou. — Cały dzień spędziłem na uczelni — dodał cicho, zanim przymknął powieki.

Katsuki parsknął krótko. Brakowało mu tych cichych narzekań Shouto, tej nieco leniwej, ale szczerej strony, która ujawniała się tylko przy nim.

— Nie zasypiaj, bo na następnym przystanku wysiadamy — powiedział, gdy autobus stanął, a on odczytał nazwę przystanku.

Todoroki ukrył twarz w zagłębieniu między jego szyją a ramieniem, a ciepły oddech, który dotknął skóry Bakugou, wywołał u niego delikatny dreszcz. Katsuki zagryzł lekko wargę, próbując nie zdradzić, jak bardzo ta niewielka intymność
na niego działała.

Shouto uniósł kąciki ust, gdy zauważył reakcję chłopaka.

— Tęskniłem za tobą — szepnął.

Bakugou nie odpowiedział. Zamiast tego pochylił głowę i skromnie oparł ją o Todorokiego, jakby chciał powiedzieć, że on też tęsknił, ale nie wiedział, jak ubrać to w słowa.

***

W końcu dotarli na stare osiedle Bakugou, gdzie znajdowały się niskie bloki otoczone rzędami krzewów i starych drzew. Było późno, więc okolica była cicha, a światła w większości okien już pogasły. Po drodze zatrzymali się w małej, osiedlowej pizzerii, z której Katsuki zamówił pizzę na wynos, jak i zahaczył do sklepu 24/7 po piwo.

— Co to za miejsce? — zapytał Shouto, gdy Bakugou skręcił w stronę małego placu zabaw, który znajdował się na końcu uliczki.

Plac był prosty z kilkoma huśtawkami i zjeżdżalnią z niewielkim drewnianym domkiem, który w dzieciństwie Bakugou uważał za fortecę. Teraz wyglądał na trochę zaniedbany, ale wciąż miał w sobie urok. Katsuki poszedł w stronę wspomnianej budowli, aby się wspiąć się po drabince, a następnie usiąść na podłodze swojej bazy. Todoroki poszedł za nim.

— Spędzałem tu całe dzieciństwo — wyjaśnił Katsuki. — Zawsze przychodziłem tu, jak chciałem mieć chwilę dla siebie... albo żeby odreagować.

Nastała krótka cisza, która dla nikogo nie była komfortowa. Rozkoszowali się swoją obecnością.

— Chyba widzę, dlaczego to miejsce było dla ciebie ważne — stwierdził. — Cisza i spokój.

— Zjeżdżalnia była najlepsza — rzucił Bakugou, a przy tym otworzył pudełko pizzy. — Przez nią zawsze wracałem do domu z dziurami w spodniach.

— Czyli byłeś takim samym bałaganem jak teraz? — Shouto uniósł brew, lekko się uśmiechając.

— Zamknij się i spróbuj tej pizzy, zanim wystygnie — odparł Katsuki.

Todoroki posłuchał chłopaka i wziął pierwszy kawałek, delektując się jej smakiem. Była prosta – ser, pomidory i pepperoni – ale dziwnie satysfakcjonująca, jakby ten moment mógłby istnieć tylko tutaj, w tym zaniedbanym, dziecięcym domku.

Bakugou otworzył piwo i podał jedno Todorokiemu.

— Na zdrowie? — rzucił, stukając puszką o puszkę Shouto.

— Na zdrowie — odpowiedział cicho Todoroki, a w jego głosie pobrzmiewała jakaś nuta wahania. Pociągnął pierwszy łyk, a później się skrzywił, lecz po chwili napił się ponownie.

Katsuki oparł się plecami o ścianę drewnianej bazy, spoglądając na Shouto.

— Hej, a próbowałeś kiedyś palić? — zapytał nagle, zanim sięgnął po paczkę papierosów i zapalniczkę z kieszeni.

— Nigdy — odpowiedział Shouto. Wpatrywał się w papierosa, którego Bakugou trzymał między palcami. — Nie wydaje mi się, żeby to było... zdrowe.

— No jasne, panie lekarzu. — Katsuki zapalił papierosa i zaciągnął się, wydmuchując dym w stronę okna. — Ale czasem człowiek potrzebuje czegoś, żeby odreagować. Chcesz spróbować?

Todoroki spojrzał na niego z wahaniem. Potem powoli wyciągnął rękę.

— Dlaczego nie? Raz nie zaszkodzi.

Katsuki z lekkim zaskoczeniem podał mu papierosa. Shouto wziął go ostrożnie, a Bakugou podpalił koniec, pokazując gestem, jak się zaciągnąć.

