Rozdział jedenasty


Louis był obrażony i miał zamiar pokazać to Harry'emu w bardzo konkretny sposób, jakim miało być ignorowanie dzwoniącego telefonu oraz nie odpisywanie na wiadomości tekstowe. Taki przynajmniej miał plan i miał nadzieję, że uda mu się go zrealizować w stu procentach, albo chociaż w dziesięciu, zresztą to nieważne. Harry musiał poczuć jego złość na własnej skórze, czy to się komuś podoba czy nie. Oczywiście tak naprawdę wcale nie był zły, wprost przeciwnie czuł się szczęśliwy i radosny, jego serce biło szybciej na samą myśl o loczku i chociaż starał się ignorować wszystkie swoje myśli, to cały czas miał przed oczami tylko jego twarz. To nie tak, że się zakochał, nie był aż takim nastolatkiem, nie zakochiwał się w ciągu chwili i nie oddawał swojego serca obcemu, patyczakowi, który jest niezdarny i bardziej chłopięcy niż męski, a przy tym ma burze niesfornych loczków, które Lou chciałby tylko mieć przez większość czasu tuż obok.

Po prostu Louis obudził się po męczącym dniu i czuł się cudownie wypoczęty i szczęśliwy, ale też odrobinę zdezorientowany, gdy zauważył, że spał na kanapie w salonie. Gdy leżał tak i starał się rozbudzić, wydarzenia z wieczora wróciły do niego pełną falą i przypomniał sobie uroczego Harry'ego, który ugotował dla niego kolację i przygotował relaksującą kąpiel, po której czuł się cudownie jak nigdy. Później loczek wygonił go z kuchni i kazał odpoczywać w salonie i najwyraźniej Louis musiał zasnąć w tym miejscu. Nie przypominał sobie jednak, by przykrywał się kocem, odkładał okulary na bok i zamykał drzwi na klucz, więc był pewny, że zrobił to za niego zielonooki. I teraz postanowił, że będzie na niego zły, ponieważ Harry nie pożegnał się i wyszedł sobie od tak jak gdyby nigdy nic. Siedział w kuchni pijąc herbatę i jedząc przygotowane wcześniej śniadanie, kiedy jego telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości, zaciekawiony odłożył gazetę, którą akurat czytał i zerknął na wyświetlacz, uśmiechnął się pod nosem widząc, kto pofatygował się i do niego napisał.

Dzień dobry Lou:) Mam nadzieję, że spałeś dobrze.

Nie chciałem cię wczoraj budzić, wyglądałeś tak spokojnie śpiąc.:)

Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo:)xx

Miłego dnia:)xx

Zastanawiał się jak ma być teraz zły i jak ma udawać obrażonego, kiedy ten chłopak zachowywał się właśnie tak. Louis nie był zakochany, był totalnie, absolutnie zauroczony i nie wiedział, co ma z tym zrobić, ponieważ nie czuł tego do nikogo od lat. Normalnie porozmawiałby z mamą lub z przyjaciółmi, ale w tym wypadku oni nie mieli pojęcia o tym, że widuje się z Harrym i na razie chciał żeby tak pozostało. Tak jak sobie obiecał, zignorował wiadomość od Stylesa, chociaż bardzo chciał mu odpisać, wiedział jednak, że się nie ugnie, w końcu to tylko Harry.

***

Harry siedział w kuchni i wpatrywał się w telefon leżący na blacie stołu, stukając nerwowo palcami, drażniąc tym Nialla, który siedział naprzeciw niego i jadł swój obiad, patrząc na niego co chwilę z rosnącym zaciekawieniem.

- Dobra, powiedz, co się dzieje, bo zaczynasz mnie przerażać – powiedział, odkładając sztućce na pusty talerz.

- Nie wiem o czym mówisz – zbył go, nadal wpatrując się na swój telefon, który milczał od samego rana.

- Siedzisz tutaj gapiąc się w ten swój głupi telefon, jakbyś czekał na wiadomość od samej królowej, więc chyba o to mi chodzi.

- Nie chcę o tym rozmawiać – Harry podniósł wzrok na blondyna, który wydawał się być naprawdę zły.

- Jesteśmy przyjaciółmi Harry, w którymś momencie postanowiłeś zachowywać się tak jakbym był kimś obcym dla ciebie, co? Dlaczego już nie rozmawiasz ze mną tak jak dawniej?

- Nie jesteś obcy Niall, dobrze wiesz, że nic się między nami nie zmieniło, ale po prostu mam teraz dużo na głowie i nie mam czasu na pogawędki, zresztą i tak musimy kiedyś poważnie porozmawiać, bo chyba coś wymyka ci się spod kontroli – powiedział poważnie Styles i wstał ze swojego miejsca, biorąc telefon i idąc do swojego pokoju.

