Rozdział 14
~Martyna~
Obudziłam się około dziesiątej. Byłam sama w dużym łóżku i tylko Felix spacerujący nad moją głową, dotrzymywał mi towarzystwa. Westchnęłam cicho i przekręciłam się na drugi bok, wtulając twarz w kołdrę. Miniony dzień był wspaniały, Michael starał się jak mógł, by nasz miesiąc miodowy był niezapomniany, wymyślał coraz to nowsze niespodzianki i na prawdę to doceniałam. Przez moment nawet przestałam myśleć o naszym problemie. Naszym czy raczej moim? Może zbyt wiele od niego wymagałam, nie powinnam tak na niego naciskać. Nie wiedziałam tylko, dlaczego tak się zachowywał. Mimo tych wszystkich aktywności, które wymyślał, czułam się przez niego odtrącona i miałam wrażenie, że ma to jakiś głębszy sens. Nie rozumiałam tylko, dlaczego nie chciał mi powiedzieć, o co chodzi. Zrozumiałabym, nawet jeśli przekazałby mi najgorszą prawdę. W końcu stwierdziłam w myślach, że nie ma sercu dłużej się zadręczać. Skoro Michael nie chce mi powiedzieć, co jest powodem jego niechęci do mnie, sama się tego dowiem. Będę drążyć i wiercić mu dziurę w brzuchu tak długo, aż w końcu wyjawi mi wszystko, co leży mu na sercu. Podniosłam się z łóżka i skierowałam w stronę szafy, aby wyjąć ubranie, w którym zamierzałam spędzić cały dzień. Zdecydowałam się na zwiewną sukienkę w kolorze jasnego fioletu, u dołu ozdobioną delikatną, białą falbanką i małymi, uroczymi nietoperzami przy kołnierzyku tego samego koloru. Ostatnimi czasy coraz częściej ubierałam się w takim stylu. Mrocznym, można by nawet rzec, gotyckim, a jednocześnie uroczym i dziewczęcym. Podobał mi się i cieszyłam się, że w końcu czuję się dobrze sama ze sobą. Przebrałam się w sypialni, nie zważając na to, że w każdej chwili może do niej wejść Michael. A może podświadomie nawet na to liczyłam? Kiedy miałam już na sobie sukienkę, weszłam do łazienki by rozczesać włosy i zrobić lekki makijaż. Postawiłam na delikatne cienie i lekko podkręcone rzęsy. Zostały już tylko perfumy, mój ulubiony zapach, którego jak na złość, nigdzie nie mogłam znaleźć. Westchnęłam cicho i, chwytając kule, ruszyłam do łazienki na piętrze, licząc na to, że tam będzie czekać mój ukochany flakonik. Z trudem dokuśtykałam do pomieszczenia, pociągnęłam za klamkę, weszłam do środka i... Zamarłam. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, zupełnie tak, jakby Urszula z Małej Syrenki odebrała mi głos. Ujrzałam mojego męża, który siedział na opuszczonej desce klozetowej, miał opuszczone do wysokości ud spodnie, rękę zaciśniętą bez ruchu na swojej męskości, a oczy, przepełnione strachem, skierował na mnie.
- Michael... - wydukałam w końcu, niemal bezgłośnie. - Co ty robisz?
- Skarbie, ja... - zerwał się z miejsca, szamocząc ze spodniami, aż w końcu naciągnął je wreszcie na biodra.
Nie wiem, co wtedy właściwie czułam. Zszokowanie? Dezorientacje? Na pewno nie złość. Trudno jest jednoznacznie określić, co w tamtym momencie kłębiło się w mojej głowie. Bez słowa wyszłam z pomieszczenia i, niczym w transie wróciłam do sypialni. Rzuciłam się na łóżko i schowałam twarz w poduszkę. A więc to we mnie tkwi problem? Już mu się nie podobam, nie jestem w stanie zapewnić mu tyle ciepła i bliskości, co kiedyś. Dlaczego mi nie powiedział? Dlaczego doszło do tego, że mój mąż odpycha mnie od siebie w łóżku, następnego dnia zapewnia, jak jestem dla niego ważna, a później... Pogubiłam się we własnych myślach. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko otarłam ją wnętrzem dłoni. Modliłam się w duchu, by Michael nie wpadł za moment do sypialni. Rozmowa z nim była ostatnią rzeczą, której w tamtym momencie potrzebowałam. Multum myśli kłębiło się w mojej głowie, nie wiedziałam, do kogo powinnam się zwrócić, lecz czułam, że potrzebuję zasięgnąć od kogoś porady i usłyszeć pokrzepiające słowa wsparcia. Bez zastanowienia, niczym w transie chwyciłam telefon i wybrałam dobrze znany mi numer. Po kilku sygnałach usłyszałam ciepły głos.
- Johnny? - wyszeptałam, zbierając kolejną łzę z policzka.
- Martyna? Coś się stało? Płaczesz?
- Nie... To znaczy... Tak. Przepraszam, nie powinnam zawracać ci głowy.
- Daj spokój. Mów, co cię męczy. - W tym momencie rozkleiłam się na dobre i ryknęłam głośnym szlochem w słuchawkę.
