Rozdział XXX

Oczami Adriana

– Halo? – odebrałem telefon zachrypniętym od snu głosem, nie patrząc nawet na wyświetlacz.

– Za godzinę bądźcie z Melą w wydawnictwie, mam niespodziankę – usłyszałem podekscytowany głos brata.

– Jaką niespodziankę? – zapytałem półprzytomny.

– Zobaczysz na miejscu, szykujcie się, do zobaczenia – powiedział i się rozłączył. Co on kombinował?

Obróciłem się w lewą stronę, żeby obudzić Melę, ale łóżko było puste. Przetarłem twarz dłońmi. Skrzypnięcie drzwi od łazienki oznaczało, że moja dziewczyna prawdopodobnie skończyła brać prysznic. Kiedy weszła do pokoju, jej słodki zapach dobiegł moich nozdrzy.

– Dzień dobry – powiedziała radośnie.

Ubrana w czarne legginsy i moją koszulkę, spowodowała, że nie mogłem przestać się na nią gapić. Była ideałem. Cholernym ideałem, na który, nie wiem jakim cudem, sobie zasłużyłem.

– Coś ze mną nie tak, że mi się tak przyglądasz? – zapytała i podeszła do łóżka. Była taka rozpromieniona i radosna, a jej oczy błyszczały.

– Nie mogę uwierzyć, że jesteś moja – wychrypiałem w końcu.

Mela usiadła na łóżku obok mnie i pochyliła się, żeby złączyć nasze usta w pocałunku. Jej wilgotne włosy połaskotały moją twarz. Była teraz taka delikatna, a zarazem tak seksowna, że to się nie mieściło w głowie.

– To uwierz – odpowiedziała, kiedy się ode mnie oderwała. – Słyszałam, że dzwonił twój telefon. Coś się stało?

– Dzwonił Łukasz. Prosił, żebyśmy za godzinę byli w wydawnictwie, bo ma dla nas niespodziankę. Nie mam pojęcia o co mu chodzi, ale nie chce mi się stąd ruszać – jęknąłem i położyłem sobie jedną rękę pod głowę, a drugą głaskałem jej udo.

– Coś ewidentnie kombinuje – westchnęła. – Cały Łukasz.

– Czy wydarzenia wczorajszego wieczora i nocy oznaczają, że mi całkowicie wybaczyłaś? – odważyłem się zapytać.

To, co się działo po przekroczeniu progu mieszkania, to było istne szaleństwo. Rzuciliśmy się na siebie, spragnieni swoich oddechów, ciał i tego dotyku, który powodował elektryzujące napięcie. Kosmos, to mało powiedziane. Kochaliśmy się tak zmysłowo i namiętnie, jakby jutra miało nie być.

– Tak, wybaczyłam – odpowiedziała pewnie. – Pamiętaj jednak, że jeśli zranisz mnie ponownie, to nie pozbieram się tak łatwo – patrzyła mi w oczy. Iskrzyły niesamowitym blaskiem, tylko dla mnie. – Ty też się wtedy nie pozbierasz – dokończyła po chwili. Miała cholerną rację.

– Nie będzie już takiej sytuacji – odpowiedziałem stanowczo i bawiłem się palcami jej dłoni. – Która jest godzina?

– Kwadrans po ósmej – odpowiedziała. – Myślę, że czas wstawać, leniuchu – zaśmiała się.

– Jest niedziela, dlaczego muszę się stąd ruszać? Nie dadzą się człowiekowi nawet w weekend wyspać – westchnąłem i usiadłem na łóżku. Już jest jakiś progres. Jeszcze tylko podnieść tyłek i zanieść go pod prysznic.

– Na pewno nie wiesz, co szykuje Łukasz? – dopytała.

– Nie mam zielonego pojęcia, ale jego pomysły są zazwyczaj szalone – skrzywiłem się lekko.

– Czyli, ty kierujesz się pod prysznic, a ja do pakowania – westchnęła smutno.

– Jest jeszcze jedna opcja – uśmiechnąłem się cwaniacko.

– Jaka? – zapytała.

– Idziesz ze mną – powiedziałem.