- Co masz na myśli?

- Porozmawiamy kiedy indziej, teraz nie mam do tego głowy, wybacz – drzwi za loczkiem zamknęły się cicho, a Niall siedział zastanawiając się o co do cholery mu chodziło, ponieważ nie ma żadnego problemu i nic nie wymyka mu się spod żadnej kontroli, wprost przeciwnie jest naprawdę szczęśliwy.

***

Zayn postanowił, że chyba czas najwyższy wybrać się na zakupy, nie była to jego ulubiona czynność, chociaż to nie tak, że tylko Perrie zajmowała się tymi wszystkimi sklepowymi rzeczami, mimo wszystko świąteczne zakupy były dla niego czymś nowym. Musiał zdecydować, co kupić Rachel, święta zbliżały się wielkimi krokami, a on nie kupił nawet dla niej prezentu. Liam zgodził się zostać z małą, więc miał czas, by spokojnie poszukać czegoś ładnego dla córki. Nie zorientował się jak późna jest pora do momentu, gdy nie wyszedł na zewnątrz i nie dostrzegł jak ciemne jest niebo. Zdecydowanie zakupy pochłonęły jego cały wolny czas, pomyślał o przyjacielu, który poświęcił swoją wolną sobotę i spędził ją z pięciolatką zamiast na jakiejś imprezie ze znajomymi. Całą drogę powrotną zaprzątał mu Liam, od pewnego czasu wszystkie myśli Zayna kierowały się w stronę przyjaciela i gdyby nie to, że Louis zaczął ich unikać i robił ze swoim czasem nie wiadomo co, już dawno poprosiłby go o rozmowę, ponieważ to co zaczynał zauważać, delikatnie mówiąc zaniepokoiło go.

Wszedł do domu i jedyne co słyszał to głośny śmiech swojej córki i jej piski radości. Odłożył torby na schodach, nie chcąc by Rachel je zobaczyła, po czym wszedł do salonu i obserwował, co się tam dzieje. Najwidoczniej jego córka tak owinęła sobie Liama wokół palca, że teraz biegali dookoła stołu, tańcząc przy tym do jakiejś melodii płynącej z radia. Oparł się o ścianę i obserwował ich z rozbawieniem. Dawno nie widział Rachel tak szczęśliwej i beztroskiej, to był przyjemny widok. Gdy muzyka ucichła i tancerze opadli zmęczeni na sofę, postanowił się odezwać i uświadomić ich, że jest już w domu.

- Cześć dzieciaki – powiedział cicho, strasząc wykończoną dwójkę, która od razu popatrzyła w jego stronę.

- Tatuś – Rachel ruszyła w jego stronę, rzucając mu się w ramiona – już jesteś? Bawiliśmy się tak fajnie z wujkiem Liamem, na początku rysowaliśmy, a później oglądaliśmy bajkę i wujek zaplótł mi warkoczyki, ale nie były takie ładne jak te, które zrobił wujek Harry, ale to nic, i teraz tańczyliśmy sobie i śpiewaliśmy piosenki i było cudownie, a ty, co robiłeś tatusiu? Byłeś u wujka Lou? No właśnie, co u wujka Lou? Dlaczego już nas nie odwiedza? Musisz mu powiedzieć, że nie jest już moim ulubionym wujkiem, jeżeli już o mnie zapomniał – mała trajkotała jak szalona, a Zayn starał się za nią nadążyć, ale chyba mu się nie udawało.

- Hej, hej, Rachel powoli dobrze? – postawił córkę na dywanie i zerknął pytająco w stronę Liama.

- Może zjedliśmy za dużo czekolady? – powiedział skruszony mężczyzna, a Zayn chciał się tylko głośno zaśmiać z tego jak pociesznie wyglądał w tej chwili jego kumpel.

- Moja panno, teraz chyba pozwolimy wujkowi Liamowi spędzić resztę wieczoru w jakiś ciekawy sposób, co ty na to? – zwrócił się do dziewczynki, która pokiwała ochoczo głową.

- Mhm, czyli z nami? – zapytała radośnie, idąc w stronę Liama.

- Nie kochanie, wujek na pewno ma jakieś plany, a my zrobimy sobie kolację i może poczytamy jakieś bajki?

- Brzmi dobrze – zgodziła się już mniej radośnie – to cześć wujku Li, fajnie, że ze mną posiedziałeś, kiedy tata kupował prezenty na święta. Mam nadzieje, że nie zapomniał kupić czegoś dla ciebie – uściskała szatyna i pobiegła w stronę schodów.

