Rozdział XXXVI


Oczami Melki

Siciliana miała za chwilę wypełnić się najważniejszymi dla mnie osobami. To właśnie dzisiaj uroczyście odsłuchiwaliśmy moją płytę. Naprawdę! Moją płytę! Jak to w ogóle brzmi?

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę właśnie siedziała w restauracji mojej mamy, która specjalnie na tę okoliczność, otwierała lokal później, to bym kazała się temu komuś popukać w czoło!

Dzisiaj był ósmy kwietnia dwa tysiące szesnastego roku, a moja płyta leżała na półkach w Empiku, była dostępna również w ich sklepie internetowym oraz w serwisie streamingowym Spotify.

– Hej, hej – krzyknęła radośnie Klara, która wraz z Przemkiem i Kacprem zgodzili się towarzyszyć mi w tym wielkim dniu.

– Hej – podbiegłam do nich i wpadłam w ramiona kumpeli.

– Jesteś sławna, laska! Aaa! Bardzo się cieszę, jestem taka dumna – mówiła, trzymając mnie za ręce i skacząc jak dziecko.

– Już się nie mogę doczekać, kiedy przesłucham całą płytę – zaczął Przemek, który w końcu dopchał się, aby przytulić mnie na powitanie.

– Twój singiel robi furorę – dopowiedział uśmiechnięty Kacper i również wziął mnie w swoje ramiona. – Gratulacje – szepnął mi do ucha.

– Dziękuję – odpowiedziałam. – Chodźcie, siadajcie sobie – kontynuowałam. Przeszliśmy kawałek dalej i przedstawiłam ich reszcie towarzystwa.

– O kurna, co tu robi Arturo? – wyszeptała do mojego ucha Klara, kiedy partner mojej mamy wszedł na główną salę.

– No właśnie w związku z doktorkiem, chciałam was prosić o dyskrecję – zwróciłam się do znajomych ze studiów. – Jest partnerem mojej mamy. Wiem, że nie mamy z nim już zajęć, ale wolałabym raczej, żeby nie rozniosło się to na uczelni – powiedziałam spięta i przyglądałam się trójce stojącej przede mną.

– Żartujesz? – szczęka Przemka opadła w dół.

– Ale jazda – skwitował Kacper i się zaśmiał.

– To dlatego mieliśmy piątkę z projektu? – zapytała rozbawiona blondynka.

– Piątkę dostaliście, bo się postaraliście – usłyszałam za sobą niski głos Rojskiego.

– To dobrze, bo już się przestraszyłam panie doktorze, że to wszystko jej zasługa – odpowiedziała Klara i wskazała na mnie głową, na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.

– Dobra, rozgośćcie się – zwróciłam się do znajomych. – Idę dalej witać gości – zaśmiałam się i ruszyłam w stronę drzwi.

– Zrobiłaś to! – krzyknął Igor na wejściu. – Jestem taki dumny, Mela – powiedział i podniósł mnie do góry, obracając się ze mną wokół własnej osi. – Słyszałaś już najnowsze plotki? – zapytał i postawił mnie na ziemi, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Podobno jesteśmy parą – poruszał wymownie brwiami.

– Co jesteśmy? – zapytałam zszokowana.

– Ktoś zrobił wam zdjęcie, jak wychodziliście z wydawnictwa po ostatnich nagraniach – powiedział Adi, który stał teraz za blondynem.

– Nie wierzę. Przecież to było jakieś dwa tygodnie temu, po moim występie w TVN – powiedziałam. Z jednej strony chciało mi się śmiać, a z drugiej ścisnęło mi żołądek ze stresu. – Miałeś rację – zwróciłam się w stronę mojego chłopaka, ponieważ od razu przypomniała mi się nasza rozmowa na balkonie wydawnictwa.

– Całe szczęście, to nie jest prawda i jesteś tylko moja – powiedział zadziornie Adi. – Pięknie wyglądasz – wyszeptał w moje usta, które namiętnie pocałował.

Miałam ubraną krótką, dopasowaną sukienkę w kolorze bordo, która miała dekolt w serek, a rękawy o długości trzy czwarte. Na nogi włożyłam czarne buty na obcasie.

– Dziękuję – odpowiedziałam, kiedy się ode mnie oderwał.

