Rozdział VIII


Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Za dużo wypiłam. Dziewczyny jeszcze spały więc zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Była zajęta. Skierowałam się do kuchni, żeby ugasić pragnienie. Na kanapie w salonie był rozłożony koc. Czyli to Adi okupował łazienkę. Westchnęłam. Z szafki wyciągnęłam aspirynę i nalałam wody do szklanki. Przyjemna chłodna ciecz otulała moje zasuszone gardło. Błagałam, żeby szybko zadziałało. Przetarłam twarz dłońmi. Nigdy więcej alkoholu. Związałam włosy w wysokiego koka, bo rozpuszczone wyglądały na pewno jak u Hagrida. Usiadłam na krześle barowym, tym najbliżej ściany. Oparłam się o nią tyłem głowy i zamknęłam oczy. Pulsowała zdecydowanie za mocno.

– Chyba kogoś męczy kac morderca – usłyszałam śmiech dobiegający z mojej prawej strony.

Zapach męskiego żelu pod prysznic dotarł do moich nozdrzy. Cytrusowa świeżość, z nutką kardamonu i kilku innych, intensywnych aromatów. Zaciągnęłam się nim i otworzyłam oczy. Obróciłam się w jego stronę. Dlaczego nic mu nie było? Był jak nowonarodzony. Wyglądał tak seksownie, że aż mi się płakać chciało, jak sobie pomyślałam, w jakim byłam opłakanym stanie. Ubrany w szare, dopasowane dresy, które opadały w kroku i można było dostrzec górną część jego białych bokserek. Nie miał koszulki. Wciągnęłam powietrze. Miałam okazję dostrzec jego wyrzeźbione ciało. Ideał to mało powiedziane. Miałam ochotę dotknąć ten umięśniony brzuch, żeby sprawdzić, czy jest prawdziwy. Muskularne ramiona, które ukrywał za ubraniami były teraz widoczne gołym okiem. Miał jednak wytatuowaną całą rękę. Do tej pory widziałam tylko przedramię. Chciałam móc przyjrzeć się z bliska, co przedstawia jego rękaw, ale nie wypadało. Wyglądał jak model z okładki. Przełknęłam głośno ślinę i przygryzłam nieświadomie wargę. Kiedy już obejrzałam całe ciało, skierowałam wzrok wyżej. Szeroko się uśmiechał i patrzył na mnie z uniesioną brwią. Z jego włosów wciąż jeszcze kapała woda. Nie mogłam się już więcej przyglądać, bo to i tak za długo trwało. A moje podbrzusze niebezpiecznie o sobie przypominało.

– Wydaje ci się. Czuję się wspaniale – odpowiedziałam sarkastycznie i jęknęłam z bólu głowy. Boże, dlaczego musiał oglądać mnie w takiej wersji? Niepomalowana, włosy w nieładzie, w dodatku męczył mnie kac morderca. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Trudno. Wczoraj widział moją najlepszą wersję, dzisiaj widzi najgorszą. Może się przestraszy i ucieknie do swojej dziewczyny.

– Właśnie widać – nie przestawał się ze mnie śmiać. No faktycznie bardzo zabawne.

– Mógłbyś odrobinę ciszej się śmiać? – spojrzałam na niego. – Wiesz, moja głowa chyba jeszcze nie przywykła do tego, że się obudziła. – Pokręcił głową z niedowierzaniem wciąż mi się przypatrując. Iskierki w jego oczach, zdradzały to, że ewidentnie miał teraz ze mnie niezłą polewkę. – Jak to możliwe, że wyglądasz jak młody bóg? – uniosłam brew.

– Piłem z umiarem – odpowiedział rozbawiony.

– Uważaj, bo ci uwierzę – powiedziałam i znowu przymknęłam oczy, bo przeszył mnie ostry ból. Jego zapach rozpraszał. Pachniał tak świeżo.

– Wzięłaś aspirynę? – zapytał z troską, ale nadal się ze mnie śmiał. Ciągle miałam zamknięte oczy.

– Przed chwilą, błagam niech już pomoże – jęknęłam i otworzyłam oczy. Wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany. – Nie patrz tak na mnie, zdaję sobie sprawę z tego jak koszmarnie wyglądam. Nie wpędzaj mnie w większe kompleksy – skrzywiłam się, a ten się bezczelnie śmiał.

– Wyglądasz uroczo – odpowiedział. Doprawdy nie wiem co w tym uroczego. Spojrzałam na niego z politowaniem.

– Nie lubię kłamstwa – odpowiedziałam. Zaśmiał się głośniej. No cóż, ja też. – Idę pod prysznic, może doprowadzę się do jakiegoś lepszego stanu. – Wstałam z krzesła i znowu jęknęłam, bo głowa mocniej zapiekła.

– Może ci pomóc? – stanął niebezpiecznie blisko mnie. Zapach uderzył we mnie o wiele mocniej, niż bym tego chciała. Przełknęłam gulę tkwiącą w moim gardle. Patrzyłam na jego roześmianą twarz. Iskierki w oczach. Przypomniał mi się nasz wczorajszy, a właściwie już dzisiejszy pocałunek. To się naprawdę wydarzyło. Nie myśl o tym, bo będziesz żałować.