Pierwsze zaciągnięcie skończyło się kaszlem i śmiechem Katsukiego.

— Nie tak mocno, geniuszu.

— Nie śmiej się... — odpowiedział Shouto, gdy odzyskał głos, próbując jeszcze raz. Tym razem poszło lepiej, choć jego wyraz twarzy zdradzał, że wciąż nie rozumie, co w tym takiego przyjemnego.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu, wymieniając się papierosem, jedząc pizzę i popijając piwo. W pewnym momencie Bakugou zauważył, że spojrzenie Todorokiego zatrzymało się na jego twarzy.

— O co chodzi? — zapytał, marszcząc brwi.

Shouto uniósł rękę i delikatnie dotknął blizny na swojej lewej stronie twarzy.

— Pytałeś mnie kiedyś o to — zaczął cicho. — O bliznę.

— Dlaczego teraz o tym wspominasz? — zapytał zaciekawiony blondyn.

Todoroki uśmiechnął się lekko, ale był to bardziej smutny niż radosny uśmiech.

— Bo mimo wszystko chcę, żebyś mnie zrozumiał. A to jest część mnie.

Katsuki zamilkł, czekając na kontynuację.

— To... od mojej matki — powiedział w końcu Todoroki, jego głos był spokojny, choć z trudem maskował emocje. — Kiedy miałem pięć lat, wylała na mnie wrzątek. Na tę stronę, która przypominała jej mojego ojca.

Bakugou zamarł, a papieros zatrzymał się w połowie drogi do jego ust.

— Co? — zapytał, choć słowo to ledwo wydobyło się z jego gardła.

Shouto kontynuował, gdy wpatrywał się w zgaszone światła osiedla.

— Moich rodziców małżeństwo było... aranżowane. Ojciec był obsesyjnie skupiony na pracy, na swoich eksperymentach. Nigdy nie kochał mojej matki. Ona... nie była szczęśliwa. A kiedy ja się urodziłem, byłem jak... przypomnienie jej porażek. — Jego głos zadrżał na chwilę, ale szybko się opanował. — To nie była jej wina. Przestała sobie radzić.

— I co teraz? — zapytał cicho Katsuki.

— Jest na oddziale psychiatrycznym — odpowiedział Shouto, zerkając na niego. — Spotykam się z nią co dwa miesiące. Nie jestem na nią zły. Wiem, że chciała zrobić dla mnie coś lepszego, ale sama się pogubiła.
Bakugou nie wiedział, co rzecz. Cisza między nimi stała się ciężka, ale Todoroki wydawał się bardziej spokojny, jakby podzielenie się tą historią było swego rodzaju oczyszczeniem.

— Shouto... — zaczął w końcu Katsuki, wbijając spojrzenie w swoje dłonie. — Nigdy nie wiem, co powiedzieć w takich sytuacjach, ale... Wiesz, że możesz na mnie liczyć, nie?

Todoroki spojrzał na niego, zaskoczony szczerością w jego głosie.

— Wiem.

Bakugou odwrócił głowę i wydmuchał ostatni obłok dymu, gasząc papierosa.

— Dobra, czas pokazać ci coś jeszcze. Chodź.

***

Dom był pusty, co Bakugou od razu zauważył, wchodząc do środka. Rzucił klucze na półkę obok drzwi i rozpiął kurtkę. Odwrócił się do Shouto, który stał w przedpokoju, i rozglądał się po wnętrzu. Było w nim coś znajomego — prostota i lekki chaos, jakby wszystko tutaj miało swoje miejsce, ale jednocześnie żyło własnym życiem.

— Rodziców nie ma? — zapytał Todoroki, zdejmując buty i stawiając je obok schludnie ustawionych kapci.

— Nie, za pewne są w pracy — odparł Katsuki i skrzyżował ręce na piersi.

— Idealne miejsce na przemycanie randek? — rzucił Shouto z lekkim uśmiechem, a Bakugou prychnął pod nosem.

— Zamknij się i chodź za mną — rzucił, machając ręką, by Todoroki za nim poszedł.

Zaprowadził go na górę do swojego pokoju, którego drzwi otworzył z małym wahaniem. Przekroczyli próg, a Shouto od razu zauważył, że pomieszczenie miał w sobie coś... nostalgicznego. Ściany były ozdobione plakatami superbohaterów, niektóre wyraźnie wyblakłe z upływu czasu, a na półkach wciąż stały figurki akcji i inne drobiazgi. Łóżko pokrywała pościel z nadrukiem ulubionego superbohatera Katsukiego z dzieciństwa.

