by Annaraya
Kolejny głośny, niezapomniany wieczór z piątku na sobotę. Głośny, ponieważ co tydzień w akademiku odbywały się imprezy, ale czemu niezapomniany? Huh, już zaraz zobaczycie.
Siedziałem przy biurku z dala od całej hałastry, która wymyśliła, że zagra w butelkę. Najgorsza możliwa zabawa jaką ktoś mógł kiedykolwiek wymyślić. Dziewuchy co chwilę latały z piskiem niby to uciekając od chłopaka który zaraz miał ją pocałować, ponieważ wybrał wyzwanie zamiast prawdy, phi też mi co. A normalnie ślinią się do każdego, wręcz pchając się do ich łóżek każdej nocy, ot taki pusty rodzaj dziewczyny. Całe szczęście, że ja nie musiałem się z nimi użerać. Czemu? Bo wolę chłopców. I właśnie przez moją orientację nie jestem zbyt lubianym studentem akademii sztuk pięknych. A może dlatego, że jestem przewodniczącym drugorocznych? Nah, pewnie przez jedno i drugie.
A więc spokojnie siedziałem sobie z dala od grupki imprezowiczów niesamowicie zainteresowany lekturą książki ulubionego autora, gdy nagle usłyszałem zdanie, które kompletnie wybiło mnie ze skupienia.
- Masz przelizać się z Kibumem. - cała sala wypełniona ponad dwudziestoma osobami zamilkła. Odwróciłem się i zauważyłem, że wszystkie oczy są zwrócone w moją stronę - Z tego co mi się wydaje, nie powinien narzekać… - usłyszałem ponownie ten głos, który należał do Jonghyuna. Zadeklarowanego zwolennika walki z „chorobą”, którą jest homoseksualizm. Oczywiście lesbijki siedzące na jego kolanach w żaden sposób mu nie przeszkadzały. Uśmiechnął się triumfująco w moją stronę.
- Ale przecież on nie bierze udziału w grze, więc nie możesz go wybrać! - w tej chwili odezwała się druga ofiara Jjonga, którą był Minho. Otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia, ponieważ również był zadeklarowanym hetero, a przynajmniej na to wskazywało jego zachowanie. Ciekawe co mu biedny musiał zrobić skoro otrzymał taką karę - Nie zrobię tego i koniec! - krzyknął po czym mocniej objął w pasie blondynkę w różowej mini, która siedziała mu na kolanach.
- Jeśli nie zrobisz tego z nim, to zmuszę cię do przelizania się ze mną, ale wtedy dostaniesz po mordzie. - powiedział dźwięcznie, po czym uśmiechnął się do niego perfidnie - A więc którą opcje wybierasz? - przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie i gdyby wzrok mógł zabijać już dawno, by ich tu nie było. W końcu Minho wstał sadzając dziewczynę na krześle i powoli zmierzał w moja stronę - Tylko podejdź do mnie bliżej, bo on siedzi tak daleko, że nic nie widzę. – powiedział, a ja zauważyłem jak dłoń chłopaka zaciska się i rozluźnia, powstrzymując go od niekontrolowanego wybuchu. Złapał mnie za kołnierzyk koszuli, zmuszając do wstania i ciągle za niego trzymając zaprowadził pod sam nos Jonghyuna. Byłem tak zaskoczony tempem, w jakim odgrywała się ta cała szopka, że nie byłem nawet w stanie wydusić z siebie słowa i potulnie stałem teraz obok Minho.
- Wystarczająco blisko? - spytał z irytacja w glosie.
- Ależ oczywiście, możesz zaczynać. A i pamiętaj ma to trwać co najmniej pięć minut, czas liczy sie od momentu kiedy twój... partner zacznie współpracować. - dodał, słowo „partner” jakby wypluwając z największą obelgą w głosie, na jaką mógł się zdobyć, czym jeszcze bardziej go rozdrażnił.