– Duża ze mnie dziewczynka – odpowiedziałam. Prowokowałam go wzrokiem. Dlaczego? Ogarnij się. W tym stanie, nie jesteś dobrym materiałem na rozmówcę, a tym bardziej na cokolwiek innego. – Do zobaczenia – powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia z salonu. Złapał mnie za nadgarstek. Poczułam prąd w całym ciele. Odwróciłam się w jego stronę z pytającym wzrokiem.

– Jesteś już zajęta? – zapytał poważnie. A ja zgłupiałam. Przecież wiedział, że nie. O co mu chodzi?

– Słucham? – zmarszczyłam brwi.

– No z napisu na twojej koszulce wynika, że ten blondyn z Harrego Pottera jest twoim chłopakiem, więc się tylko upewniam – uniósł brew. Widziałam jak walczy ze sobą, żeby się nie roześmiać. Miałam na sobie moją ukochaną koszulkę, którą dostałam od dziewczyn.

– Owszem, zajmuje on ważne miejsce w moim sercu – odpowiedziałam poważnie. Teraz on patrzył na mnie skonsternowany. – Jest moim ulubionym bohaterem z książek i filmów o Harrym Potterze głupku – zaśmiałam się i pokręciłam głową z niedowierzaniem. Przez chwilę przyglądał mi się i wtórował śmiechem. – Zaraz wracam, możesz mnie już puścić – powiedziałam i spojrzałam na jego dłoń spoczywającą wciąż w tym samym miejscu – nigdzie nie ucieknę, nie jestem jeszcze w stanie – patrzyłam na niego z uśmiechem. Widziałam jak walczył ze sobą. Po chwili puścił mój nadgarstek.

Weszłam szybko do pokoju po kosmetyczkę i czyste ubrania, by po chwili czuć przyjemny strumień ciepłej wody, który ściekał po całym moim ciele. Stałam tak jakiś czas. Musiałam się obudzić. Dlaczego to sobie robię? Dlaczego mam taką ochotę rzucić się na niego? Nie wydał się, że ma dziewczynę. Zachowuje się tak, jakby był wolny. Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane? Umyłam włosy i użyłam jednego z moich ukochanych żeli pod prysznic o zapachu kokosa. Ubrałam czarne, dopasowane dresy i siwą koszulkę na krótki rękaw. Umyłam zęby, pokremowałam twarz i podkreśliłam delikatnie rzęsy tuszem. Włosy wysuszyłam tylko ręcznikiem, nałożyłam odżywkę i rozczesałam. Pozostały wilgotne. Kiedy byłam odłożyć rzeczy, dziewczyny nadal spały. Moja głowa się trochę uspokoiła, ale w brzuchu burczało mi niemiłosiernie, o suchości w ustach nie wspominając. W kuchni było słychać już wszystkie trzy męskie głosy. Weszłam do salonu, z którego dobiegał cudowny zapach kawy. Usiadłam na tym samym krześle co poprzednio, tym razem przodem do kuchni. Naprzeciwko rozciągał się długi blat, o który oparty plecami stał Adi. Miał skrzyżowane nogi i ręce założone na piersi. Ubrał już na siebie białą koszulkę, która podkreślała jego budowę. Oski stał obok, tyłem do mnie i robił aromatyczną kawę w ekspresie przelewowym. Kamil stał po prawej stronie szukając czegoś do jedzenia w lodówce.

– Załapię się na to pięknie pachnące cudo? – zapytałam z nadzieją w głosie i nalałam kolejną szklankę wody. Wypiłam duszkiem. Oparłam się łokciem o blat wyspy kuchennej, a dłonią podparłam brodę. Miałam wrażenie, że chłopacy podskoczyli, kiedy usłyszeli mój głos. Faktycznie o czymś przed chwilą rozmawiali, ale nie przysłuchiwałam się temu, bo mój mózg zdecydowanie nie pracował na pełnych obrotach. No przecież to niemożliwe, że nie było mnie słychać. Adi wciąż mi się przyglądał. Oski odwrócił się w moją stronę i zaczął się śmiać. – Mógłbyś sobie darować i tak już wyglądam lepiej niż jakieś 20 minut temu – westchnęłam.

– Mela, biedactwo – Oski nie przestawał się śmiać – poratuje cię napojem bogów, nie martw się – pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Zjesz coś? – zapytał Kamil, który wyciągał z lodówki pozostałości z wczorajszej imprezy. – Bo my umieramy z głodu – spojrzał na mnie pytająco.

– Chętnie, bo kiszki mi już marsza grają – odpowiedziałam. Zaczął wyciągać kolejne talerze i półmiski. Adi cały ten czas mi się przyglądał, więc też spojrzałam w jego stronę. Cały czas stał w tej samej pozie. – Błagam przestań tak na mnie patrzeć, bo naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że wyglądam tragicznie – powiedziałam i oparłam się czołem o blat. Chłopacy zaczęli się śmiać. To jego świdrujące spojrzenie nie pomagało. Czułam jak mnie prześwietlał całą. Ja naprawdę nie byłam w najlepszym stanie.

– Uwierz, że widziałem gorsze przypadki – powiedział w końcu. Spojrzałam na niego. – Ty naprawdę wyglądasz rewelacyjnie w porównaniu do nich – kręcił głową. Świetne pocieszenie. – Napij się kawy, to może wrócisz do żywych – położył przede mną kubek z parującą i cudownie pachnącą cieczą.

