Rozdział XIX


– Opowiadaj mi wszystko, bo zaraz zwariuję – powiedziała moja przyjaciółka, przekraczając próg domu. – Musiałam przyjść bez Olki, bo nie podobały mi się jej słowa jak wyjeżdżałaś. Myślisz, że znowu zaczyna? – skrzywiła się.

– Mam nadzieję, że już jej przeszło – westchnęłam. Przeszłyśmy do kuchni. – Jeśli znowu będzie kokietować mojego faceta, to już nie wytrzymam i jej wygarnę. Ciszę się, że też to zauważyłaś, bo myślałam, że znowu sobie wmawiam – skrzywiłam się. Wstawiłam wodę na herbatę.

– Miejmy nadzieję, że to tylko było jakieś chwilowe. No dobra, a teraz zamieniam się w słuch, bo mnie zaraz zeżre ciekawość – Karola siedziała na krześle w kuchni, a oczy jej świeciły z podekscytowania.

– Czekaj, niech się zagotuje woda, pójdziemy na górę i ci wszystko opowiem – powiedziałam spokojnie i się zaśmiałam.

– Dobra, już dobra. Wiesz, że jestem w gorącej wodzie kąpana – zaśmiała się. Zrobiłam nam herbatę, poszłyśmy do mojego pokoju i usiadłyśmy na łóżku z kubkami w dłoniach.

– Od czego by tu zacząć – powiedziałam spokojnie i widziałam, jak moja przyjaciółka wbija teraz we mnie wzrok zabójcy. Westchnęłam. – Mam faceta.

– No kurwa, nareszcie! – krzyknęła uradowana. – Teraz opowiadaj od początku, odkąd wsiadłaś do tego boskiego audi – uśmiechnęła się szeroko, a ja zaczęłam opowieść. Karola albo wzdychała z zazdrością, albo śmiała się do łez, albo miała ochotę zabić Tomka.

– No i wyobraź sobie, że dał mi klucze do mieszkania. Rozumiesz to? – machałam rękami w górze.

– O ja pierdolę – szczęka Karoli wylądowała na łóżku. – Żartujesz prawda? Kazał ci zapisać kod i tak po prostu zostawił klucze od mieszkania? Nie za szybko to wszystko? Ja rozumiem, że jesteście w sobie zakochani i w ogóle, ale tego się nie spodziewałam – powiedziała.

– Moja pierwsza myśl była taka, że to za szybko. Ale z drugiej strony mam klucze do jego mieszkania. Powiedz mi, który facet decyduje się na taki krok, jeśli mu nie zależy?

– No niby tak, ale kurde... co za akcja – pokręciła głową z niedowierzaniem. – Nigdy nie widziałam cię takiej szczęśliwej, wiesz? To chyba naprawdę musi być miłość – przyglądała mi się uważnie. – I poważnie Igor Herbut chce nagrać z tobą piosenkę? Moja córka będzie miała sławną ciocię – złapała mnie za ramiona i potrząsnęła nimi.

– Niemożliwe, prawda? – powiedziałam i schowałam twarz w dłoniach. – Powiedz mi, że to nie jest sen, Karola – jęknęłam.

– Spójrz na mnie – powiedziała, więc popatrzyłam w jej oczy. – Po pierwsze, masz faceta, w dodatku nieziemsko przystojnego jak mój – poruszała wymownie brwiami. – Po drugie, masz klucze do jego mieszkania i w każdym momencie możesz tam jechać. Po trzecie, będziesz, kurwa, sławna, bo Igor Herbut, TEN, Igor Herbut, którego tak kochasz, chce nagrać z tobą piosenkę, ty życiowa farciaro – zaśmiała się i rzuciła się, żeby mnie przytulić.

– A co tu takie krzyki? – nagle w drzwiach od mojego pokoju pojawiła się mama. – Hej Karolcia.

– Dzień dobry – posłała mojej mamie szeroki uśmiech. – Właśnie uświadamiam pani córkę, jaką jest życiową szczęściarą.

– Dlaczego? – mama w momencie znalazła się na łóżku obok nas i przyglądała mi się uważnie.

– Igor chce nagrać ze mną piosenkę – wykrztusiłam. Na początku mama zmarszczyła brwi, potem zrobiła wielkie oczy, a na koniec próbowała coś powiedzieć, ale tylko się zapowietrzyła. – Tak, mamo, ten Igor Herbut, który w poniedziałek w naszym salonie jadł twój sernik.

– Naprawdę? – wykrztusiła po chwili. Karolina sikała już prawie ze śmiechu.

– Tak i właśnie prosiłam moją nieznośną przyjaciółkę, żeby mi potwierdziła, że to nie sen, ale ona tylko się śmieje – pacnęłam ją w ramię.

– Bo miałyście identyczne miny, byście się widziały z boku, to same byście się z siebie śmiały – mówiła.

– Nie wiem co mam powiedzieć – mama powiedziała cicho, ale po chwili mnie przytuliła. – Tak się cieszę, córeczko.

– Dzięki, mamo, ale najpierw muszę ogarnąć ten syf ze studiami i potem będę o tym myśleć – postanowiłam.

– Pilna studentka – Karolina pokręciła głową.

– Adrian cię przywiózł? – zapytała mama z tym swoim uśmieszkiem na ustach.

– Tak i teraz czekam, aż da mi znać, że bezpiecznie wrócił do Warszawy – przekręciłam oczami.

– No to jak dojedzie to mi powiedz, nie przeszkadzam wam już – i wyszła z pokoju.

– Adrian cię przywiózł? – Karola udawała moja mamę i poruszała znacząco brwiami.