- Czy ciebie kompletnie pojebało?! Mam sie lizać z tym pedałem przez pięć minut? Już bym wolał wypieprzyć jakąś laseczkę na oczach całego akademika! – Auć. Skrzywiłem się na jego słowa, bo nazwanie mnie w taki sposób bolało. I to nawet bardzo, zwłaszcza, że te słowa wychodziły z jego ust. Szczerze powiem, że Minho mi się podobał już od samego początku i nie zmieniło się to do teraz. Na pierwszym roku się zaprzyjaźniliśmy, dzieliliśmy ze sobą jeden pokój i z tygodnia na tydzień stawaliśmy się sobie bliżsi. Czasami nawet spaliśmy w jednym łóżku, bo akademickie grzejniki nie działały za dobrze i było nam zimno. Niestety później cała uczelnia dowiedziała się o tym, że jestem gejem, oczywiście nie od kogo innego jak JJonga, który wtargnął do mojego pokoju bez zapowiedzi, właśnie wtedy, kiedy malowałem sobie oczy nowo kupioną kredką w granatowym kolorze. Efektem tego było to, że Minho zerwał ze mną kontakt i tak właśnie zakończyła się nasza przyjaźń. Nawet nie chodzi mi o to że mi się podobał, i że chciałem, nadal chcę żebyśmy byli razem, co naprawdę brakowało mi jego towarzystwa, jako zwykłego przyjaciela. Osoby, której mógłbym powierzyć swoje wszystkie troski i zmartwienia oraz spędzać najszczęśliwsze chwile mojego życia. Szkoda, że te czasy się już skończyły...
- Ja... Nie będę się opierał. – powiedziałem, przełamując wielką gulę, jaka utworzyła się w moim gardle. Ale o tym chyba już wiesz, dodałem w myślach, w ostatniej chwili gryząc się w język i spojrzałem na niego przepełniony odwagą i dziwną jak na mnie pewnością siebie - Nie ma się co kłócić z tym homofobem, po prostu to zróbmy i miejmy już go z głowy. - Minho popatrzył na mnie, po czym zagryzł wargę, myśląc nad propozycją.
- Kurwa mać. - zaklął, po czym złapał mnie w pasie i przyciągnął do pocałunku, od razu wpychając mi język w usta. Nie powiem, że zaskoczył mnie takim zachowaniem. Chciał mieć to szybko za sobą, więc nie opierałem się i odwzajemniałem pieszczotę. Chociaż przez te pięć minut mogłem sobie pofantazjować, jakby to było z nim być. Och… był naprawdę boski w całowaniu. Nasze języki cały czas walczyły o dominację i w momencie, kiedy myślałem, że udało mi się ją uzyskać, poczułem, jak jedna z jego rąk boleśnie ciągnie mnie za moje utlenione blond włosy. Zajęczałem w jego usta, natychmiastowo oddając mu kontrolę nad pocałunkiem. No nie powiem, podobało mi się to. I to bardzo.
Nagle wszystko się skończyło, kiedy chłopak odsunął się raptownie ode mnie, dysząc równie szybko jak ja. Przez krotką chwile patrzyliśmy sobie w oczy, z których nie mogłem kompletnie nic wyczytać, oprócz zmieszania. Minho odwrócił się w stronę Jonghyuna, pokazując mu stoper, który trzymał w ręku podczas naszego pocałunku.
- Pięć minut i dwadzieścia siedem sekund, zadowolony? - spytał go z wyrzutem, lecz jego mina zdradzała, że nie był to jeszcze koniec.
