Rozdział XXXIII

Kochani! Tym razem chyba trochę przegięłam z długością xd Jednak, muszę się usprawiedliwić, że każda kwestia poruszona w tym rozdziale jest niezwykle istotna, więc musiał wyjść w takiej, a nie innej długości. Miłego czytania!

Oczami Melki

Uporczywy dźwięk budzika, skutecznie zakończył moje spanie. Niedzielny poranek okazał się koszmarem. Nie mogłam się podnieść. Bolał mnie każdy możliwy mięsień, jaki istnieje w ciele. Nie wiedziałam, że tyle ich posiadam. Z pomieszczenia obok dochodził szum wody.

Potrzebowałam gorącego prysznica, żeby skrócić moją gehennę. Weszłam bez pukania do łazienki. Uderzyło we mnie przyjemne ciepło. Para unosiła się w całym pomieszczeniu, a pod prysznicem stał Adi. Widok jego umięśnionych pleców i tego seksownego tyłka przyprawił mnie o gęsią skórkę. Właśnie mył włosy, więc jego muskularne ramiona, które napinały się z każdym ruchem, oglądałam sobie w pełnej okazałości.

Szybko zdjęłam z siebie piżamę. Chciałam wejść niezauważona, ale akurat odwrócił się do mnie przodem. Uśmiechnął się zawadiacko, a jego oczy zwęziły niebezpiecznie. Posłałam mu najsłodszy uśmiech, na jaki było mnie stać, przygryzłam wargę i bezpardonowo weszłam do kabiny.

– Dzień dobry – powiedziałam i ułożyłam ręce na jego klatce piersiowej. Stanęłam delikatnie na palcach i pocałowałam.

– Mm – mruknął. – Co to za niespodzianka z rana? – zapytał, śmiejąc się. Powoli gładził moje plecy z góry na dół, a ja czułam, jak się rozluźniam pod wpływem jego dotyku.

– Boli mnie każdy mięsień i potrzebuję ciepłej wody – szeroko się uśmiechnęłam. Zręcznie go wyminęłam i stanęłam pod prysznicem, zamykając oczy. – O tak – westchnęłam, kiedy poczułam, jak gorąca woda przyjemnie spływa po moim ciele i koi zmęczone mięśnie.

– Cwaniara z ciebie – zaśmiał się mój chłopak. – Jeśli myślisz, że tak po prostu możesz teraz sobie wziąć prysznic, to jesteś w błędzie – szepnął mi do ucha, przyciągając mnie mocno do siebie.

Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Całował mnie za uchem, powoli schodząc do szyi. Czułam przelewającą się falę ciepła, która zatrzymała się na dłużej w podbrzuszu. Gładziłam jego tors, zręcznie przechodząc do umięśnionego brzucha, a on opuszkami palców drażnił mój kark i szyję. Po chwili zahaczył o pierś, na co cicho jęknęłam. Zatrzymał się dłużej na brzuchu i niespodziewanie, mocno ścisnął mój pośladek.

– Obiecuję, że po wyjściu spod tego prysznica, będziesz tak rozluźniona, że zapomnisz o jakimkolwiek bólu – powiedział w moje usta. Seksownie się uśmiechnął i zachłannie pocałował.

– Na to liczę, kochanie – wyszeptałam, kiedy przyciskał mnie już całym swoim ciałem do ściany. Pozostało nam tylko oddać się w wir przyjemności.

***

– Melka, a co ty taka rozpromieniona? – zapytał mnie podejrzliwie Igor, kiedy weszłam do tej samej salki, w której wczoraj odbywała się próba. Chłopaków jeszcze nie było, a mój idol siedział przy pianinie.

– Po prostu zwarta i gotowa do pracy – powiedziałam i posłałam mu szeroki uśmiech. – Będę śpiewać na waszym koncercie, to jest zdecydowanie najważniejszy argument, dlaczego jestem szczęśliwa – podeszłam do niego i przywitaliśmy się buziakiem w policzek.

– Tak, tak – zaśmiał się. – Chyba mieliście udany poranek – mówiąc to, spojrzał w stronę drzwi, w których pojawił się Adi.

– Oczywiście. Nawet nie wiesz jak bardzo – mój chłopak poruszał znacząco brwiami i przywitał się uściskiem dłoni z blondynem. Ja na to wszystko po prostu westchnęłam i przekręciłam oczami.

– Słuchałem wczoraj zawzięcie piosenkę, którą napisałaś i tak sobie myślę, że może byśmy zaśpiewali ją też za dwa tygodnie? Wiesz, zawsze to będzie jakaś promocja albumu – zaproponował Igor.

– Naprawdę? Chcesz to zaśpiewać na koncercie? – patrzyłam na niego oniemiała.

– Jeśli twój kontrakt tego nie zabrania, to zdecydowanie tak – kontynuował.

– Nie zabrania – odpowiedział od razu Adi. – Myślę, że to jest świetny pomysł – uśmiechnął się.

– W takim razie, czas zacząć – zadecydował Igor. – Widzę to tak. Ty oczywiście grasz, jest tylko piano i my. Bez żadnych dodatkowych instrumentów. Co sądzisz? – zapytał nagle. Widziałam po jego minie, że oczyma wyobraźni tworzy sobie w głowie obraz koncertu.

– Pasuje – odpowiedziałam od razu.

Rozśpiewaliśmy się, nie zdążyliśmy jednak poćwiczyć, bo w międzyczasie zeszła się reszta zespołu. Próba przebiegała świetnie. Adi co jakiś czas wpadał i słuchał, jak nam idzie. To, co miałam śpiewać razem z Igorem, zaplanowane było pod koniec. Spójrz, wyszło nam naprawdę dobrze i zabraliśmy się za „naszą piosenkę", która jeszcze nie miała tytułu.