– Ty się weź ogarnij już – leżałyśmy teraz na moim łóżku i śmiałyśmy się z całej tej sytuacji. – Jestem totalnie i bezgranicznie zakochana w Adim – westchnęłam i odwróciłam głowę w jej stronę.

– Nie musiałaś mi tego mówić, bo to widać na kilometr – spojrzała na mnie i uniosła brew. – Myślisz, że Oski już wszystko wie?

– Nie mam pojęcia. Ostatnio wiedział – odpowiedziałam. W tym momencie dostałam SMS od Adiego, że dotarł do domu. To już tyle czasu zleciało? Spojrzałam na zegarek i okazało się, że moja przyjaciółka siedzi u mnie już trzy godziny. No tak, cała opowieść była dość długa.

– Dojechał? – zapytała, kiedy wpatrywałam się w ekran telefonu.

– Tak, jest na miejscu.

– No to teraz możesz się zacząć uczyć, a ja spadam – powiedziała i powoli podniosła się z łóżka.

– Odwieźć cię?

– Oszalałaś? Oski po mnie przyjedzie, niech sam zobaczy twój wyraz twarzy, bo mi nie uwierzy jak mu opowiem, jaka jesteś szczęśliwa – zaśmiała się i napisała do swojego narzeczonego.

Zanim przyjechał Oski pokazałam jej kilka zdjęć, które udało mi się zrobić podczas tego wyjazdu oraz te, które przesłał mi Adi. Odprowadziłam ją do drzwi, ubrałam kurtkę i wyszłyśmy na zewnątrz w momencie, kiedy podjechał Oskar. Nie wysiadał z auta, tylko opuścił szybę.

– Chyba udał ci się wyjazd, co? – zaśmiał się i uniósł brew.

– Ty cwaniaku już na pewno wszystko wiesz – odpowiedziałam. – Ale masz rację, to były cudowne dwa dni – śmiałam się.

– Musiałeś sam zobaczyć ten wyraz twarzy, bo byś mi nie uwierzył, że ona totalnie przepadła, prawda? – Karola pocałowała mnie w policzek i wsiadła do auta. Oski przytaknął.

– Cieszę się, że potrafiliście się dogadać – powiedział. – Do zobaczenia – i już ich nie było.

Wróciłam do domu. Pogadałam jeszcze chwilę z mamą, niedługo miał przyjść Artur, a ja musiałam wziąć się do nauki. To był jakiś koszmar wrócić do rzeczywistości, ale niestety nie było innego wyjścia. Ledwo co zdążyłam przeczytać kilka notatek i dostałam SMS.

Adi: Pusto tu bez Ciebie... uczysz się?

Ja: Ja też tęsknię :( Uczenie to zdecydowanie za dużo powiedziane. Nie potrafię się skupić. Powrót do rzeczywistości jest zbyt brutalny :(

Adi: Pomyśl, że w piątek już będzie po wszystkim. A tosty nawet zimne były pyszne, okłamałaś mnie... a podobno nie lubisz kłamstwa.

Wybuchłam śmiechem i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Głupek.

Ja: Bo nie lubię, więc nie ściemniaj...

Adi: Kupiłem sobie ogórki i chleb tostowy, więc od jutra te tosty będą moim śniadaniem :D Ciekawe co wymyślisz następnym razem?

Ja: Jak przyjedziesz, to się przekonasz. Serdecznie zapraszam :D

Adi: Chętnie. Będę miał wtedy kolejne pomysły śniadaniowe! Dobra, nie przeszkadzam. Ucz się ładnie, do jutra, Kochanie. Dobranoc.

Ja: Dobranoc, Kochanie.

Adi: Chciałbym to też kiedyś usłyszeć... :)

Pierwszy raz nazwałam go swoim kochaniem. Poczułam dziwne ukłucie w żołądku. Ja naprawdę miałam chłopaka. Wpatrywałam się jeszcze chwilę w ekran telefonu, aż w końcu odłożyłam go i wróciłam do notatek.

Nie wiem, do której się uczyłam, ale jak ostatni raz sprawdzałam godzinę, to była 3 nad ranem. Zasnęłam z notatkami na brzuchu. Rano przebudziłam się cała obolała. Potarłam kark dłonią i przeciągnęłam się, żeby rozruszać moje biedne, zastałe mięśnie. Telefon wskazywał 7:30 rano, więc zeszłam na dół, żeby zrobić kawę. Ubrana w krótkie spodenki i koszulkę Adiego, półprzytomna, nastawiłam kawę w ekspresie przelewowym. Usiadłam przy stole, oparłam się łokciami o blat i schowałam twarz w dłoniach. Musiałam się wziąć w garść.

– Dzień dobry – usłyszałam męski głos, który ewidentnie miał ze mnie polewkę. Artur. Nie miałam pojęcia, że został na noc. – Załapię się na kawę? – zaśmiał się i usiadł naprzeciwko. Rozszerzyłam palce, żeby na niego spojrzeć. Jak zwykle wyglądał perfekcyjnie. Był wypoczęty. Jak to możliwe, że zawsze wygląda świetnie?

– Nie wiedziałam, że zostajesz na noc. Gdybym wiedziała, to nie musiałbyś mnie teraz oglądać w takim stanie, bo nie wyszłabym z pokoju – zaśmiałam się i w końcu oderwałam dłonie od twarzy. Artur pokręcił głową z niedowierzaniem. – Oczywiście, że załapiesz się na kawę. Zjesz tosta?

– Jeśli będziesz robić i to nie problem, to chętnie – uśmiechnął się. Wstałam z krzesła i ruszyłam do lodówki, żeby wyciągnąć składniki. Kątem oka widziałam, że ma ubrane czarne dresy i biały T-shirt. Wyglądał naprawdę świetnie. Był dobrze zbudowany, a ten ubiór tylko uwydatniał jego atuty. – Fajna koszulka. Słuchasz zespołu Metallica? – zapytał, kiedy stałam już tyłem do niego i robiłam kanapki.