- Częściowo. - powiedział po czym wstał z krzesła i podszedł do mnie. Pociągnął mnie za włosy w dół, przez co wrzasnąłem, nie będąc przygotowany na tak nagły ból. Jestem pewien, że kilka kosmyków pozostało w jego dłoni. Upadłem na kolana, a JJong popatrzył się w stronę Minho - Ta mała dziwka próbowała cię zdominować. Ukarz ją. - dodał po czym pokazowo wymierzył mi policzek z otwartej dłoni. Krzyknąłem z bólu, opadając na łokcie i ponownie poczułem jak ciągnie mnie za włosy, stawiając do pionu. – Tak jak na załączonym przed chwilą obrazku. – Uśmiechnął się szeroko, ale kiedy szatyn nie reagował, krzyknął na niego. - No na co czekasz? Należy mu się! O nie, czekaj... No niemożliwe! Spodobało ci się to? Hahaha! Kto by pomyślał... - w tym momencie poczułem jak w obrywam w drugi policzek, jednak znacznie delikatniej i byłem w stanie zachować równowagę. - No co tak słabo? Mocniej! – krzyknął, po czym z moich oczu polały się łzy. Nie, nie były one spowodowane bólem fizycznym, jednak mentalnym cierpieniem jakie JJong sprawiał zarówno mi, jak i Minho, którego zmuszał do tak bestialskich czynów. Kiedy zauważyłem, że ręka młodszego podnosi się, zamknąłem oczy i czekałem na uderzenie, jednak ono nie nastąpiło. Gdy uchyliłem powieki dojrzałem Jonghyuna leżącego na podłodze. Nad nim stal Minho i bez pamięci okładał go pięściami. Roztrzęsiony wstałem z podłogi i uciekłem do swojego pokoju.
***
Zamknąłem drzwi na dwa spusty i rzuciłem się na łóżko, wylewając swoje emocje poprzez łzy, które bez żadnych problemów wsiąkały w poduszkę. Pewnie jesteście ciekawi czemu w ogóle byłem na tej imprezie? Ponieważ jestem cholernym przewodniczącym i jednym z moich obowiązków jest pilnowanie, by "zabawy" nie wymknęły się spod kontroli. No ale cóż, chyba tym razem mi się to nie udało. Kiedy trochę się uspokoiłem, zacząłem rozmyślać o wszystkich wydarzeniach po kolei. Pomijając całe zdarzenie z pocałunkiem, który był po prostu wow i tak dobry, że aż niemożliwy do opisania, to muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem postawy Minho. Wykazał się dużą odwagą atakując JJonga, zamiast mnie. Taka opcja nawet przez chwilę nie przeszła mi przez głowę, ponieważ myślałem, że chłopak już kompletnie się ode mnie odizolował z powodu mojej orientacji. Mam nadzieję, że ten debil przestraszy się go na tyle, że nie będzie już z nim zadzierać.
Nagle z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Siedziałem cicho, wierząc, że jeśli przez chwilę nie będę odpowiadać, to ten człowiek sobie pójdzie, lecz wtedy usłyszałem jego głos.
- Key to ja, proszę wpuść mnie. - no nie mogłem go zignorować po tym co dla mnie zrobił. Wygramoliłem się z łóżka i podszedłem do drzwi. Przekręciłem w nich zamek i otworzyłem je na oścież. Już miałem coś powiedzieć jednak kompletnie oniemiałem i przyłożyłem z przerażenia rękę do ust. Pęknięta warga, rozcięty łuk brwiowy, dłoń cala we krwi… Stałem jak wmurowany, a ten się po prostu uśmiechał - No technicznie rzecz biorąc nic mi nie jest... - jego słowa tylko bardziej mnie rozjuszyły.
- Jak to nic ci nie jest? Wchodź tu szybko zanim ktoś cię zobaczy i daj mi się opatrzyć! - skarciłem go, po czym wszedł do mojego pokoju i zamknął za sobą drzwi - Usiądź na łóżku, a ja wezmę apteczkę z łazienki - zarządziłem i jak powiedziałem tak zrobiłem, a już po chwili zajmowałem się jego obrażeniami.
Jak się później okazało, na całe szczęście rana na dłoni była tylko powierzchowna, a rozcięcia na łuku brwiowym nie trzeba było szyć, bo było płytkie. Jedynym większym problemem była pęknięta warga, ponieważ kompletnie nie wiedziałem co mam z nią zrobić.
