23
- wejdź - usłyszałem już dobiegające kroki. Zapiąłem szybko koszule by wyglądać jakkolwiek poważnie. Wtedy ujrzałem go. Tak jak myślałem wysoki mężczyzna, umięśniony garniturze bez kamizelki. Co prawda byłem wyższy, ale to nie zmienia faktu, że jego bujny fryz powalał swym blaskiem. Wyprostowałem się i czekałem, aż ktoś się odezwie
- umm więc tak, Magister to jest Louis - wskazał na bujnowlosego który z zawadzkim uśmieszkiem starając pokazać wyższość patrzył na mnie - Louis, to jest Magister. - wskazał na mnie. Stałem z rękami w kieszeniach z chłodnym spojrzeniem nie okazując żadnych emocji. Już wiedziałem, że się nie dogadamy.
- Magister? Chwalisz się, że skończyłeś studia każąc przedstawiać się w ten sposób? - starał się być miły lecz na nic.
- Tylko pod tym pseudonimem mnie rozpoznasz. Jak masz na nazwisko? - było mi to potrzebne. Po imieniu do tego skurwiela mówił nie będę.
- Tomlinson, Louis Tomlinson, miło cię poznać. - sarkazmem biło z tego zdania na kilometr.
- ty też. - przyjąłem zwycięską pozycję. Doświadczony w branży jak widać. Wie, ze przy przywitaniu jak się sarkazm odbije echem jest to porównywalne do słów "obyś zdechł". Pomiędzy tym wszystkim stał zdezorientowany Kuba gdy Louis się skrzywił wiedząc, że przegrał.
- dobra to, Lou chcesz kawy? Herbaty? - dalej nie odrywalismy od siebie wzroku. Gdyby nie to, że każdy z nas chciał pokazać dominację i powagę byśmy bez powodu skakali sobie do gardeł. Żaden z nas nie odpuszczał.
- Kawę czarną, bez mleka z dwoma łyżeczkami cukru. - rzucił nieodrywajac ode mnie wzroku. Do moich oczu naleciał mord, a wokół można było poczuć bijący chłód ode mnie. Żaden z nas nie mrugał jakby to była jakaś walka, a atmosfera w pomieszczeniu sie zagęszczała z każdą chwilą. Tomlinson nie dawał za wygraną choć już dostrzegałem skruchę w jego oczach. Tak też gdy tylko zawitał nas właściciel z kawą, ten odpuścił udając, że nic się nie stało. Usiadłem na fotelu przyglądając się stolikowi który wydawał sie wtedy najciekawszą rzeczą na której mogłem sie skupić.
- no Lou, opowiadaj, co tam u ciebie - zagadał starszy.
- no wiesz to co zwykle, słońce - momentalnie uniosłem wzrok ku górze na tego pajaca, zabijałem go spojrzeniem gdy ten uśmiechnął się tylko. Zacznę jeszcze, że Kuba się zarumienił. - widzę masz bardzo przyjemnego współlokatora. - dopowiedział lustrując mnie wzrokiem. Założyłem nogę na nogę w tak zwanym męskim stylu, prostując się oraz splatając palce ze sobą patrząc na Tomlinsona.
- Lou - odezwal się przedłużając ostatnią literę. - sam lepszy nie jesteś. - założył ręce na piersi
- tak twierdzisz kotku? - starszy sie znów zarumienił. No ja pierdole. Zaraz przysięgam, że wstane i strzele mu w ryj. Patrzyłem z mordem na niego jakbym chciał wzrokiem go usmażyć. Kuba spojrzał na mnie.
- Magister nie morduj go wzrokiem, bo w łeb dostaniesz.
- zobaczymy kto oberwie. - zagroziłem
- wiadomo. - posłał mi wredny uśmieszek Tomlinson.
- że ty - dokończyłem frazę wiedząc, że nie to miał na myśli. Ponownie się skrzywił widząc, że przegrywa. Położył ręce na oparciu kanapy po długości przez co lekko obejmował Kubę. Nerwy jakie czułem były już nie do zniesienia.
- panowie, ale bez takich. Nie walczcie między sobą, to nie ma sensu. - zdziwisz się, ale ma.
- no właśnie magister, możemy się dogadać. - mrugłem kilka razy i walczyłem by się nie roześmiać więc podkręciłem tylko głową rozbawiony.
- jasne. - wtedy mój wspoltokator wyszedł wcześniej mówiąc, że to ważny telefon i musi odebrać.
- Więc Magiiiiiister - przeciągnął samogłoskę. Mam ochotę mu ten jebany uśmiech wydrzeć z tej mordy.
- Kubuś ma kogoś na oku? Bo tak sobie myślałem.. - poprawił się na kanapie nachylając się do mnie, uśmiechając się chytrze. Japierdole, czy on..
- Zajebista dupa jest z niego, pragnę go przelecieć - czy on oszalał?! Jak zaraz wstane to nie obiecuje, że wyjdzie żywy!
- Widziałeś jego nogi? biodra? tyłek? kurwa jego całego? - Wyciągnął komórkę z kieszeni spodni, niedbale ją rzucając na stolik w moją stronę. Złapałem za urządzenie, patrząc na niego ze ściągniętymi brwiami.
- Tapeta - mruknął, przygryzając wargę. Nie spodobało mi się to spojrzenie i lekko przekręciłem głowę zaciekawiony. Gdy wyświetlacz zabłysł.. zobaczyłem mojego wspoltokatora, skromnie ubranego z zaznaczonymi widocznie miejscami. Wszystkie rysy jego ciała i kształtu figury były widoczne co sprawiało tylko, że to zdjęcie było.. ostre? Gorące? Wyciągnięte niczym z jakieś gazetki dla dorosłych? Przyglądałem się zdjęciu przez dłuższą chwilę..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam was kochani. Kto się spodziewał takiego obrotu spraw? (Dzięki za pomoc Tobiasz hsshsh)
~słów 727
~Kamilek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top