15
Odpowiadając na moje pytanie. Nie mam pojęcia. Z resztą jak zawsze jeżeli chodzi o tego typu pytania.
- Halo! Znowu ziemia do Magistra czy słyszysz co do ciebie mówię?! - krzyknął zabawnie Zaha
- yy co? Tak słyszę. Zamyśliłem się znowu - westchnąłem, bo w jego towarzystwie zamyślenie się jest dziwne? Nie umiem tego określić
- to co powiedziałem skoro rzekomo słyszysz? - no to jestem w dupie
- byłem zamyślony - rzuciłem trochę oschle dopijając lampkę wina. Westchnął, a temu co?
- pytałem czy idziemy idziemy do domu - powiedział po chwili ciszy
- nie wiem, jak chcesz
- chodź zbieramy sie - rzekł po czym wstał. Złapałem za butelkę wina i dopiłem resztę z gwinta na co usłyszałem śmiech mężczyzny
- z czego się śmiejesz? Nie może się zmarnować - rzuciłem krótko po czym wstałem i pomogłem zbierać rzeczy. Po zabraniu wszystkiego luźnym krokiem ruszyliśmy do jego domu tylko i wyłącznie po toż żeby odnieść rzeczy gdyż mieliśmy jechać do mnie po ubrania i laptopa, bo w końcu jutro mam pracę. Mieszkanie u Kuby może mi sprawić kłopot chociażby z dojściem firmy. Na oko patrząc od Kuby domu do biura mam piechotą tyle co do mojego mieszkania czyli 45 minut idąc skrótami. Zwykła drogą około godziny i dziesięciu minut, ale Zaha proponując mi mieszkanie u niego będzie skazany zawozić mnie do niej, bo prawa jazdy nie mam zamiaru robić przynajmniej w najbliższym czasie. Dojechaliśmy pod moje mieszkanie, bo gdy mówiłem se tak do was nie wspomniałem, że wsiedliśmy do auta i tam pojechaliśmy. Po wyjściu od razu Kuba pomógł mi pakować rzeczy do walizek i toreb sportowych, których odziwo mam dużo. Dokładnie to 6 lub 7 i każda w dobrym stanie. Mimo, że mają one 12 lat? Coś koło tego. Gdy zabraliśmy moje ciuchy oraz laptopa i inne rzeczy, które są mi potrzebne. - Między innymi ładowarki, laptopa, ubrania drobiazgi; zegarki naszyjniki łańcuchy, kosmetyki. - Wyszliśmy z mieszkania. Prawdopodobnie zobaczę go kiedy będę sprzedawał. Sporo się w nim działo, ale w końcu się go pozbędę. Spakowanie nam wszystkich rzeczy zajęło nam niespełna trzydzieści minut. Wróciliśmy do domu Kuby, gdzie zanieśliśmy do pokoju gościnnego - który już oficjalnie jest moim pokojem - walizkę i trzy torby. Zbliżała się godzina 22:30. Rozpakowałem rzeczy do szafy i szafki wyciągając garnitur, który będę musiał założyć do pracy. Westchnąłem na samą myśl i tym, że znowu mogę przesiedzieć w pracy 20 godzin.
- co jest? - zapytał Kuba stając u progu pokoju
- nic, a co ma być? - spojrzałem na stroskanego chłopaka. Westchnąłem jeszcze raz widząc jak się o mnie martwi - jest okej po prostu znowu znając mnie przesiedzę w pracy dwadzieścia godzin. - dodałem zanim zdążył coś powiedzieć
- rozumiem, a co powiem gdybym zadzwonił o godzinie, w której masz kończyć?
- jak chcesz - byłem obojętny ku temu. Chociaż wolałbym jednak dokończyć to co zacząłem, bo znając mnie zrobię drugą część w domu i ją nadzwyczajnej w świecie przekopiuje i będę miał zrobione
- to o której kończysz i o której mam jutro wstać by cię zawieść?
- kończę o dwudziestej, a wstać masz o siódmej, bo na ósma muszę być - rzuciłem wychodząc oraz kierując krok do łazienki. W niej się umyłem w chłodnej wodzie i ogoliłem z dwudniowego zarostu. Przyodziany w ręcznik poszedłem szybko do swojego pokoju. Stanąłem przed szafą patrząc co mógłbym założyć do spania gdy do pokoju wszedł Kuba mówiąc:
- będziesz coś.. - zlustrował mnie wzrokiem zagrażając wargę i po chwili się otrząsając - ..jadł?
- nie - przytaknął krótko i wyszedł z rumieńcami. Na piżamę wybrałem szare luźne dresowe spodenki z nogawkami do kolan. Ubrałem je przednio zakładając bokserki. Postanowiłem spać bez koszulki by nie przepacać organizmu przed pracą, a tak też jest wygodniej. Otworzyłem okno na oścież przez co zostałem otulony wiatrem. Przyznam, że to uczucie było przyjemne. Stałem tak sobie opierając się o parapet oglądając widoki i nic nie było by w tym ciekawego gdyby nie to, że w moim rękach był papieros, który miałem niewiadomo skąd. Wzruszyłem ramionami i zacząłem go palić do końca robiąc to co po przednio. Na zegarku dochodziła 23:30. Kiedy zamknąłem okno uchylając je obróciłem się i myślałem, że dostanę zawału, gdyż przede mną z nikąd pojawił się Kuba
- JAPIERDOLE! - krzyknąłem łapiąc się za serce - jak się obsrałem - powiedziałem już lżej
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam mili państwo! Nieobecność spowodowana różnymi sprawami których nie będę tłumaczył, bo są prywatne. I tutaj ja! Kamilek! Już nie Amelia. Stary wraca, ale nie na długo więc książki mogą być zawieszone
~słów 709
~Kamilek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top