Shouto uniósł brew, a kącik jego ust lekko drgnął.

— Ciekawe, ile osób zaliczyłeś w tym łóżku z tą seksowną pościelą — skomentował sucho, ale z wyczuwalnym rozbawieniem.

Bakugou spiorunował go wzrokiem, ale szybko jego twarz złagodniała. Zamknął za nimi drzwi, podchodząc bliżej do Todorokiego, który stanął w pobliżu łóżka.

— Z nikim — przyznał cicho, lecz stanowczo. — Nikogo tu nie sprowadzałem.

Shouto uniósł na niego spojrzenie, a jego dwukolorowe oczy zatrzymały się na twarzy blondyna, który wydawał się mówić całkowitą prawdę.

— Serio? — zapytał po chwili, nie kryjąc zaskoczenia. — Trudno uwierzyć.

Katsuki westchnął. Przeczesał dłonią włosy, jakby walczył z jakimś wewnętrznym wstydem.

— Odkąd zacząłem się spotykać z tobą, nikogo nie chciałem. Nawet kiedy myślałem, że to koniec... nawet wtedy... — przerwał na chwilę, unikając spojrzenia Shouto. — Nawet jeśli próbowałem o tym zapomnieć, wciąż myślałem o tobie.

Słowa zawisły w powietrzu, a Todoroki poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej. Nie spodziewał się takiej szczerości, zwłaszcza od Katsukiego. Blondyn zawsze wydawał się pewny siebie, niemal arogancki, ale teraz stał przed nim, otwarty i niemal bezbronny.

— Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałeś? — zapytał cicho, ale w jego głosie nie było wyrzutu, raczej czysta ciekawość i odrobina smutku.

— Bo jestem pieprzonym idiotą, który nie umie mówić o uczuciach — odparł Katsuki z gorzkim uśmiechem. — Bałem się uczuć.

Shouto nie odpowiedział od razu. Spojrzał na łóżko i usiadł na jego krawędzi, delikatnie przesuwając palcami po materiałach. Było coś w tej szczerości Bakugou, co sprawiało, że czuł, jakby napięcie między nimi zaczynało powoli topnieć.

— Może nie byłeś gotowy, aby to zrozumieć — powiedział w końcu, patrząc na Katsukiego. — Ale jeśli mam być szczery... też nie mogłem przestać o tobie myśleć.

Katsuki podszedł bliżej, siadając obok Shouto. Jego dłoń znalazła drogę do ręki chłopaka, którą z miłością ścisnął.
— Chyba nie jest jeszcze za późno? — rzucił cicho, a w jego głosie dało się wyczuć coś, czego Shouto nigdy wcześniej u niego nie słyszał — nadzieję.

Nastała cisza, ale tym razem była inna. Nie była niewygodna ani pełna napięcia. Była pełna możliwości.

— Czy mogę cię pocałować? — zapytał z niepewnością Todoroki.

Bakugou nie odpowiedział, a jedynie utkwił wzrok na chłopaku. Cisza ciągnęła się chwilę, ale Shouto nie miał zamiaru czekać dłużej. Przesunął się bliżej, a potem złączył ich usta. Początkowo Katsuki wydawał się bierny, ale po chwili oddał pocałunek. Rozchylił lekko wargi, co wywołało ciche jęknięcie ze strony Todorokiego. Shouto przyciągnął blondyna bliżej, oplatając ramiona wokół jego szyi, jakby chciał zatrzymać go przy sobie na zawsze. Jedną rękę zanurzył w jasnych włosach, drugą przesunął wzdłuż pleców, aż zatrzymał ją między łopatkami. Przechylił głowę, by pogłębić pocałunek, nie mając zamiaru się powstrzymywać.

Z początku ich usta ledwo się dotykały, niepewnie, niemal ostrożnie. Katsuki pozwolił, by ich wargi trwały przy sobie, ale nagle odsunął się na milimetr, tylko po to, by złączyć się z nim z większą siłą. W tej chwili Shouto poczuł na swojej dolnej wardze muśnięcie języka Bakugou. Przeklął w myślach, desperacko chcąc więcej. Polizał w odpowiedzi usta blondyna, a uczucie wilgotnego dotyku sprawiło, że całkowicie się zatracił.

Ciepło ciała Katsukiego przenikało przez materiał ich ubrań. To ciepło, to magnetyczne uczucie, wywoływało w nim coś pierwotnego. Jego dłonie przesuwały się po plecach blondyna, jakby próbowały zapamiętać każdy szczegół. Ich oddechy mieszały się, urywany rytm namiętności przejął kontrolę nad całą sytuacją.