- Johnny... Czy ja... Czy coś jest ze mną nie tak?
- Co? O czym ty mówisz?
- Wydaję ci się nieatrakcyjna? Zmieniłam się po porodzie, a może to przez ten wypadek...
- Jesteś tą samą, cudowną, przepiękną kobietą, którą poznałem na planie. Nic się nie zmieniłaś, a nawet zaryzykowałbym stwierdzeniem, że wypiękniałaś.
- To dlaczego on mnie nie chce?
- Kto? Michael? Przecież on za tobą szaleje, a nawet ma jakąś obsesję na twoim punkcie. Nie pozwalał mi przecież nawet cię przytulić...
- Tak, ale to było kiedyś... Teraz wszystko się zmieniło. - Chlipnęłam.
- Poczekaj, czy wy czasem nie jesteście na podróży poślubnej? Skąd w takim razie tak podły nastrój?
- Michael mnie od siebie odsuwa, a ja nie mam pojęcia dlaczego.
- Rozmawiałaś z nim na ten temat?
- Nie, chyba po prostu bałam się tego, co mogę usłyszeć. Może on nie rozumie jak ważne są dla mnie... - Zająknęłam się, czując jak na mojej twarzy maluje się rumieniec. - Te sprawy. Dawniej wystarczyło mi po prostu przytulenie, pocałunek, ale... Tak wiele się zmieniło, ja się zmieniłam. W pewnym stopniu dorosłam. Chciałam z nim o tym dzisiaj porozmawiać, powiedzieć, co czuję, ale...
- Ale?
- Zastałam go w łazience jak...
W tym momencie ktoś wyrwał mi słuchawkę z dłoni i rzucił ją z impetem na telefon. Spojrzałam przerażona przez ramię i ujrzałam Michaela. Nie był zły, jego twarz wydawała się wręcz obojętna.
- Nie życzę sobie, żebyś rozmawiała z kimkolwiek o naszych prywatnych sprawach, a już napewno nie z nim - odparł krótko. Myślałam, że się przesłyszałam.
- Słucham?! Będę rozmawiać z kim mi się podoba! Mam prawo zwierzyć się przyjacielowi, bo na ciebie ewidentnie nie mam co liczyć!
Michael usiadł obok mnie na łóżku i schował twarz w dłoniach.
- Przepraszam - wyszeptał w końcu.
- Nie no, nie kłopocz się! Może chcesz skończyć to, co zacząłeś?! Mam wyjść?! O, a może od razu zadzwonić po dziewczynę do towarzystwa, bo widać ja nie potrafię jaśnie pana zadowolić! - Probowałam brzmieć stanowczo, lecz głos mimowolnie mi się załamał.
- O czym ty mówisz?
- Brzydzisz się mnie? - wypaliłam bez zastanowienia. Musiałam w końcu poznać odpowiedź.
- Co? Skąd ci to przyszło do głowy? Jak mogłaś w ogóle tak...
- Jeśli już ci się nie podobam, po prostu to powiedz. Oszczędzimy sobie zbędnych nieporozumień.
- Kotku, nie chciałem, byś to zobaczyła...
- Cholera jasna! - Zerwałam się z łóżka, lecz szybko tego pożałowałam, czując dobrze znany mi ból w klatce piersiowej. Michael zbliżył się do mnie, chcąc jakoś zareagować, lecz odsunęłam się od niego, jeszcze zanim zdążył cokolwiek zrobić. - Ty na prawdę myślisz, że chodzi mi o masturbację?!
- A nie? - Spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Nie! - przerwałam mu. - Szczerze mówiąc, nie przeszkadza mi to. Uważam, że to normalna rzecz, jeśli jest się singlem lub w związku, ale partner akurat jest nieosiągalny, a najdzie potrzeba... Problem w tym, że ja jestem obok. Spędzamy ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę, ciągle robiłam do ciebie maślane oczy, starałam się jak mogłam, byś spojrzał na mnie tak, jak dawniej. - W moich oczach ponownie zebrały się łzy. - Nie wiem, być może wyjdę teraz na jakąś desperatkę, albo co gorsza seksoholiczkę, ale tak cholernie brakowało mi twojej obecności, dotyku i bliskości. Przez ten cały czas, gdy wracałam do siebie myślałam, kiedy w końcu poczuje się na tyle silna, byśmy mogli przeżyć razem upojne noce i... kochać się tak jak dawniej. Tymczasem, gdy w końcu mogę tyle o ile się poruszać, ty wolisz zabawiać się sam ze sobą. - Schowałam twarz w dłoniach, opadając bezsilnie na łóżko. - Zadzwoniłam do Johnny'ego, bo był jedyną osobą, która mogłaby mi pomóc w tej sytuacji. Wysłuchać, doradzić, a nie prawić morały jak większość. Powiedz mi, czy jesteś ze mną tylko ze względu na Susie? Jeśli traktujesz mnie wyłącznie jak przyjaciółkę, a małżeństwo ze mną jest dla ciebie tylko papierkiem, powiedz to teraz. Chcę wiedzieć. Widzę, że mnie kochasz, ale odnoszę wrażenie, że mamy inne pojęcie o miłości. Nie wiem, może zbyt wiele od ciebie wymagam? Może nie powinnam na ciebie naciskać, ale z drugiej strony, przecież przed moim wypadkiem wszystko było dobrze, wręcz idealnie... Zrobiłam coś nie tak?
