Rozdział dwunasty
Dajcie znać jak wrażenia:) Miłego czytania:)
Harry sprawdzał czy spakował wszystko przed wyjazdem do domu, zapiął torbę będąc pewnym, że niczego nie zapomniał. Był dzień przed wigilią i razem z Gemmą wybierali się dziś do domu na święta Bożego Narodzenia, dziewczyna poszła jeszcze spotkać się z przyjaciółmi z pracy, a on wybierał się na spotkanie z Lou. Niall siedział w salonie z Barbarą, która przed chwilką pojawiła się w ich mieszkaniu. Zerknął na zegarek i wyszedł na korytarz, pospiesznie zakładając na siebie płaszcz, nie chciał się spóźnić na ich przedświąteczne spotkanie. Cały czas obawiał się nazywać to randkami, chociaż wydawało mu się, że się umawiają.
- Co ciekawego porabiałeś ostatnio? Dawno się nie odzywałeś – Harry usłyszał głos Barbary i przystanął przy lustrze pod pretekstem przeglądania się, choć tak naprawdę chciał podsłuchać ich rozmowę.
- W sumie to nic, chociaż ostatnio z Gemmą byliśmy na zakupach i posłuchaliśmy trochę fajnej kapeli, która grała na ulicy przed jednym ze sklepów. Może nie byli genialni, ale Gemm się podobali, więc trochę ich posłuchaliśmy, no i zrobiliśmy sobie wieczór z filmami, które dostały Oscara, więc przesiedzieliśmy całą noc, a w dzień odsypialiśmy. I Gemma wymusiła na mnie wyście do galerii sztuki na jakąś wystawę, okropnie się wynudziliśmy, ale później odbiliśmy to sobie dobrym obiadem i to w sumie tyle, ale...
- Pytałam się, co ty robiłeś – wtrąciła Barbara i Harry tylko na to czekał, żadna normalna dziewczyna nie byłaby zadowolona słuchając, jak jej facet opowiada o innej.
- Przecież opowiedziałem.
- Nie, mówiłeś tylko o tym, co robiła Gemma, a nie ty, chyba, że spędzałeś z nią cały swój czas, to wiele by wyjaśniało.
- Co? Nie, to nie tak, po prostu to pierwsze co przyszło mi na myśl, to dlatego. To co, przyniosę coś do jedzenia i zaczynamy oglądać? – zapytał szybko, chcąc zmienić temat, a Harry najchętniej uderzyłby go w głowę, ponieważ Horan był na najlepszej drodze do utraty dziewczyny.
Harry wyszedł szybko z mieszkania, nie chcąc być świadkiem żadnych nieprzyjemnych scen. Zbiegł po schodach, chcąc czym prędzej spotkać się z Louisem i spędzić z nim trochę czasu przed wyjazdem.
***
Louis znalazł w końcu chwilę, by odpocząć i posiedzieć samemu. Jego mama zarządziła, że ma się pojawić w domu dzień wcześniej, a nie zjawić w świąteczny dzień jak zwykle i kim był żeby jej nie posłuchać. Dawno go tutaj nie było i już zdołał zapomnieć, jaki harmider i rozgardiasz tutaj panuje, dziewczyny szczebioczące przez cały czas, bliźniaki kłócące się non stop, to była cała jego rodzina. Usiadł na fotelu blisko kominka i wyciągnął prezent, który dostał od Harry'ego, nie spodziewał się, że ten będzie pamiętał o jego urodzinach, chociaż mógł się tego spodziewać, w końcu to był Harry. Nie mógł sobie wyobrazić, że już jutro będzie miał trzydzieści lat To co takie odległe i nie do pomyślenia, działo się teraz i chociaż przez większą część czasu marudził i narzekał, to przy loczku, jakoś nie męczyło go to, że będzie miał trzydziestkę na karku. Szczerze mówiąc przy Harrym nic nie sprawiało mu problemu. Uśmiechnął się, wspominając moment, gdy Harry otwierał świąteczny prezent, który postanowił mu kupić, chłopak był tak uroczo podekscytowany, wydawało się, że nie wysiedzi na swoim miejscu ani chwili dłużej. Louis uwielbiał kupować prezenty swoim bliskim, a teraz wiedział, że wręczanie podarunków Harry'emu, będzie jedną z najprzyjemniejszych czynności. Oczywiście prezent od zielonookiego musiał być nietypowy, nie był to zegarek, perfumy czy pióro, Harry był Harrym i gdy Lou rozpakował prezent, zobaczył mały tomik wierszy i cały komplet olejków do kąpieli, a do każdego z nich dołączona była mała karteczka, która wskazywała, na jaki stan ducha, będzie odpowiedni konkretny zapach.
