Rozdział XXV
Oczami Melki
Ogarnęłam się jak najszybciej potrafiłam. Zrobiłam delikatny makijaż, żeby ukryć te czerwone i opuchnięte od płaczu oczy. Jechaliśmy do domu Łukasza i Madzi, a ja okropnie się stresowałam. A co, jeśli Adi nie powiedział mi wszystkiego? Teraz zaczęłam się zastanawiać, czy jak ona go pocałowała, to on to odwzajemnił? Wiem, że to głupie, ale jednak zaprzątało moje myśli. Na pewno tego nie zrobił, przecież mówił, że go sparaliżowało. Tak byłam zajęta patrzeniem na jego ręce na jej tyłku, że nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby ogarnąć wszystko wokół. Na samą myśl, aż mnie ściskał ponownie żołądek.
– O czym myślisz? – zapytał. Był spięty. Nie świadczyło to dobrze.
– O tym, dlaczego ona nagadała takie dziwne rzeczy?
– Nie wiem, sam chętnie się tego dowiem – westchnął. – Jesteś pewna, że chcesz w tym uczestniczyć?
– Tak – odpowiedziałam krótko.
Adi spiął się jeszcze bardziej. Nie podobało mi się to. Cholernie się bałam co tam usłyszę, ale musiałam być twarda.
Po kilku minutach stanęliśmy przed ogromnym, białym domem, który był wykonany w nowoczesnym stylu. Duże, przejrzyste okna przykuwały uwagę, a elegancki podjazd z kostki brukowej, ułożonej w symetryczne wzory, potęgował cały efekt. Podeszliśmy do drzwi i Adi po prostu wszedł jak do siebie. Bez żadnego pukania, czy dzwonienia.
Znaleźliśmy się w małym przedpokoju, po przekroczeniu którego rozciągał się przestronny salon z wyjściem na taras i ogród. Po prawej stronie znajdował barek, przy którym stały wysokie krzesła i tym samym było to wejście do kuchni. Po lewej stronie było dwoje drzwi oraz drewniane schody prowadzące na piętro. Już na samym wejściu słychać było krzyki Madzi i jak podejrzewam, Oliwii.
– Czy ty się w ogóle słyszysz dziewczyno? On nie będzie twój, bo jakbyś nie zauważyła ma kogoś, więc przestań gadać takie rzeczy – Madzia była ewidentnie załamana.
Nawet nie wiem kiedy, Adi znalazł się na środku salonu. Ja zostałam z tyłu, nie miałam zamiaru się w to wszystko wtrącać. Chciałam po prostu usłyszeć całą prawdę. A może jednak nie chciałam?
– No świetnie i jeszcze z nią przyjechałeś. Po co? Jesteś pewien, że chcesz, aby usłyszała, że nie jesteś jednak taki idealny, na jakiego się kreujesz? – Oliwia stała w salonie z założonymi rękami na piersiach i rzucała mu wyzywające spojrzenie.
– Przyjechałem z Melą, bo to moja dziewczyna, moja kobieta, którą kocham i powtarzam ci to już dzisiaj po raz setny, Oli – złapał ją za ramiona i potrząsnął nimi. – Czego tu nie rozumiesz?
– Twojego zachowania – nie odwracała od niego wzroku. – Przecież doskonale wiedziałeś, że mi się podobasz. Dlaczego znalazłeś inną? Mnie masz tu i teraz, na wyciągnięcie ręki. A ona? Mieszka nie wiadomo gdzie i nie wiadomo, co tam robi – mówiąc to, wciąż gestykulowała i przez chwilę nawet, zaszczyciła mnie swoim spojrzeniem.
– Niezłe przedstawienie – usłyszałam szept Łukasza po swojej lewej stronie. – Oli, jest bardzo emocjonalna – westchnął. Stał obok mnie z rękami w kieszeniach i patrzył na rozgrywające się w jego salonie sceny. – Trzymasz się jakoś?