- Woda utleniona? – zaproponował.
- Zwariowałeś? Wyżre ci to wargę tak, że będziesz mógł pożegnać się z całowaniem do końca życia, bo nikt cie nie będzie chciał.- zaśmiał się tylko na moje słowa - Zadzwonię do Taemina może będzie coś miał...
- Nie! - od razu zaprotestował łapiąc mnie za nadgarstek, jednak zaraz wypuścił go z uścisku, jakby się oparzył - Znaczy, nie dzwoń, nie kłopocz go. To nic wielkiego - dotknął rany i pokazał mi palec – Widzisz, już nie krwawi. - powiedział próbując mnie przekonać.
- No niech ci będzie - westchnąłem i zacząłem zbierać wszystkie zużyte gaziki i opatrunki do foliowej torebki. Dosyć długo panowała miedzy nami cisza, kiedy to on odezwał się jako pierwszy.
- Dziękuję. - powiedział i gdy odwróciłem się w jego stronę, zauważyłem wdzięczność w jego oczach.
- Nie ma sprawy - odpowiedziałem lekko, jednak sam po tych wszystkich wydarzeniach lekko się nie czułem...
- Ale nie chodzi mi o opatrzenie mnie, czy zgodę na, umm, pocałunek, ale za to, że mi coś uświadomiłeś, coś co trzymam w sobie już od dawna. – zaczął tajemniczo, po czym wstał i podszedł do mnie - Ja... ja cię lubię Bummie, naprawdę… - dokończył, a moje serce momentalnie się zatrzymało. Ale jak to możliwe, przecież zawsze mówił, że jest zadeklarowanym hetero. Te wszystkie obelgi kierowane w moją stronę. A na dodatek dobrze wiedział co do niego czuje ...
- Auć! Za co to? – zaskomlał, gdy wymierzyłem mu solidnego policzka.
- Ty już dobrze wiesz za co! Za te wszystkie upokorzenia, kompletne zlewnie mnie przez ponad pół roku i za to, że mi nie powiedziałeś! Ugh! Normalnie gorzej niż z babą! - krzyczałem sfrustrowany jego wyznaniem, po czym z głośnym westchnieniem opadłem na jego klatkę piersiową głową - Przepraszam - burknąłem i poczułem jak jego ramiona niepewnie oplatają mnie w pasie.
- Nie, to ja przepraszam. Sam wiem, że zachowywałem się jak skończony kretyn, ale nie mogłem odstąpić wtedy od Jonghyuna. Z niesamowitym bólem serca patrzyłem jak przez ten cały czas wyżywa się na Tobie, jednak dzisiaj przesadził i nie wytrzymałem. - powiedział, a w trakcie mówienia jego ręce leniwie gładziły moje plecy - Ugh, zmęczony jestem, powinienem już iść…
- Nie, proszę, nie idź. - momentalnie podniosłem głowę i zarumieniłem się pod jego spojrzeniem – Yyy, możesz zostać tutaj, w końcu kiedyś już tu mieszkałeś... Nadal jest tu kilka twoich rzeczy, będziesz miał w czym spać i w co się jutro ubrać, a co będzie dalej to się zobaczy.
- Dziękuję Key. - powiedział miękko, po czym ucałował mnie delikatnie w czoło - Idź się pierwszy myć, powinieneś się jeszcze załapać na ciepłą wodę. - bez słowa uwolniłem się z jego uścisku, złapałem za ręcznik oraz jakieś ciuchy do spania i poszedłem się wykąpać.
***
Kiedy wyszedłem z łazienki, Minho siedział na moim łóżku z rękoma opartymi na kolanach.
- Miałeś jeszcze ciepłą wodę? – spytał się, kiedy usłyszał odgłos zamykanych drzwi.
- Na sam początku tak, ale później już była zimna. – powiedziałem i usiadłem na przeciwległym łóżku.