Pokręcił głową z rozczuleniem, nie myślał, że polubi tego zakręconego chłopaka, ale tak się stało, a w dodatku wkręcił się w tą znajomość tak bardzo, że dopiero teraz zorientował się, że mieli już za sobą sześć randek i żadna nie była nie wypałem, wprost przeciwnie było coraz lepiej. Nie mógł też uwierzyć w to, że powiedział mu o Sebastianie, poza rodziną i Zaynem nikt nie miał pojęcia o jego poprzednim związku, ale otworzenie się przed Harrym było tak łatwe i bezbolesne, że powinno to przerazić szatyna, ale raczej poczuł radość. Na myśl, że nie zobaczy chłopaka przez tyle dni poczuł tęsknotę, ale może dobrze zrobi im te kilka dni przerwy i separacji. Musiał jeszcze odwiedzić Zayna, ponieważ z Liamem widział się na uczelni i to tam złożyli sobie życzenia, jednak miał chrześniaczkę, którą ostatnio zaniedbał i musiał to naprawić.
- Louisie Tomlinsonie, możesz mi powiedzieć, dlaczego bujasz w obłokach? – głos jego mamy rozległ się nad jego uchem, a szatyn podskoczył wystraszony i ścisnął mocniej małą książeczkę – a co ty tam masz? – zapytała i wciągnęła rękę w jego stronę, a on niechętnie podał jej swój prezent od loczka – o wiersze, czyżbyś nadal pożyczał coś do czytania od naszego uroczego Harry'ego?
- Nie, są moje – odparł lekko, nie chcąc zdradzać matce całej prawdy, nie musiała być wtajemniczona przynajmniej na razie – a teraz możesz mi to oddać?
- Nie bądź taki zły – zaśmiała się z niego i pogłaskała go po włosach, jakby nadal miał trzy lata, a nie trzydzieści – i nie odpowiedziałeś na pytanie, dlaczego jesteś taki zamyślony, co?
- Wydaje ci się mamo – zbył ją wzruszeniem ramiom – jestem taki jak zawsze.
- Mhm, tylko bardziej uśmiechnięty i szczęśliwy, podoba mi się to i chociaż nie chcesz się przyznać, co się dzieje, to wiedz, że matki wiedzą wszystko, nawet jeżeli dzieci starają się coś ukryć – uniosła brwi, obserwując emocje pojawiające się na jego twarzy – więc synu, chcesz mi coś powiedzieć? Pochwalić się czymś, opowiedzieć o czymś istotnym? – dopytywała, dalej drążąc temat.
- Nie mamo, tak jak mówiłem, wszystko jest po staremu – powiedział pewnym siebie głosem i wyminął rodzicielkę, ciesząc się, że jej nie uległ, dopóki po chwili nie usłyszał jej głosu.
- Czy ten charakter pisma, na tych małych karteczkach przy tych buteleczkach, nie należy do Harry'ego?
- Mamooo..
***
- Szkoda, że Rachel już śpi, myślałem, że spędzę z nią trochę czasu, ale mogłem się domyślić, że o tej godzinie będzie już smacznie spała – stwierdził Louis, siedząc na fotelu w domu Zayna.