– Trochę słucham, ogólnie uwielbiam rock, a ty? – tak naprawdę to koszulka mojego chłopaka, ale w sumie też ich słucham. Aczkolwiek, ta sytuacja i tak była już sama w sobie nienaturalna.

– Ja też – ożywił się. – A czego słuchasz? Może mi coś polecisz? – mówił swobodnie. Skończyłam przygotowywać kanapki i włożyłam je do opiekacza. Stałam przy tym blacie, już przodem do niego.

– Kocham Dream Theater, to taki ameryka...

– Serio? – przerwał mi. – Nie gadaj, że ich znasz – ta rozmowa zdecydowanie nie przypominała dialogu między doktorem, a studentką. Jego mina była bezcenna.

– O zdecydowanie. Mam wszystkie płyty, a Jordan Rudess wymiata na klawiszach. To, co on wyprawia, to przechodzi ludzkie pojęcie – kawa się zrobiła, więc nalałam nam do kubków.

– Masz rację, mnie zawsze fascynowała perkusja. To dopiero trzeba mieć zgranie. Nogi, ręce jednocześnie – Artur udawał, że gra na bębnach. Tego się nie spodziewałam. Czuł się przy mnie naprawdę swobodnie.

– Nie chcę przeszkadzać w twoim występie, ale jaką kawę pijesz? – zaśmiałam się patrząc na niego. On tylko szeroko się uśmiechnął.

– Czarną – odpowiedział. – Jaka jest twoja ulubiona piosenka? W sumie chyba nie można mieć jednej – sam sobie odpowiedział na pytanie. Postawiłam przed nim kawę i dwa tosty, które zdążyły się już zrobić.

– Mam kilka: Forsaken, I Walk Beside You, Another Day – zaczęłam wymieniać.

– Świetnie, nie spodziewałem się, że będziemy słuchać tego samego – powiedział i upił łyk kawy.

– No ja zdecydowanie też nie. Tak samo jak się nie spodziewałam, że będę jadła z tobą śniadanie, zamiast wziąć to do pokoju i uczyć się z psychologii – zaśmiałam się i usiadłam naprzeciwko ze swoimi tostami i kawą.

– Uuu psychologia – skrzywił się. – Nigdy nie przepadałem – ugryzł kawałek tosta. – Ej, ale to jest dobre – uśmiechnął się.

– Dzięki, na zdrowie, polecam się – zaśmiałam się. – Od zaliczenia zajęć u ciebie nurtuje mnie jedna sprawa, będziesz ze mną szczery?

– Pewnie, że tak.

– Dostaliśmy piątki, bo prezentacja była naprawdę świetna, czy dlatego, że spotykasz się z mamą? – uśmiechnęłam się szeroko i ugryzłam tosta. Artur wybuchł śmiechem.

– Oczywiście, że dlatego, że była dobra. Mówiłem ci, że nie mam zamiaru faworyzować cię ze względu na mamę. Zresztą nigdy nie musiałem, bo zawsze byłaś przygotowana – wzruszył ramionami i jadł tosty.

– To dobrze, czuję się teraz dowartościowana – zaśmiałam się. – Dzięki, że zabierasz mamę na urlop niedługo – powiedziałam. – Nie pamiętam, kiedy ostatnio była taka szczęśliwa.

– Przyda nam się wolne, oboje ciągle pracujemy. Oj tak, Sandra jest naprawdę cudowną kobietą – uśmiechnął się szczerze, a ja wiedziałam, że naprawdę dobrze na siebie trafili. Mama zasługiwała na szczęście jak nikt inny.

– Nie wiesz może co szykuje dla nas profesor Zduński na egzamin z psychologii? – wyszczerzyłam się. Wiedziałam, że nawet jeśli jakimś cudem by wiedział, to i tak nie puści pary z ust, ale spróbować warto. Artur pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Mela...

– Dobra, dobra tylko żartowałam i tak wiem, że byś mi nie powiedział – wzruszyłam ramionami.

– Jesteś naprawdę niemożliwa – westchnął.

– Z tego akurat doskonale zdaję sobie sprawę – odpowiedziałam.

– Dzięki za pyszne śniadanie i kawę. Powodzenia z tą psychologią – odłożył naczynia do zlewu i szedł w stronę schodów. Nagle przystanął i odwrócił się. – Profesor lubi, jak studenci potrafią dać dobre przykłady, do tych regułek, które zazwyczaj daje na egzaminach. Zawsze to wysoko punktuje – odchrząknął i już go nie było.

No proszę, Doktorze Rojski, tego się po panu nie spodziewałam. Chyba jestem winna panu przynajmniej jeszcze jedno śniadanie. Regułki i przykłady, wiem na co zwrócić uwagę. Zobaczymy.

W piątek wstałam jak zwykle niewyspana. Zrobiłam kawę, wlałam w termiczny kubek i ruszyłam na uczelnię. Klara była spanikowana, siedziała na kanapie i próbowała wycisnąć ostatnie soki z tych swoich notatek.

– No hej, kujonie – powiedziałam i usiadłam obok.

– Mela – jęknęła. – Ja tego nie zdam, siedzę nad tym trzy dni i nic nie umiem – myślałam, że zaraz się popłacze.

– To samo mówiłaś na rachunkowości. Poza tym, to podobno ja jestem panikarą w naszej grupie, a nie ty? Przejęłaś moją rolę, czy co? – zaśmiałam się.