- Ani kroku dalej Rachel, może idź już do kuchni! – krzyknął za nią Zayn, który był już przerażony samą myślą o tym, że mała wie, po co poszedł dziś na zakupy – nie mam pojęcia skąd ona wszystko wie – powiedział do Liama, który skierował się na korytarz po swój płaszcz.

- Dzieci mają swoje sposoby, tak myślę, chociaż wiesz, Louis też zawsze wszystko wie, więc może niektórzy już tak mają – odparł z uśmiechem, owijając szyję szalem, który dostał od Tomlinsona na święta rok temu.

- Dziękuję za to, że z nią posiedziałeś, pewnie miałeś masę innych, ciekawszych rzeczy do zrobienia, ale Louis nie odzywa się do mnie od jakiegoś czasu, i naprawdę nie chciałem jej zostawiać z jakąś obcą osobą.

- Nie ma sprawy, zawsze z przyjemnością z nią zostanę, uwielbiam ją i dobrze się bawiliśmy – uśmiechnął się lekko i powoli ruszył w stronę drzwi – zakupy się udały?

- Tak, przepraszam, że to trwało tak długo, ale chyba nie jestem najlepszy w spacerowaniu po sklepach i wyszukiwaniu czegoś ładnego, to zwykle Pezz się tym zajmowała.

- Na pewno wybrałeś dla Rachel coś ładnego, a co do Louisa, to musimy zagrozić mu, że jeżeli się z nami nie spotka, to zrobimy mu najazd na dom i tyle, myślę, że to go przerazi wystarczająco.

- Tak, zdecydowanie, chociaż ostatnio zachowuje się tak dziwnie, nie odbiera nawet moich telefonów, a jeżeli już to zrobi, to zbywa mnie jednym zdaniem i się rozłącza.

- Cały Lou, dobra, muszę już iść, widzimy się na uczelni tak? – upewnił się Liam, nim wyszedł na zewnątrz i zbiegł po schodach na chodnik.

- Tak, do poniedziałku i jeszcze raz dzięki Li – zamknął drzwi za przyjacielem i ruszył do kuchni, gdzie jego córka już zaczęła przygotowywać kolację, doprowadzając do małego chaosu – i na co masz dziś ochotę? – klasnął w dłonie, sadzając pięciolatkę na blacie.

- Sama nie wiem, jedliśmy już z wujkiem Li naleśniki, więc nie rób tego proszę – odpowiedziała przecierając piąstką oczy, jej cała energia ulotniła się nagle i dziewczynka stała się śpiąca – dzisiaj było naprawdę fajnie tato, wujek Li wie, co to dobra zabawa i nie mówi tyle co wujek Lou.

- Tak, jestem tego pewny, nikt nie mówi tyle co wujek Lou – zgodził się z nią Zayn i z uśmiechem zaczął przygotowywać kolację, zerkając co kilka minut na Rachel, która nuciła sobie coś pod nosem, będąc przy tym małą, uroczą kruszynką, przypominającą mu Perrie w każdym momencie.

***

Louis zastanawiał się, dlaczego Harry już się do niego nie odzywa, zaczynał się martwić, chłopak nie napisał do niego przez cały dzień, był sobotni wieczór i myśl o tym, że loczek imprezuje gdzieś z jakimiś obcymi ludźmi, odrobinę go denerwowała. Nie wiele myśląc o tym wszystkim, postanowił zachować się jak dorosły facet i zadzwonił do Stylesa, który odebrał po pierwszym sygnale, tak jakby trzymał telefon w dłoni przez cały czas.

- Cześć Harry – przywitał się lekkim tonem, ale usłyszał tylko jakiś szelest pościeli i podciąganie nosem, pomyślał, że może Harry jest chory i obudził go swoim głupim telefonem – jesteś chory? Obudziłem cię?

- Co? Nie, dlaczego sądzisz, że jestem chory? – wychrypiał loczek i Lou jakoś mu nie uwierzył.

- Masz jakiś dziwny głos i chyba masz katar – odpowiedział zgodnie z prawdą.

- Nie jestem chory Louis, dlaczego dzwonisz?

- Pomyślałem sobie, że jest sobota i może wyszlibyśmy gdzieś razem, ale jeżeli jesteś chory to na pewno nie chcę cię wyciągać na zewnątrz.

- Mówiłem już, że nie jestem chory i naprawdę chcesz się ze mną zobaczyć? – zapytał Styles, a jego głos wydawał się dziwnie podenerwowany, chociaż Lou nie miał pojęcia, co może być tego powodem.

- Tak, co w tym dziwnego? Ale jeżeli nie chcesz to zrozumiem, pewnie masz jakieś plany na wieczór, coś jak impreza w klubie czy szalona noc z przyjaciółmi albo...