- No trudno, wstanę wcześniej i umyje się rano. - w jego glosie mogłem wyczuć nutkę zdenerwowania. Do tego dochodził jeszcze jego nerwowy tik strzelania palcami, którego tak nie znosiłem.
- No nie trzymaj tego w sobie i mów o co ci chodzi. - uśmiechnął się do mnie, jednak dopiero kiedy wybił wszystkie dziesięć palców zaczął mówić.
- Wiesz, ja... Podczas tego pocałunku, starałeś się mnie zdominować i jestem ciekawy czemu... Oczywiście, jak nie chcesz to nie musisz mi odpowiadać, zrozumiem - zaraz dodał znosząc trochę presji z pytania.
- Taki miałem kaprys. – rzuciłem trochę za szybko nie patrząc mu w oczy - Nie chciałem też pokazać Jonghyunowi, że się go boje, to wszystko...
- Zrobiłbyś to jeszcze raz? - tego pytania kompletnie się nie spodziewałem.
- C-co ?
- Pytam się, czy chciałbyś mnie zdominować, gdybyś miał do tego okazję. - powiedział powoli i wstał z łóżka, po czym usiadł kolo mnie.
- Ja, yyy no, ten, nie wiem… - zaraz moje policzki zalał ogromny rumieniec i od razu spuściłem głowę w dół, nie będąc w stanie na niego patrzeć. Poczułem jak chłopak łapie mnie pod brodę, zmuszając mnie do spojrzenia mu w oczy. Miał taki cudowny uśmiech.
- Nie szkodzi, Bummie, nie szkodzi. – wyszeptał i zbliżył się do mnie, składając na moich ustach motyli pocałunek. Dopiero teraz poczułem smak jego warg. Były lekko słodkie i kiedy oddałem się im całkowicie, wyczułem w nich nutę cynamonu. Dziwne, ale przez tą specyficzną cechę jeszcze bardziej zaczął mnie pociągać. Westchnął głęboko, gdy odsunął się ode mnie, kończąc tak cudowny pocałunek.– Wydaje mi się, że tak to powinno wyglądać.
- Ale co? – spytałem kompletnie zdezorientowany. To było takie słodkie, że kompletnie się w tym zatraciłem. Minho zaśmiał się dźwięcznie, delikatnie gładząc kciukiem mój policzek.
- Tak powinien wyglądać nasz pierwszy pocałunek. – powiedział, ciągle się we mnie wpatrując. Nie lubiłem jak ktoś się tak perfidnie na mnie patrzył. Czułem jak moje policzki palą, jednak nie wiem czy mogły stać się jeszcze bardziej czerwieńsze.
- Nie wgapiaj się tak we mnie! – fuknąłem na niego, wyrywając się z jego chwytu. – Nie podoba mi się to, nie jestem jakimś eksponatem na wystawie. – dodałem i odwróciłem się od niego, krzyżując ręce na piersi.
- Kiedy ty jesteś taki piękny, że nie sposób oderwać od ciebie oczu. – powiedział i poczułem jak jego ręce zaciskają się wokół mojej talii, przyciągając mnie do niego. Po chwili jego usta pieściły delikatnie mój kark, przyprawiając mnie o zawroty głowy. To było takie przyjemne. Wzdychałem leniwie, czując jak zasysa się na mojej skórze, zdobiąc ją malutkimi malinkami. Zaraz oderwał się ode mnie i ułożył mnie na łóżku. Stanął obok niego i ściągnął z siebie koszulkę odsłaniając lekko zarysowane mięśnie brzucha. Mój puls momentalnie podskoczył w górę, kiedy Minho położył się na mnie zasypując moją szyję i obojczyki pocałunkami. Czułem się jak w niebie. Było mi tak dobrze… - Nie wiem jak mogłem bez ciebie tyle wytrzymać. – wymruczał mi do ucha, po czym przyssał się do moich warg. Na początku całowaliśmy się delikatnie, jednak z każdą kolejną minutą pieszczota stawała się coraz bardziej namiętna. Pragnęliśmy, łaknęliśmy wręcz swojej bliskości. Nie było między nami ani milimetra wolnej przestrzeni. Wsunąłem swój język do jego ust, jednocześnie zahaczając o dolną wargę zębami. Chłopak jęknął żałośnie i odsunął się ode mnie. Złapał się za nią i zauważyłem jak z rozcięcia sączy się krew. Westchnąłem głęboko i zasłoniłem twarz dłońmi.