– Chyba tak – popatrzyła na mnie smutnymi oczami. – Czemu nie odzywałaś się ostatnie dni? – zapytała. No cóż, trochę spodziewałam się tego pytania.

– Byłam w Warszawie – westchnęłam.

– U taty? – spojrzała na mnie podejrzliwie. Cieszyłam się, że Kacper i Przemek jeszcze nie dotarli. Już chciałam coś odpowiedzieć, ale mi nie dała. – Byłaś u tego przystojniaka – zatknęła dłonią usta.

– Jezu, to aż tak widać? – zaśmiałam się.

– Nie, ale znam cię i jesteś jakaś rozpromieniona – powiedziała. – Naprawdę byłaś u niego?

– Tak, naprawdę. Ale Klara błagam ani słowa przy chłopakach na razie, dobra? Sama muszę się oswoić z tymi wszystkimi rewelacjami, które miały tam miejsce.

– Jasna sprawa, ale czad – mówiła uradowana. – Ale opowiesz mi coś? Może na imprezie?

– Zobaczymy, ok? Ale na pewno wkrótce ci opowiem – westchnęłam. – Dobra, musimy być załamane jak się tu chłopaki pojawią, bo będą się zastanawiać, co my takie radosne – obie wybuchłyśmy śmiechem.

– Ja nie muszę udawać załamanej, bo naprawdę tego nie zdam – skrzywiła się Klara.

– Może nie będzie tak źle? – próbowałam chyba też pocieszyć samą siebie.

– Hej, hej – pojawił się przed nami Kacper. – A wy jak zwykle załamane – pokręcił głową. – Uczyłyście się?

– No niby tak, ale... – powiedziała Klara.

– No to oznacza, że coś umiesz. Błagam cię Klara, od kiedy ty się zrobiłaś gorsza niż Mela? – jęknął Kacper.

– Ej, wypraszam sobie – uniosłam brew. – Przykro mi kolego, musisz znosić teraz nas dwie – wyszczerzyłam się w uśmiechu.

– Ja się chyba z tego wypisuję – udawał załamanego, ale po chwili się zaśmiał.

– Hej, jak tam? – nagle obok Kacpra pojawił się Przemek. – Z czego się wypisujesz?

– Kacper ma dosyć naszego marudzenia – odpowiedziałam. – Ale tak naprawdę udaje, bo doskonale wie, że my i tak jesteśmy najlepsze i z nikim innym nie miałby tak dobrze, prawda? – poruszałam znacząco brwiami.

– Niestety muszę ci przyznać rację – westchnął Kacper i cała nasz czwórka wybuchła śmiechem.

Chwilę później siedzieliśmy już na auli i pisaliśmy egzamin. Profesor dał same regułki i do każdej z nich trzeba było dać przykład. Chyba będę musiała kupić coś Arturowi za tę podpowiedź. Poszło mi w miarę dobrze, mam przynajmniej taką nadzieję.

– Nie było najgorzej – powiedziała Klara, kiedy wyszliśmy z egzaminu. – To co, o której się widzimy? – zapytała.

– Ja się dostosuję – powiedziałam.

– Może 20? – zaproponował Przemek.

– Świetnie, mi pasuje – odpowiedział Kacper. – A gdzie idziemy?

– Mi też pasuje – odpowiedziała Klara. – Może Underground? Potem się najwyżej przeniesiemy – wzruszyła ramionami.

– Podoba mi się ten plan – uśmiechnęłam się.

– No to jesteśmy umówieni – powiedział Przemek. – Idziecie na tramwaj?

– Ja idę do Karoli do salonu, tak że widzimy się wieczorem – mówiłam, kiedy ubieraliśmy kurtki.

– Ja idę na tramwaj – powiedziała Klara. – Kacper?

– Też idę z wami – odpowiedział.

– W takim razie do zobaczenia – uśmiechnęłam się szeroko i pożegnałam ze znajomymi.

Powietrze było dzisiaj strasznie wilgotne, a niebo zachmurzone, jakby miał zaraz lunąć deszcz. Musiałam się pospieszyć, żeby mnie przypadkiem nie złapał. Szłam głównym deptakiem w Toruniu, mijałam te wszystkie piękne, malownicze kamienice, które nadają temu miastu uroku, nawet gdy pogoda nie dopisuje. W kieszeni płaszcza rozdzwonił się mój telefon. Odebrałam.

– No dzień dobry, panu – zaśmiałam się do słuchawki.

– Hej, kochanie, jak egzamin? – usłyszałam radosny głos Adiego.

– Mam nadzieję, że zdam – uśmiechnęłam się. – Jak tam w pracy?

– Dobrze, ogarniam, ale niedługo się zwijam, bo trzeba się przygotować na weekend. A wy, o której się wybieracie na imprezę?

– Umówiliśmy się na 20, tak że mam jeszcze mnóstwo czasu – zaśmiałam się.

– Wyślesz mi zdjęcie jak będziesz wyglądać? – zapytał z nadzieją.

– Zobaczę co da się zrobić – zaśmiałam się. – Wyjeżdżacie dzisiaj czy jutro?

– Nie wiem, to wszystko zależy od mojego ukochanego blondyna – westchnął, a ja wybuchłam śmiechem. Oni naprawdę mieli ze sobą jakąś taką więź, która była czymś wspaniałym. – No co się śmiejesz? – sam zaczął się śmiać do telefonu.

– Naprawdę jesteście niemożliwi. Obaj – powiedziałam.

– Oj tam zaraz niemożliwi. Po prostu się tolerujemy – zaśmiał się. – Jak się czujesz z faktem, że masz teraz mnóstwo wolnego?

– Cudownie – zaśmiałam się. – Idę teraz do Karoliny, a potem do mamy, bo umówiłyśmy się, że ma mi coś tam dzisiaj pokazać.