- Louis, nie jestem typem szalonych imprez w klubach, myślałem, że to widać – stwierdził rozbawiony loczek – z chęcią się z tobą spotkam, ale możemy zrobić to jutro?

- Jutro? Pewnie, ale masz w planach coś konkretnego? – był zaskoczony tym, że nie zobaczą się dziś, ale nie miał z tym problemu, przecież nie był uzależniony od Harry'ego Stylesa, prawda? No właśnie, wcale nie był.

- Mhm, chciałem się wybrać na targ kwiatowy, wiesz tam jest naprawdę ładnie, i jest dużo kawiarenek i innych małych sklepików, moglibyśmy pospacerować i porozmawiać, masz ochotę?

- Jasne, targ kwiatowy, super wpadnę po ciebie o 9 rano?

- Idealnie, to do jutra?

- Tak do jutro i... Harry, na pewno wszystko w porządku? Brzmiałeś jakoś markotnie na początku. – Lou słuchał przez chwilę oddechu chłopaka i myślał, że ten się nie odezwie, kiedy usłyszał jego głos po drugiej stronie.

- Nie, nie jest w porządku, ale o tym porozmawiamy sobie jutro, panie Tomlinson – po tych słowach rozłączył się, a Lou odrzucił telefon na łóżko.

- Panie Tomlinson? A co jak takiego zrobiłem, żeby mnie tak nazywać? Boże – westchnął sam do siebie i rzucił się na swoje duże łóżko, starając się nie myśleć o tym, że jutro czeka go najprawdopodobniej wykład, który wygłosi Harry jakiś tam Styles – muszę go zapytać o drugie imię.

***

Gemma przebudziła się w niedzielny poranek, słysząc śpiew swojego brata dochodzący z pokoju obok, przewróciła oczami na myśl o tym jak promienny jest Harry o godzinie ósmej rano i naprawdę chciała wrócić do spania, ale niestety ktoś, kto nazywał się Niall Horan również postanowił wstać o tej nieludzkiej porze i zaczął przygotowywać śniadanie. Miała dość mieszkania z tymi facetami. W jej marzeniach widziała mały ładny domek, albo mieszkanie, w którym byłaby zupełnie sama, dookoła panowałaby cisza, spokój, a jedyny dźwięk, jaki zakłócałby jej sen, to tykanie zegarka wiszącego w salonie. Z niezadowoloną miną wygrzebała się z ciepłej pościeli i równie niepocieszona wymaszerowała z pokoju.

- Horan do cholery, dlaczego nie śpisz o ósmej rano? – zapytała wchodząc do kuchni, sadowiąc się na jednym z krzeseł.

- Dzień dobry Gemma, jak miło cię widzieć tego pięknego poranka, mam nadzieję, że dobrze spałaś, tak, ja świetnie, dzięki – powiedział Niall rozbawionym głosem i gdy nałożył już naleśniki na talerz, obrócił się w stronę dziewczyny – och – zatrzymał się nagle w miejscu lustrując jej strój – jesteś w pidżamie – zauważył zaskoczony i usiadł naprzeciwko niej.

- Tak, wiesz, wstałam z łóżka, co innego miałabym mieć na sobie w tym momencie? Zresztą ja cię nie oceniam, a jesteś tylko w bieliźnie – zauważyła, odbierając od niego talerz i zabierając się za jedzenie – dzięki za śniadanie.

- Smacznego – mruknął blondyn, siadając naprzeciw niej i przyglądając się jej od czasu do czasu.

- Co wy tutaj robicie tak wcześnie? – zszokowany Harry wszedł do kuchni, przyciągnął sobie jedno z krzeseł i usiadł na nim, przyglądając się siostrze i przyjacielowi – jest niedziela, macie wolne, jesteście śpiochami, jest po ósmej rano, a wy jecie śniadanie. Dlaczego? – przyjrzał się im podejrzliwie, ale nie zauważył niczego niezwykłego.

- Och Harold, po prostu nie możemy pozwolić, by nasze malutkie dziecko wyszło z mieszkania na swoją randkę z jakimś starszym, nieznanym typem, bez naszej wiedzy i kontroli. Za jakich rodziców nas masz? – zapytała drwiąco Gemma, a Niall zakrztusił się herbatą, którą właśnie pił – chcemy po prostu poznać Louisa, powinieneś go przedstawić, a nie ukrywać przed nami, jakbyś się go wstydził.

- Właśnie, chyba, że wstydzisz się nas – zauważył Niall, który odzyskał już dawny spokój i dołączył do gnębienia loczka.