Usiadłam do pianina i zaczęłam grać. Wcześniej ustaliliśmy kto, jak śpiewa. Igor dodawał swoje ozdobniki, które tak uwielbiam i zdecydowaliśmy, że ostatni wers śpiewamy razem. Przez całą piosenkę chodził po salce albo stawał naprzeciwko pianina.

Na samą końcówkę, usiadł obok mnie. Nasze ramiona się stykały. Poczułam prąd, który przeszedł całe moje ciało. Blondyn, śpiewając, zaczął grać razem ze mną. Gdybym stała, uwierzcie, nogi by się pode mną ugięły.

Spójrz mi w oczy, a zobaczysz jak, moja dusza gra, dla ciebie – spojrzałam na niego, podczas śpiewania tej końcówki, z totalnym szokiem wymalowanym na twarzy. Nawet nie patrzył na klawisze, tylko na mnie i szeroko się uśmiechał. Dzieliło nas raptem kilka centymetrów.

Jeszcze niedawno, samo odezwanie się do niego było dla mnie czymś nieosiągalnym. Kiedy chłopacy przyjęli mnie tak ciepło, podczas koncertu w Toruniu, nie wierzyłam w swoje szczęście. Gdy czekali na mnie, aby zabrać ze sobą do Warszawy, przeżyłam kolejny zawał serca. Jednak żadna z powyższych rzeczy, nie wywołała we mnie tyle emocji, co aktualna sytuacja.

– Brawo, brawo, brawo – usłyszałam nagle głos mojego faceta. Odwróciłam się w jego stronę, bo stał naprzeciwko pianina. – Jak tak to zagracie, to będzie jeden z najlepszych koncertów – uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową z uznaniem.

Dostrzegłam w jego oczach smutek. Dlaczego? Po chwili wyszedł z sali. Żaden z chłopaków się tym zbytnio nie przejął, bo ciągle tak robił, ale ja czułam, że coś jest nie tak.

– Dlaczego nie mówiłeś, że chcesz ze mną zagrać? Przecież bym ci pozwoliła – zaśmiałam się. – To była świetna końcówka. Dlaczego nie zdradziłeś swojego planu? – zapytałam Igora. Moje serce wciąż biło jak oszalałe. A co to będzie na koncercie, przy tak dużej widowni?

– Bo wpadłem na ten pomysł podczas śpiewania – zaśmiał się. – Coś nie tak? Źle było? – zapytał nagle zdenerwowany.

– To było cudne – wykrztusiłam po chwili z siebie. – Powiem wam, że już teraz jestem podekscytowana, a co to będzie za dwa tygodnie – zaśmiałam się i wstałam od pianina.

– To była klasa, sama w sobie – powiedział Harry.

– Naprawdę brzmicie genialnie – skomentował Andrzej.

– Myślałem, że wejdę z gitarą, ale wszystko bym zepsuł – zaśmiał się Rubens.

– Jak tak to odegracie, to publiczność oszaleje – zakończył Kołacz.

– Oczywiście, że zwariują – zaśmiał się Igor. – To co, przerwa?

– Zdecydowanie – powiedziałam cicho, znowu czułam ogromne wypieki na twarzy.

Wzięłam butelkę wody i wyszłam. Chciałam znaleźć jak najszybciej Adriana. Skierowałam się do jego biura, ale go tam nie było. Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie siedzi u Łukasza, ale moja intuicja kazała kierować mi się na balkon. Stał tam, oparty o barierkę łokciami, trzymał twarz w dłoniach.

– Kochanie, co się stało? – podeszłam szybko i przytuliłam go od tyłu. Czułam, jak cały się spiął.

– Nic – odpowiedział i odwrócił się do mnie przodem. Położył mi ręce na ramionach i badał każdy milimetr mojej twarzy. – Byliście genialni – uśmiechnął się, ale oczy pozostawały smutne.

Przytulił mnie mocno, a ja przywarłam do jego klatki, jak najbardziej się dało. Potrzebowałam teraz ukojenia w jego ramionach. Bezpieczeństwa, które odnajdywałam w zapachu jego ostrych perfum.

– Już wiem, o co ci chodzi – wyszeptałam do jego ucha. Gwałtownie się spiął i ponownie odsunął mnie od siebie na długość ramion. Spojrzał pytająco. – Chodzi o Igora – przełknął tylko ślinę i przyglądał mi się uważnie. – Pamiętasz, co ci mówiłam? Dobrze wiesz, jak go traktuję.

– To twój muzyczny obiekt westchnień. Zapamiętałem – zaśmiał się pod nosem.

– No właśnie, z naciskiem na muzyczny – ostatnie słowo powiedziałam dobitnie. – Adi, błagam, nie zaczynajmy tego znowu. Bo ja już nie mam na to siły – westchnęłam i uwolniłam się spod jego dotyku. Przeszłam do barierki, opierając się o nią plecami i zamknęłam oczy.

– Igor jest obiektem westchnień tysiąca kobiet – powiedział. Czułam, że stanął obok, ale moje powieki wciąż pozostawały zamknięte.

Wdychałam powietrze, gdyż zaraz musiałam wracać na salę, a potem czekał nas trening tańca. Kolejny ciężki dzień przed nami, a mój chłopak jak zwykle, nie ułatwiał.

– Z pewnością jest – odpowiedziałam. – I co w związku z tym? – zapytałam.

– Naprawdę nic cię do niego nie przyciąga? – zapytał cicho, jakby nie był pewny, czy chce zadać to pytanie albo znać na nie odpowiedź.