- To nie twoja wina - odparł w końcu, chwytając moje dłonie i patrząc prosto w oczy. Nie drgnęłam, czekając na wyjaśnienia. - Kocham cię najmocniej na świecie i nie chcę, byś myślała, że jest inaczej. Nic między nami się nie zmieniło.
- Ty tak uważasz, a ja myślę zupełnie inaczej. Nie chcę ograniczać się do pocałunków w czoło i delikatnych cmoknięć. Michael, to nie jest przedszkole. Być może tobie to wystarczy...
- Nie wystarczy... - Spuścił zawstydzony głowę.
- To dlaczego tak się zachowujesz? Skoro, jak mnie zapewniasz, zależy ci na mnie, dlaczego się ode mnie odsuwasz? Ranisz mnie, wiesz? Na prawdę mnie ranisz...
Pierwsza łza stoczyła się wolno po moim policzku, a zaraz po niej kolejna i jeszcze jedna. Michael bez słowa zbliżył się do mnie i ukrył w swoich ramionach, kołysząc przy tym lekko, niczym małe dziecko. Nie protestowałam, potrzebowałam tego, by po prostu, najzwyczajniej w świecie mnie przytulił.
- Powiem ci coś w sekrecie - wyszeptał mi do ucha, gdy trochę się uspokoiłam. - Wyglądałaś nieziemsko w tym różowym bikini i na prawdę miałem ochotę rzucić się na ciebie, gdy tylko cię w nim zobaczyłem.
- Dlaczego tego nie zrobiłeś? - Chlipnęłam.
- Przez ten cały czas, odkąd odzyskałaś przytomność i mogłem znów poczuć twój dotyk, walczyłem sam ze sobą by nie posunąć się o krok za daleko. Tak bardzo brakowało mi twojego ciepła, bliskości, chciałem znów stworzyć z tobą jedność. Jednakże... Bałem się. Cholernie bałem się o twoje zdrowie i bezpieczeństwo. Byłaś cała poobijana, miałaś złamane kości... Czułem, że zbliżeniem mógłbym tylko jeszcze bardziej ci zaszkodzić. Nie chciałem sprawić ci bólu. Próbowałem jakoś ostudzić tlące się we mnie porządnie, jednakże nie pomagał ani taniec, ani zimny prysznic. Z czasem sięgnąłem po inną technikę... - Ukrył twarz w dłoniach, a ja dostrzegłam jak jego policzki czerwienieją. - Brzydzę się sobą, czuję się taki brudny... Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi aż tak brakować seksu. Oczywiście z tobą, nikogo innego nawet nie brałbym pod uwagę...
- Mike, ale teraz czuję się już lepiej. Tylko czasami odczuwam ból, gdy znajdę się w niewygodnej pozycji...
- No właśnie, a mój ciężar może dodatkowo zadać ci dyskomfort i cierpienie. Nie chcę tego robić, nie takim kosztem...
- A ja mam dość życia w celibacie - odparłam stanowczo. - Dlaczego nie zapytałeś, czego ja chcę? Nie pomyślałeś, że mi tez może być trudno? Nie przyszło ci do głowy, że przez twoją próbę zapewnienia mi komfortu, zranisz mnie w inny sposób?
- Tego nie brałem pod uwagę - przyznał. - Przepraszam, że tak to wszystko wyszło. Faktycznie, powinniśmy po prostu ze sobą porozmawiać, zamiast snuć jakieś niepotrzebne domysły. Sądziłem jednak, że gdy powiem ci prawdę nie będzie to dla ciebie dostateczny argument, będziesz upierać się przy swoim zdaniu, albo co gorsza mnie wyśmiejesz. Na prawdę nie byłbym w stanie kochać się z tobą, a gdzieś z tyłu głowy mieć tą obawę, że jeden nieostrożny ruch z mojej strony i będziesz przeze mnie cierpiała. To miał być najwspanialszy miesiąc miodowy w historii, a już zdążyliśmy się pokłócić.
- Nie kłóciliśmy się. To była zwykła wymiana zdań... I dobrze, że o tym wspomniałeś. Swoją drogą, to naprawdę kochane, że troszczysz się o mnie do tego stopnia... Nie mniej jednak, naprawdę bałam się, że powód dla którego mnie unikałeś był poważniejszy. Myślałam nawet, że może kogoś masz - przyznałam zawstydzona. Przyznam, czułam się głupio.
- Nigdy bym cię nie zdradził i jeśli chcesz... Myślę, że możemy spróbować. Wybierzemy taką pozycję, by nic cię nie bolało, zadbam o wszystkie szczegóły...
- Nie chcę cię do niczego zmuszać, to ma być nasza wspólna decyzja...
- Nie zmuszasz... Jeśli na prawdę tego chcesz, ja również.
- Teraz jakoś straciłam na cokolwiek ochotę. Muszę poukładać sobie to wszystko w głowie. Nie planujemy tego, jeśli ma się wydarzyć i tak się wydarzy.