– Pozdrów obie. Dam znać jak będę wiedział, kiedy wyjeżdżam. Baw się dobrze na imprezie i do usłyszenia.

– Do usłyszenia, kochanie – powiedziałam, a w słuchawce odpowiedziała mi cisza. – Adi? Wszystko ok?

– Powiedziałaś to głośno – mówił cicho. – Powtarzaj mi to częściej – uśmiechnął się do słuchawki na bank. – Nie przeszkadzam już, pa – rozłączył się.

Wzięłam głęboki oddech, a na mojej twarzy rozkwitł szeroki uśmiech. Szłam dalej taka rozanielona i prawie przeoczyłam wejście do salonu Karoliny.

– Dzień dobry – powiedziałam wchodząc do środka.

Pomalowany był na biało, a błękitne akcenty dodawały subtelności. Po prawej stronie była recepcja. Po lewej rozciągały się dwa stanowiska do robienia manicure, a na końcu miejsce, gdzie robiono makijaż. Na ścianie na wprost było kilka drzwi, które prowadziły do różnych pokoi, gdzie wykonywane były zabiegi na twarz lub inne, które oferowały Karola z mamą. Była też toaleta i ich pokój socjalny. Zatrudniały dodatkowo dwie inne, bardzo sympatyczne dziewczyny, które naprawdę wspaniale znały się na swojej pracy.

– No nareszcie jesteś – powiedziała Karola wychodząc z pokoju socjalnego z kubkiem herbaty. – Jak egzamin?

– Raczej zdałam – odpowiedziałam. – To co chciałaś mi pokazać? – przyszłam do niej, bo napisała, że mam wejść po egzaminie, ale kompletnie nie wiedziałam po co.

– Chodź na zaplecze – przeszłam za nią. – Zobacz – pokazała mi kopertę, a w środku zdjęcie z USG ich maleństwa.

– O jezu, jaka cudna – rozpływałam się jak głupia nad zdjęciem jeszcze nienarodzonego dziecka. Przytuliłam moją przyjaciółkę. – Zaraz będę ryczeć.

– Daj spokój – zaśmiała się. – Chciałam żebyś była pierwsza. Byliśmy dzisiaj z Oskim na wizycie. Wszystko na szczęście dobrze z małą. Termin też na razie na początek maja, tak że oby tak zostało.

– Będę najlepszą ciocią, jaką tylko może sobie to dziecko wyobrazić – powiedziałam.

– Wiem, dlatego chciałam, żebyś zobaczyła to zdjęcie – Karola miała łzy w oczach.

– Dobra, bo obie się zaraz rozbeczymy na dobre – zaśmiałam się i wytarłam kąciki oczu.

– Wracasz już do domu?

– Nie, idę zaraz do mamy, bo musi mi niektóre rzeczy pokazać w restauracji, zanim wyjedzie na urlop za dwa tygodnie, a wieczorem wychodzę na imprezę do Under z ludźmi z roku.

– Dobrze, odstresuj się, bo niby masz teraz wolne, a jednak restauracja sama się nie ogarnie – westchnęła Karola.

– Dokładnie – potwierdziłam. – Dzięki za taki miły akcent w tym dniu, czas do pracy – skrzywiłam się. Pocałowałam przyjaciółkę w policzek i ruszyłam do restauracji.

Nawet nie było najgorzej. Mama wdrożyła mnie w kilka rzeczy, których wcześniej nie robiłam. Czekało mnie sporo pracy, kiedy jej nie będzie, ale uznałam, że to dobry początek, jeśli chcę w przyszłości założyć jakikolwiek własny biznes. Weszłam jeszcze do kuchni. Uwielbiałam tu przychodzić. Zawsze mnie to fascynowało.

– Hej Mela, przyszłaś pomóc? – zaśmiał się pan Darek, który był naszym drugim kucharzem i zastępcą szefa kuchni.

Szefem był Matteo, trzydziestoletni Włoch, którego moi rodzice poznali, jak pierwszy raz polecieli w podróż do słonecznej Italii, kiedy byli jeszcze narzeczeństwem, a on kilkuletnim chłopcem. Zaprzyjaźnili się z jego rodzicami i od tego czasu, co roku odwiedzali się nawzajem. Jak już pojawiłam się na świecie, podróżowałam razem z nimi. Matteo zawsze kochał gotować. Nawet ja pamiętam jako dziecko, że robił najlepszą pizzę na świecie, kiedy tam przyjeżdżaliśmy. 10 lat temu przyjechał na studia do Polski i tu został. Nauczył się naprawdę dobrze mówić po polsku. Ma żonę, wspaniałego synka i jest z nami od początku powstania restauracji. Dzięki niemu to wszystko funkcjonuje.

– Ciao bella, come stai? – przywitał się ze mną czarnowłosy, brązowooki przystojniak o śniadej karnacji.

– Hej, wszystkim – powiedziałam. – Będę tu teraz częstym gościem jak wiecie. Ale oprócz siedzenia w papierkach, chciałabym pomóc wam czasem w kuchni, co wy na to? – uśmiechnęłam się entuzjastycznie.

– Rewelacja, tutaj rąk do pracy nigdy za wiele – powiedział pan Darek.

– Jestem pełen podziwu, że się na to odważyłaś – powiedział Matteo. – Chociaż już nie raz nas ratowałaś – zaśmiał się.

– To prawda, czasem były stresowe sytuacje, ale ogarnęliśmy. Kto jak nie my – odpowiedziałam. – Dzisiaj już wam nie przeszkadzam, ale niedługo trochę wam uprzykrze życie – zaśmiałam się.