– Dzięki – wdychałam piękny aromat. Już chciałam zapytać o mleko, ale Oski podawał karton Adrianowi, który wlał mi je do kawy. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu. Byłam nie do życia. Upiłam łyk. Nic to nie dało. – Dlaczego nic wam nie jest? – zapytałam. To było niesprawiedliwe.

– Bo trzeba wiedzieć co pić – odpowiedział Kamil. – Następnym razem spróbuj z nami whisky – zaśmiał się.

– Jak tyle wypiłaś, to się nie dziw, że zdychasz – usłyszałam za sobą śmiech Karoliny. Pocałowała mnie w czubek głowy. – Dzień dobry wszystkim – mówiła rześka i radosna. Podeszła do swojego narzeczonego, który objął ją w pasie i słodko pocałował. Patrzyli na siebie z taką czułością. Zazdrościłam. Też tak chcę! Upiłam za to kolejny łyk kawy.

– Masz za słabą głowę – powiedziała Olka, która przechodząc obok mnie, klepnęła mnie w ramię. – Hejka – powiedziała do wszystkich i podeszła do Kamila.

Nie mogłam patrzeć na to, jak druga z moich przyjaciółek robi to samo ze swoim facetem, więc ponownie napiłam się kawy. Wzięłam talerze i półmiski, które Kamil powystawiał z lodówki i zaczęłam zanosić na stół. Po chwili Adrian robił to samo. Ciężko mi było wychwycić jakie targają nim teraz emocje, ale odniosłam wrażenie, że też go to w jakiś sposób bolało? Na pewno wita się tak codziennie ze swoją dziewczyną, więc nie robi to na nim wrażenia! Mój mózg ewidentnie miał dzisiaj zamiar być wobec mnie sarkastyczny. Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Śmialiśmy się wspominając wczorajsze sytuacje. Było swobodnie, tak jak lubiłam. Adi wprowadził w naszą ekipę jeszcze więcej lekkości i kupy śmiechu.

Kamil z Olką zwinęli się po południu. Ja posiedziałam do wieczora, bo jutro wypadała sobota. Cieszyłam się, że przede mną jeszcze wolny weekend. Moi przyjaciele szli jutro normalnie do pracy. Co prawda nie na tak długo, ale i tak musieli rano wstać. Wiedziałam, że on jutro już wraca do domu. Chciałam spędzić z nim jak najwięcej czasu się dało. Nieważne, że nie byliśmy sami. Chciałam móc na niego po prostu patrzeć i śmiać się z jego żartów. Opowiadał różne anegdotki z czasów, które spędzał z Oskim. Ciągle się sprzeczali o jakieś tylko im znane fakty. Było naprawdę świetnie. Nie wiedziałam kiedy i czy w ogóle będzie chciał się ze mną zobaczyć. Dlatego chłonęłam ile mogłam.

– Dzięki kochani. Było cudownie jak zawsze. Nie pamiętam kiedy się tak naśmiałam – mówiłam ubierając kurtkę.

– Odpoczywaj, póki jeszcze możesz – Karolina śmiała się i mocno mnie przytuliła.

– Trzymaj się Melka – Oski też mnie przytulił – do zobaczenia. Oboje się ulotnili. Zostałam sama z Adim w przedpokoju. Co za cwaniaki.

– To był najlepszy Sylwester w moim życiu – powiedział Adi patrząc mi w oczy. Był szczery.

– Tak, ja zdecydowanie też go zaliczam do tych najbardziej udanych. No może nie licząc mojego dzisiejszego poranka – zaśmiałam się.

– Spotkamy się jeszcze? – zapytał z nadzieją w głosie. Bardzo bym tego chciała. Ale czy to ma sens, skoro jesteś zajęty? Znowu trwa moja wewnętrzna walka między sercem i rozumem. Oczywiście, moje miękkie serce wygrało.

– Chętnie. Mamy już do siebie kontakt, więc myślę, że jest to do zrobienia – uśmiechnęłam się. Nie chciałam stąd wychodzić. Czułam, że już za nim tęsknię.

– Bardzo mnie to cieszy – szeroko się uśmiechnął. – W takim razie, będziemy w kontakcie – podrapał się po karku. Denerwował się. Ja też. O północy się całowaliśmy, a teraz nie wiedzieliśmy jak się mamy pożegnać. Wiadomo, wczoraj był alkohol, nasze ruchy też były śmielsze. Dzisiaj już wróciliśmy do rzeczywistości. – Wiesz... – zaczął, a ja czekałam w napięciu co chce mi jeszcze powiedzieć. Przetarł twarz dłońmi. Naprawdę się denerwował – chciałbym coś zrobić, ale nie wiem czy mi pozwolisz – jego ręka powędrowała ponownie na kark. Patrzył na mnie z niepewnością. Tak, też bardzo chciałam go pocałować. Wiedziałam, że nie powinnam, ale to było silniejsze ode mnie. Wzięłam głęboki wdech. Przyglądał mi się uważnie. Zrobiłam krok w jego stronę i wyciągnęłam dłoń w stronę policzka. Znieruchomiał. Będę tego żałować. Pogłaskałam go kciukiem. Jego broda przyjemnie łaskotała moją dłoń. Delikatnie się uśmiechnął. Jego lewa ręka z karku powędrowała na moją talię, przyciągnął mnie do siebie bliżej. Przeniosłam prawą dłoń na jego włosy, poprawiłam opadającą grzywkę. Raz byłam bardzo nieśmiała, co było do mnie totalnie niepodobne, a raz bezpośrednia i pewna siebie. Ten facet wyczyniał ze mną co chciał. W końcu zbliżyłam swoje usta do jego. Włożyłam w to wszystkie swoje uczucia, które mną targały. Niepewność, zauroczenie, radość, tęsknotę. Nasze języki się dotknęły. Poczułam dreszcze na całym ciele. Swoją prawą dłoń wplótł mi we włosy. Czułam jak napiera na mnie bardziej. Był zachłanny, jakby chciał wyciągnąć z tego pocałunku jak najwięcej się da. Trzymałam dłoń na jego policzku, gładząc go po nim. Trwało to tylko chwilę, ale dla mnie, jakby całą wieczność. Oderwaliśmy się od siebie i oparł się swoim czołem o moje. – Dziękuję – wyszeptał. Spojrzał mi w oczy, w których widziałam radość i smutek jednocześnie. Targało nim wiele uczuć na raz.