Mike kiwnął tylko głową, po czym przytulił mnie czule. Poczułam bicie jego serca i przyjemne ciepło jego ramion. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tą chwilą. Przyjemnie było znów czuć się prawdziwie kochaną.
*****
Michael wziął mnie na ręce i bez słowa zaniósł do kuchni. Kiedy posadził mnie bezpiecznie na krześle przy barku, otworzył szafkę nad kuchenką i wyjął z niej opakowanie mąki. Następnie sięgnął do lodówki po jajka.
- Masz ochotę trochę razem pogotować, jak dawniej? - spytał w końcu, odstawiając wszystkie produkty na blat.
- Jasne - odparłam z entuzjazmem. - A co proponuje szef kuchni?
Obdarzyłam go szczerym, promiennym uśmiechem, który niemal natychmiast odwzajemnił.
- Myślałem o naleśnikach, dawno ich nie było.
- Takich pysznościowych, jakie kiedyś robiła moja babcia? Z Nutellą i bananami?
- Dokładnie.
Podniosłam się z krzesła i dokuśtykałam do blatu, przy którym stał Mike. Chwyciłam miskę i zaczęłam wbijać do niej jajka.
- Przekonałeś mnie - oznajmiłam, puszczając do niego oko. - Mamy mikser?
- Powinien gdzieś tutaj być. - Rozejrzał się, następnie pochylił, by zbadać wnętrze dolnych szafek.
Zdecydowałam się wykorzystać jego nieuwagę. Otworzyłam paczkę mąki, zanurzyłam dłoń w ciepłej, białej masie i bez namysłu rzuciłam nią w stronę męża, wcierając część w jego kruczoczarne loki.
- Odżywka! - wykrzyknęłam, zanosząc się głośnym śmiechem.
- Taka jesteś? - Mike podniósł się z kolan, co oznaczało tylko jedno. - Ja ci tu szukam miksera, a ty we mnie mąką rzucasz?
Zanim się spostrzegłam, moja śliczna sukienka była pokryta białą, lekką niczym śnieg, warstwą. Rozpoczął się pojedynek. Rzucaliśmy w siebie mąką, z czasem jedno z jajek znalazło się na czubku głowy Michaela, a surowe białko ściekało wzdłuż jego kręconych włosów, sklejając ze sobą pojedyncze kosmyki. Była to mała rekompensata za to, że nie mogłam uciekać przed jego ciosami. Z kulami nie zawędrowałabym za daleko, a już na pewno nie na tyle szybko, by uniknąć spotkania z produktami spożywczymi. Kiedy w końcu wymieszaliśmy ciasto i stało się ono jedną, zbitą masą, znaleźliśmy sobie znacznie ciekawszą broń. Kulki ulepione z masy przeznaczonej na naleśniki, okazały się być świetnym patentem, mimo iż rozpadały się w losie. Wyglądaliśmy jak banda dzieciaków, która wróciła umorusana z podwórka. Z tą różnicą, że nasze ubrania nie były natarte błotem, a mąką, jajkami i klejącym się ciastem.
Pierwszy naleśnik w końcu wylądował na patelni. Michael oczywiście zaczął się popisywać, podrzucając ciasto, próbując wykonać przy tym najróżniejsze sztuczki. Z początku całkiem nieźle mu to wychodziło. Kilka naleśników znalazło się bezpiecznie na talerzu, lecz ostatni nie miał tyle szczęścia. Mike podrzucił go na patelni tak wysoko, że dosięgnął sufitu i zawisł na nim, za żadne skarby nie chcąc się odkleić.
- Chyba mamy problem - zauważyłam, wskazując wiszący nad nami placek.
- Faktycznie - przyznał, odstawiając patelnię i wyłączając kuchenkę. - Nie mam pojęcia, jak to się stało.
- A ja wiem! To wszystko przez twoje naleśnikowe manewry na patelni. Teraz go jakoś zdejmij, chyba że chcesz aby właściciel willi miał po nas pamiątkę. Zawsze to oryginalniejsze niż napis: tu byliśmy.
- Pójdę po zmiotkę - oznajmił, dusząc się śmiechem.
- W między czasie możesz doprowadzić się do stanu używalności, a ja zajmę się nadzieniem do naleśników. Nie śpiesz się, zostanie więcej dla mnie.
- A w życiu! Nie dopuszczę do tego! Będę za momencik!
To mówiąc wybiegł z kuchni, jak poparzony. Zaśmiałam się pod nosem, chwytając talerz pełen placków, następnie sięgnęłam po Nutellę i wyjęłam nóż z szuflady. Doczłapałam do krzesła, wzięłam pierwszego banana i zabrałam się za rozsmarowywanie czekoladowej masy na naleśniku. Michael faktycznie szybko wrócił, nie minęło nawet pięć minut, a kątem oka ujrzałam go z długim kijem od szczotki w ręce.
- O, widzę, że jeszcze zostało trochę naleśników - Uśmiechnął się, pochylając nade mną.
- Znaj mą dobroć. Otwórz buzię. - Poprosiłam.
Mike posłusznie wykonał moje polecenie, a wtedy ja wsunęłam palec wskazujący do jego ust. Pospiesznie go oblizał, wydając z siebie cichy pomruk, zamykając przy tym oczy.