– Tylko nie waż mi się tym przejmować – zwrócił się do mnie Igor, wyczuwając moje zdenerwowanie. – Ja już wytłumaczyłem wszystko Gosi – powiedział z szerokim uśmiechem.

– Mam nadzieję, że zrozumiała i nie ma żadnych pretensji? – zapytałam niepewnie, ponieważ nie chciałam, żeby miał przez te newsy jakieś problemy.

– Coś ty – blondyn machnął ręką. – Za to bycie twoim chłopakiem, to wspaniałe uczucie – zaśmiał się.

– Nie pogrywaj więcej, błagam. Jak cię w końcu palnę w tej twój blond łeb, to się doigrasz – jęknął Adi, na co parsknęłam śmiechem.

– No już nie bądź dla mnie taki niemiły – powiedział Igor, udając obrażonego. – Chciałem tylko zauważyć, że kochasz mnie i mój blond łeb, tylko po prostu nie potrafisz się głośno do tego przyznać – stał z rękami w kieszeniach i wyszczerzył się do niego. Adi wziął głęboki wdech i zamknął oczy, jakby próbował się uspokoić.

– Mela, powiedz mu, że wraca pieszo do domu – powiedział mój chłopak i zrobił wredny uśmieszek.

– No teraz to gościu pojechałeś. I co? Zostawisz mnie tutaj? – zapytał, udając zdenerwowanego. – Chociaż w sumie – zamilkł na chwilę i zrobił przebiegły uśmiech. – Będę z Melką, to wracaj sobie sam do tej Warszawy – powiedział i poruszał wymownie brwiami.

– Nie mam już na ciebie sił – jęknął Adi, ale po chwili parsknął śmiechem. – Już wiem, zakleję ci buzię piernikami, w drodze powrotnej.

– No i widzisz, trzeba było tak od razu – odpowiedział Igor. – Pierniczkami nie pogardzę, a ty jesteś naprawdę, strasznie wrażliwy, jeśli chodzi o tę oto cudowną kobietę.

– Brakowało mi waszych sprzeczek – powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy. Tych dwoje zawsze potrafiło rozluźnić sytuację. – Chodźcie, przedstawię was moim drugim dziadkom.

Ruszyliśmy w głąb sali. Trzymałam Adriana za rękę, którą mocno ściskał, jakby się stresował. Po drodze przywitali się z moimi znajomymi ze studiów, tatą, jego rodzinką i w końcu dotarliśmy do babci Irenki i dziadka Krzysia.

– O matko, to przecież ten blondynek, co tak go uwielbiasz – powiedziała starsza kopia mojej mamy i klasnęła w dłonie.

– Babciu, robisz mi w tym momencie obciach, zupełnie jak tata, kiedy poznał cały zespół – westchnęłam. – Żeby była jasność, to o tobie mowa Igor – zaśmiałam się. – Poznajcie się, babcia Irenka, dziadek Krzysiu, a to Igor.

– Nie podoba mi się fakt, że cała twoja rodzina mówi, że ten blondas jest miłością twojego życia – zaśmiał się Adi, ale słyszałam po głosie, że go to ukłuło.

Chciałam oczywiście przedstawić Adriana jako pierwszego, ale w związku z tym, że babcia rozpoznała Igora, to mój chłopak zszedł na drugi plan.

– Bardzo miło mi państwa poznać – powiedział Herbut i pocałował moją babcię w rękę, a z dziadkiem mocno uścisnęli sobie dłonie.

– A to jest Adrian, moja prawdziwa, a nie tylko muzyczna miłość życia – powiedziałam w stronę dziadków. Uścisnął niepostrzeżenie moją dłoń, w podzięce za taką prezentację.

– Bardzo mi miło, Adrian – przywitał się z dziadkami, identycznie jak Igor.

– Słyszałem o tobie same dobre rzeczy – zagadał dziadek. – Marysia i Romek, opowiadali, że bardzo wspierasz naszą Melkę. Dziękuję i cieszę się, że możemy cię w końcu poznać.

– Oczywiście, że wspieram. Nie znam drugiej takiej pracowitej, szalonej i kochanej kobiety jak ona – odpowiedział Adi.

– Musicie koniecznie do nas zajrzeć – stwierdziła babcia. – Upiekłam sernik – powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.