– Do zobaczenia – odpowiedziałam.

Posłałam mu ostatnie spojrzenie i uśmiech. Musiałam wyjść, bo nie byłam w stanie racjonalnie myśleć. Kiedy zamknęłam drzwi wejściowe, oparłam się o nie plecami. Wzięłam głęboki oddech. Mroźne powietrze pomogło tylko na chwilę, bo w środku cała płonęłam. Wzięłam jeszcze kilka krótszych wdechów i ruszyłam na przystanek tramwajowy, żeby dojechać do domu. Tak to był niezapomniany Sylwester. Moje usta wciąż były nabrzmiałe od pocałunku. Dotknęłam je palcami, jakby chcąc sprawdzić, czy mi się to przypadkiem nie śniło. Nie wiem nawet jak dotarłam do domu, bo miałam wrażenie, że ta droga była jakimiś migawkami.

– O jesteś wreszcie – moja mama patrzyła na mnie radośnie, kiedy ściągałam buty w przedpokoju. – Jak się udała impreza? – przyglądała mi się uważnie. Starałam się najbardziej jak to możliwe zachować wszystkie emocje dla siebie.

– Cudownie, jak zawsze – odpowiedziałam swobodnie, miałam przynajmniej taką nadzieję. – Lepiej mów jak tam wasza domówka?

– Bardzo fajnie, Artur świetnie tańczy. Aż mnie nogi bolą – mama była przeszczęśliwa, a ja razem z nią.

– No proszę, proszę, od kiedy z ciebie taka tancerka? – śmiałam się. – Ten facet sprawia, że czasem cię nie poznaję – przyglądałam się rozbawionym oczom mojej mamy.

– Tak się właśnie czasem czuję – odpowiedziała i usiadłyśmy na chwilę na kanapie w salonie. – Artur chce mnie wyciągnąć na tydzień w góry – zaczęła mówić, ale słyszałam niepewność w jej głosie.

– Kiedy? – zapytałam od razu.

– Jak będziecie mieli przerwę semestralną – odpowiedziała. – Wiesz nawet bym chętnie pojechała, ale co z restauracją? Eliza jest w ciąży, więc nie zostawię tego na jej głowie, bo pewnie za te półtora miesiąca już pójdzie na zwolnienie – mówiła zrezygnowana. Eliza to nasza manager. Kiedy mama jeździ na różne szkolenia i załatwia sprawy biznesowe, to ona wszystko ogarnia.

– Halo, czy ty aby nie zapomniałaś, że masz jeszcze córkę? – spojrzałam na nią z uniesioną brwią.

– Nie chcę ci robić z tym kłopotu. Miałaś jechać do taty. Nie mam zamiaru psuć twoich planów – patrzyła na mnie z troską. – Poza tym będziesz po sesji, musisz pisać licencjat – zaczęła wymieniać i patrzeć wszędzie wkoło.

– Stop, stop. Spójrz na mnie – powiedziałam. Zatrzymała swój wzrok. – Do taty mogę pojechać nawet na weekend. A ty moja droga mamo masz jechać w te góry, bo jak tego nie zrobisz, to będę na ciebie wściekła, a tego nie lubisz. W związku z tym pokażesz mi wszystko to, czego jeszcze nie wiem. Chociaż nie sądzę, żeby było tego dużo, bo sama wciąż wdrażasz mnie w coś nowego. W każdym razie, tak jak sama wspomniałaś mamy jeszcze półtora miesiąca. Przez ten czas będę ze wszystkim obeznana – mówiłam, a ona patrzyła na mnie wdzięcznym wzrokiem. – O licencjat się nie martw. Zawsze mogę wziąć laptopa do biura i w wolnej chwili coś sklecić – zakończyłam. Już widzę, jak świetnie pisze to badziewie w biurze restauracji. Nieważne. Mama milczała i po chwili mocno mnie przytuliła.

– Jesteś najlepszą córką na świecie – mówiła i czułam jak zbierają się łzy w jej oczach. – Przepraszam, że się tak wzruszyłam – zaśmiała się, ścierając łzę z policzka.

– Mamuś, daj spokój. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć – uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.