- Jesteś przesłodka - przyznał, po czym zbliżył się do moich ust, które następnie delikatnie musnął, nie zważając na mąkę, która miejscami wciąż znajdowała się na mojej twarzy.
- To akurat Nutella. - Zaśmiałam się. - Zdejmiesz tego placka z sufitu i dokończysz smarowanie naleśników? Poszłabym się trochę ogarnąć. Aha i trzeba jeszcze pokroić banany, jak chcesz można włożyć je w środek.
- Coś pokombinuję, leć.
Uśmiechnęłam się lekko i po chwili opuściłam kuchnię. Dotarłam do łazienki, gdzie zmyłam z siebie kombinację ciasta, mąki i jajek. Moja sukienka nadawała się już tylko do prania, dlatego przebrałam się w inną. Tym razem była to króciutka biała, koronkowa kreacja, trzymająca się wyłącznie na biuście, która ledwo okrywała moje pośladki. Po bokach lekko prześwitywała, tak, że widać było moją jasną skórę. Bardzo lubiłam tą sukienkę i nie ukrywam, że tym razem założyłam ją z myślą o Michaelu. Związałam szybko włosy w dwa kucyki, by wyglądać równie niewinnie, co uroczo i seksownie. Na tyle, na ile mogła wyglądać poobijana ofiara wypadku. Zastałam Michaela w jadalni, jak nalewał mleka do szklanek.
- Jestem - oznajmiłam, a wtedy on błyskawicznie odwrócił głowę w moją stronę, nie przestając wlewać napoju.
Uchylił lekko wargi, nie zważając na to, że biała ciecz powoli zbliżała się do krawędzi szklanki.
- Wyglądasz... - zaczął, a mleko spłynęło po naczyniu, wprost na obrus.
Podeszłam do niego i zabrałam butelkę, zapobiegając tym samym powodzi rodem z Kleopatry.
- Przepięknie, wiem. Zmarnować tyle mleka... - Pokręciłam głową, uśmiechając się pod nosem.
- To wszystko dlatego, że mam tak cudowną żonę - odparł, zbliżając się do mnie.
Położył dłonie na moich biodrach i przyciągnął mnie lekko do siebie, tak, że moje piersi dotykały jego torsu. Położyłam głowę na jego ramieniu i zaciągnęłam się zapachem perfum, które doprowadzały mnie do szaleństwa. Poczułam dłoń Michaela na mojej głowie, delikatnie gładził mnie po włosach, a po chwili zaczął bawić się kucykami.
- Urocze - oznajmił, a ja odchyliłam się lekko, tylko po to, by zobaczyć jego przepiękny uśmiech. - Zapraszam na śniadanko.
Odwzajemniłam gest, niechętnie wyswobadzając się z jego ramion.
- Proponuję zaprać ten obrus. - Zaśmiałam się, wskazując stół.
- Jasne, siadaj i zajadaj, a ja już za chwilę do ciebie dołączę.
Posłusznie zajęłam miejsce na krześle i chwyciłam widelec, następnie zsunęłam na talerz pierwszego naleśnika. Odkroiłam kawałek i wsunęłam do ust. Był idealny. Zupełnie taki, jakie kiedyś robiła mi babcia. Nutella idealnie komponowała się z bananem, zawiniętym w mięciutkie ciasto. Całość wprost rozpływała się w ustach.
- I jak? - spytał Mike, w momencie, gdy zajął miejsce obok mnie.
- Sam spróbuj. - To mówiąc podałam mu kawałek nałożony na widelec. - Nie najgorsze - przyznał, przegryzając kęs.
- Wyśmienite - poprawiłam go, wycierając Nutellę z kącika jego ust. - Jakie plany na dzisiaj?
- A na co masz ochotę?
- Czyżbyś wyczerpał swoje pomysły na niespodzianki?
- Wręcz przeciwnie, ale pomyślałem, że może jest coś, co chciałabyś zrobić.
- Może... Maraton filmowy? - zaproponowałam niepewnie. - Da się to zorganizować?
- Wszystko się da. - Uśmiechnął się pod nosem, po czym odkroił kolejny kawałek naleśnika.
*****
Miękki, dobrze znany mi materiał zakrył moje oczy, przez co ponownie byłam zdana na Michaela. To, czy nie zaliczę bliskiego spotkania z podłogą zależało od tego, jak mnie poprowadzi, ale mimo wszystko, ufałam mu. Trzymał mnie za przedramię, a ja kuśtykałam tuż obok, nie wiedząc, dokąd się udajemy.
- Uwaga, teraz będą schody - oznajmił w końcu. - Dasz radę, czy cię ponieść?
- Dałabym radę, gdybym coś widziała, ale z zasłoniętymi oczami trochę się boję - przyznałam.
- Jasne, nie ruszaj się. - To mówiąc wziął mnie na ręce i ostrożnie zniósł po schodach.
Poczułam lekki chłód na ramionach. Czy my jesteśmy... w piwnicy? Nagle przypomniały mi się wszystkie horrory, które oglądałam i, mimo że ufałam Michaelowi, zaczynałam się trochę bać.
- Gdzie my idziemy? - spytałam pół głosem, gdy ponownie poczułam grunt pod stopami.