Bakugou przesunął dłonie na biodra Shouto, jego palce mocniej zacisnęły się na spodniach. Ich ruchy stawały się coraz bardziej nieskoordynowane, napędzane pożądaniem, które obaj starali się ignorować od dłuższego czasu. Gdy Katsuki oderwał się na chwilę, by zaczerpnąć powietrza, spojrzał na Todorokiego z iskrą w oczach.

— Kurwa, Todoroki... — mruknął ochryple, jego głos drżał od emocji.

Shouto nie mógł powstrzymać uśmiechu, choć w tej chwili jego serce biło tak mocno, że prawie go to przytłaczało. Pochylił się i zaczął składać pocałunki na szczęce Bakugou, a kiedy blondyn odchylił głowę, by dać mu więcej przestrzeni, Todoroki nie zamierzał zmarnować okazji. Przyciągnął go bliżej, a ich ciała niemal całkowicie się złączyły.

— Brakowało mi ciebie — wyszeptał Katsuki, niemal nieświadomie, jakby słowa same opuściły jego usta.

Ich spojrzenia znów się spotkały, pełne intensywności, którą trudno było zignorować. W tym momencie wszystko wydawało się jasne. Shouto już wiedział, że nie zamierza przestać.

Todoroki zaczął się znów poruszać, chcąc potrzeć swoje krocze o krocze Bakugou, co wywołało zaskoczenie u drugiego chłopaka. Z lekko uchylonych ust Katsukiego wydobyło się głębokie westchnienie, gdy w końcu sięgnął palcami brzegu koszulki Shouto, aby następnie schować dłonie pod nią.

Oczy Todorokgo ściemniały, gdy przełknął ślinę. Podniósł rękę, aby objąć nią szczękę Bakugou i pogłaskał delikatniej kciukiem jego policzek. Następnie przesunęli się bliżej, zanim pochylili się i ponownie się pocałowali. Blondyn uchylił usta. Natychmiastowo poczuł, jak język Shouto wślizgnął się do środka. Dłoń na jego szczęce skierowała głowę na bok, ulatniając pocałunek. Dotyk stał się namiętniejszy, a ruch bioder coraz bardziej nieregularny.

— Cholera, zwolnij, mieszańcu — odezwał się zachrypniętym głosem Bakugou między pocałunkami, chociaż jego słowa nie miały żadnego znaczenia.

Todoroki doskonale wiedział, co chłopak miał na myśli. Nie powinien od razu rzucać się na Katsukiego, ale nie potrafi zwolnić. Chce powiedzieć jemu, że się boi — boi się, że ponownie zostanie zraniony, że to będzie ich ostatni raz, ale jest po prostu chciwy, a samokontrola odeszła. Shouto wiedział na pewno, że nie przestanie myśleć o Bakugou i tylko on sprawił, że czuł coś, co nigdy w życiu nie czuł.

— Katsuki, proszę — jęknął potrzebująco Todoroki, odrywając się w końcu od ust drugiego chłopaka.

Blondyn przyjrzał się ukochanemu, a przy tym błądził dłońmi po jego nagich bokach.

— Czy naprawdę tego chcesz? — zapytał niepewnie. — ...A jeśli cię krzywdzę?

Shouto zagryzł dolną wargę. Odczuwalny dreszcz przeszedł po jego kręgosłupie, przypominając poprzedni wieczór. Myśli o tamtej chwili powróciły jak cichy cień, który nigdy nie znika całkowicie. To było bolesne, nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie — świadomość, że pozwolił Bakugou posunąć się za daleko, a jego zaufanie zostało wystawione na próbę. Pamiętał ostry dotyk, zbyt gwałtowny i niecierpliwy, jakby Katsuki walczył nie z nim, a z własnymi demonami. Pamiętał ból i zawód, ale także... ciepło. Szczególnie dzisiaj widział w oczach Bakugou strach i skruchę, jak i prawdę, której blondyn nie potrafił jeszcze wypowiedzieć na głos.

Nie był to akt okrucieństwa, lecz desperacji. Katsuki nigdy wcześniej nie wyglądał tak złamany, tak pełen wyrzutów sumienia. Tamta chwila nauczyła Shouto jednej rzeczy — Katsuki nie był potworem. Był człowiekiem, który też się bał, który nie wiedział, jak radzić sobie z uczuciami, które go przerastały.