Po chwili trzymałem ją w swoich objęciach, zanosząc do łazienki. Musiałem nacieszyć się jej zapachem, dotykiem i tym palącym mnie od środka, spojrzeniem. Byłem bezgranicznie i szalenie w niej zakochany.

***

– Mam jakieś dziwne, niekoniecznie dobre przeczucie – westchnęła Mela, kiedy wchodziliśmy do wydawnictwa.

– Na pewno Łukasz nie da ci zrobić krzywdy, o to się nie musisz martwić – zaśmiałem się.

Chciałem dodać jej otuchy, ale sam nie miałem pojęcia, co szykuje mój brat. Mieliśmy się spotkać w małej sali konferencyjnej, znajdującej się na parterze. Przeszliśmy więc w tamtą stronę. Słychać było męski śmiech.

– Znam ten głos – wyszeptała i się raptownie zatrzymała. Spojrzała na mnie przerażona. – Nie, to nie może się dziać naprawdę – mówiła i kręciła głową.

– Ale co się dzieje? Mela... – patrzyłem na nią totalnie skołowany. – Powiesz mi o co cho... – nie zdążyłem dokończyć, bo w tym momencie z pomieszczenia wyszedł mój brat w towarzystwie tej parszywej gnidy, która dobierała się do Meli na imprezie. Nasze spojrzenia się spotkały. Zabiję gnoja.

– O, już jesteście – powiedział radośnie Łukasz. W tym momencie, rzuciłem się w stronę tego całego Tomka. – Ej, hola, Adi, co ty wyprawiasz? – mój brat powstrzymywał mnie ostatkiem sił.

– Co ty tu robisz? – zapytała go stanowczo Mela.

– To wy się znacie? – ogłupiały Łukasz patrzył na całą naszą trójkę.

– Mam być trenem tańca – Tomek odchrząknął i ledwo słyszalnie wypowiedział te słowa. Wyglądał jakby sam był w szoku.

– Kim, do jasnej cholery? – Mela krzyknęła. Nie wytrzymała. Nie dziwię się jej.

– Po moim, kurwa, trupie – powiedziałem i rzuciłem w jego stronę mordercze spojrzenie.

– Zaraz, zaraz. Stop. – zaczął Łukasz. – Skąd wy się wszyscy znacie?

– To jest Tomek – powiedziała odważnie Mela i założyła ręce na piersi. Mój brat spojrzał na nią pytająco. Ten koleś był jakiś dziwnie wyciszony. Zupełnie inny, niż wtedy na imprezie. – Koleś, który się do mnie dobierał – zakończyła moja dziewczyna. Łukasz zdębiał. Przełknął głośno ślinę.

– O ja pierdolę – skomentował. – Ale jak? Przecież podpisaliśmy kontrakt – mówił do Tomka. – Wiedziałeś kim jestem?

– Nie miałem pojęcia – odezwał się w końcu ten popapraniec. – Przysięgam, że nie miałem pojęcia, że jesteście braćmi. Gdybym to wiedział, nie pchałbym się sam w jego ręce – skrzywił się i wskazał głową na mnie. Mądre posunięcie, kolego.

– Podpisałeś z nim kontrakt? – nagle uzmysłowiłem sobie, co przed chwilą powiedział mój brat. – Jak to możliwe, że nic o tym nie wiem?

– Wiedziałeś o tym. Tak mnie właśnie słuchasz – powiedział zirytowany. – W poniedziałek z rana mówiłem ci, że jadę na spotkanie z właścicielem szkoły tańca, żebyśmy mieli szerszy dostęp do tancerzy w teledyskach. Jednak, ty byłeś dziwnie nieobecny, więc pewnie nie zakodowałeś. No i wychodziłeś szybciej, bo jakbyś zapomniał widziałeś się wtedy z Oli – mówił do mnie podniesionym głosem.

Fakt, nie za bardzo kontaktowałem tego dnia, bo byłem dziwnie przejęty tym spotkaniem. Potem, to już wszyscy wiemy co nastąpiło i nigdy więcej do tego nie wracajmy.

– Uparłeś się na ten teledysk – westchnęła Mela i oparła się o najbliższą ścianę.