Otworzyłam oczy, z których na bank cisnęły błyskawice i stanęłam naprzeciwko niego z założonymi rękami. Przed chwilą byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, a teraz znowu przechodzę w stan irytacji.

– Przyciąga mnie do niego jak cholera – odpowiedziałam oschle. Po tych słowach przełknął głośno ślinę. – Muzycznie. Rozumiesz? Jest dla mnie kimś strasznie ważnym, bo dzięki niemu zaczęłam się otwierać muzycznie! – krzyczałam, bo mój poziom wkurwienia, osiągnął właśnie apogeum. – Igor jest świetnym facetem. Wcale się nie dziwię, że laski marzą o tym, żeby zostać jego dziewczyną. Jest zabawny, wrażliwy, ma najcudowniejszy głos na świecie i jest przystojny, ale nie jest tobą. Kiedy do ciebie w końcu dotrze, że nie patrzę na innych facetów, bo oni mnie nie interesują. Ostatni raz ci to powtarzam. Kolejnej takiej rozmowy już nie będzie, bo nie wytrzymam tego dłużej – posłałam mu ostatnie wrogie spojrzenie i odwróciłam się na pięcie, ale przytrzymał mnie za nadgarstek.

– Zaczekaj – powiedział cicho. Był zmartwiony, a w jego oczach dostrzegałam już nie tylko ból, ale też jakby strach? – Widziałem, jak na siebie patrzycie.

– Byłeś tam i widziałeś, że patrzyłam na niego w totalnym szoku, bo nie spodziewałam się kompletnie takiego obrotu sprawy – odpowiedziałam.

– Tak, widziałem twój wzrok, ale widziałem też jego wzrok – westchnął.

– Adi, błagam cię. Naprawdę przesadzasz. Przecież sam mi wspominałeś, że z kimś się spotyka.

– Niby tak, ale... – zamilkł na chwilę. – Zresztą nieważne. Może za daleko wychodzę w przyszłość.

– Nie rozumiem.

– Myślę, że mogą myśleć, że jesteś jego dziewczyną – powiedział, a mnie zamurowało.

Przez moment nie wiedziałam co powiedzieć, jeszcze raz analizowałam jego słowa, by po chwili wybuchnąć śmiechem.

– Co ty tworzysz za historię? – zapytałam, wciąż nie mogąc się uspokoić.

– Tak to działa Mela – mówił poważnie. – Zobaczą nieznaną im dziewczynę na koncercie, która zajebiście śpiewa i zaraz idzie plotka. Nie masz pojęcia, jak to się szybko rozprzestrzenia. Martwię się o ciebie.

– Nie chce mi się w to wierzyć – powiedziałam, ale nie byłam już taka przekonana co do swoich słów. Przestałam się śmiać i znowu zaczęłam analizować. – To uważasz, że nie powinnam wystąpić na ich koncercie? – zapytałam poważnie.

– Co? – oburzył się. – Nie o to mi chodziło – odpowiedział szybko. – Chodzi mi bardziej o to, że musisz być przygotowana na wszystko – mówił spokojnie.

– Będziesz obok, więc nic mi nie grozi, prawda? – patrzyłam mu w oczy.

Uspokajał się. Delikatnie się uśmiechnął i mocno przyciągnął do siebie. Serce waliło mu jak szalone, ale czułam, że się rozluźnił.

– Zawsze będę obok – pocałował mnie w czubek głowy. – Pamiętaj, że musisz być silna, kochanie – wyszeptał mi do ucha, a ja poczułam jak zalewa mnie fala ciepła.

– Może i mam miękkie serce – zaśmiałam się w jego szyję. – Ale mam też twardy tyłek i nie dam się tak łatwo.

– I bardzo dobrze – odpowiedział.

Wróciłam na salę. Zagraliśmy jeszcze raz wszystkie utwory i uznaliśmy, że w przyszłym tygodniu złapiemy się w sobotę, a następnie w kolejną sobotę będzie już próba generalna i koncert w klubie Stodoła.

Prosto z wytwórni pojechaliśmy do mieszkania, żeby założyć wygodniejsze ciuchy i ruszyliśmy na trening tańca. W czasie, kiedy Adrian się przebierał, zrobiłam nam kanapki, bo byłam potwornie głodna, a na myśl, że czeka mnie trzygodzinny trening, miałam ochotę po prostu uciec.

Pomyślałam sobie jednak, że przecież sama tego chciałam. No może nie dosłownie, bo ten teledysk to ostatnia rzecz, na którą miałam ochotę, ale odważyłam się zrobić krok w stronę pokazania się ludziom i wyjścia z własnej strefy komfortu, którą był mój pokój i stojące w nim pianino. Teraz wszystko miało się zmienić. Miałam nadzieję, że na lepsze!

Trening przebiegł naprawdę dobrze. Nawet Tomek stwierdził, że pilni z nas uczniowie. Miałam nadzieję, że ten teledysk się uda. Cieszyłam się, że mam wolne piątki i poniedziałki, bo jakbym miała wracać dzisiaj do Torunia, to ewidentnie bym umarła.

Po trzygodzinnej mordędze wróciliśmy do mieszkania. Wzięliśmy szybki prysznic, zamówiliśmy Uber i jechaliśmy do Łukasza i jego narzeczonej, bo zaprosili nas na piwo i przekąski. Mimo potwornego zmęczenia nie chciałam odmawiać, bo w sumie nie widziałam się z Madzią od tego pamiętnego dnia, kiedy wstawiła się za mną. Pisałyśmy ze sobą kilka razy, podziękowałam jej oczywiście z całego serca, bo to nie jest coś prostego wesprzeć obcą dziewczynę, a rodzonej siostrze utrzeć nosa. Po kilkunastu minutach staliśmy przed drzwiami.