- Wpadnij do nas po świętach, jeżeli będziesz miał czas, albo w sylwestra, jeżeli nie masz żadnych planów, Rachel na pewno cię ucieszy. Ostatnio stwierdziła, że już nie jesteś jej ulubionym wujkiem, Liam cię zdetronizował – zaśmiał się widząc oburzoną twarz szatyna.
- Mogłem się tego spodziewać, no cóż, będę musiał się teraz postarać żeby odzyskać swoje miejsce w hierarchii wujków.
- Tak i rób to szybko, ponieważ mała wspomniała coś o jakimś Harrym, który zaplótł jej warkoczyki, to chyba ten logopeda, którego tak nie cierpisz, prawda? – brunet spojrzał na przyjaciela, który nagle spiął się, ale przez jego twarz przemknął krótki uśmiech – a właśnie, może powiesz, co się z tobą działo przez tyle dni, kiedy nas nie odwiedzałeś?
- Miałem dużo pracy, wiesz, prawie wcale nie było mnie w domu – tłumaczył, ale widział sceptyczny wzrok Zayna i jego minę, która świadczyła tylko o tym, że mu nie wierzy – co?
- Nic, nic, ale mógłbyś powiedzieć prawdę Lou, widzę, że kręcisz i mówisz mi tylko część prawdy, ale nie naciskam, chociaż i ty i Liam zachowujecie się co najmniej dziwnie w ostatnim czasie.
- Co masz na myśli? – na wzmiankę o Liamie, szatyn zamienił się w słuch, myśląc o tym, co wzbudziło takie zainteresowanie u Zayna i co takiego zrobił Li.
- Myślałem, że ty mi powiesz, w końcu jesteś psychologiem, tak? – odparł cichym głosem Malik – nie mam pojęcia co się dzieje, ale wydaje mi się, że coś jest nie tak – kontynuował zmęczony – przyjaźnimy się, prawda? Gdyby coś było nie tak, Li powiedziałby mi, tak? – pytał, patrząc na Louisa ufnymi oczami – ty coś wiesz, jestem pewny, że wiesz, co się dzieje, Lou powiedz mi proszę.
- Zayn uspokój się dobrze? Jeżeli chodzi o Liama, to nie mam zamiaru się wtrącać, jesteście dorośli, Liam jest... on powie ci na pewno, jeżeli będzie sądził, że to konieczne i to zdecydowanie nie jest moja sprawa, więc pozwól, że będę się trzymał od tego z daleka.
- Powinieneś mi powiedzieć – stwierdził Zayn – to na pewno coś ważnego i powinienem wiedzieć, macie tajemnice, nie podoba mi się to. Powiedz mi – zażądał głosem nieznoszącym sprzeciwu, ale na jego nieszczęście na Louisa to nie działało.
- Nie ma mowy, nawet nie staraj się mnie namówić, to na nic, porozmawiaj z Liamem, jeżeli tak cię to męczy, a teraz muszę już wracać, ponieważ moja mama będzie wariować – podniósł się powoli i skierował się do drzwi – i nie przejmuj się tak Zi, to nie jest coś, czym powinieneś się martwić. Uściskaj ode mnie Rachel i powiedz jej, że niedługo wpadnę – przytulił przyjaciela przed wyjściem na grudniowy chłód – trzymaj się i wesołych świąt, pozdrów twoją rodzinę.
- Dzięki, ty też pozdrów wszystkich w domu i wszystkiego najlepszego staruszku, już zauważyłem, siwe włosy na twojej skroni. Starość to jednak straszna sprawa – zażartował Malik, śmiejąc się z Louisa, który zbiegł po schodach udając zbulwersowanie.
- Nie wierzę, że to powiedziałeś dupku.
- Ja też cię kocham Lou. Wesołych świąt.