– No tak – powiedział cicho Łukasz. – Chciałem zrobić wam niespodziankę i poprosiłem Tomka, żeby wpadł dzisiaj, żeby obgadać szczegóły – przetarł twarz dłońmi. – Co ja mam teraz zrobić? – jęknął.

– Po prostu go stąd wyprośmy – powiedziałem i wzruszyłem ramionami.

Na samą myśl, że miałby przebywać blisko Meli, nie wspominając już o nauce tańca, robiło mi się niedobrze.

– Dobra, wiem, że wiele namieszałem – odezwał się spokojnie Tomek. – Ale nie chcę, żeby były teraz jakieś awantury. Podpisaliśmy kontrakt, więc zamierzam profesjonalnie podejść do zadania. Przeprosiłem już Melę.

– Niby, kurwa, kiedy? – skrzywiłem się. Jakoś sobie tego nie przypominam. Mela patrzyła na niego, jakimś dziwnym wzrokiem.

– W domu jej taty – odpowiedział. – W poniedziałek wieczorem – zakończył.

– Że co proszę? – patrzyłem raz na niego, raz na moją dziewczynę. Nie wspomniała mi, że się z nim widziała. Co tu się działo?

– Przeprosił mnie, to prawda – powiedziała nagle Melka. – Był ze swoim tatą i bratem. Mieliśmy chwilę, żeby porozmawiać, kiedy bawiliśmy się z naszym rodzeństwem – odpowiedziała.

A ja zdębiałem. Patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Rozmawiała z tym kolesiem i słowem o tym nie wspomniała. Dlaczego?

– Nie patrz tak na mnie Adi. Dobrze wiesz, jak wyglądał nasz poniedziałek. Los sobie ze mnie zadrwił i po tym, jak wyjechałam od ciebie, spotkałam jeszcze jego. Tak na dobicie, bo czemu nie – powiedziała sarkastycznie i się skrzywiła. No tak, nieszczęsny poniedziałek. Nie powinienem jej robić o to wyrzutów sumienia.

– No to nieźle zaczęła się nam wszystkim ta niedziela – skwitował Łukasz. – Słuchajcie, to może jednak usiądziemy i na spokojnie porozmawiamy? – zaproponował.

– Ja potrzebuję kawy albo lepiej melisy – powiedziała moja dziewczyna. Oparła się głową o ścianę i zamknęła oczy. Nad czymś intensywnie myślała.

– Nie wierzę, w twoją nagłą zmianę – powiedziałem w stronę Tomka.

– Trudno – wzruszył ramionami. – Nie mam zamiaru cię do tego przekonywać. Jestem tu służbowo.

– No już, ruchy – powiedział stanowczo mój brat i weszliśmy wszyscy do sali.

Znajdował się tu owalny stół, na około osiem osób. Leżały już na nim kartki, długopisy i jakieś kolorowe pisaki. Po prawej stronie widniała tablica interaktywna i stojak, na którym przymocowany był blok z wyrywanymi kartkami. Naprzeciwko wejścia były duże okna, które aktualnie wpuszczały do środka lutowe słońce. Po lewej stronie, stał ekspres do kawy.

Mela usiadła przy stole i ściągnęła kurtkę. Łukasz poszedł zrobić kawę. Tomek usiadł naprzeciwko mojej dziewczyny i mierzyli się spojrzeniami. Podszedłem do brata, żeby mu pomóc.

– Dlaczego on tu sobie tak spokojnie siedzi i patrzy na nią? Przecież za to co chciał zrobić, powinien siedzieć – powiedziałem cicho.

– Przyznam ci rację. Jednak aktualnie nie wygląda, jakby chciał ją skrzywdzić, wręcz przeciwnie, więc nie rób nic głupiego – pouczył mnie Łukasz.

– Jak to możliwe, że taki skur... – powstrzymałem się od dokończenia tego słowa. – Prowadzi własną szkołę tańca – skrzywiłem się na samą myśl.

– Normalnie – odpowiedział Łukasz, kończąc robić ostatnia kawę. – Tak samo, jak taka pierdoła jak ty, prowadzi wydawnictwo muzyczne – rzucił brat w moją stronę.

– Zabawny jesteś – zrobiłem głupią minę i zaniosłem kawę dla Meli i siebie, zajmując obok niej miejsce. Niech wie kto tu rządzi.