Shouto wiedział, że Bakugou nie zrobiłby tego celowo. Nie teraz, kiedy ich więź była silniejsza. W głębi serca ufał, że chłopak się zmienił, że teraz nauczył się kontrolować swoje impulsy. A nawet jeśli strach i wspomnienia wciąż były obecne, to miłość, jaką czuł do Katsukiego, była silniejsza.

Pozwolił wspomnieniom odpłynąć, przynosząc w ich miejsce myśl, że to nie była już ta sama osoba, która tamtej nocy straciła panowanie. Katsuki zasługiwał na drugą szansę, a Shouto chciał być tym, który jej udzieli. Wybaczył mu już w sercu. Wybaczył, bo wiedział, że to, co teraz widzi w oczach Bakugou, to szczera troska i niepewność, a nie złość czy pycha.

Shouto spojrzał na niego z odrobiną drżenia, ale i pełnym oddaniem, pozwalając dłoniom blondyna wrócić do jego ciała. Przeszłość nie miała już mocy, by ich rozdzielić.

— Ufam tobie, zawsze ufałem i teraz też będę ufać, że mnie nie skrzywdzisz.

Bakugou wciągnął głęboko powietrze do płuc, mrugając kilka razy, jakby chciał powstrzymać łzy zalewające oczy. Zaczął bez pośpiechu, delikatnie ściągać koszulkę Todorokiego, a następnie swoją. Później pokierował drugiego chłopaka na łóżko, aby się położył, a ten pozwolił sobie poświecić chwilę lub dwie, aby podziwiać Shouto.

I w tym momencie doszła ważna rzecz do umysłu Katsukiego.

— Kurwa, ja tu nie mam żadnego lubrykantu — wyznał Bakugou, a krew w jego żyłach zaczęła wrzeć.

Todoroki zachichotał cicho, lecz uniósł ręce i położył je na karku blondyna. Uniósł się lekko, aby cmoknąć usta chłopaka.

— Możemy poradzić sobie bez — powiedział.

Katsuki ponownie pocałował Shouto, lecz tym razem znacznie namiętniej niż dziesięć sekund temy. W szkarłatnych oczach płonął ogień, który pokazywał, jak bardzo Todoroki dla niego znaczył.

— Pochyl się nad łóżkiem — rozkazał głęboko, znacznie autorytatywnym tonem.

Shouto sapnął zadowolony, zanim wykonał polecenie. Ponownie na jego talii pojawiły się ręce, gdy zamknął oczy, gubiąc się w uczuciu otoczonym przez Bakugou. Było mu tak dobrze, że aż surrealistycznie. Mokry język musnął jego ucho, a metal kolczyka wywołał rozkoszny dreszcze. Również teraz wyczuł, jak blondyn rozpiął mu pasek i rozporek od spodni. Todoroki powoli tracił kontakt z rzeczywistością.

— Kat... — westchnął słabo, gdy jego dżinsy w końcu dotknęły podłogi i uświadomił sobie, jak bardzo jest odsłonięty.

— Wszystko w porządku? — sprawdził Bakugou, a głos był pełny łagodności, mimo wyraźnego pożądania. Shouto się uśmiechnął, wiedząc, jak blondynowi zależało na tym, aby czuł się w pełni komfortowo.

— Nigdy nie było lepiej.

Katsuki złożył pełen miłości pocałunek na karku Todorokiego, zanim zaczepił palce o gumkę bokserek. Shouto ciężko oddychał, wyczekując kolejnego ruchu chłopaka. Dopiero gdy bielizna opadła na ziemie i wyczuł gorący oddech przy tyłku, jęknął głośno z podniecenia.

— Kurwa — przeklnął pod nosem. Gdy powiedział, że nigdy nie było lepiej, nie uwierzyłby, że naprawdę tak będzie. Teraz w to cholernie wierzy. Oczywiście, że taj, skoro sam kciuk krążący przy jego wejściu, sprawił, że miał ochotę natychmiast przyjść.

Chwilę później bez ostrzeżenie Bakugou zanurzył palec do środka, rozciągając Todorokiego na tyle, aby mógł go wylizać i usłyszeć, jak ten łapał z trudem powietrze. Katsuki usłyszał, jak ponownie Shouto przytłoczonym tym wszystkim jęknął jego imię, gdy wsunął język do wejścia, który zaczynał oddziaływać na chłopaka.

Todoroki poruszył biodrami niespokojnie, dysząc i wpychając tyłek w twarz Bakugou. Jego palce zacisnęły się na kołdrze, gdy ślina go wypełniała. Walczył sam ze sobą, aby pozostać nieruchomo, a oddech drżał w podniecających seriach i łączył się z niekończonymi jękami i skomleniach opuszczające jego usta bez żadnych oznak wstydu. Chciał, na prawdę chciał się powstrzymać, ale to nie było łatwe — szczególnie gdy Katsuki sprawiał, że czuł się jak na haju.