– Tak, właśnie widzę, że jest bardzo emocjonalna. Aktualnie dziwnie się czuję – odpowiedziałam cicho.
– Oli, mam Melę, stoi tam – wskazał ręką w moją stronę. – Nie byłem z tobą i nigdy nie będę, niech to do ciebie w końcu dotrze – oboje na siebie krzyczeli. Magda stała obok i tylko czekała, żeby interweniować w razie potrzeby.
– Skoro tak ją kochasz, to dlaczego mnie nie odepchnąłeś? – wciąż stała z tymi założonymi rękami.
Wstrzymałam oddech. Nie wiem, czy chciałam to słyszeć. Nagle zapanowała cisza. Totalna cisza. Zajebiście. Czemu nic nie odpowiada?
– Przecież cię odpychałem. Ale jak już usiadłaś na mnie tym okrakiem i zaparłaś o kanapę, to jak miałem to zrobić? – mówił zrozpaczony. Magda patrzyła oniemiała na ich dwójkę. Łukasz tylko westchnął.
– To w takim razie, dlaczego wciąż trzymałeś ręce na moim tyłku i odwzajemniłeś pocałunek? – wykrzyczała mu w twarz.
Zamarłam. To, gdzie ją trzymał, doskonale widziałam, bo na tym się skupiłam. Ale moje obawy się ziściły. Odwzajemnił. Naprawdę ją pocałował. Serce mi stanęło. Ale nic po sobie nie pokazałam. Łukasz wciągnął głośno powietrze. Magdzie opadła szczęka, a Oliwa patrzyła na niego z uniesioną brwią i z szyderczym uśmieszkiem, wymalowanym na twarzy.
– Tak, przez jedną, pierdoloną, sekundę – wysyczał przez zęby. Nigdy, nie słyszałam go tak wkurwionego.
– I co? Przyznałeś się do tego swojej ukochanej? Wybaczyła ci? – prychnęła.
Adi milczał. Nie przyznał się do tego. W zasadzie, nie wiem co teraz czułam. Z jednej strony zajebiście mnie to bolało i miałam ochotę jak najszybciej się ulotnić, a z drugiej nie chciałam dać satysfakcji tej pieprzonej lasce, więc całą paletę emocji tłumiłam w sobie.
– Dosyć – powiedziała Magda. – Zachowujecie się jak jakieś niewyżyte nastolatki. Jeszcze ty, to masz prawo zachowywać się jak dzieciak, bo skończyłaś dopiero dziewiętnaście lat – spojrzała na swoją siostrę. – Ale ty? Myślałam, że dorosłeś, dojrzałeś, cokolwiek Adi. Jesteś dorosłym facetem, do jasnej cholery. Ogarnij się w końcu – spojrzała na niego gniewnie. – A do ciebie – ponownie spojrzała na swoją siostrę i skierowała w nią swój palec wskazujący – niech w końcu dotrze gówniaro, że świat nie kreci się tylko wokół ciebie. To, że całe życie dostawałaś wszystko co tylko chciałaś. Od liceum, przebierałaś sobie w facetach, jak w rękawiczkach, nie znaczy, że on cię chce. Skoro daje ci tyle razy do zrozumienia, że ma kogoś, na kim mu zależy, w końcu to uszanuj. Reszta jest sprawą między Adim, a Melą i nic ci do tego. Oni będą sobie wszystko wyjaśniać. Dorośnij w końcu i zrozum, że nie będziesz miała wiecznie tego czego chcesz. Nie jesteś pępkiem świata – zakończyła, wciąż jeszcze szybko oddychając z nerwów po swojej przemowie.
– I jak ja mam jej nie kochać – westchnął Łukasz. Ma rację, nie myślałam, że Madzia stanie po mojej stronie, a nie swojej siostry.
– Dajcie mi wszyscy święty spokój – krzyknęła Oliwia. Ruszyła w stronę wyjścia. Przechodząc obok mnie tylko prychnęła i wyszła trzaskając drzwiami.