***
To, że Louis stresował się to lekkie niedopowiedzenie, raczej był przerażony, ale nadal udawał, że nic go nie obchodzi i czuje się świetnie. Miał przynajmniej nadzieję, że wygląda na tak zrelaksowanego jak udawał, ponieważ w środku cały skakał i drżał ze strachu. Był sylwester i nie wiedział, jakim cudem, dał się na to namówić Harry'emu i swoim kumplom, ale postanowili zgodnie, że nie mają ochoty na żadne szalone imprezy, a zresztą nadal tak niewiele czasu upłynęło od odejścia Perrie, że Lou nie wyobrażał sobie wyjścia do jakiegoś klubu. Całe szczęście Harry był takim samym domatorem jak on i od razu przystał na propozycję spędzenia tej nocy w domu. Obawiał się czegoś innego, obecność Harry'ego była cudowna, nie planował sylwestra, ale cieszył się, że będzie mógł spotkać się z chłopakiem, ponieważ nie widzieli się od świąt i Lou przyznał się sam przed sobą, że stęsknił się za loczkiem. Miał też dość udawania w domu, ponieważ jego mama i siostry zwariowały, a Ernest oczywiście im towarzyszył. Przez cały czas, kiedy był w rodzinnym domu, chodzili za nim i mówili o Harrym i szatyn zaczął zastanawiać się czy jest taka możliwość by wiedzieli, że coś łączy go z Stylesem. Wracając do tego, czego się bał, to poza nim i Harrym, mieli pojawić się również Liam z racji tego, że był takim nudziarzem i nie miał żadnych planów na ten wieczór, oprócz niego oczywiście Zayn, u którego mieli się spotkać, ponieważ była jeszcze Rachel i Malik nie chciał zostawiać córki pod opieką kogoś z rodziny i to była ta część ludzi od Louisa. Harry postanowił, że przyprowadzi Nialla, który oczywiście weźmie ze sobą Barbarę, chociaż loczek parsknął tylko, opowiadając o dziewczynie i z tego co mówił mu przez telefon, gdy jeszcze był u swojej mamy, to ten związek chylił się ku upadkowi. Miała być też Gemma, Lou trochę wahał się i był niepewny co do obecności siostry loczka, ponieważ po pierwsze jest jego siostrą, więc musiałby zrobić na niej dobre wrażenie, a po drugie byłaby jedyną dziewczyną poza Barbarą, no ale ta przyszłaby ze swoim facetem, ale Harry stwierdził, że jego siostra bez problemu dostosuje się do towarzystwa, więc kim był Lou żeby marudzić. W ten właśnie sposób wylądował w domu Zayna czekając na Harry'ego, który miał pojawić się z całą resztą. Zerknął do kuchni, gdzie Liam dyskutował o czymś z Rachel i uśmiechnął się na ten widok, chciał, by szatyn ułożył sobie życie, ale obawiał się, że nic z tego nie wyjdzie. Dzwonek rozległ się niespodziewanie i ruszył w stronę drzwi, by przywitać gości.
- Ja otworzę! – krzyknął w stronę Zayna, który również zmierzał w tym kierunku – cześć – wydusił z siebie, kiedy twarz Harry'ego pojawiała się tuż przed nim – wejdźcie – zaprosił ich ruchem ręki i wpuścił do środka.
- To moja siostra Gemma – powiedział Harry, przedstawiając blondynką stojącą obok niego, która uśmiechała się promiennie, uśmiechem takim samym jak loczka, i Lou naprawdę był zaskoczony tym, jak podobne do siebie jest rodzeństwo.
- Cześć – uścisnął jej dłoń – jestem Louis.
- Wiem – zaśmiała się serdecznie i wyminęła go idąc w głąb mieszkania.
- A to Niall, pewnie go kojarzysz i Barbara jego... dziewczyna – mówił dalej chłopak, stojąc niepewnie z boku.
- Miło cię poznać – szatyn uśmiechnął się w stronę dziewczyny – tam dalej jest Zayn i Liam, idźcie śmiało – odprowadził ich wzrokiem i gdy zniknęli mu z pola widzenia, odwrócił się w stronę Stylesa – hej – uśmiechnął się do chłopaka, który zarumienił się uroczo – stęskniłem się za tobą – postanowił nie udawać i nie zgrywać obojętnego, ponieważ czuł, że przy nim nie musi.