- Nie, dlaczego miałbym się was wstydzić? W tym momencie wyglądacie bardzo reprezentatywnie – parsknął Styles, mierząc ich wzrokiem.

- Odwal się Harry, jak zauważyłeś wcześniej jest niedziela i mam zamiar spędzić cały dzień w łóżku, na nic nierobieniu, jedzeniu i oglądaniu filmów na zmianę z czytaniem książek. Masz coś przeciwko?

- Nie, a ty Niall, dlaczego zrobiłeś naleśniki, które je teraz Gemms? – skierował wzrok na Horana, który przetarł oczy, starając się bardziej rozbudzić.

- Po prostu zrobiłem śniadanie, nie moja wina, że Gemma postanowiła się poczęstować i też mam zamiar spędzić dzień w łóżku, nadszedł czas na moją leniwą, pidżamową niedzielę – wzruszył ramionami, nie widząc nic niezwykłego w tym, że ma zamiar spędzić dzień w sposób podobny do blondynki.

- I co, oboje będziecie tak sobie siedzieć w swoich pokojach, w swoich łóżkach i robić jakieś nudne rzeczy? – podniósł się z miejsca i podszedł do okna, by wyjrzeć na zewnątrz.

- O co ci chodzi Harry? Tak, zapewne w końcu wylądujemy w tym samym łóżku, ponieważ Horan będzie tak znudzony, że przypląta się do mnie i będziemy razem leżeć i oglądać filmy przez cały dzień i tyle. A ty gdzie się wybierasz?

- Jesteście dziwni i to wszystko mi się nie podoba – stwierdził zielonooki i wyszedł z kuchni zarzucając na siebie czarny płaszcz – idę z Louisem na targ kwiatowy, nie mam zamiaru spędzić wolnego dnia leżąc w łóżku.

- Poprawię cię Harry, nie chcesz spędzić wolnego dnia na leżeniu w łóżku z nami, sądzę, że gdybyś mógł, na pewno nie odmówiłbyś leżakowania z twoim Louisem – zaśmiała się Gemma, poruszając zabawnie brwiami.

- To nie jest mój Louis i nawet gdyby Lou nie miał ochoty iść ze mną, sam poszedłbym na targ. Moglibyście przestać być takimi leniami i zrobić coś ze sobą – gdy zobaczył ich roześmiane twarze zorientował się co powiedział – ale nie ze sobą w sensie ze sobą, tylko ze sobą wiecie ze sobą – starał się wyjaśnić co miał na myśli, ale nic to nie dało – dobra nieważne, idę sobie, ponieważ Louis już przyjechał, a wy zachowujcie się.

- Dobrze, bądź grzeczny Harry, trzymaj rączki przy sobie, nie pozwalaj sobie na zbyt wiele i wróć do domu przed ósmą – powiedział Niall i czarny trampek poleciał w jego stronę – nie bądź taki nerwowy, bo jeszcze Louis...

- Ani słowa więcej, policzymy się po moim powrocie, cześć.

Wyszedł trzaskając drzwiami z niezadowoleniem, pozostawiając tych dwoje w mieszkaniu. Niall przeciągnął się leniwie i zerknął na Gemmę, która skończyła już jeść i siedziała przy stole podpierając brodę na dłoni.

- Co robimy? – zapytał już wyraźnie znudzony chłopak.

- Zgodnie z naszymi planami, powinniśmy chyba wybrać się do naszych pokoi i wrócić do spania, ale teraz już mi się nie chce – odpowiedziała Gemma, zastanawiając się, co zrobić z całym dniem, jeżeli była dopiero dziewiąta rano, a oni już byli na nogach.

- Może coś pooglądamy? – zaproponował cicho Niall, przygryzając wargę.

- Pewnie, chyba, że chcesz iść spać – zgodziła się od razu.

- Nie, najwyżej zasnę w czasie filmu – wstał, wkładając brudne naczynia do zlewu i czekał, aż dziewczyna zdecyduję się ruszyć – to u ciebie czy u mnie?

- U ciebie, masz wygodniejsze łóżko – zadecydowała i ruszyła w stronę pokoju Nialla – późno wczoraj wróciłeś – zauważyła sadowiąc się wygodniej i przykrywając pierzyną.

- Byłem z Barbarą i jej znajomymi w jakimś klubie – wyjaśnił siadając obok z laptopem, zabierając się za szukanie czegoś, co mogliby pooglądać.

- Imprezowy Nialler – uśmiechnęła się do niego lekko, zerkając mu przez ramię na ekran.

- Nie bardzo – wzruszył ramionami, wydając się przy tym jakoś przygnębiony – to chyba nie moje towarzystwo i nie moje klimaty, ale nieważne, to co oglądamy? Może sama coś wybierzesz? – zapytał, zmieniając dość szybko temat i na powrót uśmiechając się do niej promiennie.