– Wiem i dlatego właśnie się wzruszyłam – śmiała się przez łzy. – Mamy jechać już w sobotę rano. To znaczy 13 lutego. Chyba szykuje mi jakąś walentynkową niespodziankę – mówiła z radością. – Mamy spędzić cały tydzień w Hotelu Gołębiewski – na samą myśl, oczy się jej zaświeciły. – Nawet nie wiem, jak mam się zachować. To taki drogi wyjazd, a on wszystko sponsoruje. Dziwnie się z tym czuję. Przecież bardzo dobrze zarabiam. Zawsze dążyłam do niezależności, mogę sobie pozwolić na taki wyjazd – tłumaczyła. – Ale tak sobie z drugiej strony myślę, że naprawdę mi na nim zależy i chyba nie będę poruszać tematów finansowych tego wyjazdu. Tym bardziej, że on tak bardzo nalega. Chce spędzać ze mną jak najwięcej czasu – biła od niej niepewność pomieszana z podekscytowaniem.

– Aż ci zazdroszczę – odpowiedziałam. Też bym chciała spędzić to święto zakochanych z kimś dla mnie ważnym. Nie musi być to Hotel Gołębiewski oczywiście. Po prostu zwyczajne spędzenie czasu we dwoje. Niestety, nigdy mi to nie było dane. – I ty nie chciałaś jechać? – zapytałam z niedowierzaniem. – Facet zapewnia ci takie atrakcje, a ty się zastanawiasz. Naprawdę mamo, mam ochotę cię pacnąć w głowę – zaśmiałam się i pokręciłam swoją z niedowierzaniem.

– Bo czuję się jak jakaś zakochana nastolatka i boję się, żeby to wszystko nie okazało się tylko jakimś chwilowym zauroczeniem z jego strony – obawiała się. Wiedziałam to od początku. Zawsze mi powtarzała, że tylko z tatą czuła się dobrze i swobodnie. Byli zakochani w sobie po uszy i wpatrzeni w siebie jak w obrazek. Wiele podróżowali i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Kiedy bańka prysła, ona nigdy nie była już taka szczęśliwa. Do teraz. Zdawałam sobie sprawę z tego, że się boi, ale jeśli nie da mu szansy, to nie przekona się czy warto. Miałam nadzieję, że mojemu doktorkowi z uczelni, naprawdę na niej zależy i tego nie spierdzieli.

– Wiem, że się boisz. – trzymałam jej dłoń w swoich i głaskałam kciukiem. Zawsze ona tak robiła, kiedy było mi źle. – Widzę to mamuś, ale zobacz jak przy nim odżyłaś. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłaś taka szczęśliwa. To pierwszy facet, którego mi przedstawiłaś od czasu rozwodu z tatą. Daj mu szansę. Jeśli to spierdzieli to będzie miał ze mną do czynienia, a tego by nie chciał – zaśmiałam się, chciałam poprawić jej humor. Zadziałało.

– Co ja bym bez ciebie zrobiła – jej szeroki uśmiech wynagrodził mi wszystko.

– Miałabyś nudne życie – westchnęłam i obie wybuchłyśmy śmiechem. Jeszcze raz mocno mnie przytuliła. Porozmawiałyśmy chwilę i poszłam do pokoju.

Rozpakowałam ciuchy, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Czy ja kiedyś też będę taka szczęśliwa jak ona? Przy żadnym innym facecie, nie czułam się tak jak przy Adrianie. Tylu skrajnych emocji, które targały mną w ciągu ostatniej doby, nie przeżyłam nigdy. Co on ze mną wyprawiał? Dlaczego nie mogłam o nim zapomnieć, skoro doskonale zdawałam sobie sprawę w co brnę? Przecież miał dziewczynę, a ja byłam tylko chwilowym... oderwaniem? Gdyby tak było, dlaczego mnie pocałował drugi raz? Przetarłam twarz dłońmi. To było za dużo, jak na ostatnie dwa dni. Mój telefon zasygnalizował, że dostałam wiadomość na aplikacji Messenger. Zastanawiałam się co o tej porze chcą ode mnie moje przyjaciółki. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy zamiast wiadomości od dziewczyn, widniało tam imię i nazwisko faceta, do którego wzdychałam odkąd poznałam go w autobusie.

Adrian Sawicki: Nie mówiłaś, że potrafisz TAK śpiewać! Jestem po wrażeniem. Dlaczego nagrałaś dopiero jeden filmik?! Kiedy kolejny? Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem...

Chyba jednak sprawdził mój profil na fejsie. Westchnęłam. No trudno, stało się. Czy on mnie właśnie pochwalił? Strasznie mnie to zawstydziło. Rumienię się i śmieje do telefonu jak idiotka. Mela weź się w garść. Co mam mu odpisać. Serce mi dziwnie łomoce.

Ja: Nie mogę zasnąć. Przecież mówiłam Ci, że coś tam sobie nucę J Dopiero się odważyłam...

Napisałam, ale nie wysłałam. Naprawdę chcę się mu przyznać, że dopiero teraz nie miałam już żadnej wymówki? Eh. Poszło. Czekałam na odpowiedź jak na zbawienie.

Adrian Sawicki: Całe szczęście, że to zrobiłaś! Czekam zatem za kolejne wideo J Czemu nie możesz spać?

Przez CIEBIE nie mogę spać. Siedzisz mi w głowie i nie chcesz z niej wyjść. Ciągle czuję Twoje usta na swoich. Jak ja mam teraz funkcjonować?! Śmiałam się do ekranu.

Ja: Za dużo emocji... A Ty czemu nie śpisz?

Adrian Sawicki: Wiesz... Mam w głowie taką jedną, zielonooką dziewczynę. Chyba będzie mi ciężko wyrzucić ją z głowy...