– Będziemy jutro – odpowiedziałam od razu. Na co stojący obok mnie faceci parsknęli śmiechem. – No co? Kocham sernik – szeroko się uśmiechnęłam.

– Mela! – usłyszałam swoje imię od strony drzwi wejściowych. – Doczołgałam się! – krzyknęła radośnie Karola.

– Idź, witaj gości – powiedział dziadek.

Po chwili biegłam w stronę przyjaciółki, za którą wchodził Oski, Olka i Kamil. Wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha. Czekałam już tylko na nich.

– Wyglądasz cudnie – powiedziałam w stronę przyjaciółki. – Tak się cieszę, że dotarliście w pełnym składzie – przytuliłyśmy się trochę pokracznie, ze względu na jej ciążowy brzuch.

– Za nic w świecie bym tego nie przegapił – powiedział Oski i wpadliśmy w swoje ramiona. – Ja już ci mówiłem, że moje dziecko będzie miało sławną ciocię. Cieszę się, że dotrzymałaś słowa – zaśmiał się.

– Nie mogłabym inaczej. Staram się jak mogę – zawtórowałam mu.

– Pięknie wyglądasz – powiedziała Olka i rzuciła się na mnie. – Od rana słuchaliśmy twojego singla, więc nie mogę się doczekać reszty – skakała jak dziecko.

– Mam nadzieję, że nie zawiodę – powiedziałam.

– Jestem pewien, że nie – odpowiedział Kamil. – Rozpatrywałaś już może mój wniosek? – zapytał i położył mi ręce na ramionach.

– Jesteś pewien, że wiesz, w co się pakujesz? – zaśmiał się Adi, który podszedł przywitać się z moimi przyjaciółmi.

– Ej, ja przecież wcale nie jestem taka straszna – szturchnęłam mojego faceta w bok.

– No właśnie. Przecież to jest cudowna istotka. Nie da się jej nie kochać – zagadał Igor.

– Popieram! – krzyknęły w tym samym momencie Karola z Olką.

– Sprawa wyjaśniona – skomentowałam. – Wracając do twojego pytania, to ja się zgadzam, bo i tak zaczynamy z Borysem kompletować zespół muzyków – zwróciłam się do Kamila.

– No i świetnie. Masz perkusistę – powiedział radośnie i mnie przytulił.

– Chodźcie, rozgośćcie się – powiedziałam i przeszliśmy w głąb lokalu. – Zaraz będziemy zaczynać – powiedziałam podekscytowana.

– Poczekamy chwilkę? – zapytał Adi, przytulając mnie od tyłu. – Za parę minut dotrze ktoś jeszcze – wyszeptał mi do ucha. Odwróciłam się w jego stronę skonsternowana. – Zobaczysz, a teraz pomożesz mi rozstawić rzutnik – zakończył, a ja patrzyłam na niego zdziwiona.

Po co rzutnik? Przecież tylko jedna z moich piosenek miała teledysk, który już wszyscy zresztą widzieli. Co on kombinował? Rozpoczęliśmy montowanie, ale po chwili zadzwonił mu telefon i rozmawiając z kimś, wyszedł na zewnątrz.

– Coś się stało? – zapytała moja mama. – Będziemy coś oglądać?

– Nie mam pojęcia – odpowiedziałam. – Prosił, żebyśmy poczekali kilka minut, bo jeszcze ktoś dołączy i stwierdził, że będzie do tego potrzebny rzutnik.

– Co on kombinuje? – zapytała.

Nie zdążyłam jej jednak nic odpowiedzieć, bo w tym momencie do restauracji wpadła reszta chłopaków z LemON, Łukasz, Madzia, Borys i uwaga, uwaga... państwo Sawiccy! Zdębiałam. Stałam jak wryta na końcu lokalu, wpatrując się w nowoprzybyłych.

– Niespodzianka! – krzyknęli radośnie.

– O rany – wyszeptała zachwycona mama. – Witajcie! – powiedziała i podeszła do nich.

Ja dopiero po chwili się zreflektowałam i podążyłam za nią. Adi przeszedł samego siebie. Kompletnie nie spodziewałam się, że tyle osób przybędzie w tak ważny dla mnie dzień. Witałam się oniemiała z każdym po kolei.

– Świeżutkie, nowiutkie i pachnące – powiedział Borys, trzymając w dłoniach karton. – To płyty, które będziesz dzisiaj podpisywać i rozdawać wszystkim tu zgromadzonym – kontynuował wesoło.