Łukasz usiadł po przeciwnej stronie, obok Tomka i postawił przed nim kubek. Na co ten skinął w podziękowaniu głową. Mela przetarła twarz dłońmi.

– Dobra, mów Łukasz co wymyśliłeś – westchnęła. – Z góry uprzedzam, że jeśli będzie to coś głupiego, to od razu ci powiem, że masz dać sobie spokój.

– W to nie wątpię – zaśmiał się. – Przede wszystkim, ty w nim będziesz tańczyć – zwrócił się do mojej dziewczyny. Na co ta tylko pokręciła głową z niedowierzaniem. – Prześledźmy tekst – powiedział i wziął jedną z kartek leżących na stole, na której widniał tekst jej piosenki. Skubany się przygotował.

Dyskusja trwała długo. Wszyscy byliśmy w nią zaangażowani. W końcu ustaliliśmy wszystkie szczegóły. Co prawda, nie do końca się ze wszystkim zgadzałem, ale musiałem trochę wyluzować. Musiałem też pokazać Meli, że będę dla niej ciągłym wsparciem.

Tomek. Nie wierzyłem w tę jego przemianę. Niby całe spotkanie zachowywał się nienagannie, ale coś mi tu śmierdziało na kilometr. Muszę mieć na niego oko. Mela nie była zachwycona tym, że będzie tańczyć w teledysku i to w dodatku z nim, ale w końcu dała za wygraną. Ustaliliśmy, że przyjedzie w przyszły weekend i zacznie przygotowania.

Potem pojechaliśmy do mieszkania. Przebraliśmy się, Mela spakowała swoje rzeczy i ruszyliśmy do Włocławka. Po drodze rozmawialiśmy na wiele tematów. Między innymi o tym, że za tydzień pozna swojego managera i trenerkę wokalną. Jednak wątek tego idioty, nie dawał mi spokoju.

– Powiesz mi, o czym z nim jeszcze rozmawiałaś, kiedy byłaś u taty? – zapytałem. Byliśmy właśnie gdzieś w połowie drogi, do domu moich rodziców.

– Przeprosił mnie – powiedziała i patrzyła w okno.

– Tak po prostu? Nagle się zmienił? – uniosłem głos.

– Nie wiem, Adi – westchnęła. – Może tak, a może to tylko pozory. Nie uśmiecha mi się ten cały teledysk. Wiem, jakie są warunki umowy, ale ja się w ogóle nie nadaję do takich rzeczy.

– Mi też się nie podoba, że będzie z tobą tańczył, ale będę na każdej próbie, żeby tylko nic nie odwalił – odpowiedziałem. – Zmieniłaś temat. O czym rozmawialiście? Dlaczego nie powiedziałaś, że się z nim widziałaś?

– A co by to zmieniło? Uwierz, że poniedziałek był jednym z najgorszych dni mojego życia i wcale nie mam ochoty do niego wracać – powiedziała patrząc na mnie. – Nie rób mi wyrzutów sumienia, bo to chyba nie jest na miejscu – powiedziała cicho.

– Melka, nie o to mi chodziło – jęknąłem. Kurwa, Adi, nie spierdol kolejny raz. – Po prostu zdziwiło mnie to, że rozmawialiście – westchnąłem.

Spojrzałem na nią, ale ona znowu spoglądała przez okno. Już chciałem zapytać o czym myśli, kiedy nagle się odezwała.

– Zapytał, dlaczego przez ciebie płakałam. Stwierdził, że jeśli mnie zraniłeś, to na mnie nie zasługujesz – powiedziała i spojrzała na mój profil.

Zrobiło mi się potwornie gorąco. Co za dupek. Jak on śmiał? Zerknąłem tylko na chwilę w jej stronę. Miała poważną minę, zaraz potem ponownie patrzyła na krajobraz za oknem.

– Graliśmy z chłopcami w grę. Pomiędzy rundami dowiedziałam się, że się we mnie zakochał – zaśmiała się pod nosem i pokręciła głową. – Wmówił sobie, że na niego lecę i dlatego dobierał się do mnie na imprezie. Stwierdził, że w jego głowie się nie opierałam. Potem, podsłuchał moją rozmowę z Karolą i chciał wynająć całe lodowisko dla nas i naszego rodzeństwa – ponownie odwróciła się w moją stronę.