– No nareszcie – przywitała nas radosna Magda. Wyściskała mnie na samym wejściu. – Żyjecie? – zaśmiała się i lustrowała nas z góry na dół, kiedy zdejmowaliśmy zimowe ubrania.

– Szczerze mówiąc, to ledwo – śmiałam się razem z nią.

– Tomek ewidentnie chce nas wykończyć – powiedział zmęczony Adi. – Plus jest taki, że jeszcze tylko trzy treningi – westchnął.

– Naprawdę was nie oszczędza – zaśmiał się Łukasz, który schodził po schodach.

– Dlatego, skoro mamy niedzielne popołudnie, trzeba się rozluźnić – dodała Madzia. – Co pijemy? – zapytała mnie i wzięła pod rękę, prowadząc do salonu. – Wino, piwo, a może drink?

– Może być wino – odpowiedziałam. – Mam nadzieję, że nie zasnę po nim – zaśmiałam się.

– Mamy tyle do obgadania, że nie zaśniesz – poruszała wymownie brwiami i usiadłyśmy na kanapie. – Łuki, my wino – posłała słodki uśmiech swojemu narzeczonemu i z powrotem spojrzała na mnie. – To prawda, że uczy was ten cały gnojek, co wtedy na imprezie się do ciebie dobierał?

– Niestety, we własnej osobie – westchnęłam. – Ale jakoś sobie z nim radzimy. Wygląda, jakby faktycznie się zmienił, chociaż Adi, jest cały czas czujny.

Temat Tomka był dziwnym tematem. Nie wiem, co mi się stało, kiedy weszłam wtedy pierwszy raz na salę. Totalne otępienie. Nie powtórzyło się to już w takim stopniu. Chociaż muszę szczerze przyznać, że to jak on się rusza podczas tańca, to jakaś magia. W sumie zawsze, kiedy oglądałam Step Up, to zachwycali mnie ci tancerze, nie mówiąc już o głównym bohaterze, którego gra Channing Tatum. Podejrzewam, że to tylko dlatego. Tak, na pewno tylko i wyłącznie dlatego, patrzę na niego inaczej.

– No i bardzo dobrze. Wcale mu się nie dziwię, bo też mi tu coś ewidentnie nie pasuje – powiedziała, krzywiąc się.

– Na razie, nic nie odwalił. Nawet stwierdził, że mu zależy, żeby dobrze wypadło, bo w końcu będzie ujęty w tym całym teledysku i jego szkoła może zyskać klientów.

– Niby to logiczne, ale dziwne – powiedział nagle Adi i podał nam lampki z winem. – Mam na niego oko – dopowiedział i usiedli z Łukaszem na drugiej sofie ze szklanką whisky w dłoni.

– To zdrowie, za spotkanie – powiedział pan domu i wzniósł toast. Każdy z nas upił po łyku. Przyjemna cierpka ciecz otuliła moje zaschnięte gardło. – Mela, myślałem o tym, żeby w przyszły weekend nagrać Intro do twojej płyty. Co ty na to? Igor już się zgodził, jakby co – zapytał i wpatrywał się we mnie, oczekując na odpowiedź.

– Jasne, jak najbardziej, tylko muszę to zgrać z próbą i treningiem – westchnęłam.

– Łukasz, daj jej w końcu odpocząć – powiedziała stanowczo Magda. – Wy tam sobie gadajcie, o czym chcecie, my mamy inne tematy – odwróciła się w moją stronę i puściła oko.

Byłam jej naprawdę wdzięczna. Wiedziałam, że czeka mnie trudny czas i musiałam mieć wszystko zaplanowane co do minuty, ale teraz potrzebowałam chwili relaksu.

– Dzięki – wyszeptałam. – Jak tam przygotowania do ślubu? Rozglądałaś się już za sukienką? Oliwia ci coś pomaga, czy nadal jest na ciebie wkurzona? – zapytałam.

– Byłam już w trzech salonach i na razie coś słabo mi idzie. Z Oli dobrze, wszystko sobie wyjaśniłyśmy i jest jak dawniej. Szkoda, że przyjeżdżasz tylko na weekendy, może przydałby mi się ktoś inny niż moja siostra, do wyboru sukienki. Może spojrzałabyś na to innym okiem, już sama nie wiem – westchnęła i zaczęła kołysać lampką od wina, wpatrując się w czerwony płyn.

– Wiesz, nie znam za dobrze twojego gustu. Nigdy też nie wybierałam z nikim sukni ślubnej, nie znam się na tym kompletnie, ale jeśli chcesz, to chętnie pomogę. Jednak dopiero pod koniec marca, bo mój grafik, jest koszmarnie napięty, więc nie wiem, czy to już nie za późno – powiedziałam.

– Trochę tak. A może... – przybrała zadumany wyraz twarzy. Kalkulowała coś w głowie i nagle wypaliła – jutro? O której masz pociąg? Może byśmy zdążyły przed? Mam zarezerwowaną wizytę w jednym salonie, ale nie mówiłam o tym Oli, bo chciałam sama coś poszukać.

– Pociąg mam o siedemnastej. Trening tańca od ósmej do jedenastej – odtwarzałam w głowie swój kalendarz. – Koło dwunastej byłabym wolna – stwierdziłam ostatecznie.

– Idealnie – wykrzyknęła. – Jestem umówiona na dwunastą trzydzieści, podjadę po ciebie, jeśli chcesz – zaproponowała rozpromieniona.