Bakugou rozchylił pośladki jeszcze bardziej, lekko ssąc wejście, zanim język wślizgnął się z powrotem do środka, lecz tym razem wchodząc jeszcze głębiej. Pomimo oszałamiającego sposobu jak język blondyna go pieprzył — powoli, ale dokładnie, Shouto był również strasznie świadomy bólu między nogami. Jego penis pulsował z podniecenia i był tak twardy, że aż przeszkadzał. Same ocieranie o kołdrę nie wystarczyło, by sobie ulżyć.

— Hej, Katsu- — zająknął się, wciągając powietrze. — Katsuki, proszę, ja-

Lekki ból doszedł do uszu Bakugou, wywołując niepokój. Natychmiastowo się odsunął, a Todorokiego wypełniło przyjemne ciepło, które znacznie różniło się od wrzącego gorąca między nogami.

— Co się dzieje? — zapytał Katsuki, a jego ręce od razu umiejscowiły się na biodrach Shouto, aby go przeprosić gestem. — Czy to nie jest w porządku? Chcesz przestać?

— Nie, nie, ja po prostu... — nie wiedział, od czego zacząć i jak wyjaśnić w czym jest problem. — Czy możemy...? Czy ja... — zadyszał niemal gwałtownie, a jego pierś unosiła się nierównomiernie, jakby płuca miały zaraz eksplodować. — Naprawdę chcę cię zobaczyć.

Todoroki nie widział reakcji od strony Bakugou, który milczał, więc zaczął się martwić, że przesadził. Rumieniec na jego policzkach stawał się coraz ciemniejszy wraz z każdą sekundą oczekiwania. Schował zawstydzony twarz w pościeli. Może nie powinien o takie rzeczy prosić — przecież wciąż niewiadomo, jaki charakter ma ich relacjach.

Nagle usłyszał ruch Katsuki, a serce się uspokoiło. Poczuł, jak blondyn wspiął się na łóżko, łapiąc go za rękę.

— Tez chcę ciebie widzieć — wypowiedział zdyszany Bakugou.

Shouto gwałtownie podniósł głowę i aż wstrzymał oddech. Na twarzy Katsukiego pojawił się taki mały, idealnie słodki i czuły uśmiech, którego nigdy nie widział. Szczególnie gdy połączył go z złotymi potarganymi włosami, jak i policzkami zabarwiony na najpiękniejszy odcień różu, aż się przyjemny supeł zawiązał w brzuchu. Todoroki zapomniał, jak cholernie piękny był Bakugou. Co więcej, dostrzegł zmianę w spojrzeniu, jak ogień w czerwonych oczach zgasł i wyglądał tak, aby już nigdy nie palił Shouto, a raczej go ogrzewał już na zawsze.

Bakugou prowadził za rękę chłopaka do siebie, aby ten usiadł mu na kolanach. Dłonie blondyna trafiły na klatkę piersiową kochanka, a jego koniuszki zaczęły wędrować po zaczerwienionej skórze. Właśnie gdy Todoroki miał się pochylił, zdał sobie sprawę, że był zupełnie nagi.

— Czy cię nie bolą?

— Co? — zapytał zdekoncentrowany Katsuki, odgarniając luźne kosmyki z twarzy Shouto.

— Twoje spodnie — odpowiedział dosyć nieśmiało, a przy tym położył rękę na jego kroczu. — Czy nie są niewygodne?

— Myślę, że na pewno są — zaśmiał się szczerze Bakugou.

— Więc powinnismy je zdjąć.

Dżinsy Katsukiego w mgnieniu oka znikły, a bokserski zaraz za nimi, zanim jego usta zderzyły się z ustami Todorokiego jednym szybkim ruchem. Pocałunek był nazbyt rozpraszający, aby zając się czymś innym. Dłonie Shouto uniosły się w celu przyciągnięcia drugiego chłopaka. To niemal dzikie — sposób w jaki oboje się do siebie przywarli, ciągnęli za włosy czy gryźli usta. Było za dużo języka, za dużo zębów, lecz żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Całowali się rozpaczliwie, a zarazem gorąco, jakby były napędzani namiętnością kipiącą w nich. Czuliby się nawet, jakby się żegnali i musieliby wziąć wszystko, co mogą, zanim zniknie na zawsze.