– Ale jak to? – zapytałam.

– Tak, to – odpowiedział Adi. – Myślałaś, że wywiniesz się z tego tak łatwo? – zaśmiał się. – To partia, która jest przygotowana specjalnie, dla najwierniejszych fanów, czyli nas tu zgromadzonych.

– Nie wierzę – wyszeptałam. – Dziękuję – powiedziałam i czułam, że zaraz zacznę płakać ze wzruszenia.

– O nie, tylko mi tu teraz nie płacz – powiedziała Madzia. – Dzisiaj masz się tylko i wyłącznie uśmiechać – zakończyła i mocno mnie przytuliła.

– Nie mogę tego obiecać – stwierdziłam, śmiejąc się.

– Łzy wzruszenia, są dzisiaj dozwolone – powiedziała pani Sawicka. – Witaj, kochana. Bardzo się cieszę, że mogę, chociaż dzisiaj uczestniczyć, w tak ważnym dla ciebie dniu – po tych słowach, również wylądowałam w jej ramionach.

– Jest mi bardzo miło, że państwo tu jesteście. Kompletnie się nie spodziewałam – mówiłam i patrzyłam na rodziców Adriana.

– Nie mógłbym tego przegapić, moja droga – powiedział pan Jacek, kładąc mi rękę na ramieniu. – Po tym dniu, tylko czekać, aż ludzie się będą domagać koncertów.

– Bardzo bym chciała, żeby tak było – odpowiedziałam.

– Na bank tak będzie – powiedział wesoło Łuki. – Tylko się nie stresuj, pamiętaj, że ludzie już tego słuchają – poruszał wymownie brwiami.

A do mnie dopiero po chwili dotarł sens tych słów. Naprawdę, ludzie już mogli odtwarzać moje utwory. To było nieprawdopodobne! Kiedy wszyscy zgromadzeni zostali sobie przedstawieni i zajęli miejsca, na środek wyszedł Adi.

– Zanim dopuszczę cię do głosu – skierował te słowa w moją stronę. – Chciałbym tylko powiedzieć jedną rzecz. Jestem z ciebie cholernie dumny i wiem, że wszyscy tu zgromadzeni, również. Wiem, że jest to jeden z najważniejszych dni twojego życia i cieszę się, że mogę być jego częścią. Ten rzutnik – wskazał głową na przedmiot znajdujący się za nim. – Jest nam dzisiaj potrzebny, ponieważ, płyta zawiera kilka bonusów.

Patrzyłam na niego oszołomiona. Jakie bonusy? Przecież wszystko miałam dogadane. Okładka, w kolorze bordo, tak jak moja sukienka, na której widniało zdjęcie. Był to kadr z teledysku, przedstawiający mnie, tańczącą w deszczu, z uniesionymi do góry rękoma, zamkniętymi oczami i delikatnym uśmiechem, błąkającym się po mojej twarzy. Płyta miała zawierać dodatkowo książeczkę z tekstami piosenek i tyle.

– W środku, znajduje się informacja, że płyta zawiera teledysk oraz – zamilkł na chwilę. – Filmik z koncertu, na którym śpiewałaś z Igorem.

– Słucham? – wykrztusiłam z siebie.

– Taki bonus od firmy – zaśmiał się Adi. – Dobrze, dziękuję za uwagę. Nie przedłużam i oddaję ci głos – powiedział swobodnie i usiadł przy stoliku z laptopem.

Stałam jak wryta i zabrakło mi słów. Ten dzień już był pełen niespodzianek, a ja jeszcze nawet nie odpaliłam własnego krążka. Jeszcze teraz dowiaduję się o pełnej zawartości płyty, o której nie miałam zielonego pojęcia. Kosmos!

– Chciałam coś powiedzieć, ale już nawet nie pamiętam co – zaczęłam, na co wszyscy się zaśmiali. – Dziękuję, że tak licznie przybyliście, żeby wysłuchać moich utworów. Są tu same najważniejsze osoby w moim życiu i chciałabym, żebyście wiedzieli, że każdy z was przyczynił się po części do tej płyty. Dziękuję za ogromne wsparcie, które od każdego z was zawsze miałam, ale przede wszystkim dziękuję całej trójce panów Sawickich, że wzięliście mnie pod swoje skrzydła. Bez was by się to nie udało – mówiłam i czułam, jak zbierają się w kącikach moich oczu łzy. – Na tym kończę, bo obiecałam, że się nie rozkleję, a jeśli jeszcze coś powiem, to na pewno się popłaczę - zaśmiałam się, a sala mi zawtórowała. – Życzę miłego odbioru.