- Przepraszam, kompletnie o tym zapomniałem… - powiedziałem i zaraz szybko dodałem – Mówiłem ci, że zadzwonię do Taemina, to nie.
- Nie, bo go nie lubię. – szybko mi odpowiedział – I nie patrz się tak na mnie. – dodał, kiedy zabrałem ręce z twarzy, robiąc zdziwioną minę – Według mnie za blisko stoi obok ciebie na przerwach. O wiele za blisko. – burknął rozgniewany. Prychnąłem i zaraz zaniosłem się trochę histerycznym śmiechem. Chłopak zaskoczony moją reakcją dalej siedział mi na biodrach, nie spuszczając ze mnie wzroku – No i co w tym takiego zabawnego? – podniosłem się na łokciach i zacząłem się tłumaczyć.
- Po pierwsze Tae ma chłopaka, Kaia, z którym jest już od roku, a jeżeli nadal cię to nie przekonuje, to może powiem ci, że jest moim kuzynem oraz to, że dorastaliśmy razem i traktujemy się jak brat brata? – powiedziałem z szerokim uśmiechem na twarzy, po czym Minho tylko westchnął i szepną krótkie „no powiedzmy, że ci wierzę” i zszedł ze mnie, udając się na przeciwległe łóżko – No, a-ale co ty robisz? – spytałem się go zawiedziony, gdy zaczął zakopywać się pod kołdrą.
- Idę spać i ty też powinieneś. – odpowiedział i odwrócił się do mnie tyłem. Ugh, obraził się. Co za baba. A to o mnie mówią per diva.
Po pół godzinie walki ze snem, mogłem śmiało stwierdzić, że Minho już zasnął. Po cichu wstałem ze swojego łóżka, biorąc ze sobą poduszkę i bardzo ostrożnie położyłem się tuż obok niego. Po zakończeniu operacji wstrzymałem na chwilę powietrze uważnie nasłuchując, czy aby na pewno się nie obudził. Kiedy nie wyłapałem żadnych podejrzanych dźwięków z uśmiechem na twarzy i zacząłem zasypiać.
- Jak chciałeś ze mną spać to mogłeś po prostu powiedzieć. – nagle usłyszałem głos Minho i poczułem jak okrywa mnie swoją kołdrą, przytulając mnie w pasie. – A teraz już śpij, Key. - szepnął i przyciągnął mnie mocno do siebie.
***
Następnego ranka obudziłem się szczęśliwy, choć nie do końca pamiętałem czemu. Przewróciłem się na drugi bok i smutno stwierdziłem, że czegoś mi brakuje. Nie czegoś, a kogoś. Westchnąłem załamany, że znowu zostałem sam, jednak zanim zacząłem się nad tym głębiej zastanawiać, drzwi od łazienki otworzyły się i aż podniosłem się do siadu, głośno przełykając ślinę. Stał w nich nie kto inny jak Minho, ale jak on wyglądał... Błyszcząca się od niedokładnie wytartych kropel wody skóra, którą okalał w pasie biały ręcznik. Przez to, że w pokoju znajdowało się więcej światła niż wczoraj w nocy, jego mięśnie też wydawały mi się bardziej wydatne. No i oczywiście pozostały nam wciąż mokre, rozczochrane włosy oraz ponętnie rozchylone wargi, które tylko czekały aż jakieś inne się w nie wpiją i zajmą ciekawymi rzeczami.
Z mojego gardła wydobył się niekontrolowany, przeciągły jęk, a w moim umyśle już zaczęły tworzyć się obrazy na temat tego, jak powinniśmy spędzić kolejne kilka godzin… A nawet dni. Chłopak uśmiechnął się zadziornie i oparł ręce na biodrach.