- Za chwilę się dowiesz, już nie daleko. Zostało zaledwie kilka kroków.
Westchnęłam cicho i posłusznie ruszyłam przed siebie. W końcu Mike zatrzymał się na moment i puścił moje ramię. Czekałam w milczeniu na to, co za chwilę się wydarzy. Usłyszałam dźwięk przekręcania klucza w zamku, a po chwili lekkie skrzypnięcie otwieranych drzwi.
- Możesz już mi rozwiązać oczy? - spytałam, wyciągając ręce przed siebie, po omacku próbując znaleźć Michaela.
- Już za chwilkę, wejdź tylko do środka - odparł, chwytając moją prawą dłoń.
Posłusznie ruszyłam przed siebie, przekraczając próg. Znalazłam się w nieznanym mi pomieszczeniu, w którym było znacznie cieplej, niż na zewnątrz. Poczułam oddech Michaela na swoim karku, a już po kilku sekundach znowu mogłam widzieć otaczający mnie świat.
- I jak ci się podoba? - spytał, bujając się przy tym na piętach, z rękoma założonymi za plecami.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przede mną wisiał ogromny na całą ścianę ekran, zupełnie taki, jak w naszym kinie w Neverlandzie. Niżej rozstawione były piętrowo trzy rzędy foteli, a po prawej stronie, tuż przy wejściu stała maszyna do popcornu, automat do napojów i przekąsek.
- Nie sądziłam, że mamy kino w piwnicy - przyznałam, nie mogąc wyjść z podziwu.
- Ja też nie - przyznał. - Znalazłem je wczoraj. Nie mogłem zasnąć i snułem się korytarzami, rozmyślając, aż w końcu dotarłem tutaj. Wszystko jest już przygotowane, wybrałem nam miejsca na samej górze, żeby było lepiej widać, ale jeśli wolisz niżej...
- Nie, może być, jeśli dasz mi czas na dotarcie tam. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Jasne, mogę wziąć cię na ręce, jeśli chcesz...
- Jeśli masz ochotę - odparłam i uwiesiłam się jego ramienia, gdyż dobrze znałam odpowiedz.
Usiedliśmy na fotelach po środku, obok nas rozstawione były paczki żelek, ogromne pudełko popcornu i dwa kubki z piciem.
- Właściwie, co będziemy oglądać? - spytałam, przysuwając do siebie słodycze.
- Przeglądałem asortyment filmowy i pomyślałem, że najlepszy będzie maraton Disneya. Mała Syrenka, Kopciuszek i Zakochany Kundel?
- Same romantyczne bajki - zauważyłam.
Mike spuścił wzrok, uśmiechając się lekko pod nosem. Miałam wrażenie, że wybór filmów nie był przypadkowy. Zabraliśmy się za oglądanie pierwszej bajki. Oparłam głowę o ramię Michaela, obserwując podwodny świat, w którym żyła Arielka. Przepiękne królestwo, niezwykłe stworzenia, wydawałoby się, otoczenie idealne. Nie rozumiałam, dlaczego syrenę ciągnęło do świata ludzi. Zanim poznałam Michaela, zrobiłabym wszystko, by wyrwać się z szarej rzeczywistości, która mnie otaczała. W przeciwieństwie do Mike'a, uwielbiałam czarny charaktery w bajkach i uważałam, że to właśnie ich historia jest najciekawsza. Niemal każda postać, będąca tak bardzo znienawidzonym przez widzów bohaterem, przeżyła traumatyczne chwile, w wyniku których ich osobowość zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Z ofiary stały się drapieżnikiem i to właśnie ta przemiana najbardziej mnie fascynowała. Jednocześnie było mi żal "tych złych" i współczułam im, bo według mnie, to właśnie oni byli najbardziej pokrzywdzeni. Spędziliśmy dobre kilka godzin przed ekranem, zajadając się popcornem, popijając Fantę, robiąc tylko krótkie przerwy na wyjście do toalety. Nawet nie zauważyłam, gdy podczas Zakochanego Kundla, Michael zaczął mi się bacznie przyglądać. Objął mnie ramieniem, a po chwili składał czułe pocałunki na moich włosach, skroni, aż w końcu jego usta wtopiły się w moją szyję, w którą wpił się, niczym wampir.
- Mike, nie mogę się skupić na filmie. - Zaśmiałam się, gdyż zaczął łaskotać mnie swoimi lokami.
- To witaj w klubie, bo też mnie rozpraszasz - wyszeptał mi do ucha.
- Ja?! Siedzę sobie grzecznie, nikomu nie przeszkadzam... Aż tu nagle ktoś mnie zaczyna napastować! - Pstryknęłam go palcem w nos. - Pozazdrościłeś pieskom? - Ruchem głowy wskazałam ekran, na którym odgrywała się najsławniejsza scena z bajki, podczas której Lady zajada spaghetti z Trampem.
Mike nie odpowiedział. Zamiast tego chwycił mój podbródek, zbliżył się do mojej twarzy i złączył nasze wargi w długim, namiętnym pocałunku. Brakowało mi tego i, jak się dowiedziałam rano, jemu również. Nie zamierzałam przerywać tej chwili, pogłębiłam pocałunek, wplatając palce w miękkie włosy męża. Westchnął cicho. Opuszkami palców masowałam jego głowę, zataczając kręgi na skórze. Przymknęłam oczy, rozkoszując się jego bliskością i czułym dotykiem na swoich ustach, szyi, udzie. Niespodziewanie Mike przerwał pocałunek.