- Ja za tobą też, naprawdę już nie mogłem się doczekać tego sylwestra – przyznał się szczęśliwy Harry i podszedł do niego szybko, przytulając go delikatnie – to w porządku? – zapytał cicho prosto do ucha Tomlinsona.
- Co?
- No przytulanie – wyjaśnił i Lou był pewny, że loczek uśmiecha się jak małe dziecko.
- Jeżeli o mnie chodzi, nie krępuj się – zaśmiał się, czując jak Harry obejmuje go mocniej.
- Dobra słodziaki, przestańcie się tak tulić i chodźcie do nas, Harry ktoś chce się z tobą przywitać – Gemma wychyliła głowę z kuchni i zawołała ich, uśmiechając się radośnie – chodźcie już, będziecie mieli jeszcze czas dla siebie.
Usłyszeli głośne rozmowy i wybuchy śmiechu, Louisowi wydawało się niemożliwe, by wszyscy zapoznali się przez te kilka minut tak dobrze, by żartować razem i śmiać się. Chwycił loczka za dłoń i pociągnął w stronę kuchni, gdzie najwidoczniej zgromadzili się wszyscy ich znajomi. Gdy zatrzymali się w progu, cóż, Lou nie sądził, że to jest możliwe, ale najwidoczniej tak było. Niektórzy zawierali znajomości szybciej niż inni, przynajmniej szybciej niż on sam. Zayn stał przy kuchence i dyskutował o czymś z Niallem, przy stole Liam rozmawiał z Barbarą i oboje wydawali się zatopieni w rozmowie, którą prowadzili. Gemma kucała przy Rachel i razem śmiały się z czegoś, co powiedziała dziewczynka. Coś tu było definitywnie nie tak, jak oni wszyscy mogli zachowywać się tak swobodnie w swoim towarzystwie, przecież pięć minut temu nawet się nie znali.
- Wujek Harry! – pisk Rachel oderwał wszystkich od rozmów, a pięciolatka podbiegła do loczka i przytuliła się do niego, pozwalając podnieść się do góry – fajnie, że jesteś, tata już mnie uczesał, ale później możemy się jeszcze pobawić, dobrze? – zapytała entuzjastycznie, wpatrując się w chłopaka.
- Ty musisz być tym słynnym Harrym – powiedział Zayn i podszedł do loczka, który nadal trzymał Rachel w ramionach – jestem Zayn, tata twojej małej fanki i przyjaciel tej zrzędy – wskazał na Louisa, który uderzył go pięścią w ramię.
- Tak to ja, nie wiem czy słynny, ale miło mi – odparł zawstydzony Harry i Lou dostrzegł, że chłopak nie lubi skupiać na sobie całej uwagi.
- Fajnie, że Lou w końcu przestał cię ukrywać, uwierz mi, był taki nieznośny w ostatnim czasie, starał się o tobie nie mówić, ale kiepsko mu to wychodziło.
- Harry usychał z tęsknoty za tym przystojniakiem – wtrąciła się Gemma i została zgromiona spojrzeniem swojego brata.
- Dobra, koniec gadania o głupotach – przerwał im Lou zanim zagalopowaliby się i zaczęli wygadywać jakieś bzdury, które by ich skompromitowały – zajmijcie się czymś pożytecznym.
- Jasne wodzu – prychnął Liam, śmiejąc się z salutującego Zayna.
- Zabawne – stwierdził Lou i przewrócił oczami – my zajmiemy się dzieckiem, a wy zróbcie w końcu coś do jedzenia, jesteśmy głodni – powiedział i pociągając za sobą Harry'ego, wyszedł z kuchni.
- Jaki on despotyczny – zauważyła rozbawiona Gemma – nasz mały Harry zakochał się w protekcjonalnym profesorku.
- Prawda? – Niall podszedł do niej i objął ją ramieniem – są momenty, gdy ten facet jest przerażający, ale dopóki troszczy się o naszego dzieciaka myślę, że możemy spać spokojnie.
