11

Rozmawialiśmy sobie o wszystkim i o niczym. Dokładnie to oni bo ja się nudziłem. Na telefonie sprawdziłem najbliższą prace dla osób z moim wykształceniem. Biuro okazało się być dosyć blisko i nawet szukają pracownika. Idealnie się składa. Sprawdziłem co mi będzie potrzebne.

- co tam przeglądasz Magister? - zapytał Mandzio

- nic... - nie chce mówić im na razie o pracy - Zaha odwieziesz mnie do domu?

- a co tak nagle ci się do domu zbiera? - zapytał zaciekawiony

- mam sprawę do załatwienia a czas ograniczony... -powiedziałem wstając z fotela na, którym zawsze siedze. Reszta chłopaków wróciła do rozmowy a Kuba wziął klucze i poszedł za mną do wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu. Zaha odpalił silnik pojazdu. Ruszyliśmy z pod jego domu.

- moge wiedzieć co jest takie ważne, że musisz już iść? - zapytał patrząc na droge

- jak załatwię bądź nie to wtedy powiem wam o tej sprawie. Na razie musze jechać do domu po potrzebne mi papiery - odpowiedziałem obojętnie przeglądając oferte pracy w owym biurze

- podwieźć cię gdzieś jeszcze? - spojrzał na mnie z uśmiechem zatrzymując się na czerwonym świetle

- ymm... - zastanawiałem się przez chwilę - jak ci się chce to możesz. Tylko to może trochę potrwać, bo nie wiem czy wszystko będzie tam gdzie powinno - podrapałem się nerwowo po karmu starając się przypomnieć gdzie kładłem papiery które były podane w ofercie [za chuja nie wiem co jest potrzebne itd więc uznajmy że będzie to świadectwo z potwierdzeniem ukończenia szkoły oraz potwierdzenie doświadczenia w zawodzie]

- nie szkodzi - zapaliło się zielone światło więc ruszyliśmy w dalszą drogę. Wysiedliśmy pod moim mieszkaniem. Westchnąłem nerwowo wiedząc że jestem tam syf do którego nienawidzę wracać. Otworzyłem drzwi i od razu ruszyłem do mojej sypialni w której teoretycznie powinno być wszystko co mi potrzebne. Z całej tej presji, którą sobie nałożyłem zapomniałem zdjąć ubłoconych butów. Zaha tylko bacznie obserwował jak czegoś szukam.

- Mam! - krzyknąłem jak znalazłem teczkę z wszystkimi dokumentami z szkoły

- co masz? - zapytał patrząc mi przez rękę zaglądając do teczki

- potrzebne mi papiery. - zamknąłem teczkę i ruszyłem do wyjścia. Zaha podążył za mną

- nie przeszkadza ci ten syf? - popatrzył na salon

- przywykłem - wzruszyłem ramionami - a sprzątać i tak nie mam zamiaru - wyszliśmy z domu. Zakluczyłem go i niemalże biegiem udałem się do samochodu Zahy. Przydałoby mi się zrobić prawo jazdy.

- gdzie teraz? - zapytał kiedy wsiadłem do auta.

- pod biuro na Pracowskiej [tak wiem nie istnieje lol, ale nawiązuje to do pracoholików] - spojrzał na mnie ze zdziwieniem i przerażeniem 

- W-wiesz na co się piszesz pracując tam? - zapytał zaniepokojony

- Oczywiście, że tak. Całe życie się uczyłem, żeby tam pracować, ale zrezygnowałem znając moją wade jaką jest pracoholizm... Zaryzykuje w końcu raz się żyje - powiedziałem przeglądając ostatni raz papiery upewniając się setny raz czy wszystko jest. Dojechaliśmy pod firmę.

- Oby cię przyjęli - powiedział patrząc na biuro

- jestem pewien że mnie przyjmą

- jak możesz mieć pewność że cię przyjmą do najbardziej wymagającej firmy. Rzadko kto się do niej dostaje... - westchnąłem ciężko. Nie odpowiadając dałem mu teczke z papierami. Po przejrzeniu spojrzał na mnie z niedowierzaniem

- co się tak patrzysz? Miałem w nawyku się uczyć i być najlepszym - nie odpowiedział tylko oddał mi teczke

- powodzenia - mruknął kiedy wychodziłem z samochodu

- dzięki - nie odjechał. Patrzał jak wchodzę do biura. Skąd to wiem? Czułem jego wzrok na sobie. To dość specyficzne uczucie bo tylko od niego takie bije. 

- w czym moge pomóc? - zapytała uprzejmie sekretarka. 

- widziałem ogłoszenie, że szukacie pracownika - odpowiedziałem

- Owszem. - spojrzała w jakieś papiery na swoim biurku - żeby pan mógł dostać prace musi pan pokazać świadectwo z dobrym wynikiem ukończenia szkoły oraz potwierdzenie praktyk zawodowych - podałem jej teczke. Przejrzała ją z uśmiechem - już dawno nie widziałam tak dobrych wyników z tego zawodu. - wywróciłem oczami, bo nienawidze komplementów - pan wypełni wszystkie potrzebne dane i będzie miał pan prace. - podała mi długopis i jak na oko 30 kartek spiętych zszywaczem. Zobaczyłem że jest fotel i stolik pod ścianą. Wziąłem to co mi dała i zacząłem wypełniać. Nie bierzemy odpowiedzialności za problemy z spaniem i ciągłą chęcią pracy...    Przeczytałem ten fragment i się zawahałem. Wiedziałem że nie jestem na to odporny. Ostatecznie podpisałem ostatnią kartke i oddałem sekretarce.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siea! ludzieee nudze się a wy?

~słów 713

~patkaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top