Odpisał od razu. Moje serce się zatrzymało, kiedy to czytałam. Przełknęłam głośno ślinę. To naprawdę o mnie? Nie wiedziałam co mam mu odpisać. Przyznać się, że ja też o nim myślę? On się przyznał. W co ja się wpakowałam...

Ja: Też mi siedzi w głowie taki jeden niebieskooki przystojniak, który ma fajny tatuaż na prawej ręce...

Naprawdę to wysłałam?! Nie poznaję się...

Adrian Sawicki: Spotkasz się ze mną jutro przed wyjazdem? Pokażę Ci go z bliska... Tatuaż oczywiście :D

Parsknęłam śmiechem, po przeczytaniu tego. Głupek. Trzeba korzystać z okazji...

Ja: O której?

Adrian Sawicki: 10:00? Będę u Oskiego w salonie.

Ja: Do zobaczenia. Dobranoc.

Adrian Sawicki: Dobrej nocy. Ciekawych snów. Do jutra!

Siedziałam na łóżku z bananem na twarzy. Niedowierzałam w to co się dzieje. Jak ja teraz zasnę? Nie zaśniesz, przepadłaś... Uaktywnił się mój sarkastyczny mózg. Tak, przepadłam i będę tego żałować. Dlaczego on przyciągał mnie jak magnes?

***

Oczami Adriana

Leżałem z ręką za głową w pokoju gościnnym. Wpatrywałem się jak idiota w ekran telefonu. Nie pamiętam kiedy się tak szczerzyłem. Ona też o mnie myśli. Nie mogę zasnąć mając ją ciągle w głowie. Co ona ze mną robi? Jej poranne samopoczucie doprowadziło mnie do bólu brzucha od śmiania. Na samą myśl kręcę głową z niedowierzaniem.

Była ledwo żywa, a jednocześnie taka urocza. Kiedy lustrowała mnie wzrokiem z dołu do góry, czułem jakbym był nagi. W sumie w połowie byłem. Błagałem, żeby mi nie stanął, gdy przygryzła wargę. Wtedy to mi się dopiero gorąco zrobiło. Miałem ochotę rzucić się na nią i sam przygryźć te wargi. Nie chciałem jej puścić, była taka kusząca mimo tego potwornego kaca. Najlepsze było, kiedy mi powiedziała, że Draco Malfoy zajmuje ważne miejsce w jej sercu. Zdębiałem. Idiota. Logiczne było, że to jej ulubiony bohater. Kiedy poszła pod ten prysznic, miałem ochotę tam wejść i dowiedzieć się, gdzie ma te tatuaże. Po chwili wstał Oski.

– Kto w łazience? – zapytał wchodząc zaspany do salonu. Puszczałem właśnie cicho jakąś składankę, żeby leciała w tle.

– Melka – odpowiedziałem i wpatrywałem w ekran laptopa. Czułem jednak na sobie jego wzrok. – Co się tak na mnie gapisz?

– Przywitałeś ją w tym stroju? – Spojrzał na mnie rozbawiony. No nie założyłem jeszcze koszulki, bo zapomniałem ją wziąć do łazienki i miałem w torbie.

– To źle? – zapytałem.

– Nie rzuciła się na ciebie? – zaśmiał się i pokręcił z niedowierzaniem głową.

– No właśnie nie – westchnąłem teatralnie – ale było blisko – poruszałem znacząco brwiami.

– Ubierz się stary, bo przypominasz mi, że dawno nie byłem na siłowni – skrzywił się i oparł plecami o wyspę kuchenną. Włożyłem białą koszulkę.

– Siemaaaa – powiedział ziewający Kamil. – Jak żyjecie? – potarł twarz dłońmi.

– Mi nic nie jest, aż sam się dziwię. Nie pamiętam kiedy tyle ostatnio wypiłem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

– Lekki ból głowy, ale do przeżycia – odpowiedział Oski – a ty jak? Aspiryna, czy ogarniesz bez? – zwrócił się w stronę kumpla.

– Chyba jedną wezmę – ruszył w stronę szafki i wyjął tabletki. – Ktoś już korzystał? – zapytał zdziwiony.

– Mela – odpowiedziałem i się zaśmiałem. Bo znowu miałem przed oczami jej widok. Siedziała na krześle barowym, oparta głową o ścianę i miała zamknięte oczy. Wyglądała tak spokojnie.

– No ładnie – zaśmiał się Oski – nasza Mela się upiła. To do niej niepodobne – kręcił z niedowierzaniem głową. Skoro niepodobne, to znaczy, że nie pije dużo. To dobrze. Nie to co Anka. Ta to musi pić do upadłego. Że mi nigdy nie było za nią wstyd? No tak, sam byłem wtedy na pewno pijany, więc miałem to w dupie.

– Uuu – powiedział Kamil i popił tabletkę. – Będzie ją trzeba przywrócić do żywych kawą. – Jak to możliwe, że oni tak dobrze ją znali?

– Ja zrobię – powiedział Oski i ruszył w stronę blatu, żeby przygotować kawę w ekspresie przelewowym. Stanąłem obok niego. Kamil stał naprzeciwko nas opierając się koniec o wyspy kuchennej.

– Skąd wiecie, że kawa ją postawi na nogi? – zapytałem od niechcenia. Nie mogło to przecież zabrzmieć, jakbym chciał się o niej wszystkiego dowiedzieć.