Reszta popatrzyła na nich i wybuchła śmiechem, po chwili zajmując się przyrządzaniem czegoś do jedzenia, ponieważ Louis nie żartował.
***
- Lubię Rachel, to świetna dziewczynka – powiedział Harry, wtulając się leniwie w ciało Louisa, mrucząc z aprobatą, gdy mężczyzna pogłaskał go po włosach – jesteś jej ojcem chrzestnym, prawda?
- Mhm, skąd o tym wiesz?
- Zayn o tym wspominał, kiedy kładłem małą spać.
- Nie myślałem, że ten wieczór się uda, ale jest naprawdę przyjemnie prawda? – zapytał, patrząc na swoich przyjaciół, którzy dogadywali się bardzo dobrze, tak jakby znali się od lat, a nie od kilku godzin.
- Tak, wszyscy dobrze się bawią – stwierdził cicho Harry, dopóki jego wzrok nie powędrował do Nialla, który postanowił zatańczyć z Gemmą jeden z wolnych kawałków – o mój Boże – wyszeptał nerwowo – on chyba zwariował.
- Co się dzieje? – zaniepokojony Louis odsunął się lekko, by zerknąć na jego twarz – hej, mów, co się stało.
- Niall zwariował, tam siedzi jego dziewczyna, a on tańczy przytulańca z Gemmą, to się źle skończy – wyjęczał, zasłaniając dłonią oczy – Lou idź zatańcz z Barbarą – powiedział nagle i poderwał się z miejsca.
- Co? Zwariowałeś?
- Nie, może trochę na twoim punkcie, ale nie o tym teraz rozmawiamy, proszę cię, idź zatańcz z Barbarą.
- Nie chcę – odparł szatyn, ponieważ nie miał ochoty na taniec z dziewczyną, mógłby zatańczyć z loczkiem, ale nie z Barbarą.
- Louis – powiedział błagalnie Harry, patrząc na niego dużymi, niewinnymi oczami.
- Poczekaj, poproszę Liama – podniósł się z miejsca i podszedł szybko do przyjaciela, wyjaśniając mu, o co chodzi, a już po chwili Payne tańczył z zaskoczoną Barbarą.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję – Harry cmokał go w policzek z każdym słowem, wywołując cichy śmiech szatyna – porozmawiam jutro z Niallem, to się musi skończyć, serio.
***
Stali na tarasie wpatrując się w niebo, na którym za chwilę miały pojawić się fajerwerki. Louis śmiał się z Harry'ego, który cały czas nerwowo zerkał w stronę Nialla, który chyba nie mógł się zdecydować, kogo chcę pocałować o północy. Gdy o tym pomyślał uzmysłowił sobie, że zaraz jest północ, a on stoi obok loczka i ma go na wyciągnięcie reki i że powinien go pocałować i bardzo, bardzo tego chce. Był jednak jeden problem, pocałunek po dziesięciu randkach, nie wcześniej, tak sobie przecież obiecał, a to było w zasadzie ich siódme spotkanie, takie, gdzie nie byli w gabinecie Harry'ego razem z Ernestem i wiedział, że nie powinien tego robić.
- To jest chore, co on sobie myśli, że co może jeszcze pocałuje ją o północy – mówił szeptem Harry, będąc przy tym uroczo zbulwersowanym – nie zgadzam się na to wszystko, to moja siostra i kumpel. Mają trzymać się z daleka od siebie i on ma dziewczynę, która stoi obok niego, więc co ten Irlandczyk wyprawia? – popatrzył na Louisa, który przyglądał mu się z lekkim uśmiechem – to jest totalnie nieodpowiednie, prawda Lou? Niall ma dziewczynę, a Gemma... a Gemma to Gemma i tyle – mruczał zły – lepiej niech Horan zacznie obracać się teraz w stronę Barbary, ponieważ będę bardzo niezadowolony, jeżeli zrobi chociaż krok w stronę mojej siostry – ciche odliczanie dotarło do uszu Harry'ego, a on starał się dyskretnie popatrzeć na przyjaciela. – Co on najlepszego wyprawia? – Zapytał naburmuszony ze zmarszczonym czołem. – Louis, dlaczego ludzie są tacy... - przerwał nagle, gdy usta szatyna przerwały mu monolog i nim zdążył zrozumieć, co się dzieje, nieśmiało oddał pocałunek, bojąc się tego co o nim pomyśli szatyn.