Zakończyłam, a wszyscy zgromadzeni zaczęli bić brawa. Adi, klikał coś w laptopie i po chwili w głośnikach wybrzmiał mój głos, a na rzutniku pojawiły się zdjęcia, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Były tam kadry ze studia nagrań, z kręcenia teledysku, z dnia, w którym został wypuszczony klip, a nawet, kiedy siedziałam na kanapie w studio TVN. Wszystko to przygotował Adi, żeby milej słuchało się moich ośmiu debiutanckich piosenek.

Płyta miała tytuł Spełnienie marzeń, a każdy utwór na niej zawarty związany był z moją duszą. Pierwszy, wykonywany był z Igorem i nosił tytuł Jedność dusz. Drugi, Taniec dusz to ten, do którego nagrywany był teledysk. Trzeci, Kłótnia dusz i czwarty, Zraniona dusza, odnosiły się do sytuacji, która miała miejsce z Adim i Oliwią. Melodia, którą grałam tamtego dnia i którą nagrał Łukasz, okazała się przydatna. Podzieliłam ją na dwie części i trochę dopracowałam, dzięki czemu, powstały dwie piosenki. Piąty utwór, Piękne dusze, dotyczy wszystkich osób, które stanęły na mojej drodze i wniosły do mojego życia, coś wspaniałego. Szósty, Tęsknota dusz, opowiada o wszystkich tych, którzy tęsknią za kimś ważnym w ich życiu. Siódmy, Niepewna dusza, opowiada o nieśmiałości, braku pewności siebie i podobnych temu uczuciach, które doświadczałam przez większość swojego życia. Ostatni utwór, Spełniona dusza, jak sama nazwa wskazuje, odzwierciedla ukształtowanie się mojej duszy, na wszystko, co mnie spotkało.

Na koniec, zgodnie z zapowiedzią mojego chłopaka, zobaczyliśmy teledysk i zaraz potem mogliśmy poczuć się jak na koncercie. Zaśpiewaliśmy z Igorem Spójrz, a po chwili Jedność dusz. The end.

Płakałam. Autentycznie byłam wzruszona do granic możliwości i łzy ciekły mi strumieniami, a ja nie potrafiłam ich pohamować. Cała damska część widowni, oczywiście ryczała razem ze mną. Mężczyźni również się wzruszyli, ale aby nie została urażona ich męska dumna, starali się to ukrywać.

Wszyscy mi gratulowali, później podpisywałam płyty. Jak to w ogóle brzmi? PODPISYWAŁAM. WŁASNE. PŁYTY. Totalnie to do mnie nie docierało. Czułam się, jakbym była w innym świecie, gdzieś w jakiejś równoległej rzeczywistości, taki trochę Matrix.

Przesiedzieliśmy jakiś czas, śmiejąc się i opowiadając różne anegdotki. Mogłabym tak trwać wiecznie. Z tymi ludźmi u boku, mogłam wszystko. Nadeszła jednak godzina otwarcia restauracji. Złączyliśmy zatem kilka stolików w jeden długi, tak aby pomieściło się nas, jak najwięcej, a pozostałe, wróciły na swoje miejsce, aby mogli zająć je klienci. Nie wiem, jak długo tak siedzieliśmy, ale wiem, że zapamiętam ten dzień do końca życia.

***

Miesiąc później...

– Jestem, przyjechałam najszybciej, jak się dało – powiedziałam zdyszana, wpadając na szpitalny korytarz.

– Zaczęło się. Nie chciała, żebym był przy tym, więc czekam jak na szpilkach – powiedział zdenerwowany Oski. – Dzwoniłem do Olki, ale ma na rano do pracy i powiedziała, że przyjedzie po. Zaraz będzie tu mama Karoli... – gadał jak najęty, chodząc po korytarzu i zaczesując do tyłu swoje włosy. Był strasznie zdenerwowany.