– W sumie, czemu nie – wzruszyłam ramionami i szeroko się uśmiechnęłam. – Czuję się niezwykle wyróżniona.

– Naprawdę bardzo cię polubiłam, chociaż widzimy się trzeci raz. Masz w sobie jakąś taką aurę, która przyciąga – mówiła i upiła łyk wina. – Mam wrażenie, jakbyśmy znały się pół życia – zaśmiała się.

– Miło to słyszeć – powiedziałam. – Z wzajemnością. Też mam wrażenie, że znamy się długi czas, chociaż tak naprawdę niewiele wiemy o sobie, co oczywiście zawsze można zmienić – powiedziałam i uniosłam kieliszek do toastu.

– Świetny pomysł – zbiłyśmy się kieliszkami i pogrążyłyśmy w rozmowie na różne tematy.

Do mieszkania wróciliśmy koło północy. Byliśmy tak padnięci, że przebraliśmy się tylko w piżamę i zasnęliśmy od razu.

W poniedziałkowy poranek ponownie ledwo zwlekliśmy się z łóżka. Na szczęście zimny prysznic nas trochę orzeźwił. Trening tańca przebiegł bez zarzutów. Tym razem oprócz zmęczenia, byłam też podekscytowana. Pierwszy raz będę pomagać w doborze sukni ślubnej.

– Spakowana – westchnęłam i opadłam na kanapę. Nie wiedziałam ile czasu potrwa nasze spotkanie, więc na wszelki wypadek wpakowałam już wszystko do torby. Do przyjazdu Madzi, zostało jeszcze jakieś piętnaście minut. – Nie chce mi się stąd wyjeżdżać – zamknęłam oczy i położyłam głowę na oparciu kanapy.

– Ja już ci kiedyś proponowałem, że możesz tu zamieszkać – zaśmiał się Adi i usiadł obok. W tle leciały nasze ukochane ballady rockowe.

– Kiedyś tak zrobię – powiedziałam i otworzyłam oczy.

Mój chłopak zatrzymał szklankę z sokiem tuż przy ustach i wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany.

– Co powiedziałaś? – zapytał i odstawił ją na stolik.

– Że kiedyś tak zrobię, chyba że nie mówisz poważnie.

– To najpiękniejsza odpowiedź, jaką mogłem dostać – szeroko się uśmiechnął. – Jak skończysz studia, to jeszcze tego samego dnia, zabieram cię tutaj i już mi nigdzie nie uciekniesz – powiedział i zbliżył się do mnie. Nasze twarze dzieliły już milimetry. – Kocham cię – wyszeptał w moje usta i złączył je w słodkim pocałunku. Już nie siedziałam na tej kanapie, tylko prawie leżałam. Jego dłoń błądziła po moich plecach, by po chwili znaleźć się pod moją koszulką.

– Ej, nie mogę teraz – zaśmiałam się w jego usta. – Zapomniałeś, że jadę z twoją przyszłą szwagierką, pomóc w wyborze sukienki ślubnej?

– E tam, poczeka – powiedział i przygryzł moją wargę.

Sekundę później wrócił do pocałunku. Jego dłoń przesuwała się w górę, a ja czułam już ciarki na całym ciele. Delikatnie odchylił mój stanik i zaczął drażnić sutek. Coraz bardziej go pragnęłam, lecz nagle zadzwonił mój telefon. Madzia puściła mi sygnał, a to oznaczało, że czeka na dole. Cholera! W takim momencie?

– Mówiłam, że nie mogę teraz – jęknęłam zawiedziona. – Odbijemy sobie, jak wrócę – powiedziałam i próbowałam go z siebie ściągnąć. – Adi, muszę już iść – zaczęłam się śmiać.

– Nie myśl, że ci odpuszczę – uśmiechnął się cwaniacko. Pocałował mnie w nos i zszedł ze mnie. Poprawiłam ubranie i przygładziłam włosy.

– Mam nadzieję, że nie odpuścisz – powiedziałam rzucając mu wyzywające spojrzenie i wstając z kanapy. Włożyłam buty i wkładałam właśnie kurtkę, kiedy Adi się odezwał.

– Co ty ze mną robisz? – jęknął, patrząc na mnie z ogromnym pożądaniem.

– Kocham cię – posłałam mu buziaka w powietrzu. – Czekaj na mnie – puściłam mu oczko i wyszłam. Cóż, sama się czasem nie poznawałam.

Podjechałyśmy z Madzią na parking gdzieś w dzielnicy Śródmieście i przeszłyśmy pod wybrany przez nią salon. W witrynie sklepu widniały suknie jak dla księżniczek, bogato zdobione i na pewno niemiłosiernie drogie. Po przekroczeniu progu, na wprost znajdowała się elegancka, biała, podświetlana lada za którą stała szeroko uśmiechająca się do nas pani. Zapewne, czekała właśnie na Madzię.

– Dzień dobry, zapraszam – powiedziała uprzejmie. – Dla której z pań wybieramy dzisiaj suknię? – zapytała.

A mnie coś nagle ścisnęło w żołądku i przeszedł mnie dziwny dreszcz. Przełknęłam głośno ślinę. Chyba nie byłabym jeszcze gotowa na taki krok w swoim życiu. Za szybko.

– Dla mnie – odpowiedziała uśmiechnięta Madzia.

– Świetnie. Mam na imię Iwona. Proszę zdjąć kurtki i zapraszam kawałek dalej.

Zrobiłyśmy tak, jak nam zaleciła i przeszłyśmy w głąb salonu. Było to osobne pomieszczenie, gdzie po prawej stronie wisiały setki sukien ślubnych w najróżniejszych odcieniach i krojach. Widziałam, jak przyszłej pannie młodej oczy zaświeciły z zachwytu.