- Jasne, mogę coś wybrać, zobaczmy co tutaj mamy – mówiła do siebie, przeglądając jakąś ze stron, ale myślami cały czas była przy Niallu i jego dziwnym zachowaniu.

***

- Cześć Louis – wsiadł do samochodu mężczyzny i mimo swoich wcześniejszych postanowień posłał mu lekki uśmiech, który po chwili zniknął z jego twarzy.

- Cześć Harry, to jedziemy? – szatyn widząc minę loczka, postanowił ruszyć, nie chcąc go zdenerwować, ponieważ chłopak już wydawał się zły, tyle, że Lou nie miał pojęcia, o co mu chodzi. Prowadził w milczeniu, ale wiedział, że nie wytrzyma dłużej w takiej ciszy – dobra, co się stało? – zapytał niespodziewanie, przyciągając wzrok Harry'ego.

- O czym mówisz? – zapytał niczym nie wzruszony loczek, posyłając mu obojętny wzrok.

- Mówię o tym, że wydajesz się zły i nie wiem co takiego się stało, więc chciałbym się tego dowiedzieć od ciebie, a nie starając się snuć jakieś domysły.

- Masz rację, jestem zły – powiedział tylko chłopak i wpatrywał się w okno, nie mówiąc nic więcej.

- Dlaczego jesteś zły?

- W zasadzie to jestem zły i zdezorientowany i nie wiem o co ci chodzi – wybuchł nagle Harry i obrócił się w stronę szatyna – byłem u ciebie i wydawało mi się, że jest miło, zjedliśmy razem, porozmawialiśmy i... i ty zasnąłeś i wyszedłem wtedy i myślałem, że jest dobrze, ale potem napisałem do ciebie następnego dnia i nawet nie raczyłeś mi odpisać. Późnej zadzwoniłeś sobie jak gdyby nic się nie stało i zapytałeś czy jestem chory? Niby dlaczego, do cholery, miałbym być chory? O tak, może byłem chory, przez ciebie zachowującego się jak dupek, tak byłem chory. Nie potrzebuję kogoś, kto będzie się mną bawił i ignorował, gdy tylko najdzie go na to ochota, nie potrzebuję kolejnego dupka w swoim życiu. Zachowuj się jak mężczyzna, albo po prostu odpuść i daj mi spokój – Harry zamrugał szybko wpatrując się w przerażoną twarz Louisa, który zatrzymał samochód i siedział wpatrując się w niego przez cały czas.

- Ja... przepraszam Harry, nie miałem pojęcia, że odbierzesz to w taki sposób. Świetnie się bawiłem, naprawdę, gdy byłeś u mnie było bardzo miło i... Boże – przetarł twarz dłońmi, chcąc dać sobie chwilę na pomyślenie – byłem głupi, stwierdziłem, że cię zignoruję, ponieważ się ze mną nie pożegnałeś, to dlatego nie odpisałem, ale wieczorem stęskniłem się za tobą i dlatego zadzwoniłem. Nie bawię się tobą, musisz mi uwierzyć, zachowałem się jak dzieciak, przepraszam – zamilkł na moment, przypominając sobie wszystko, co powiedział przed chwilą Harry – kolejnego dupka? – zapytał cicho, nie chcąc rozdrażnić go jeszcze bardziej.

- Nie twoja sprawa – burknął loczek, nie patrząc na niego, wlepiając wzrok w przednią szybę.

- Możemy ustalić, że nie jestem dupkiem, a ty wybaczysz mi chociaż trochę i spędzimy miło czas?

- Nie wiem czy możemy to ustalić, ewentualnie możesz spróbować dowieść, że nim nie jesteś – odpowiedział po chwili ciszy loczek i mały uśmiech pojawił się na jego twarzy.

- Mam nadzieję, że mi się uda – stwierdził Lou – jesteśmy na miejscu – odparł i wyszedł z samochodu, czekając na Harry'ego – cieszę się, że jesteś bardziej emocjonalny niż Sebastian – mruknął do siebie, ale na swoje nieszczęście Harry go usłyszał.

- Jaki Sebastian? – zapytał od razu, stając obok Lou.

- Nie tylko ty masz jakiegoś dupka w swojej przeszłości – odpowiedział z uśmiechem, za którym kryła się cała historia jego poprzedniego związku – chodź loczku, spędźmy fajnie ten dzień – nieświadomie chwycił dłoń chłopaka i splótł ich palce razem.