– Mela ma słabą głowę – zaczął Kamil – naprawdę jej nie trzeba dużo. Kiedy jednak wypije za dużo od razu dwie aspiryny, prysznic i kawa. No ale ona raczej nie jest z tych pijących. Na imprezach albo bardzo mało pije, a i tak bawi się chyba najlepiej z nas wszystkich...

– Albo robi za kierowcę i nie pije wcale. Również wtedy ona rozkręca imprezę. Zresztą byłeś wczoraj świadkiem tego – zaśmiał się Oski.

– Tak, aż nie wierzyłem w to co widzę – odpowiedziałem. Chciałem naprawdę jak najwięcej dowiedzieć się o tej niesamowitej dziewczynie.

– To była namiastka tego – Oski uniósł brew. – Zawsze pierwsza rusza na parkiet. Nasze laski też lubią tańczyć, ale ona to jest nie do podrobienia.

– Kiedyś pojechaliśmy na imprezę do Bydgoszczy. Grałem tam koncert z moim zespołem, więc w pierwszą stronę zabrałem się z chłopakami. Potem był after, a że wszystkie osoby w tym domu, są naszymi wiernymi fanami, to oczywiście też na nim byli. Mela była kierowcą. Dziewczyny już na koncercie wlały w siebie mnóstwo alko, a ona i tak chyba najgłośniej krzyczała – zaśmiał się na to wspomnienie. – W każdym razie, poszliśmy na imprezę. Głównie rockowe klimaty, mnóstwo alkoholu, a ona brylowała w towarzystwie. W takim pozytywnym sensie. Moi kumple byli nią zachwyceni. Zresztą kto nie był – wzruszył ramionami – no nieważne. Potem puścili jakieś imprezowe kawałki. Dziewczyny na początku nie chciały tańczyć, a ta od razu ruszyła na parkiet. Podkreślam, ani kropli alkoholu. Długo sama na nim nie bawiła, bo zleciało się kilku facetów. Wtedy dopiero nasze kobiety stwierdziły, że idą ją ratować z opresji i też będą tańczyć – śmiał się i kręcił głową z niedowierzaniem. – Także z nią naprawdę nie da się nudzić – westchnął. – Głodni?

– Tak – odpowiedzieliśmy równo z Oskim. Dziwne było to wzdychanie Kamila. Przecież był z Olką. Wyglądali na naprawdę dobraną parę.

– Długo jesteś z Olką? – zapytałem. To był impuls. Najwyżej nie odpowie. Mierzył mnie z góry na dół przez chwilę. Uśmiechnął się delikatnie.

– Ponad dwa lata – odpowiedział po chwili. Wciąż stał oparty o wyspę. – Nie skrzywdź jej, dobra? – patrzył na mnie intensywnie, a ja zdębiałem. – Widziałem jak ją wczoraj całujesz. – odpowiedział widząc moje zachowanie. Kurwa. On też? – Dziewczyny nie wiedzą, bo już na pewno miałaby gadane. Chciałbym żeby trafiła na kogoś normalnego. Po jej ostatnich przejściach mam dosyć patrzenia jak cierpi – westchnął. Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Zakochał się w niej, czy co? – Nie patrz tak na mnie. Już mi przeszło. Jestem z Olką, to ją kocham. Mela jest dla mnie jak siostra – zakończył i poszedł w stronę lodówki. Zapanowała cisza. Zerknąłem ukradkiem na Oskiego. Pokiwał tylko przecząco głową. Miałem nie wnikać. Rozumiem. Może się kiedyś dowiem.

– Załapię się na to pięknie pachnące cudo? – podskoczyliśmy jak oparzeni, kiedy usłyszeliśmy jej głos. Mam nadzieję, że nic nie słyszała. Boże jak ona cudownie wyglądała. Miała wilgotne włosy. Wypiła duszkiem całą szklankę wody. Dotarł do mnie zapach jej kokosowego żelu pod prysznic, pomieszany z zapachem kawy. Wczoraj tym mocnym makijażem przyciągała niesamowicie. Teraz była niepomalowana, taka naturalna i była jeszcze piękniejsza. Kiedy siedziała tak oparta łokciem o wyspę kuchenną i podtrzymywała brodę dłonią, wiedziałem, że przepadłem. Chciałem po prostu móc na nią patrzeć. Chłopacy coś do niej mówili, ale nie zwracałem na to uwagi. Wpatrywałem się w nią jak zahipnotyzowany. – Błagam przestań tak na mnie patrzeć, bo naprawdę zdaję sobie sprawę z tego, że wyglądam tragicznie – powiedziała nagle i oparła się czołem o blat wyspy kuchennej. Oski mnie szturchnął. Ocknąłem się. Mówiła do mnie.

– Uwierz, że widziałem gorsze przypadki – powiedziałem w końcu. Spojrzała na mnie. – Ty naprawdę wyglądasz rewelacyjnie w porównaniu do nich – pokręciłem głową. Gdyby zobaczyła w jakim stanie Anka wracała czasem do domu. Kurwa. Czemu ja o niej teraz pomyślałem? – Napij się kawy, to może wrócisz do żywych – położyłem przed nią kubek. Ciekawe jaką lubi? Słodzi?