– Co, kurwa? – to były pierwsze słowa, które mi się nasunęły.

– To, co słyszałeś. Stwierdził, że dopiero na kolejny dzień po imprezie, dotarło do niego co zrobił i od tamtego czasu się ogarnął. Nie mógł znieść, że wybrałam ciebie, a nie jego – mówiła to cały czas patrząc na mój profil.

– On jest nienormalny – stwierdziłem. – Nie ma opcji, żeby cię uczył. Po moim, kurwa, trupie – ścisnąłem ręce na kierownicy tak, aż pobielały mi knykcie.

– Właśnie, że będzie mnie uczył – powiedziała i położyła swoją dłoń na moim udzie. Spojrzałem w jej stronę pytająco. – Przestań się tak spinać – zaczęła delikatnie mnie gładzić po nodze. – Jeśli zobaczy, że wciąż jesteś przy mnie, nie opuszczasz mnie na krok, to zwyczajnie sobie odpuści – mówiła łagodnie.

– Mela, on cię będzie dotykał – powiedziałem przez ściśnięte zęby.

– To zmieńmy koncepcję teledysku – powiedziała.

– Niby jak? – zapytałem skonsternowany.

– Ty ze mną zatańcz – powiedziała to tak subtelnie i seksownie, że gorąco mi się zrobiło.

– Ja? – zgłupiałem.

– Tak, ty. Niech uczy nas tańczyć, a nie mnie. Tym sposobem, to ty będziesz w teledysku i wszystko się będzie zgadzało. W końcu to piosenka o nas.

– Nie wiem, czy to jest dobry pomysł – odpowiedziałem. Nie gadaliśmy jeszcze o tym, ale chciałem zachować jakąś prywatność.

– Nie chcesz, żeby ktoś cię rozpoznał, czy się boisz? – zapytała prosto z mostu, jakby siedziała mi w głowie.

– Mela... – zacząłem, ale w sumie nie wiedziałem, jak mam z nią o tym rozmawiać.

– Chcesz zachować prywatność? – zapytała.

– Nie bądź na mnie zła, ale chciałbym chronić nasz związek. Wiesz, jak to wszystko wygląda w tym całym świecie medialnym. Będą chodzić za tobą krok w krok, robić zdjęcia... – chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale ścisnęła moje udo.

– Dziękuję – powiedziała. – Cieszę się, że to wyszło od ciebie, bo nie wiedziałam, jak mam zacząć z tobą ten temat. Nie chcę pokazywać naszego prywatnego życia, jak już kiedyś dojdzie do tego, że jednak ktoś zechce mnie słuchać i będę w jakiś sposób rozpoznawalna. Chciałabym, jak najbardziej się da, chronić bliskich.

– Naprawdę? Myślałem, że będziesz na mnie zła, za to. Jesteś niemożliwa! Jesteś najlepsza – wyrzucałem z siebie, co mi ślina na język przyniesie. Bałem się awantury, a ona naprawdę, też chciała nas chronić.

– Nie zmienia to jednak faktu, że i tak wystąpisz w tym teledysku – śmiała się. – Założymy ci maskę albo jakoś zasłonimy twarz.

– Najlepiej czarną kominiarką – zaśmiałem się.

– Może być i tak – uśmiechała się szeroko.

– Dojeżdżamy do moich rodziców, stresujesz się?

– Szczerze mówiąc nie jest tak źle, jak myślałam, że będzie, ale to tylko dlatego, że znam już twojego tatę. Jednak, mój żołądek i tak jest ściśnięty.

– Moja mama już się nie może doczekać – poruszałem wymownie brwiami.

– Zobaczymy, czy będzie tak samo, jak już mnie pozna. Może uzna mnie za szaloną czy coś, jeszcze się nie ciesz – śmiała się.

– Jesteś szalona, skoro jesteś ze mną, więc na pewno cię polubi – puściłem jej oko.