– Przychodź kiedy chcesz – Matteo posłał mi ten swój boski uśmiech i z powrotem zajął się gotowaniem.

Pogadałam jeszcze trochę z mamą o biznesowych sprawach. Na koniec powiedziała mi tylko, że dzisiaj wychodzi gdzieś z Arturem i zostaje u niego na noc. Wróciłam do domu. Była 18. To oznaczało, że musiałam zacząć się ogarniać. Wzięłam prysznic, na włosy jak zawsze nałożyłam odżywkę, zrobiłam mocniejszy makijaż i stanęłam przed szafą, z wielkim dylematem co ubrać.

Postawiłam na czarne, dopasowane rurki z wysokim stanem. Do tego czarny top na długi rękaw z dekoltem w łódkę. Pomiędzy spodniami i bluzką widać było tylko mały kawałek brzucha, więc uznałam, że nie jest to zbyt wyzywające. Ubrałam czarne botki i zrobiłam sobie zdjęcie przed moim lustrem w szafie. Wyglądałam naprawdę dobrze. Wysłałam do Adiego. W międzyczasie do małej, czarnej torebki włożyłam kilka niezbędnych rzeczy i byłam gotowa.

Adi: Uf... gorąco. Lepiej, żeby nikt się do Ciebie nie odważył zbliżać.

Ja: A z tymi moimi dwoma kumplami, którzy będą to chociaż mogę tańczyć, czy lepiej nie?

Pisząc tego SMS pokręciłam głową. Zazdrośnik.

Adi: Aż dwóch ich będzie? No nie wiem...

Ja: Adi, zazdrośniku jeden, przecież idę tam ze znajomymi. Klara, Kacper i Przemek, oto moja cudowna paczka.

Adi: Pozwalam. Wyglądasz niezwykle kusząco i chciałbym tam teraz być...

Ja: Zapraszam :D Jesteście w trasie?

Adi: Tak, tak. Dam znać jak dotrzemy. Baw się dobrze, Kochanie!

Ja: Dzięki. Szczęśliwej drogi, czekam na info. Buziaki!

Naprawdę chciałabym, żeby był tu ze mną. Ubrałam kurtkę i wyszłam z domu. Umówiliśmy się koło pomnika Kopernika, potocznie zwanym Kopcem. Najczęstsze miejsce spotkań w Toruniu i chyba najbardziej rozpoznawalne. Na miejscu czekali już Kacper i Klara, która ubrana była w krótką, czarną sukienkę.

– Hejka, co wam tak wesoło? – zapytałam, podchodząc do nich.

– Zastanawialiśmy się, które z was będzie szybciej, ty czy Przemek. Ale on chyba zawsze będzie przybywał ostatni – zaśmiała się Klara.

– Tak, to chyba już jego znak rozpoznawczy – też się zaśmiałam. Czułam jak Kacper mi się intensywnie przygląda. Niedobrze.

– Już jestem – powiedział zdyszany Przemek. – Jak zwykle ostatni – pokręcił głową. – Ślicznie wyglądasz – powiedział do Klary, a ta się zmieszała.

– Dzięki – odpowiedziała i delikatnie się uśmiechnęła. – To co, ruszamy? – przytaknęliśmy i przeszliśmy kawałek dalej, do interesującego nas celu.

Do klubu prowadziły schody w dół. Przy wejściu od razu po prawej stronie znajdowały się pierwsze stoliki, a na wprost rozciągał się długi, neonowy bar. Z tego pomieszczenia, można było iść w głąb, gdzie znajdowała się sala z kilkoma stolikami, gdzie można było usiąść i porozmawiać oraz toalety. Natomiast idąc w prawo, wchodziło się do ogromnej sali z rozciągłym parkietem na środku i stolikami na około. Wybraliśmy drugą opcję.

O tej porze było już sporo ludzi, ale udało się nam znaleźć sześcioosobową lożę. Dwie kanapy po przeciwnych stronach i stolik na środku. Męska część ekipy poszła po drinki, a Klara od razu zaczęła drążyć. Siedziała naprzeciwko mnie.

– No to mów, jak było w tej Warszawie?

– Przeżyłam naprawdę ogrom emocji. Adrian jest cudowny, to przede wszystkim – zaśmiałam się. – Byłam w wydawnictwie muzycznym, zobaczyłam jak to wszystko wygląda z tamtej strony. Ludzie, którzy tam pracują, są tak pełni pasji, że to się w głowie nie mieści. Gadałam z chłopakami z LemON. Byłam w studio nagrań. To, co się tam działo, to po prostu jakiś sen.

– O kurde, ale jaja. Ale to ten Adrian cię tam zabrał? Czym on się zajmuje, jesteście razem? – pytała podekscytowana.

– Tak, on mnie tam zabrał. Pokazał mi część tego świata, do którego nie wiem, czy się nadaję – westchnęłam. – Tak jesteśmy razem, a on jest producentem muzycznym i realizatorem dźwięku chłopaków z LemON – powiedziałam na jednym oddechu. W tym samym momencie Kacper i Przemek przynieśli drinki.

– O kurwa – Klara zatkała dłonią usta, a chłopacy patrzyli raz na mnie, raz na nią.

– Producent muzyczny, realizator dźwięku? O kim mówimy? – zapytał Przemek i usiadł obok mnie.

Kacper wiercił mi dziurę swoim spojrzeniem. Gdyby mogło zabijać, właśnie leżałabym martwa. Zraniłam go. Cholernie go zraniłam. Przecież jeszcze kilka dni temu mówiłam mu, że nie chcę się z nikim wiązać, bo nie wyleczyłam się z Kuby, a teraz słyszy takie rewelacje. Kurwa.