- Choć do mnie. – powiedział, zniżając seksownie głos. Mój mózg kompletnie przestał działać w tym momencie i będąc kontrolowanym przez jakąś nadnaturalną siłę wstałem z łóżka. Jedyne co przeszło przez moje myśli to to, że dobrze byłoby pozbyć się ubrań. Tak też zrobiłem, cały czas patrząc się Minho w oczy. Z jednej strony jego spojrzenie wyrażało zdziwienie moją reakcją, jednak z drugiej wyczuwałem wzrastające w nim pożądanie.
Całkowicie nagi podszedłem do niego i od razu połączyłem swoje wargi z jego. Zarzuciłem mu ręce na kark, a on swoje położył na moich pełnych pośladkach, masując je na zmianę delikatnie i zachłannie. W pewnym momencie jedną z dłoni przeniósł na moją rosnącą męskość, czym uwolnił pełen przyjemności jęk z moich ust. Od razu to wykorzystał, wsuwając w nie swój język, po czym zaczął dokładnie badać nim moje wnętrze. Temperatura w pokoju stopniowo rosła, gdy Minho powoli nakierowywał mnie w stronę łóżka. Kiedy dość brutalnie mnie na nie pchnął, zrzucił z siebie kompletnie zbędny ręcznik, po czym położył się na mnie, ocierając się o moją stwardniałą erekcję. Jęk po raz kolejny wyrwał się z mojego gardła, jednak w żaden sposób nie próbowałem go zagłuszyć, co najwyraźniej mu się podobało. Chłopak powoli zaczął torturować mój brzuch, a następnie obojczyki i szyję ustami, przygryzając oraz znacząc je czerwonymi śladami w różnych miejscach. Zwijałem się pod jego ciałem w czystej ekstazie, wzdychając z rozkoszy. Ruchy jego ręki stawały się coraz szybsze, w krótkim czasie doprowadzając mnie do obłędu, a w efekcie do cudownego orgazmu, którego doznałem wykrzykując jego imię. Minho ułożył się obok mnie, mocno do siebie tuląc, kiedy z trudem próbowałem opanować swój oddech. Gdy w końcu mi się to udało, spojrzałem na niego z promiennym uśmiechem i złożyłem na jego spuchniętych wargach wdzięczny pocałunek. Westchnąłem, ciągle otumaniony osiągnięciem szczytu i nie zauważyłem zmieszania na jego twarzy.
- Pójdę wziąć prysznic i zaraz do ciebie wracam. – powiedział cicho i zaczął się podnosić, jednak uniemożliwiłem mu to, łapiąc go za rękę.
- Przecież pół godziny temu się myłeś, więc po co ci to teraz? – spytałem, zdziwiony jego zachowaniem.
- Działasz na mnie zbyt podniecająco. – stwierdził, po czym wskazał na swojego członka, na którego zaraz spojrzałem. Aż prosił się o chociaż odrobinę uwagi – Trochę mnie to boli, więc już sobie pójdę, okej? – nie czekając na odpowiedź, ponownie zaczął podnosić się z łóżka, lecz znowu go zatrzymałem. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, podniosłem rękę do góry, nakazując mu milczenie.
- W szufladzie przy biurku znajdziesz lubrykant, chyba wiesz do czego służy. – rzuciłem do niego na luzie, jednak głęboko w sobie czułem ogarniający mnie stres. W końcu miałby to być mój pierwszy raz. Kiedy zauważyłem wahanie na jego twarzy, szybko dodałem szeptem starając się brzmieć jak najpewniej potrafiłem– Też tego chcę. – po tych słowach Minho zadowolony ujął moją twarz w ręce i złożył na wargach krótki, lecz pełen uczuć pocałunek i szybko udał się po buteleczkę. Kiedy wrócił, usiadł na łóżku i zgiął moje nogi w kolanach, mocno je rozszerzając. Wycisnął żel z tubki, rozsmarowując go na palcach i kiedy lekko zwilżył nimi moje wejście gwałtownie wciągnąłem powietrze. – Tylko proszę, bądź delikatny, okej? Nigdzie nam się nie spieszy, pamiętaj proszę… - zacząłem trochę panikować, a moja klatka piersiowa podnosiła się i opadała w zawrotnym tempie. Chłopak przysunął się do mnie i patrzył na mnie z oddaniem i jakby miłością, po czym złożył na moich wargach słodki pocałunek.