Chwilę jeszcze pogadaliśmy o jakichś pierdołach i po kilkunastu minutach staliśmy pod moim rodzinnym domem. Trzymałem ją mocno za rękę, gdy przekraczaliśmy bramkę wejściową. Do drzwi, prowadziła ścieżka wyłożona kostką brukową. Po jej dwóch stronach był trawnik, zawsze idealnie przystrzyżony, ale aktualnie przykryty gdzieniegdzie warstwą śniegu. Mój tata, czekał już na nas na zewnątrz.

– Witaj, moja droga – uśmiechnął się do niej serdecznie i uścisnął dłoń.

– Dzień dobry – odezwała się miło Mela.

– Adi, jak droga? – poklepał mnie po plecach.

– Dobrze, bez problemów – odpowiedziałem i weszliśmy do przedpokoju.

Kiedy tylko przekroczyłem próg, moje nozdrza wypełnił przepiękny zapach jedzenia. Moja mama, chyba mnie jednak kocha, bo wyczułem na kilometr ukochane gołąbki w białym sosie.

Zdejmowaliśmy kurtki, a z kuchni wyłoniła się moja rodzicielka. Swoje blond włosy, upięła z tyłu klamrą. Zawsze tak robiła, kiedy gotowała. Jej niebieskie oczy przepełnione były radością, a z twarzy nie znikał uśmiech. Poprawiła bluzkę, wygładzając nieistniejące zagniecenia.

– No nareszcie jesteście – powiedziała. – Bardzo miło mi cię poznać, Dorota – powiedziała i wyciągnęła dłoń w stronę mojej dziewczyny.

– Mi również miło, Amelia, ale wszyscy mówią mi Mela – powiedziała i uścisnęły sobie dłonie.

– Nie myślałam, że doczekam dnia, kiedy mój młodszy syn przyprowadzi do domu swoją dziewczynę. Tak się cieszę, że jesteście. Cześć, synku – zwróciła się do mnie i ucałowała mnie w policzek, który potem pogłaskała. – Zapraszam do salonu – powiedziała i wskazała nam drogę do pokoju.

– Czuję moje ukochane gołąbki – uśmiechnąłem się szeroko.

– Długo się zastanawiałam co przygotować, ale stwierdziłam, że jeśli nie zrobię twojego ulubionego dania, to się obrazisz – zaśmiała się mama.

– Fakt, mógłbym tak zrobić – odpowiedziałem.

– Może mogę w czymś pomóc? – zapytała nieśmiało Mela.

– Absolutnie nie – odpowiedziała miło i wróciła do kuchni.

Nie pamiętam, kiedy ostatnio była taka radosna. Przeszliśmy więc korytarzem do salonu. Stół był przykryty kremowym obrusem. Mama wyłożyła swoją ukochaną zastawę, co oznaczało, że była bardzo przejęta i chciała wypaść jak najlepiej w oczach mojej wybranki serca.

Wiedziałem, że już polubiła Melę, mimo, że nigdy jej nie widziała. Moja dziewczyna przyciągała wszystkich jak magnes. Miałem nadzieję, że nie obróci się to nigdy przeciwko niej.

– Tak, ewidentnie ma jakieś głębokie przemyślenia – usłyszałem śmiejącą się ze mnie Melkę. Spojrzałem w jej stronę. Stała rozpromieniona obok mojego ojca i mieli ze mnie polewkę. Nieźle zaczyna się ten obiad.

– Nie ładnie tak obgadywać – burknąłem, udając obrażonego.

– Siadajcie kochani – mama wparowała do pokoju, niosąc półmisek z najlepszymi gołąbkami na świecie.

Zajęliśmy z Melą miejsca obok siebie, a rodzice usiedli naprzeciwko. Czułem jak moja dziewczyna nagle zaczyna się stresować, a przecież było tak dobrze. Zaczęliśmy jeść obiad.

– Przepyszne gołąbki. Pierwszy raz jem je z takim sosem – powiedziała zachwycona Mela. Na co moja mama szeroko się uśmiechnęła.

– Bardzo się cieszę, że ci smakują – odpowiedziała, wyraźnie z siebie zadowolona.