Po lewej stronie, były trzy przymierzalnie. Na wprost znajdował się niewielki, okrągły podest i ogromne lustro. Zaraz przy wejściu, była kanapa, dwa fotele i szklany stolik kawowy. Całość pomieszczenia utrzymana była w bieli, a na suficie było mnóstwo światełek LED. Dzięki czemu miało się wrażenie, że jest tam niesamowicie jasno.

– Czy to pani pierwszy salon? – zapytała pani Iwona.

– To już czwarty – westchnęła zrezygnowana.

– Czy ma pani jakiś wymarzony krój, kolor? – dopytywała.

– Niby mam wszystko sprecyzowane, ale zawsze mi coś nie pasowało. Kolor na pewno écru – powiedziała szczerze Magda. – Góra musi być przylegająca. Myślę, że chciałabym delikatne ramiączka, a dół ma się układać w literkę A.

Czułam się dziwnie. Nie miałam pojęcia, co oznacza dół, który układa się w literkę A? Co ja tu robiłam? To chyba nie był zbyt dobry pomysł, żeby tu przyjechać.

– Czyli bardzo sprecyzowane – uśmiechnęła się konsultantka. – Dobrze, więc proszę sobie przejść do przymierzalni i rozebrać się do bielizny, a ja będę pani podsuwać różne propozycje – zwróciła się miło do Magdy. – Proszę sobie usiąść, trochę to potrwa – uśmiechnęła się do mnie.

Magda poszła do przymierzalni, a ja usiadłam na wygodnej, skórzanej kanapie. Zastanawiałam się zawsze, jak wygląda takie przymierzanie sukien ślubnych. Nigdy mnie to jakoś nie interesowało, ale Karola i Olka namiętnie oglądały zagraniczne programy, w których dziewczyny wybierały swoje wymarzone kreacje.

Madzia co rusz przymierzała coś nowego, ale nic jej nie odpowiadało. Pani Iwona miała naprawdę anielską cierpliwość. Chyba ten zawód tego wymaga. Ja już bym się na jej miejscu poddała. Znudzona siedzeniem, zaczęłam przeglądać sobie tę pokaźną garderobę. W pewnym momencie rzuciła mi się w oczy pewna sukienka, która miałam nadzieję, zachwyci też przyszłą pannę młodą.

– A co powiesz o tej? – rozsunęłam dwa wieszaki z sukniami, żeby mogła podejść i ocenić. Spojrzała na mnie świecącymi z emocji oczami.

– Czy mogę ją przymierzyć? – zapytała.

– Oczywiście – odpowiedziała pani Iwona.

Po chwili moim oczom ukazała się chyba najpiękniejsza panna młoda. Madzia wyglądała perfekcyjnie. Dopasowany gorset w kolorze écru zdobiły małe brylanciki. Dekolt był w kształcie serca i pięknie podkreślał jej biust, szerokie ramiączka zrobione były z delikatnej siateczki, która idealnie komponowała się z materiałem sukni. Dół był w kształcie litery A i wolno opadał. Kiedy przyszła panna młoda zrobiła obrót, materiał unosił się, jakby wirowała w tańcu.

– Wyglądasz bajecznie – wydusiłam w końcu z siebie.

– Też tak uważasz? – zapiszczała jak mała dziewczynka. Wpatrywała się w swoje odbicie w lustrze i widziałam, jak zbierają się łzy w kącikach jej oczu.

– Naprawdę, wygląda pani przepięknie – konsultantka pokiwała w uznaniu głową. – Oczywiście wszystko będzie szyte na miarę, bo to jest trochę za duży rozmiar.

Madzia gładziła swoją talię, wciąż nie mogąc chyba uwierzyć, że znalazła wymarzoną suknię ślubną. W końcu spotkała moje spojrzenie w lustrze i szeroko się uśmiechnęła.

– To jest to, dziękuję Mela – wnet się rozpłakała. – Jezu, nie wiedziałam, że jak już zobaczę się w wymarzonej kreacji, to rozkleję się jak dziecko – zaśmiała się przez łzy. – Musimy dobrać jeszcze welon.

Na szczęście tu już poszło szybciej. Pani Iwona zdjęła jeszcze z niej wszelkie potrzebne miary. Madzia wpłaciła zaliczkę i wyszłyśmy. Świeże powietrze dotarło do moich nozdrzy. Nareszcie! Była piękna pogoda. Słońce przyjemnie otulało nasze twarze, a temperatura była zdecydowanie powyżej zera. To znak, że wiosna zbliżała się wielkimi krokami.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo ci dziękuję – niespodziewanie rzuciła się na mnie i mocno uściskała. – Ta suknia jest perfekcyjna.

– Cieszę się, że na coś się przydałam. Wyglądasz w niej jak księżniczka – powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Słuchaj, jest czternasta, dasz się namówić na jakiś obiad w ramach podziękowania albo chociaż kawę i ciacho?

– W sumie mam jeszcze trochę czasu do pociągu, więc kawa i ciasto brzmią bardzo kusząco – uśmiechnęłam się i ruszyłyśmy przed siebie.

Spędziłam z nią kolejną godzinę i odwiozła mnie do Adriana. Czekał na mnie jak na szpilkach, cóż ja w sumie też nie mogłam się już doczekać. Przez te wszystkie zawirowania, nie mieliśmy dużo czasu tylko dla siebie, więc każda minuta we dwoje, była na wagę złota.