- Jesteś taka piękna - wyszeptał, podnosząc się z fotela.
Zrobił to tak gwałtownie, że zrzucił pudełko z popcornem, który rozsypał się na podłodze, lądując pod fotelem. Nie zwrócił jednak na to najmniejszej uwagi. Bez zastanowienia wziął mnie na ręce, wywołując przy tym mój cichy pisk i pędem wyszedł z kina, zostawiając włączoną bajkę.
- Dokąd idziemy? - spytałam zdezorientowana.
- Zrobimy coś, co powinniśmy zrobić już dawno - odparł, po czym ponownie zatonął w moich wargach.
Wbiegł po schodach, nie zatrzymując się ani na chwilę, nieustannie obdarowując mnie pocałunkami. Jego usta błądziły za moim uchem, językiem delikatnie smyrał mnie po szyi, doprowadzając do szaleństwa. Zawiesiłam się na jego szyi, niczym koala złakniona ciepła. Zanim się spostrzegłam, znaleźliśmy się w sypialni. Mike ostrożnie położył mnie na łóżku i zawisł nade mną, opierając się na rękach.
- Chcesz tego? - spytał, zupełnie tak, jakby obawiał się, że moje wcześniejsze wyznanie nie było szczere.
- Jak cholera - wyszeptałam, zarzucając ręce za jego szyję.
- Tylko pamiętaj, że jeśli coś cię zaboli, jeśli będzie ci niewygodnie, czy...
- Dam znać - przerwałam mu, nie chcąc już dłużej czekać.
- Będę delikatny.
- Zawsze jesteś...
Uśmiechnął się lekko i złączył nasze usta w pocałunku. Jedną ręką podpierał się na łóżku, w momencie, gdy drugą gładził mój rozgrzany policzek. Jego palce powoli zjeżdżały wzdłuż mojej szyi, w stronę piersi, którą po chwili delikatnie chwycił i ścisnął. Badał jej kształt, muskając materiał, który ją okrywał. Jego ciepłe wargi spoczęły na mojej szyi, na której pozostawiał po sobie wilgotne ślady, zasysając lekko skórę. Wydałam z siebie cichy pomruk, ściskając w pięści kołdrę, leżącą obok. Michael musiał to zauważyć, gdyż uśmiechnął się lekko pod nosem. Ostrożnie mnie podniósł i pomógł zdjąć sukienkę i stanik. Leżałam przed nim pół naga, bezbronna, okryta jednie koronkowym materiałem, z którego zrobiony był dół bielizny.Mike osunął się na rękach, wędrując pocałunkami wzdłuż mojego brzucha, nieustannie gładząc przy tym prawą pierś. Zadrżałam lekko, czując, jak jego kciuk zatacza kręgi wokół sutka, a wargi pozostawiają po sobie wilgotny ślad na podbrzuszu. Zamknęłam oczy i zaczęłam nierównomiernie oddychać, czując, jak moje serce uderza ze zdwojoną szybkością. Mike, widząc, że cała drżę, oderwał się ode mnie na moment, by zdjąć z siebie koszulę. Wyciągnęłam do niego dłonie, nie czekając na kolejny ruch z jego strony. Smukłymi palcami dotykałam torsu męża, co jakiś czas przejeżdżając po nim paznokciem, czemu towarzyszyło jego ciche mruknięcie. Miałam ochotę rzucić się na niego, pieścić i całować, sprawić, by to była najpiękniejsza chwila w jego życiu, lecz gdy tylko się podniosłam, poczułam silny ucisk w klatce piersiowej. Opadłam bezsilnie na prześcieradło, a na mojej twarzy zagościł grymas bólu, który nie uszedł uwadze Michaela. Mój mąż chwycił moją prawą dłoń, tą, która jeszcze przed sekundą spoczywała na jego torsie i szarmancko ją cmoknął.
- Daj mi się poprowadzić - wyszeptał z lekkim uśmiechem, po czym ponownie pochylił się nad moim ciałem.
Jego włosy przyjemnie łaskotały mój brzuch. Odchyliłam lekko głowę, zamykając przy tym oczy i zwilżając wargi. Usta Michaela znalazły się na moim podbrzuszu, delikatnie w nie dmuchał, zahaczając zębami o koronkę, którą ozdobiona była bielizna. Każdy jego ruch był spokojny, delikatny, a zarazem niewyobrażalnie namiętny. Szybko pozbawił mnie ostatniego skrawka ubrania, a jego usta zaczęły pieścić moje łono. Wydałam z siebie cichy pomruk, jednocześnie ściskając mocniej kołdrę. Lewą ręką gładziłam miękkie loki męża, który zatracał się we mnie coraz bardziej. Poczułam przyjemne ciepło, rozchodzące się wzdłuż mojego ciała i wtedy... Mike oderwał swoje usta od mojego ciała, jakby chciał się ze mną podroczyć lub, bym napawała się dłużej jego dotykiem. Westchnęłam cicho, nasze spojrzenia się spotkały. Powoli zbliżyłam dłoń do jego policzka i pogładziłam go z czułością. Przymknął oczy, uśmiechając się przy tym, po czym chwycił moją dłoń i zaczął składać delikatne pocałunki na moich palcach. Zatrzymał się przy obrączce, przejechał po niej kciukiem, jakby nad czymś się zastanawiał, a po chwili na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Był ze mną szczęśliwy, widziałam to w jego oczach, gestach, słowach.