- Postaram się, by bolało cię jak najmniej. Obiecuję. A teraz spróbuj się rozluźnić, okej? – pokiwałem słabo głową, nie będąc już w stanie nic powiedzieć. Bałem się i to jak cholera, ale kiedy tylko poczułem jego miękkie usta pieszczące moją szyję, momentalnie się odprężyłem. Po chwili syknąłem nie tyle z bólu, co z zaskoczenia. Chłopak odczekał chwilę zanim zaczął poruszać palcem i już po kilkunastu sekundach nie czułem niczego prócz rozkoszy. Nawet nie wiedziałem jaki głupi byłem, że tak długo się od tego wzbraniałem.
Po paru minutach Minho rozciągał mnie już trzema palcami, które coraz śmielej zginał we mnie, doprowadzając do nieziemskiej rozkoszy. Nagle ogarnęła mnie wielka pustka, gdy wyciągnął je ze mnie, a z mojego gardła wyrwał się niezadowolony pomruk. To nie trwało jednak długo, ponieważ za chwilę poczułem jak chłopak wsadza powoli we mnie swojego członka. Pisnąłem i spiąłem się ze strachu. Po moich zaczerwienionych policzkach popłynęły pojedyncze łzy, które Minho skutecznie scałowywał, ciągle szepcąc, że mnie przeprasza i że zaraz poczuję się lepiej. Kiedy znalazł się już we mnie cały, odczekał dosyć długo, po czym ścisnąłem go za nadgarstek, dając mu znak, by zaczynał. Przyłożyłem rękę do ust, by zahamować moje jęki, jednak już po chwili nie maskowałem ich z bólu tylko czystej przyjemności. Chłopak strącił moją dłoń z twarzy i przyległ do moich warg, zachłannie je całując. Jego ruchy stawały się coraz szybsze i głębsze, co doprowadziło do tego, że mały pokoik wypełnił się moim donośnym głosem. Oplotłem jego biodra swoimi nogami, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Nasze ciężkie oddechy zmieszały się ze sobą i poczułem jak ruchy Minho wypadają powoli z rytmu, stając się szarpane i chaotyczne. Po chwili jego ręka ponownie zacisnęła się na mojej męskości, praktycznie od razu doprowadzając mnie do kolejnego już dzisiaj orgazmu. Zajęczałem z przyjemności, czując jak moje ciało przeszywa wszechogarniająca ekstaza. Chłopak wykonał jeszcze kilka ruchów i doszedł we mnie z niemym krzykiem na ustach. Zmęczony opadł, przygniatając mnie swoim mokrym od potu ciałem.
- Ugh, złaź ze mnie, bo zaraz się uduszę. – ledwo zdążyłem wydusić z siebie te słowa i poczułem jak złączył swoje usta z moimi. Wydałem z siebie niezadowolony dźwięk i zepchnąłem go z siebie.
- Już mnie nie chcesz? – spytał z udawanym smutkiem w głosie. Nic nie mówiąc wdrapałem się na niego siadając okrakiem na biodrach ku jego wielkiemu zadowoleniu, po czym ponownie złączyłem nasze wargi ze sobą. – Gotowy na więcej? – wymruczał mi do ucha kiedy na chwilę się od niego odsunąłem.
- Z tobą? Zawsze. – odpowiedziałem i ponownie zatopiłem się w jego pełnych ustach zatracając się w nim na dobre.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top