– Ej, już, spokojnie – powiedziałam i położyłam mu dłonie na ramionach. – Karola już rodzi, zaraz na świecie pojawi się twoja córka. Oddychaj, bo jak znowu się tak zapowietrzysz, to nie pozna swojego zajebistego ojca – patrzyłam na niego rozbawiona, chociaż sama w środku drżałam o przyjaciółkę, aby tylko poród przebiegł bez komplikacji.

– Masz rację – westchnął i przetarł twarz dłońmi. – Niech to się już skończy – jęknął. – Zaczęło się koło północy. Odeszły jej wody, powiedziała, że mam wziąć torbę i jedziemy. Z tego całego stresu chciałem ją pakować, a przecież torba leżała od ponad miesiąca przygotowana, rozumiesz? – zdenerwowany usiadł na krześle i oparł się głową o ścianę.

– Rozumiem, ale nie panikuj, skoro cię nie wołają, to znaczy, że wszystko jest dobrze i zaraz oficjalnie zostaniesz tatą – powiedziałam i usiadłam obok niego. – Wiesz, o której wzięli ją na porodówkę?

– Nie wiem, chyba koło trzeciej, coś gadali o rozwarciu, ale nie pytaj co, bo nie jestem w stanie ci nic powtórzyć – zaśmiał się już sam z siebie. – Nie spodziewałem się, że będę tak panikował, jak już do tego wszystkiego dojdzie.

– Ja też nie – zaśmiałam się. – Dzięki, że dałeś znać. Dobrze, że mam dzisiaj wolne. Jest ósma rano, mam nadzieję, że nie potrwa to już długo i nie będzie się musiała więcej męczyć – westchnęłam i też oparłam się głową o ścianę.

– Coś wiadomo? – pani Iwona wpadła tak samo zdyszana, jak ja przed chwilą.

– Czekamy – westchnął Oski.

– Jadłeś coś? – zapytałam go.

– Nie jestem w stanie nic przełknąć, ale chyba pójdę po kawę – powiedział.

– Ty tu zostań, ja pójdę, pani Iwono, może też się pani napije? – zapytałam mamę przyjaciółki.

– Chętnie – odpowiedziała i opadła na krzesło.

Poszłam do baru i kupiłam trzy kawy na wynos. Wracając, napisałam do Adiego, że dam mu znać, kiedy zostanie wujkiem. Siedzieliśmy tak we trójkę, co jakiś czas poruszając mało istotny temat i czekaliśmy na jakąkolwiek informację. Dochodziła godzina jedenasta i w końcu jakaś pielęgniarka oznajmiła nam, że z Karolą wszystko dobrze. Musiała trochę się namęczyć, żeby urodzić ponad trzykilogramową Antosię, ale obie dziewczyny można było odwiedzić, jednakże pojedynczo. Najpierw oczywiście wszedł Oskar, potem pani Iwonka i na końcu ja.

– Gratulacje – powiedziałam ze łzami w oczach i przytuliłam moją mocno przeoraną przyjaciółkę. – Jestem z ciebie ogromnie dumna.

– Ja pierdolę, stara, nigdy więcej się w to nie dam wpakować – powiedziała zmęczonym głosem. – Chociaż nie da się ukryć, że wyszło nam małe cudo – zaśmiała się. – Pielęgniarka, powiedziała, że zaraz mi ją przywiozą i będę mogła mieć już ją obok. Cykam się jak cholera, że nie ogarnę tego wszystkiego – westchnęła.

– Przestań tak gadać, kto jak nie ty. Poza tym przecież nie jesteś z tym sama. Oski odchodził od zmysłów, ja zresztą też. Żadne z nas nie zostawi cię z tym samej.

– Wiem, ale ona jest taka maleńka, taka krucha, jak laleczka – mówiła ze łzami w oczach. – A jak jej zrobię krzywdę?

– Karola, uspokój się – usiadłam na skrawku łóżka i mocno ją do siebie przytuliłam, na co moja przyjaciółka kompletnie się rozkleiła. – Cichutko, już po wszystkim – mówiłam i głaskałam ją po głowie. – Nie skrzywdzisz jej, na pewno sobie poradzisz, jesteś silną kobietą i właśnie urodziłaś przepiękną córkę – na te słowa Karola wtuliła się we mnie jeszcze mocniej.