Oderwali się od siebie, a Louis miał ochotę się zaśmiać, ponieważ Harry był zarumieniony, zawstydzony i kompletnie cudowny, nie wiele myśląc jeszcze raz cmoknął krótko usta loczka.
- To było – zaczął zielonooki – nieoczekiwane.
- Jeżeli przekroczyłem jakąś granicę to przepraszam – powiedział szybko Louis, ponieważ nie wiedział, czy mógł sobie na to pozwolić.
- Nie, nie, nie, było cudownie, po prostu jestem zaskoczony, ale możesz to powtórzyć, jeżeli będziesz chciał – Harry uśmiechnął się słodko i przygryzł wargę – naprawdę cię lubię.
- Ja ciebie też – przyznał Louis, przytulając do siebie chłopaka – i Niall nie pocałował Gemmy, Barbary też nie, ale to chyba w porządku.
- Teraz to nieważne – stwierdził Harry i przytulił się do mężczyzny, wdychając jego przyjemny zapach mieszający się z chłodnym powietrzem.
***
Harry siedział w kuchni trzymając w dłoniach kubek z herbatą i wpatrywał się w Nialla nieprzeniknionym wzrokiem. Wiedział, że czas najwyższy wyjaśnić sobie kilka spraw, blondyn był jego przyjacielem i jedyne czego chciał Harry to jego szczęście.
- Możemy porozmawiać? – zapytał cicho, nie chcąc rozdrażnić chłopaka już na początku.
- Pewnie, o co chodzi?
- Wiesz, że jesteś dla mnie ważny, prawda? – popatrzył na Horana, który przytknął krótko – dobrze, więc wiesz, że się o ciebie troszczę i liczy się dla mnie twoje dobro i szczęście. Po prostu obserwuję cię przez jakiś czas i wiem, że nie jesteś zakochany w Barbarze.
- Słucham? Skąd w ogóle ten pomysł?
- Znam cię Ni, mam oczy i widzę, co się dzieje. Nie kochasz jej, a co więcej, dobrze o tym wiesz.
- I co z tego? To nie jest twój problem, kogo kocham.
- Masz rację, to nie byłby mój problem, ale kochasz moją siostrę, a to trochę zmienia postać rzeczy, nie uważasz? – popatrzył na blondyna i chciał go tylko przytulić, ponieważ chłopak wydawał się taki zagubiony i chyba nawet nie miał siły bronić się i wymyślać jakieś kłamstwa.
- Przestań Hazz, nie chcę o tym rozmawiać, ja i Gemma tylko się przyjaźnimy, nic po za tym.
- Niall, musisz przestać.
- Co, mam przestać kochać Gemmę? Boże, nie wiem czy zauważyłeś, ale nie potrafię tego zrobić. To trwa od lat Harry i mam już dość swoich uczuć, ale nie potrafię ich zmienić. Nie kocham Barbary, masz rację, ale dzięki temu Gemma jest przy mnie taka naturalna, miła i pierwszy raz traktujemy się normalnie, jak bliscy sobie ludzie – mówił głośno, a jego głos drżał – nawet nie wiesz jak cudownie się czuję, kiedy mogę chociaż ją przytulić, rozśmieszyć, gotować z nią i rozmawiać. Proszę nie mów jej nic, jest dobrze tak jak jest, naprawdę. Kocham Gemmę, ale jeżeli nie mogę być z nią, to chcę być chociaż obok niej.
Usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwi i odgłos zrzucania butów i kurtki.
- Cześć chłopaki – głos Gemmy rozległ się w mieszkaniu.