Złapałem kontakt wzrokowy z tatą, który ewidentnie był szczęśliwy. W domu prawie zawsze był poważnym, stonowanym facetem. W wydawnictwie, można było poznać jego drugą stronę. Chociaż, na imprezach rodzinnych, był duszą towarzystwa. Jak byliśmy z Łukaszem młodsi, to zastanawialiśmy się, czy ktoś nam przypadkiem nie podmienił wtedy ojca. Był radosny, podśpiewywał sobie coś pod nosem. Nawet pomagał mamie w kuchni, która o dziwo, go nie wyganiała. Mając w tym momencie u boku Melę i patrząc na moich szczęśliwych rodziców, poczułem, że mam wszystko.

– Bujasz w obłokach – z rozmyślań wyrwał mnie głos mojej rozbawionej dziewczyny i cios łokciem w brzuch.

– Sorki, zamyśliłem się – odpowiedziałem szybko i dalej konsumowałem obiad.

– O czym ty tak intensywnie rozmyślasz? – zapytał tata.

– O tym, że mama robi najlepsze gołąbki – uśmiechnąłem się szeroko i zakończyłem temat.

– Nie przesadzaj – odpowiedziała moja rodzicielka. – Mela, słyszałam, że studiujesz, a jaki kierunek? Jeśli oczywiście mogę wiedzieć – zapytała niepewnie.

– Studiuję zarządzanie, na UMK w Toruniu – odpowiedziała. – W tym roku bronię tytuł licencjata, o ile pisanie mojej pracy, ruszy dalej z miejsca – zaśmiała się.

– Powiem ci, że nigdy nie lubiłam pisać żadnych prac pisemnych, a już na pewno nie tak długich – westchnęła moja mama. – No, a teraz jestem nauczycielką – zaśmiała się szczerze. – Los bywa przewrotny. A co planujesz później?

– Mam kilka opcji, ale jeszcze się nie zdecydowałam. Sporo rzeczy wydarzyło się przez ostatni miesiąc, już nie mówiąc o minionym tygodniu – odpowiedziała Melka. – Mam jeszcze chwilę czasu na zastanowienie. Adi nie mówił, że jest pani nauczycielką – spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Uczę chemii w liceum – uśmiechnęła się. – Na szczęście nie wpadłam na szalony pomysł zostania polonistką. Nie dałabym rady sprawdzać tych wszystkich wypracowań – śmiała się. – A zmieniając temat. Przepięknie śpiewasz. Łukasz wysłał nam twoje nagranie. Nie myślałaś o wystąpieniu w jakimś programie muzycznym?

Mela się zmieszała. Przestała jeść i jakby nagle spochmurniała. W sumie, nigdy jej nie zapytałem o to, dlaczego nie chciała wziąć udziału w takim przedsięwzięciu.

– Przepraszam, Mela – powiedziała zmartwiona mama. – Nie chciałam... – ale nie zdążyła dokończyć.

– Nie, to ja przepraszam, że się tak zmieszałam – odpowiedziała moja dziewczyna. – Po prostu... – zamilkła na chwilę i westchnęła. – Jest pani pierwszą osobą, spoza rodziny i znajomych, która mnie o to zapytała – zaśmiała się pod nosem. – Brałam udział w dwóch przesłuchaniach – powiedziała nagle.

– Jak to? – wypaliłem nagle. Nic mi o tym nie wiadomo.

– Szczerze mówiąc, to nigdy nikomu się do tego nie przyznałam – powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie. – Zawsze szłam sama, bo gdyby mi się nie udało dostać dalej, to nie chciałam słuchać słów pocieszenia, bo by mnie tylko bardziej dobijały.

– Nikt nie wie, że byłaś na przesłuchaniach? – zapytał zaciekawiony tata. – Tego się nie spodziewałem. To kiedy można będzie zobaczyć cię w telewizji i w jakiej? – uśmiechnął się.

– W żadnej – odpowiedziała. Wszyscy spojrzeliśmy na nią z konsternacją. – Uznali, że nie mam dobrego głosu – powiedziała spokojnie, jakby pogodziła się ze swoim losem. – Dlatego nikt o tym nie wie. Wolałam sama przełknąć gorycz porażki – uśmiechnęła się delikatnie. – To, że ktoś chce mnie słuchać, oprócz moich najbliższych, jest dla mnie czymś zupełnie nowym.