– Dziękuję, że tutaj jesteś – powiedziała spokojniejszym głosem. –Już mi trochę lepiej – mówiła, wycierając resztki łez.

– Pani Karolino, czas nakarmić córkę – powiedziała pielęgniarka i przywiozła Antosię w małym łóżeczku na kółkach.

– Cześć, Tosia, ale jesteś piękna – powiedziałam do małego człowieczka, który wił się w każdą stronę, marszcząc malutki nosek i ewidentnie przygotowując do płaczu.

Pierwsze spojrzenie na niemowlę spowodowało przyjemny ucisk w sercu. Wszystko się miało teraz zmienić w życiu moich przyjaciół, ale wiedziałam, że będę starała się ich wspierać, jak tylko się da. Pokochałam ją od pierwszego wejrzenia.

– Nigdy nie karmiłam – odpowiedziała moja przerażona przyjaciółka.

– Pomogę pani – zwróciła się miło w stronę Karoli i podała jej dziecko.

– Poczekam na zewnątrz, powodzenia – powiedziałam do przyjaciółki, pocałowałam ją w czoło i wyszłam. – Karola będzie karmić – oznajmiłam czekającej na zewnątrz dwójce.

– Mam córkę, rozumiesz to Mela – Oski dopadł do mnie i potrząsał moimi ramionami. – Ja naprawdę mam córkę – szeroko się uśmiechnął. Zachowywał się tak, jakby dopiero dotarł do niego ten fakt.

– Wiem i to prześliczną – również szeroko się uśmiechnęłam i mocno przytuliłam przyjaciela. – Gratulacje, spisałeś się – poczochrałam go po głowie, kiedy się od siebie odsunęliśmy.

– Nigdy nie byłem szczęśliwszy – mówił łamiącym się głosem i ewidentnie w oczach zbierały mu się łzy.

– Gratulacje, pani Iwonko – zwróciłam się do mamy moje przyjaciółki.

– Och, Melka, zostałam babcią – wykrztusiła z siebie łamiącym od płaczu głosem i po prostu przytuliła. – Dziękuję, że przyjechałaś.

– Nie ma za co, nie mogłam tego przepuścić. Oficjalnie mamy nowego członka rodziny, nareszcie – powiedziałam z szerokim uśmiechem. W tym momencie zadzwonił mi telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Adriana. – Halo? – zapytałam i odeszłam w głąb korytarza.

– Gratulacje ciociu, Oski już dał mi znać. Jak Karola?

– Dzielna była, właśnie poznałam Tosię, jest cudowna – mówiłam uradowana do słuchawki.

– Z pewnością – zaśmiał się. – Oski jeszcze żyje, czy już zszedł na zawał? Jak do mnie dzwonił, to zachowywał się irracjonalnie, jakby nie dotarło do niego, że ma dziecko.

– Żyje, przed chwilą chyba to sobie całkowicie uświadomił – zaśmiałam się.

– To najważniejsze. Nie będę wam przeszkadzał, pozdrów wszystkich i zgadamy się wieczorem na messenger.

– Przekażę, do zobaczenia. Jak się uda, to wyślę ci zdjęcie.

– Koniecznie. Kocham cię, do później.

– Ja też, pa – rozłączyliśmy się.

Wzięłam głęboki oddech. Dzisiaj, dziewiątego maja, po miesiącu od wydania mojego albumu, urodziła się Tosia, która wywróciła nasz świat do góry nogami. Wszystko miało się teraz zmienić. Najbardziej w życiu moich przyjaciół. Miałam wrażenie, że dopiero teraz każdy zrozumiał, że dorosłe życie, to już nie są przelewki.

Ostatni miesiąc był naprawdę szalony. Po wydaniu płyty byłam zapraszana na kilka wywiadów zarówno do radia, jak i różnych kanałów na YouTube. Nie byłam przygotowana na to, że komuś spodoba się moja twórczość. Znaczy, trochę się łudziłam, że może ktoś będzie mnie słuchał, ale na pewno nie myślałam, że doczekam się takiego odzewu. Moja kariera, o ile można to tak nazwać, zaczęła się naprawdę rozkręcać. Miałam nadzieję, że świat, w który wchodziłam, przyjmie mnie łagodnie, bez żadnych dram wokół mojej osoby.

***

Teledysk w tle:

LemON, Ufo



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top