I zanim obydwaj się zorientowali, Shouto leżał na plecach, a jego nogi rozszerzyły się, aby ustom Bakugou dać dostęp tam, gdzie potrzebowało najbardziej.

— Pozwól się tobą zająć — zamruczał Katsuki, zanim pochylił się do przyrodzenia Todorokiego i przeciągnął językiem po całej długości. Rozchylił wargi i wziąć główkę w ciepło swoich ust.

Todoroki wydał cichy dźwięk rozkoszy, po którym nastąpił niski, przeciągły jęk, gdy Bakugou przesuwał się coraz bardziej. Blondyn wciągnął powietrze przez nos, gdy poczuł, jak kochanek sięgnął po jego włosy i zacisnął złote kosmyki dosyć ostro. Katsuki ustalił szybkie tempo, nie marnując czasu. Głowa poskakiwała w górę i w dół, a język wirował wokół żołędzia. Usta chłopaka były gorąco mokre, sprawiając, że Shouto zaczął szybciej dyszeć.

Głośny jęk wydobył się z Todorokiego, gdy Bakugou złapał jego pośladki ręką i podniósł biodra ku górze, a penis wszedł głębiej. Chłopak nie wiedział, co robić i gdzie patrzeć. Część mówiła, aby zamknął i poddał się przyjemności, dopóki nie będzie rozluźniony i zadowolony. Jednak rumienieć Katsukiego, blond włosy opadające na czerwone oczy, jak i nasienie oraz ślina zbierająca się w kącikach ust — obserwowanie tych ruchów stawało się kuszące. To było tak dobrze, że Shouto powstrzymywał się, aby nie zakończyć przypadkiem wcześniej.

— Dotknij mnie — sapnął chłopak potrzebująco. — Błagam, dotknij mnie.

Todoroki rozluźnił uścisk na włosach Bakugou, prowadząc rękę na szczęce chłopaka i wykonując kochający gest, mimo lubieżnego otoczenia. Katsuki nie zdawał się przejmować dotykiem, ponieważ wciąż kontynuował tem sam gładki rytm co wcześniej, chociaż uniósł jedno ramię wyżej, aby dotknąć klatki piersiowej Shoto. Powoli podążając po rozgrzanej skórze, dotarł do sutka, który natychmiastowo zaczął pieścić.

— Kurwa... nie przestawaj — prosił, gdy usta Bakugou zacisnęły się jeszcze bardziej, a ciśnienie w podbrzuszu narastało nieubłaganie.

Chłopak myślał tylko o tym, że jest cholernie blisko i bardzo chciał pozwolić na wyczekiwanie uwolnienie. Jego ciało się trzęsło, chociaż Todoroki czuł, jakby nie był jeszcze gotowy. Nie był gotowy, aby to się tak szybko skończyć, ponieważ mimo uprawiania seksu, wciąż niewiadomo na czym stoją ze swoją relacją. Był zbyt przestraszony, aby się dowiedzieć, co dalej z nimi.

Bakugou odczytał wewnętrzną walkę Shouto, chociaż nie potrzebował słyszeć słów. Czytał mu w myślach. Chwycił dłonią rękę Todorokiego i zaplątał zaciskającą ich palce jakby chciał powiedzieć: Jestem tu dla ciebie. Zawsze będę.

— Katsu- — były to ostatnie słowo, które wyszło z ust chłopaka, zanim gorąc przeszedł i przemalował jego wnętrzności.

Blondyn odsunął się tylko odrobinę, aby przełknąć spermę i złapać oddech. Spojrzał spod rzęs na Shouto, który pomimo nadmiaru uczuć, udawał utrzymywać kontakt wzrokowy. Bakugou westchnął cicho, czując, że się rozpłynie na tym łóżku jak lód w upalny letni dzień. Wątpił, czy kiedykolwiek był bliżej niż dzisiaj Todorokiego. To go... uszczęśliwiało.

— Shou? — szepnął ochryple Bakugou, a w jego oczach, oprócz pożądania, pojawiło się coś innego.

Todoroki łatwo utrzymywał oczy otwarte, ale to jednak nie powstrzymało go przed głaskaniem opuszkami palców twarzy Katsukiego — jego brwi, szczęki, grzbietu nosa — jakby próbował zapamiętać każdą doskonałość, jak i każdą wadę chłopaka. Blondyn nie drgnął. Zamruczał, zamykając oczy i rozkoszując się dotykiem Shouto. To wywołało uśmiech na twarzy drugiego chłopaka, nawet w stanie wyczerpania.

— Tak?