***

- Zachowujesz się jak dziecko w sklepie ze słodyczami – zauważył Louis, gdy Harry biegał podekscytowany do każdego ze stoisk i przyglądał się pięknym kwiatom, których Louis w większości nie znał.

- Kwiaty są lepsze niż słodycze – powiedział podekscytowany loczek, a Louis odnotował sobie, że Harry'emu zdecydowanie lepiej kupować bukiety kwiatów niż czekoladki – lubię to miejsce.

- Taa zauważyłem – zaśmiał się szatyn – ale jeszcze nic nie kupiłeś.

- Och, wolę oglądać niż kupować, później Gemms i Niall przynajmniej nie śmieją się ze mnie, że całe mieszkanie jest w kwiatach, ale tobie możemy kupić kaktusa.

- Dlaczego kaktusa? – zmarszczył brwi, myśląc o tych kwiatach – one nie są zbyt ładne.

- Nie, wprost przeciwnie, są piękne, gdy zakwitną, ale wydają się takie oschłe i nieprzyjemne na pierwszy rzut oka, są jak ty Lou – powiedział i poszedł dalej wąską alejką w stronę malutkiej kawiarni.

- Dzięki czy coś – mruknął szatyn i ruszył za chłopakiem. Gdy siedzieli już w przytulnym pomieszczeniu, przy małym stoliku postanowił rozpocząć rozmowę – a co tam u Nialla i Gemmy?

- Złośliwi i irytujący jak zawsze – odparł, wkładając łyżeczkę z ciastem czekoladowym do ust – którą mamy godzinę? – chwycił nadgarstek Louisa, zerkając na zegarek – teraz pewnie leżą w jednym łóżku i oglądają jakiś nudny film, śmiejąc się ze swoich mało zabawnych żartów, jedząc coś niezdrowego.

- O, czyli coś się między nimi zmieniło, tak? Są razem, ostatnio wspominałeś, że Niall ma dziewczynę – powiedział Louis i zaśmiał się, gdy zauważył zmarszczkę na czole loczka.

- Jakie razem? Niall ma dziewczynę, która ma na imię Barbara i nie jest z moją siostrą, ponieważ generalnie przez większą część czasu Gemma go nie cierpi, teraz mają jakiś dobry okres znajomości, ale to minie, jestem tego pewny i wtedy Niall będzie miał depresję i kolejne załamanie. Oni są beznadziejni, poważnie, nie śmiej się – powiedział, gdy zauważył, śmiejącego się szatyna – kiedyś ich poznasz i sam się ze mną zgodzisz.

- Już nie mogę się doczekać – odparł radośnie szatyn – może wiesz, twoja siostra tylko udaje niedostępną, a tak naprawdę całkiem lubi Nialla i chce mu trochę utrudnić życie?

- Nie, to nie to, wiesz, ona umawiała się z dość dużą ilością facetów i doskonale zdaje sobie sprawę z tego co Ni do niej czuje. On pokazywał swoją zazdrość na tyle sposobów Lou, po prostu ona nic do niego nie czuje, a teraz zachowują się jak najlepsi przyjaciele i spędzają razem tyle czasu, to dziwne i zakończenie tego będzie bolesne, tyle, że tylko dla Nialla.

- Są dorośli prawda? Musisz pozwolić robić im to, czego naprawdę chcą, a może Gemma zauważy coś w Niallu, albo Niall wkręci się w związek z Barbarą. Kto wie, ludzie to dziwne istoty, spodziewamy się po nich czegoś, a oni robią coś zupełnie odwrotnego, to szalone i często nieznośne, ale ostatecznie w tym tkwi cały urok – wziął łyk herbaty i zauważył, że Harry przygląda mu się z miłym uśmiechem – co?

- Nic, zupełnie nic – odpowiedział.

- Nie jesteś już zły za to co się wydarzyło wcześniej?

- Mówiłem już kilka razy, nie, nie jestem zły, nie musisz pytać aż tyle razy.

- Cieszę się, nie chcę być kolejnym dupkiem.

- A ja mam nadzieję, że nim nie będziesz – Harry odwrócił wzrok, spoglądając na to, co dzieje się na ulicy, coraz więcej osób pojawiało się na targu i z trudem można było się przecisnąć między stoiskami pełnymi różnobarwnych kwiatów i ozdób – chcesz zdradzić mi coś na temat dupka z przeszłości? – zapytał nagle i zerknął na Louisa, który spiął się i mocniej ścisnął trzymaną w dłoniach filiżankę.

- A ty chcesz mi powiedzieć coś o twoim dupku z przeszłości? – odparował Lou i zamyślił się patrząc na chłopaka.