– Mela ma faceta – pisnęła Klara. – Musimy to opić! Zdrowie! – podnieśliśmy nasze drinki i stuknęliśmy się szklankami. Miałam ochotę wypić całego na raz, ale upiłam tylko trochę.

– To gratulacje – mówił entuzjastycznie Przemek. – To on jest tym realizatorem i producentem? – dopytywał, a Kacper nie odezwał się słowem. Cholera.

– Tak, tak. No i chciałam się wam jeszcze czymś pochwalić – powiedziałam cicho.

– No mów, dziewczyno – zachęcała radośnie Klara.

– Igor Herbut chce nagrać ze mną piosenkę, ale nic nie wiecie, jasne? – mojej znajomej oczy wyszły z orbit. Kacper zakrztusił się drinkiem, a Przemek wpatrywał się we mnie tak, jakby zobaczył ducha.

– Ale, że ten Igor Herbut? – odezwał się w końcu Kacper, totalnie zszokowany.

– Dokładnie ten, który założył zespół LemON. Tylko, że to ma się nie wydać na razie, bo ja nie wiem czy jestem gotowa. To, co zobaczyłam w Warszawie, to coś pięknego. Ogromnie mnie to fascynuje, ale nie wiem, czy ja się nadaję do wyjścia na scenę – westchnęłam.

– Błagam cię, kto jak nie ty? Z takim głosem?! – mówiła entuzjastycznie Klara.

– Stanowczo ją popieram – przytaknął Przemek.

– A ty co tak zamilkłeś? – Klara szturchnęła Kacpra w bok, a ten odchrząknął.

– Tak, zdecydowanie się zgadzam, że z tym głosem nie możesz zmarnować swojej szansy – zdobył się na uśmiech, ale ja wiedziałam, że zmuszał się do niego niemiłosiernie.

– Dobra, koniec tego tematu – urwałam. – Ruszamy na parkiet.

Poszłyśmy we dwie z Klarą. Chłopaki siedzieli i tylko się nam przyglądali. Po kilku kawałkach wróciłyśmy do stolika. Kacper cały czas skupiał swoją uwagę na Klarze. Cieszyłoby mnie to, gdyby nie fakt, że ciągle kątem oka zerkał na moją reakcję, czy przypadkiem nie jestem zazdrosna. Czyli jednak wtedy na uczelni miałam rację, że jego zamiary wobec Klary są podyktowane tym, żeby wzbudzić we mnie zazdrość. Nie tego chciałam dla mojej znajomej. Przemek obok mnie też siedział przygaszony, kiedy widział, jak Kacper ewidentnie podrywa blondynkę, która była oczywiście wniebowzięta. Od I roku studiów czekała, żeby ten palant zwrócił na nią uwagę. Szkoda tylko, że w taki sposób.

Wypiłam dwa drinki, ale ja nie potrzebowałam więcej, bo zawsze się dobrze bawiłam. Klara wlała w siebie zdecydowanie więcej, tak samo jak panowie. Kiedy po raz kolejny Kacper szeptał jej coś do ucha, a ona wybuchła po tym gromkim śmiechem, a ten tylko sprawdzał, jak reaguję, nie wytrzymałam.

– Porywam cię do tańca – powiedziałam do Kacpra i chwyciłam go za rękę na parkiet. – Dlaczego jej to robisz? – zapytałam, kiedy zostaliśmy sami. – Dlaczego robisz to sobie? Ta dziewczyna niczemu nie jest winna, uwielbia cię od dawna, a ty wciąż patrzysz na moją reakcję.

– Bo dziewczyna, z którą chciałem spróbować puściła się z producentem muzycznym, tylko po to, żeby zrobić karierę – zaśmiał mi się bezczelnie w twarz. Auć. Zabolało, mimo że właśnie tego się spodziewałam.

– Cieszę się, że wiem, jakie masz o mnie zdanie – uśmiechnęłam się. – Szkoda tylko, że nie wiesz jak to wszystko wygląda. Jednak nie mam zamiaru ci się z tego tłumaczyć. Nie zrań Klary. Tylko o to cię proszę. Bo raniąc ją, dobijesz siebie.

– Serio? Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – skrzywił się. – Jestem dorosły i mogę robić co chcę. To czy podrywam ją po to żeby wzbudzić twoją zazdrość, czy po to żeby zaciągnąć do łóżka, to już moja sprawa – piosenka zmieniła się na wolniejszą. Kacper przyciągnął mnie do siebie lewą ręką, a prawą ujął moją lewą dłoń. Bardzo nie chciałam takiego utworu, ale trudno, stało się.

– Oczywiście, że twoja. Do niczego ci się nie wtrącam, tylko żebyś potem nie żałował, jak źle to rozegrasz. A co mam ci jeszcze powiedzieć? Dobrze wiesz, że nie chciałam cię zranić, że jesteś dla mnie ważny. Że przeżyliśmy całą naszą czwórką naprawdę wiele. Myślałam, że mnie znasz – w kącikach oczu pojawiły mi się łzy, ale za wszelką cenę je powstrzymywałam, żeby tylko nie okazać przy nim słabości. Patrzył na mnie nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Naprawdę się łudziłam, że przez te prawie trzy lata zdążyłeś mnie poznać na tyle, że wiesz, że nie wskoczyłabym komuś do łóżka dla kariery. Myliłam się. Widocznie ja też cię nie znam. Przykro mi, że zrobiłeś ze mnie dziwkę, ale przynajmniej wiem, co sobie o mnie myślisz – uwolniłam się z jego uścisku i chciałam iść w stronę łazienki, zanim na dobre się popłaczę. Nie puścił jednak mojego nadgarstka, więc zmuszona byłam ponownie na niego spojrzeć. – Nie utrudniaj mi, proszę – powiedziałam błagalnie. Teraz widziałam spojrzenie Kacpra. Tego, którego znam. Było mu głupio, ale szczerze mówiąc mało mnie to już interesowało. Patrzyłam na niego ze łzami w oczach.