– Dzięki – wykrztusiła. Oski podał mi karton z mlekiem i pokazał głową w stronę Meli. Wlałem jej go do kawy. Uśmiechnęła się w podziękowaniu. Czyli kawa z mlekiem, bez cukru. Muszę zapamiętać. Upiła łyk. Miała przy tym zamknięte oczy. Czemu tak cudownie wyglądała?

Wróciłem na swoje poprzednie miejsce. Karolina i Olka witały się z chłopakami, a ja poczułem dziwny ucisk w sercu. Też bym tak chciał. Ale nie z tą pieprzoną suką, tylko z Melą. Nagle zniknęła mi z oczu. Zanosiła półmiski na stół. Chyba bolał ją ten widok. Pomogłem jej. Też nie miałem za bardzo ochoty patrzeć na ich poranne przywitanie.

Potem było tylko lepiej. Nie pamiętam kiedy tyle się naśmiałem. Opowiadaliśmy z Oskim nasze szkolne przygody. Oczywiście zarzucał mi, że to ja więcej podrywałem dziewczyn. Ta. Jasne. Cwaniak chciał się wybielić przed Karolą. To on był głównym żigolakiem. Nieważne. Cieszyłem się, że Mela została dłużej. Mogłem patrzeć jak się śmieje. Nie mogłem oderwać wtedy od niej wzroku. Miałem gdzieś to, że byliśmy w towarzystwie. Cieszyłem się, że przyjaciele Oskara przyjęli mnie do swojego grona. Czułem się przy nich swobodnie.

W końcu Mela postanowiła wracać do domu. Tak bardzo nie chciałem, żeby wychodziła. Chciałem jak najwięcej czasu z nią spędzić. Karola i Oskar pożegnali się z nią. Wyszli. Serio? Cwaniaki.

– To był najlepszy Sylwester w moim życiu – wypaliłem. Nie wiedziałem jak mam się z nią pożegnać. O północy się całowaliśmy, a teraz nagle czułem się jak jakiś nastolatek, który widzi pierwszy raz dziewczynę na oczy. Też zalicza go do udanych. Cieszy mnie to. Zapytałem, czy się ze mną spotka. Zgodziła się. Miałem ogromną ochotę ją pocałować. Wczoraj nie miałem z tym większego problemu, bo alkohol dodał mi pewności siebie. Teraz uznałem, że mogę ją tym odstraszyć. – Wiesz... – zacząłem. Stresowałam się jak dzieciak. Kurwa. Co się ze mną dzieje? Przetarłem twarz dłońmi, jakby to coś miało zmienić. – Chciałbym coś zrobić, ale nie wiem czy mi pozwolisz – podrapałem się w kark. Kurwa. Jak to w ogóle zabrzmiało? Patrzyłem na nią z niepewnością. Zrobiła krok w moją stronę i dotknęła mojego policzka. Ja pierdole. Znieruchomiałem. Nie spodziewałem się tego. Jej dotyk sprawił, że czułem ciepło w całym ciele i błagałem w myślach, żeby nie przestawała. Też tego chciała. Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem ją do siebie tą samą ręką, która jeszcze przed chwilą była na moim karku. Poprawiła mi włosy. Wciągnąłem powietrze. Jej dotyk czynił mnie dziwnie niepewnym. Przecież nie jestem nieśmiały. Pocałowała mnie. Czułem niepewność, radość... tęsknotę? Gdy poczułem jej język na swoim, wplotłem prawą rękę w jej miękkie włosy. Całowałem ją tak zachłannie, jakby miał być to mój ostatni pocałunek. Włożyłem w niego wszystkie swoje uczucia jakie mną targały. Było ich mnóstwo. Co ona ze mną robiła? Oderwaliśmy się od siebie i oparłem się swoim czołem o jej. – Dziękuję – wyszeptałem. Wiedziałem, że chcę móc być przy niej. Ciągle jednak sprawa tej pieprzonej małpy siedziała mi w głowie. Musiałem to zakończyć jak najszybciej. Spojrzałem w te zielone oczy. Były zamglone, a po chwili tańczyły w nich cudowne iskierki. Czułem wszystko na raz. Nie wiedziałem, że tak się da. Złość, frustracja, ból, smutek, radość i tęsknota za tą dziewczyną. Poszła. A ja nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić.

Wziąłem prysznic. Miałem nadzieję, że to pomoże na te wszystkie dziwne uczucia, ale nic nie dało. Postanowiłem wtedy w końcu sprawdzić ten jej profil na fejsie. Ostatnim postem było nagranie na YouTube. Grała na pianinie i śpiewała Spójrz. Co za głos. Miałem ciarki na całym ciele i wpatrywałem się w ekran telefonu jak zahipnotyzowany. Nikt nigdy na mnie tak nie działał. Postanowiłem, że do niej napiszę. Chociaż długo biłem się z myślami. Trudno, najwyżej się nie odezwie. Nie mogę uwierzyć, że jednak ją jutro zobaczę. Anka nie odezwała się do mnie ani razu. Nie wysłała nawet głupiego Szczęśliwego Nowego Roku. Nie miałem zamiaru robić tego pierwszy. Jeszcze czego. Niech się bzyka z tym fagasem. Proszę bardzo. Mam ją w dupie. Jak wrócę jutro do domu wyrzucę wszystkie jej rzeczy na środek pokoju. Niech je zabiera i znika mi z oczu. Kurwa. Jakie to wszystko jest popierdolone. 

Teledysk w tle: 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top