- Jesteś przepiękny - wyszeptałam, zmuszając go tym samym, by ponownie na mnie spojrzał.
Nie odpowiedział. Wiedziałam, jak drażliwy dla niego jest temat jego wyglądu, a mimo to starałam się go zapewniać, że jest najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego znam. Niepewnie dotknęłam góry jego spodni, przyglądając się mężowi wyczekująco. Uśmiechnął się lekko i powoli zsunął dół swojego stroju, który po sekundzie wylądował, wraz z bokserkami, na podłodze. Zmierzyłam go wzrokiem, wyglądał jak młody bóg. Czarne loki luźno spływały po jego ramionach i opadały na czekoladowo brązowe oczy, w których odbijało się pożądanie, ale i jego niewinność. Wyrzeźbiony od tańca tors, na którym gdzieniegdzie znajdowały się przebarwienia, świadczące o chorobie, z którą zmagał się od lat, doprowadzał mnie do szaleństwa, a biodra... Nie było drugiego mężczyzny, który by tak na mnie działał. Dotyk ust Michaela na moich wargach sprawił, że kompletnie wyłączyłam myślenie. Liczyła się tylko jego obecność i bliskość. Nasze języki przeplatały się, co chwilę ze sobą stykając. Kolejne, delikatne muśnięcie jego warg, aż w końcu... Ostrożnie złączył nasze ciała w jedno. Wydałam z siebie cichy jęk, czując jak delikatnie i powoli się we mnie porusza, nieustannie mnie przy tym całując. Uniósł lekko moje nogi, tak, by nie sprawić mi bólu, a jednocześnie ułatwić sobie ruchy. Wplotłam palce w jego głowę, przyciągając mocniej do siebie. Przyśpieszył, zatracając się całkowicie w moim ciele.
- Michael... - wyjąkałam, wciąż go całując.
- Mów do mnie, skarbie - odparł, odrywając się na moment od moich ust, by zatopić wargi w szyi.
Pozostawiał wilgotne ślady na mojej skórze, zataczając językiem kręgi przy uchu, a jego biodra pozostawały w nieustannym ruchu. Zarzuciłam mu ręce za szyję, wbijając przy tym paznokcie w kark. Jęknął cicho, nieco przy tym przyspieszając.
- Kocham cię, Mike... O Boże... - Rozkosz powoli odbierała mi zdolność mówienia.
Zamknęłam oczy i oddałam się Michaelowi całkowicie. Jego zapach, czułość, dotyk... To wszystko doprowadzało mnie do szaleństwa. Potężna fala rozkoszy zbliżała się coraz szybciej, a moim ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz. Kolejne pchnięcia i... Rozpłynęłam się, rozpadając na miliony kawałeczków. Wydałam z siebie cichy jęk, czując jak ciepła substancja wypełnia moje wnętrze, a Mike wtula swoją twarz w moją szyję, ciężko oddychając i dzieląc ze mną swoją rozkosz. Powoli opuścił moje wnętrze i położył się tuż obok, odgarniając włosy z twarzy. Czułam się, jakbym na te kilkanaście minut, znalazła się w zupełnie innej krainie. Magicznym miejscu, gdzie nic nam nie grozi, jesteśmy w nim tylko my i nasza bezwarunkowa miłość.
- Brakowało mi tego - przyznałam, gdy mój oddech powrócił do normy.
- Mam nadzieję, że nie zrobiłem ci krzywdy. - Mike wtulił się w mój bok, a jego dłoń spoczęła na moich żebrach.
- Żartujesz? Dawno nie czułam się tak cudownie. Dziękuję...
- To ja dziękuję - odparł z uśmiechem. - Za to, że przy mnie jesteś, za twoją miłość i za to, że mi zaufałaś.
Uniosłam kąciki swoich ust, po czym złożyłam czuły pocałunek na jego wargach. Czułam, że teraz wszystko wróci do normy.
Od autorki
Witajcie, Kochani! Jest i nowy rozdział 😘 Na wstępie chciałabym wyjaśnić, że od dawna planowałam umieszczenie sceny masturbacji, a natchnęła mnie do tego anegdota z Elizabeth Taylor, która wbiła do sypialni Michaela 😂 Oprócz tego, brakuje mi w niektórych fan fiction czysto życiowych tematów, w niejednym Mike jest idealizowany. Niektórzy boją się poruszać niektóre tematy, które powszechnie uważane są za "tabu", ale osobiście przyjmuję założenie: Nic, co ludzkie nie jest mi obce 😉 Mam nadzieję, że podoba Wam się rozdział i cieszycie się z tego, że relacje między naszą "królewską parą" wracają do normy. Do następnego 💗
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top