Magda złapała się za głowę. Łukasz podszedł do niej i ją przytulił. Adi stał na środku tego salonu i szybko oddychał, bał się spojrzeć mi w oczy. Jestem tego pewna.
– Mela – powiedziała nagle Magda i podeszła do mnie szybko. – Przepraszam cię za moją siostrę, za całą akcję – mówiła zmęczonym głosem. Mocno mnie przytuliła, a ja ją.
– Dziękuję, że stanęłaś po mojej stronie – tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić.
– Wiem, jaka potrafi być Oli. Kocham ją najbardziej na świecie, ale za wszelką cenę dąży do celu. Nie zważa w tym wszystkim na uczucia innych. Przykro mi, że musiałaś być tego świadkiem – mówiła, nie puszczając mnie z objęć. – Mam nadzieję, że wyjaśnisz to wszystko z Adrianem – wyszeptała mi do ucha, tak że tylko ja to słyszałam i mocniej ścisnęła.
– Będziemy się już zbierać – powiedział Adi. Był blady na twarzy i strasznie zestresowany. – Sorry i dzięki za wszystko – spojrzał na brata i przyszłą bratową. Kiwnęli tylko głowami.
– Do zobaczenia – powiedziałam i wyszliśmy.
Skierowałam się od razu do auta. Miałam totalną pustkę w głowie. Czułam, że jeszcze coś dzisiaj pierdolnie.
– Mela – zaczął cicho i niepewnie.
– Powiedz mi tylko, dlaczego? – zapytałam i spojrzałam na niego. Musiałam to wytrzymać, teraz nie mogłam okazać słabości. Nie tym razem.
– Nie wiem, kurwa, naprawdę nie wiem, jak to się stało Mela – jęknął. – Ja naprawdę byłem totalnie sparaliżowany. Nigdy w życiu bym cię nie zdradził.
– Uznałam, że skoro byłeś sparaliżowany, to nie odwzajemniłeś tego pocałunku. A jeśli bym nie weszła, to co byś zrobił? – zapytałam spokojnym tonem.
– Odepchnąłbym ją. Uwierz mi, nigdy bym cię nie zdradził, przysięgam – znowu prawie płakał.
– Dobra, jedźmy – powiedziałam i odwróciłam głowę w stronę okna.
Ta cała sytuacja dała mi do zrozumienia, że jestem cholernie łatwowierna. Idiotka. Skoro odwzajemnił to znaczy, że tego chciał. Gdyby nie chciał i był, jak to mówi sparaliżowany, to by tego nie zrobił. Musiałam to wszystko przemyśleć.
Serce mówiło: Przecież go kochasz i dobrze wiesz, jak to się skończy.
Uruchomił się mój mózg. Mela, jesteś totalną masochistką. Co jeśli jeszcze raz będzie miała miejsce taka sytuacja? Też wybaczysz? Wtedy będę miała problem.
Znowu to głupie serce. Zobacz jak bardzo żałuje. Płakał przy tobie. Zależy mu. Kocha cię. Wybacz mu to.
Droga dłużyła się niemiłosiernie, mimo, że trwała kilka minut. Nie odezwałam się już więcej. Nawet nie wiedziałam, co miałabym mu powiedzieć. Adi był strasznie spięty. A ja przyjęłam to wszystko z jakimś dziwnym spokojem. Dojechaliśmy w końcu na parking i w ciszy poszliśmy do mieszkania. Zupełnie jak kilka godzin temu. Naprawdę, zajebisty dzień. Jak tylko weszłam do środka wzięłam moją torbę z salonu.
– Jadę do taty – powiedziałam i założyłam ją na ramię. Jego oczy się rozszerzyły, a na twarzy pojawiło się przerażenie.
– Mela, proszę, nie rób mi tego, nie zostawiaj mnie – mówił zrozpaczony.