- Mógłbym coś zdradzić, ale nie jest to jakaś fascynująca historia, same nudy, wiesz... głupi chłopak z małego miasta przyjeżdża do Londynu na studia, jest trochę zagubiony, poznaje starszego od siebie chłopaka, zakochuje się, wydaje mu się, że to coś poważnego, coś co ma jakąś przyszłość. Chce się zaangażować, ale ten ktoś mówi mu dziękuję, nie potrzebuję cię, idźmy swoimi drogami. Chłopak kończy ze złamanym sercem, złością na samego siebie i urazem do starszych od niego, przystojnych mężczyzn i koniec końców ląduje w małej poradni, gdzie poznaje uroczego chłopca i jego starszego brata i zastanawia się czy spotkał na swojej drodze kolejnego dupka. Koniec historii – popatrzył na Louisa swoimi dużymi, zielonymi oczami, w których nie czaiła się żadna wrogość ani złośliwość, raczej ciepło i wrażliwość.

- To nie jest głupia historia, wiesz? Nie głupsza od tej, w której chłopak z małego miasta przyjeżdża do Londynu na studia, jest najszczęśliwszą osobą na świecie, poznaje faceta, zakochuje się, są ze sobą kilka lat i chłopakowi wydaje się, że to jest właśnie ta osoba, z którą założy rodzinę i ustatkuje się. Niestety kiedy mówi o tym swojemu facetowi ten stwierdza, że nie ma zamiaru wiązać się z kimś na stałe i powinni się rozstać. Chłopak zostaje ze złamanym sercem, wielką złością do całego świata i facetów. Koniec historii – wzrok Louisa był utkwiony w blacie stołu do momentu, gdy poczuł dużą dłoń chwytającą jego ułożoną tuż obok filiżanki. Podniósł głowę i spojrzał na Harry'ego, który uśmiechnął się do niego delikatnie z czułością.

- Głupie, bardzo podobne do siebie historie, prawda? – zapytał cicho, kreśląc jakieś wzory na dłoni szatyna.

- Tak, oby już się nie powtórzyły prawda?

- Nie powtórzą się – stwierdził pewnie loczek, a Lou roześmiał się cicho, ponieważ Harry naprawdę nie mógł być tego pewny, w zasadzie nie miał pojęcia, co przyniesie przyszłość.

- Skąd ta pewność?

- To proste, przecież ustaliliśmy już, że ty nie jesteś dupkiem, a ja... a ja zdecydowanie chciałbym się z kimś związać na stałe... to znaczy nie z kimś, dokładniej z pewnym uroczym facetem. A teraz idę kupić dla ciebie kaktusa, a ty nie wiem, pokręć się gdzieś, pooglądaj coś, dobrze? – zapytał, wstając z miejsca.

- Pewnie, idź, tylko niech ten kwiatek będzie ładny – zażądał Louis i również wstał, idąc za chłopakiem. Kiedy znaleźli się na zewnątrz, rozdzielili się postanawiając, że spotkają się przy samochodzie szatyna.

***

Wszedł do mieszkania tanecznym krokiem, spodziewając się usłyszeć głośne śmiechy lub co najmniej dyskusję Nialla i Gemmy, ku swojemu zdziwieniu w środku panowała cisza. Wzruszył ramionami i zrzucił płaszcz i buty. Wszedł do kuchni, szukając wazonu, w którym mógłby umieścić bukiet kwiatów, jaki dostał od Louisa. Był zachwycony i całą drogę powrotną dyskretnie wąchał przyjemny zapach unoszący się z kwiatów. Nie spodziewał się takiego gestu ze strony mężczyzny, ale musiał przyznać, że Lou zaskoczył go w bardzo miły sposób. Znalazł to, czego szukał i zaniósł bukiet do swojego pokoju, ustawiając go na biurku naprzeciwko łóżka. Skierował się do sypialni Nialla chcąc znaleźć przyjaciela i opowiedzieć mu o spotkaniu z Louisem, zauważył, że drzwi do pokoju blondyna są uchylone, więc nie kłopocząc się pukaniem, wszedł do środka i stanął w progu nie robiąc ani kroku dalej. Obrazek, jaki zastał był w porządku, nawet uroczy, żeby nie powiedzieć śliczny, ale coś tu nie pasowało, mianowicie zamiast Gemmy w ramionach Nialla, powinna leżeć tu jego dziewczyna, Barbara. To zdecydowanie było nie fair w stosunku do dziewczyny i czy to się Niallowi podobało czy nie, Harry przeprowadzi z nim poważną rozmowę, po której mogą się do siebie nie odzywać przez tydzień, trudno, jakoś to przeżyją. Tych dwoje razem wyglądało naprawdę dobrze, jak szczęśliwa, zakochana para, ale problem był jeden, tylko Niall był zakochany.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top