Do pociągu zostały dwie godziny, więc wykorzystaliśmy je, jak najbardziej się dało. Droga do Torunia minęła szybko. Starałam się coś sklecić do mojej pracy, ale niewiele z tego wyszło. W domu musiałam opowiedzieć wszystko mamie, która bardzo mi kibicowała i zachwycała się każdą rzeczą, którą jej opowiadałam. Oczywiście nie mogłam zdradzić wszystkiego.

Wtorek na uczelni to był istny koszmar. Jak tylko wróciłam do domu, to padłam na łóżko i zasnęłam. W środę miałam mieć trzygodzinne okienko, więc zapytałam Olkę i Karolę, czy nie miałby chwili czasu, żeby spotkać się na kawę na mieście. Na szczęście udało mi się wbić w ich grafik. O dwunastej spotkałyśmy się w Cukierni Lenkiewicz, która znajdowała się kawałek za pomnikiem Kopernika.

Wnętrze było niewielkie, a aromat świeżej kawy roznosił się od samego wejścia. Po prawej stronie znajdowała się lada gdzie można było wybrać sobie najróżniejsze smaki lodów. Kawałek dalej, stała podświetlana witryna z różnymi wypiekami.

Zaraz na wprost było zejście do toalety, kuchni oraz pomieszczenia dla pracowników. Z lewej strony sala układała się w literę L. Właśnie na tej części, ustawione były stoliki kawowe, a wokół nich beżowe fotele. Udało mi się zająć nasze ulubione miejsce w rogu lokalu.

– Mela, jak ty wyglądasz? – takimi słowami przywitała mnie Olka.

– Jest aż tak źle? – zapytałam i spoglądałam raz na jedną, raz na drugą przyjaciółkę, które rozbierały się z kurtek.

No nie wyglądałam na pewno kwitnąco, ale miałam nadzieję, że moje cienie pod oczami, udało mi się zatuszować odrobiną podkładu.

– Kolorowo nie jest, ale nie jest też tragicznie – Karola mocno mnie uściskała. Jej brzuch był coraz większy. Nie ma się co dziwić, za dwa miesiące miała rodzić!

– Za to ty, wyglądasz olśniewająco – powiedziałam do czarnowłosej. – Ciąża ci służy – zaśmiałam się.

Z Olką też przywitałam się mocnym uściskiem i usiadłyśmy na fotelach. Ja w rogu, a po obu stronach, moje przyjaciółki. Zaczęłyśmy gadać o różnych pierdołach, a w międzyczasie złożyłyśmy zamówienie. Wszystkie postawiłyśmy na sernik z gorącymi malinami. Blondynka i ja dobrałyśmy do tego cappuccino, a nasza ciężarna herbatę z cytryną.

– No dobra, my tu gadamy o jakichś nieistotnych rzeczach, a ty musisz nam opowiedzieć, jak nagrania? – Olka była strasznie podekscytowana.

– Dobrze. Będę nagrywać z Igorem Intro do mojej płyty – powiedziałam cicho i zagryzłam wargę.

– Co?! – obie krzyknęły w tym samym momencie.

– Ciszej – skarciłam je i się zaśmiałam. – To ma się nie wydać, jasne? Powiem wam coś jeszcze – przerwałam na chwilę, a one patrzyły na mnie zaaferowane. – Za dwa tygodnie LemON gra koncert w klubie Stodoła, a ja pod koniec będę śpiewać z Igorem Spójrz i właśnie tę naszą piosenkę, dla której nie mam jeszcze tytułu – powiedziałam wszystko na jednym wdechu.

– O kurwa – powiedziała Karola i zasłoniła usta dłonią.

– Ja pierdolę, ale czad – powiedziała podekscytowana Olka.

– Idę na koncert z tatą. Powiedziałam mu, że to część urodzinowej niespodzianki. Przed koncertem pozna chłopaków, oczywiście żaden się nie wyda, że ja też biorę w nim udział. Prześpiewamy prawie wszystkie piosenki będąc na publiczności, ale pod koniec urwę się pod pretekstem wyjścia do toalety. Tata pierwszy usłyszy mnie na żywo.

– A mama? – dopytała Karola.

– Mówiłam jej o tym. Nie chciałam, żeby miała potem do mnie jakieś pretensje, ale powiedziała, że ona woli przyjść na mój koncert, więc wiem, że nie ma mi tego za złe.

– To dobrze – stwierdziła Olka. – Niesamowite to wszystko – powiedziała rozmarzona.

– Muszę wam jeszcze coś powiedzieć – westchnęłam i wpatrywałam się w swoją kawę.

– Jesteś w ciąży – palnęła Karola.

– Nie – zaśmiałam się i pokręciłam z niedowierzaniem głową.

– Ale seks jest udany? – zapytała zaciekawiona Olka.

– Wiesz, że nie lubię gadać o takich rzeczach – skrzywiłam się lekko.

Ona nigdy nie miała z tym problemu. Ciągle nam opowiadała o swoich wcześniejszych podbojach miłosnych z wszelkimi szczegółami. Nawet jeśli nie chciałyśmy tego słuchać.

– Daj jej spokój – skarciła ją czarnowłosa. – Lepiej mów, co się dzieje? – zapytała zaniepokojona.

– To się ma nie wydać – powiedziałam cicho i westchnęłam. – Kręcę teledysk do mojego singla, który wychodzi za niecałe trzy tygodnie. Uczy nas tańczyć Tomek.

– Teledysk?! – znowu się zmówiły, tym razem na szczęście nie było to głośne.

– Czekaj, to przecież ten idiota – odparła zaskoczona Olka. Po minie Karoli też widziałam, że jest w szoku.