– Muszę to przemyśleć – westchnęłam. – Nie utrudniaj mi Adi, potrzebuję być teraz sama. Sama ze sobą i swoimi myślami.
– Błagam, nie jedź nigdzie – przytulił mnie. A ja ostatkiem sił powstrzymałam się od odwzajemnienia. – Zostań, proszę. Nie umiem bez ciebie funkcjonować.
– Nie zrywam z tobą, potrzebuję pomyśleć. Sama. Nie utrudniaj mi, proszę – powiedziałam, wciąż wytrzymując jego zbolałe spojrzenie.
Odsunął się ode mnie na odległość ramion. Zbadał każdy element mojej twarzy, jakby sprawdzał, czy nie kłamię.
– Odwiozę cię, jeśli nie chcesz ze mną zostać. Jest ciemno, nie puszczę cię samej – odpowiedział od razu.
– Nie. Nie chcę żebyś mnie odwoził. Po prostu mnie przepuść w tych drzwiach – powiedziałam zrezygnowana. Nie przesunął się o milimetr.
– Odwiozę cię, postanowione – powiedział i założył z powrotem kurtkę. Pociągnęłam go za końcówki kurtki w swoją stronę. Spojrzał na mnie.
– Chcę zostać sama. Nigdzie mnie nie odwozisz. Przepuść mnie – powiedziałam stanowczo.
Ból w jego oczach okazał się być nie do zniesienia. Ostatkiem sił powstrzymałam się, żeby nie zacząć płakać. Przełknął ślinę i odsunął się. Musiałam wyjść stamtąd jak najszybciej. Nie czekałam na windę, biegłam schodami. Było mi duszno, bolało mnie wszystko w środku i walczyłam z pojawiającymi się w oczach łzami. Miałam serdecznie dość dzisiejszego dnia.
Ja: Jadę do taty. Zadzwonię jak będę w stanie rozmawiać. Wiem, że masz ochotę mnie zabić. Będziesz mogła na mnie śmiało nawrzeszczeć. Chętnie posłucham dobicia, na koniec dnia.
Karola: Ja pierdolę, Mela. Odchodziłam od zmysłów. Czekam na telefon. Skoro jedziesz do taty, to nie będę krzyczeć. Chyba, że mam zadzwonić do tego durnia i go opierdolić, to bardzo chętnie.
Ja: Daj spokój. Opowiem Ci wszystko, jak będę na miejscu. Czekam na autobus.
Nic już nie odpisała. Zresztą nie oczekiwałam. Wsiadłam do autobusu. Potem do kolejnego. W końcu dojechałam na przystanek docelowy. Cała droga minęła mi, jak za mgłą. Byłam koszmarnie rozbita. Miałam jeszcze do przejścia 10 minut pieszo. Dopiero teraz czułam, jaki jest mróz. Przez te wszystkie emocje, które mną targały, nawet nie zwracałam na to uwagi. Szłam szybko i cała dygotałam z zimna. Przy domu stało jakieś auto, podeszłam bliżej.
– Kurwa – jęknęłam na głos. – Jeszcze tego palanta mi dzisiaj brakowało. Ogarnij się Mela, wdech, wydech. Będzie obok tata, na pewno nic mi nie zrobi – powiedziałam do siebie i zadzwoniłam do drzwi.
– Mela! Jak dobrze, że jesteś – powiedziała Jola. Przytuliła mnie. – W salonie siedzi Tomek i jego ojciec – wyszeptała, tak że tylko ja to słyszałam. Kiwnęłam jej głową. – Rozbierz się. Zjesz coś? – kiedy mnie o to zapytała, poczułam jak kiszki grają mi marsza. Uświadomiłam sobie, że nic dzisiaj nie jadłam.
– Chętnie, co dobrego dzisiaj serwujesz? – zapytałam i zdejmowałam kurtkę. Starałam się zachowywać normalnie, jakby się nic nie stało. Zdjęłam buty.
– Zrobiłam pieczeń, ziemniaki i sałatkę – uśmiechnęła się.