Katsuki nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ Todoroki przyciągnął go bliżej. Ich usta się zderzyły i Shouto wyczuł, jak bardzo Bakugou jest boleśnie twardy. Chciał pomóc, chciał zaopiekować się tak, jak blondyn zaopiekował się nim. Jego ręka bez problemu odnalazła erekcję Katsukiego, którą od razu chwycił. To uczucie było mu aż za dobrze znane. Doskonale wiedział, jak poruszać nadgarstkiem, drażnić oraz dawać swoją miłość. Bakugou dyszał i drżał pod tym dotykiem.

Ręka Todorokiego działała jak magia. Najpiękniejsze dźwięki wydobywały się z ust blondyn, gdy jego ciało odmawiało posłuszeństwa.

— Shou... — sapnął Katsuki, zanim jego usta zaczęły składać pocałunki na szczęce chłopaka. — Kocham cię.

Todoroki wypuścił powietrze płuc, a dwukolorowe oczy zaczęły stawać się mokre. Słysząc te słowa tak łatwo wypowiedziane przez Bakugou, nie mógł powstrzymać się myśli, że śnił. Śnił od momentu jak Katsuki pojawił się przed nim na uczelni. Mimo wszystko Shouto był zdezorientowany słowami i czynami chłopaka, który był aktualnie bezpośredni i szczery.

Właśnie szczery — czyli Todoroki nie jest sam.

— Ja.. — zaczął, ale jego głos wyszedł znacznie wyżej niż zamierzał i nagle miał ochotę płakać. — Ja-

— Wiem — przerwał mu Bakugou, zanim delikatnie, ale głęboko pocałował Shouto. — Wiem, że też mnie kochasz.

Serce Todorokiego rozkwitnęło. Wszystko inne się nie liczyło, ponieważ wiedział, że Bakugou go kochał, nawet jeśli wszystko nie szło tak, jak sobie życzył. I pomimo wszystkiego Shouto nie zapomni tego, że Katsuki był gotowy mu dać siebie samego. Blondyn był gotów być pierwszym i znieść fałszywą maskę, którą nosił wsród innych, a sam Todoroki... stał się bezbronny przy nim. Dwukolorowe oczy mieniły się jak krople rosy, gdy każdego dnia zakochiwał się coraz bardziej i szybciej.

Ręka chłopaka wokół erekcji Bakugou zaczęła poruszać się niedbale. Wszystkie zmartwienia i niekończące się tęsknoty igrające w umyśle zniknęły. Shouto również był zmęczony, jak i obolały na więcej niż jeden sposób, ale wzrok Katsukiego, którym się na niego w tej chwili patrzył — jakby był najcenniejszą rzeczą na ziemi, całkowicie pozbawiła Shouto tchu. Rozkoszowywał się byciem w centrum uwagi kochanka.

— Jestem blisko, księżniczko — jęknął Bakugou, a jego przyspieszony oddech stał się wyższy.

— Więc dojdź, Katsuki — powiedział, chociaż zabrzmiał również podniecony, ale pierwszy raz pojawiła się nuta zakochania.

Słowa miały dość duży wpływ na Bakugou, ponieważ potrafił jedynie wypowiedzieć ciągiem kilka razy imię Todorogokiego, zanim zastąpił je niespójnymi wyrazami. Zamknął oczy, gdy białe smugi spermy spuszczały się na klatkę piersiową Shouto, który nadał kontynuował ruchy, aby przedłużyć ulgę Katsukiego.

— Tak bardzo chcę cię znów pocałować — szepnął Todoroki, opadając z sił i pozwalając Bakugou używać swojej ręki do przyjemności.

— Więc nie czekaj — wymruczał miękko. — Całuj mnie, ile chcesz. Jestem twój

Shouto bez zastanowienia przycisnął ich usta. Słowa Katsukiego to było zdecydowanie za dużo dla słabego serca chłopaka.

Po względnym wyczyszczeniu oboje mogli leżeć swobodnie na łóżku i podziwiać się nawzajem. W końcu z czułością dotykali się oraz śledzili niewidzialne ścieżki na skórze drugiej osoby. Nie było to wypowiedziane, ale są bardzo świadomi, jak głośno i mocno biją ich serca w piersiach — biją dla siebie nawzajem. Wciąż w ekstazie oraz w doskonalej szczęśliwości, że są tutaj razem, pozwolili sobie na splątanie kończyn, opuchnięte usta, jak i zaznaczanie skóry w miejscach, gdzie tylko oni mogli ujrzeć.

To dopiero początek.

***

Został już tylko ostatni rozdział (krótszy) i epilog.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top