– Tak, ten sam. Kiedy weszłam w piątek pierwszy raz na salę, to normalnie mnie zamurowało. Dostałam jakiegoś otępienia mózgu chyba – zamilkłam na chwilę, chciałam dobrze ubrać w słowa swoje uczucia. – Nie mogłam przestać się na niego gapić. Jest zajebiście zbudowany. A jego taneczne ruchy, były tak seksowne, że myślałam, że zwariuję – wykrztusiłam z siebie. – Od razu mówię, żeby nie było, Adi jest cholerną miłością mojego życia i nic tego nie zmieni. Nie wiem co mi się, kurwa stało – jęknęłam.

Nie spojrzałam na nie, tylko na widok za oknem. Był to sporych rozmiarów plac, otoczony murami z czerwonej cegły, które porośnięte były bluszczem. W okresie letnim robią tutaj ogródek i można rozkoszować się wszystkimi pysznościami na dworze.

– Za każdym razem tak masz? – zapytała po chwili Karola.

– Nie, znaczy... – westchnęłam. Zamknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech, po czym otworzyłam je ponownie. – W piątek było najgorzej. Wręcz cieszyłam się, że mogę się na niego bezkarnie gapić jak pokazywał nam kroki, ale zaraz po treningu to wyparowało. Znowu miałam go za totalnego dupka. W sobotę i niedzielę już tak nie zareagowałam. Znaczy jest mega przystojny i obłędnie się rusza, ale to tylko tyle i zarazem aż tyle. Co jest ze mną nie tak? – jęknęłam.

– Ja tam uważam, że jak jest takim ciachem, to dlaczego masz odmawiać sobie przyjemności pogapienia się na niego? – powiedziała Olka.

– Co ty gadasz? – czarnowłosa spojrzała na nią z oburzeniem.

– No co? Ja tak robię – wzruszyła ramionami i upiła łyk kawy. – Jak mam okazję, to się patrzę na przystojnych facetów.

– Miałam poczucie, że zdradziłam Adiego – powiedziałam cicho.

– Od samego patrzenia nie zdradzasz – wtrąciła blondynka. – A zobacz, jakie masz ładne widoki. Trzeba korzystać z tego!

– Przyznam Olce rację w tym, że od samego patrzenia nie zdradzasz, ale... – zamilkła i zastanawiała się jak zadać pytanie. – Ciągnie cię w jakiś sposób do niego?

– Nie. Wymyślał całą choreografię do mojej piosenki i zaczął pokazywać kroki. Chcąc nie chcąc musiał zademonstrować je ze mną, więc zaczęliśmy tam coś tworzyć. Uzmysłowiłam sobie, że on zna całą moją piosenkę na pamięć. Tak byłam tym zdziwiona i zaaferowana, że nawet nie zauważyłam, że sunę z nim po tym cholernym parkiecie, jak w jakimś Tańcu z Gwiazdami. W końcu Tomek się mnie zapytał, czy kiedyś tańczyłam, a ja wyrwana z tego letargu odpowiedziałam, że nie, a on mi wtedy uświadomił, że z nim właśnie tańczę. Czaicie? Ja nawet tego, kurwa, nie czułam – miałam ochotę się rozpłakać.

– Co na to Adi? – zapytała nieśmiało Karola.

– Oczy miał żądne mordu i pełne bólu. Wszystko sobie wyjaśniliśmy. W sensie nie przyznałam mu się to tego, że mi odbiło i gapiłam się bezceremonialnie na naszego trenera, ale powiedziałam mu prawdę, że byłam totalnie oszołomiona tym, że on zna tak dobrze ten utwór, że nawet nie czułam, że z nim tańczę.

– No, czyli wszystko gra. Nie rozumiem, czym ty się martwisz – powiedziała Olka. – Z Adim masz wyjaśnione, a na Tomka możesz się gapić, wręcz musisz, żeby znać te kroki. Dwie pieczenie na jednym ogniu – znowu wzruszyła ramionami, jakby to było normalne.

– Może mi jeszcze powiesz, że w Oskiego też wlepiasz swoje gały? – Karola zwróciła się do blondynki.

– No przecież ci mówię, że patrzę sobie na przystojnych facetów. Adi to w ogóle pobija wszystkich na kolana – spojrzała na mnie. Zamurowało mnie.

– A Kamilowi czegoś brakuje, że tak innym się przyglądasz? – zapytałam.

Obie moje przyjaciółki mierzyły się teraz na spojrzenia. Jeszcze tego by brakowało, żeby miały się zaraz pozabijać.

– Jest przystojny, kochany i zajebisty w łóżku, więc niczego mu nie brakuje. No może mógłby pójść na siłownię, żeby trochę zgubić, ale ogólnie rzecz biorąc nie narzekam – powiedziała spokojnie.

– Z kim ja się zadaję – westchnęła Karola i przymknęła na chwilę oczy. Po chwili się zaśmiała. – Możesz sobie patrzeć na Oskiego, ale wara go tknąć – pogroziła Olce palcem.

– Dobrze wiesz, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła – odpowiedziała poważnie blondynka.

– No i świetnie, temat zakończony – dopowiedziałam, bo nie chciałam już więcej kłótni.

Mogłam powiedzieć o tym tylko Karoli, no ale przynajmniej dowiedziałyśmy się, że nasza przyjaciółka gapi się na naszych facetów. Zajebiście.

– Wracając do twojej sytuacji – zaczęła czarnowłosa i spojrzała w moją stronę. – Myślę, że wszystkie naoglądałyśmy się za dużo Step Up i po prostu jarają nas seksowni tancerze – powiedziała poważnie, a po chwili wszystkie trzy wybuchłyśmy śmiechem.

***

Teledysk w tle:


Darin, Step up

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top