– Naprawdę powiedzieli, że nie masz głosu? – zapytałem całkowicie poważnie. No oni są chyba głusi i jacyś niedorozwinięci.

– Tak, Adi. Na pewno w głowie masz teraz same przekleństwa, ale niepotrzebnie. Po prostu, teraz rozumiesz, dlaczego reagowałam tak emocjonalnie na to, że komuś się podoba mój głos – patrzyła na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, które powodowały ciarki.

– Ja też ich przeklinam w głowie – powiedział po chwili mój ojciec.

– Twoi rodzice też nie wiedzieli? – zapytała moja mama, cały czas przyglądając się uważnie Meli.

– Nie wiedzą do teraz – zaśmiała się i pokręciła głową z niedowierzaniem.

– Dziękujemy, że podzieliłaś się tym z nami. Dużo musiało cię to kosztować – powiedziała moja rodzicielka i miło uśmiechnęła.

– Wiele dla mnie znaczy, że ktoś docenia to, co tworzę. Nigdy nie myślałam, że znajdę się w takim miejscu – powiedziała z wdzięcznością i spojrzała na mojego tatę, który siedział naprzeciwko niej, potem na mamę, która miała łzy wzruszenia w oczach i na koniec na mnie.

Zieleń tych oczu, nigdy nie była tak mocna. Uśmiech, nigdy nie był tak piękny. Miałem ogromną ochotę ją pocałować i powiedzieć, że nigdy więcej nikt jej nie będzie wmawiać, że nie ma głosu. Jeszcze się wszyscy przekonają, co ona potrafi.

Znowu się wyłączyłem. Przyglądałem się całej tej sytuacji z totalnym niedowierzaniem. Moja mama czuła się bardzo swobodnie i wręcz tryskała pozytywną energią. Mówiła coś do mojej wybranki serca, ale nie słuchałem. Mela, zdobywała serce każdego i jestem pewien, że nie zdawała sobie nawet z tego sprawy.

Stresowałem się obiadem u rodziców, a okazało się, że nie miałem czym. Jednak, w mojej głowie wciąż tkwił temat tego nieszczęsnego Tomka. Na samą myśl, że miałby ją dotknąć, miałem ochotę zrobić mu krzywdę. Bałem się, jak to będzie wszystko dalej wyglądało. Nawet nie wiem, kiedy sprzątnęliśmy ze stołu i mama wygoniła z kuchni Melę i tatę, który z tego co usłyszałem, poszedł pokazać jej swoje domowe studio nagrań.

– Nie jesteś sobą – powiedziała moja rodzicielka.

– Co masz na myśli? – ocknąłem się ze swoich rozmyślań.

– Co ty dzisiaj tak analizujesz? Jeśli boisz się, że nie polubimy tej dziewczyny, to jesteś w ogromnym błędzie. Jest naprawdę cudowna i płynie od niej bardzo pozytywna energia – moja mama przyglądała mi się intensywnie.

– Nie o to chodzi – powiedziałem i spuściłem głowę. Zacząłem wkładać naczynia do zmywarki.

– Wiem, że nie lubisz rozmawiać o uczuciach – powiedziała i układała w międzyczasie jakieś naczynia, nie patrząc na mnie. Już chciałem coś powiedzieć, ale ona kontynuowała. – Bardzo ci na niej zależy. Widzę jak na nią patrzysz, masz wtedy taki błysk w oczach. Coś się jednak wydarzyło między wami. Martwisz się o nią.

Ona ma ewidentnie jakiś rentgen w oczach. Prześwietla ludzi na wylot. Skąd wie, że coś się wydarzyło? Czyta mi w myślach, czy co? Aż tak widać po mnie, że coś jest nie tak?

– Tak, martwię – odpowiedziałem po chwili ciszy. – Marzę tylko o tym, żeby była szczęśliwa – powiedziałem pewnie w oczy mojej rodzicielki, która na te słowa jakoś dziwnie się uśmiechnęła.

– To w takim razie spraw, żeby tak było – powiedziała. – Chociaż mam wrażenie, że już to zrobiłeś – zakończyła rozmowę, szeroko się do mnie uśmiechając.

***

Teledysk w tle:


Igor Herbut, Wdzięczność.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top