Wiem, że mówiłam mu, że nikogo nie szukam, ale z Adim to się po prostu stało. Ten facet zrobił dla mnie tak wiele. Naprawdę go kocham, czuję to całą sobą. Nie chciałam zranić Kacpra, ale dałam mu już do zrozumienia u mnie w domu, że nic z tego nie będzie. Byłam z nim szczera. Wiem jak to wygląda. Nagle kilka dni później oznajmiłam im, że mój facet jest producentem muzycznym, ale nie znają całej historii. Zabolało mnie bardzo to, w jakim sposób mnie ocenił. Zna mnie tyle czasu, naprawdę myślał, że jestem w stanie zrobić coś takiego?

Puścił w końcu moją rękę, więc poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i wzięłam kilka głębszych wdechów. Wytarłam kilka łez, którym pozwoliłam wypłynąć. Przywdziałam na twarz uśmiech, zamówiłam po drodze w barze szota, którego wypiłam na miejscu, kolejnego drinka i wróciłam do stolika.

Przemek tańczył z Klarą, która co chwilę śmiała się z czegoś co jej mówił. Może jednak on będzie miał dzisiaj swoją szansę? Kacper siedział sam w loży i popijał swój alkohol. Usiadłam na swoje miejsce i wyciągnęłam telefon. Adi jeszcze nie dał znać. Zaczynałam się martwić.

– Nie myślę tak – usłyszałam po swojej prawej stronie. Kacper dosiadł się obok i przetarł twarz dłońmi. – Przepraszam.

– Masz prawo być na mnie zły. Pamiętam co ci mówiłam, że nie jestem gotowa na związek. Nie kłamałam. To co się stało z Adim, jest totalnie nieplanowane – odwróciłam głowę w jego stronę.

– Nie miałem prawa mówić, że wskoczyłaś mu do łóżka, ale byłem, nadal jestem, wkurwiony. Czy ja nie zasługuję na miłość? – patrzył na mnie i oczekiwał odpowiedzi. Impreza to zdecydowanie nie jest dobry czas na takie rozmowy. Tym bardziej, że Kacper był już po kilku drinkach.

– Oczywiście, że zasługujesz. Każdy zasługuje, ale nie ze mną. Jesteś zajebistym facetem, więc na pewno znajdziesz świetną dziewczynę, chociażby Klarę, czy jakąkolwiek inną, z którą będziesz się wspaniale dogadywać. Ja naprawdę nie jestem dla ciebie dobrym materiałem na dziewczynę. Oboje jesteśmy cholernie uparci, każde z nas stawia na swoim. Zawsze musi być tak jak my chcemy. Przecież my byśmy się prędzej pozabijali, niż ze sobą wytrzymali.

– Coś w tym jest – westchnął po chwili i upił drinka. – Moja pierwsza myśl była taka, że przespałaś się z tym kolesiem, żeby coś nagrać. Jak zaczęłaś mówić o tym, że Igor chce coś z tobą nagrać, już sam uznałem, że jestem idiotą, że tak pomyślałem, bo przecież naprawdę masz talent. Stwierdziłem jednak, że muszę ci to wygarnąć, bo byłem na ciebie wściekły. Nie pomyślałem o konsekwencjach. Przepraszam. Dobrze wiesz, że wcale tak nie myślę – powiedział skruszony. No cóż, rozmowa z pijanym Kacprem, nie okazała się jednak najgorsza. – Wybaczysz mi to?

– Wybaczę – westchnęłam. W gruncie rzeczy cieszyłam się, że wyjaśniliśmy to sobie. Po chwili Klara i Przemek wrócili z parkietu.

– A co wy tacy smutni? – blondynka przypatrywała nam się uważnie.

– Smutni? Oszalałaś? Ruszamy na parkiet, jak tylko się napijecie – odpowiedziałam i szturchnęłam w bok Kacpra.

– No i to mi się podoba – powiedziała Kara. Po chwili całą czwórką podbijaliśmy scenę.

– Uuu – było słychać krzyki od strony wejścia na główną salę. – To Igor Herbut – krzyknął ktoś z tłumu. Igor? Co tu do cholery robił Igor? Przecież z Adim mieli jechać dzisiaj w trasę. Usłyszałam nagle wrzask Igora i już wiedziałam, że nieźle się bawi.

Przystanęłam bliżej naszego stolika i patrzyłam w stronę wejścia. Tłum skakał i nie było nic za bardzo widać. Nagle poczułam czyjeś ręce na swojej talii. Ten zapach. Od razu się odwróciłam w jego stronę.

– Cześć, kochanie – rzuciłam się na niego. – Co wy tu robicie? Przecież miałeś jechać do Poznania – wpatrywałam się w niego, a on szeroko się uśmiechnął.

– Przecież mówiłem, że przemyślę sprawę z imprezą – poruszał znacząco brwiami.

– Skąd wiedziałeś, gdzie szukać? – zapytałam.

– Masz bardzo fajną przyjaciółkę, której chyba napomknęłaś, gdzie się wybieracie – szczerzył się do mnie. – Gdzie twoi znajomi? – rozejrzałam się. Byli w centrum tłumu, zaraz przy Igorze, który się świetnie bawił.

– Tam – wskazałam głową na środek parkietu – właśnie świetnie się bawią w towarzystwie pewnego szalonego blondyna – zaśmiałam się. Nie spodziewałam się, że ta impreza może dać mi tak skrajne emocje.

***

Teledysk w tle:
LemON, Scarlett

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top