– Umieram z głodu – odpowiedziałam i weszłam do salonu. – Dzień dobry wszystkim – powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Miałam nadzieję, że potrafię perfekcyjnie udawać. Tomek przeszywał mnie spojrzeniem i zrobił ten swój głupi półuśmieszek.
– Witaj, Mela, dawno cię nie widziałem – odpowiedział pan Marek z szerokim uśmiechem. – Co u ciebie słychać? Słyszałem twoje nagranie. Rewelacja, gratulacje.
– Dziękuję, bardzo mi miło – odpowiedziałam.
– Czuję, że przed tobą wielka kariera, moja droga – kontynuował.
– Chyba pokłada pan we mnie za duże nadzieje – zaśmiałam się.
– Proszę cię, Mela, z takim głosem podbijesz serca wszystkich – odpowiedział Tomek.
– Jego, to chyba już podbiłaś, bo słucha cię na okrągło – zaśmiał się jego tata. Tomek szturchnął go w bok. – No już dobrze, dobrze, może jak cię zachwalę, to będę miał piękną, mądrą i utalentowaną przyszłą synową – śmiał się, a mnie zmroziło. Po moim trupie.
– Przykro mi panie Marku, ale już jestem zajęta – uśmiechnęłam się.
– Szkoda – powiedział z nutką żałości w głosie. On naprawdę myślał o mnie w takich kategoriach? Nie doczekanie. – Za mało się starałeś synu – powiedział i upił whisky.
Tomek, to myślałam, że zapadnie się pod ziemię. Dobrze wiedzieć, na przyszłość, że chociaż w ojcu miał jakiś autorytet.
– Adrian cię w końcu znalazł? – zapytał tata. Ja pierdolę, tato, nie masz kompletnie wyczucia.
– Tak, na szczęście. Minęliśmy się – zaśmiałam się. – Idę zostawić bagaż, zaraz wracam – odwróciłam się w stronę schodów. Jola wyszła z kuchni.
– Wszystko słyszałam, masakra. Z Adim, ok? – zapytała zmartwiona.
– Powiedzmy – odpowiedziałam. – Nie mam ochoty i siły już o tym gadać.
– Jak będziesz potrzebowała, to pamiętaj, że jestem.
– Dzięki – powiedziałam i zniknęłam w swoim pokoju.
Położyłam torbę na podłodze i usiadłam na chwilę na łóżku. Czym sobie zasłużyłam na tak cholernie ciężki dzień? Wzięłam głęboki oddech. Dasz radę Melka. Wyszłam na korytarz i zapukałam do pokoju brata.
– Proszę – usłyszałam.
– Cześć urwisie – stanęłam w progu.
– O rany, Melka! Co ty tu robisz? – mój brat przybiegł do mnie i mnie przytulił.
– Niespodzianka – powiedziałam. – Przyjechałam na kilka dni. Cześć, Antoś – powiedziałam do chłopca, który siedział na kanapie z padem w ręku.
– Cześć – posłał mi uśmiech. Był taki inny niż jego brat. Taki spokojny, ułożony, jak Janek. – Pograsz z nami? Tomek mówił, że przyjdzie później, ale chyba mu się jednak nie chce – westchnął zrezygnowany.
– A w co gracie? – zapytałam.
– W takie wyścigi samochodowe, że jeździsz po Nowym Jorku – ekscytował się mój brat. – Ale jak chcesz to możemy w coś innego – powiedział.
– To umówmy się tak. Pójdę na dół, zjem coś i przyjdę do was. Pasuje?
– Ale na pewno przyjdziesz? – zapytał Antoś.
– Obiecuję – uśmiechnęłam się do chłopców i zamknęłam drzwi.
Odwróciłam się, żeby przejść korytarz i zejść na dół, ale wpadłam na klatkę piersiową tego palanta. Los sobie ewidentnie ze mnie drwił.
***
Teledysk w tle:
Finneas, Break My Heart Again
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top