- Proszę nie mów jej – wyszeptał Niall i przywołał na twarz radosny uśmiech, kiedy Gemma weszła do kuchni – jak tam w pracy? – zapytał lekko.
- W porządku – odparła krótko, nie patrząc na niego – dobrze panowie, dziś mam dużo rzeczy do zrobienia, więc uciekam do siebie – poczochrała włosy Harry'ego i wyszła z pomieszczenia pozostawiając ich samych.
- Niall... – zaczął loczek, ale Niall nie pozwolił mu na to.
- Daj spokój, proszę, jestem dorosły, poradzę sobie ze wszystkim – poklepał go po plecach i wyszedł z kuchni.
***
Przerwa świąteczna pozwoliła wszystkim nabrać nowych sił i przygotować się do kolejnych miesięcy pełnych pracy. Louis dziarskim krokiem maszerował uniwersyteckim korytarzem, odpowiadając na pozdrowienia tych bardziej wychowanych studentów. Starał nie uśmiechać się radośnie i nie tańczyć w miejscu, ale musiał to przyznać, dawno nie czuł się tak dobrze, a wszystko to zasługa niepozornego logopedy. Jak na razie nie żałował złamania jednej ze swoich zasad dotyczącej pocałunku, wprost przeciwnie cieszył się, że podjął tą spontaniczną decyzję. Teraz mógł bez krępowania się przytulać loczka i skradać mu całusy, a co najważniejsze, Harry był z tego powodu tak samo zadowolony. Studenci dziś wydawali się wyjątkowo inteligentni i nawet odpuścił sobie gnębienie ich i skupił się na spokojnym prowadzeniu zajęć. Był już po pracy, więc pozwolił sobie odwiedzić przyjaciół, których nie widział od sylwestrowej nocy. Wszedł do dziekanatu i zastał Zayna i Liama rozmawiających o czymś przyciszonymi głosami.
- Cześć wam – powiedział głośno, śmiejąc się, gdy mężczyźni wzdrygnęli się gwałtownie – o czym tak szepczecie?
- O, hej Lou – przywitał się brunet – właśnie rozmawialiśmy sobie o nowym profesorze historii, który pojawił się na uczelni, ale jeżeli już tutaj zawitałeś to z chęcią zmienimy temat na bardziej interesujący.
- O, pojawił się ktoś nowy? Nie wiedziałem, to dziwne – zmarszczył czoło, myśląc o tym jak ta informacja mogła go ominąć.
- Cóż, to wcale nas nie dziwi – stwierdził Liam – jeżeli ktoś chodzi z głową wysoko w chmurach i myśli o niebieskich migdałach.
- A te migdały mają zielone oczy i loczki, które kiedyś były nazywane głupią, nieznośną czupryną – dopowiedział ze śmiechem Zayn.
- O co wam chodzi? – zapytał zdezorientowany szatyn, spoglądając to na jednego to na drugiego mężczyznę.
- Oj, o nic takiego, tylko o to, że nasz mały mężczyzna nareszcie się zakochał, stracił swoje serduszko dla uroczego, rozkosznego Harry'ego, który wygląda jak mały cherubinek – drwił z niego dalej Zayn, a teraz Lou w końcu zrozumiał, o czym mowa.
- Bardzo śmieszne, wymyślacie sobie jakieś bzdury i macie szaloną fantazję – odparł rozbawiony i oparł się o biurko Liama.
- Li powiedz mi, ty też wyobraziłeś sobie ten słodki pocałunek o północy?
- Coś tam mi świta, że tak – Payne uśmiechnął się delikatnie pod nosem, działając tym Lou na nerwy.
- O widzisz Louis, oboje to widzieliśmy, więc chyba nam się nie wydawało – Malik poklepał go po plecach, a szatyn chciał tylko go odepchnąć i zaprzeczyć, ale wiedział, że nie może, ponieważ całował Harry'ego będąc dokładnie tuż obok nich.
- No i co z tego, że może lubię Harry'ego, to nie wasza sprawa dupki – burknął nonszalancko, wiedząc, że i tak tych dwoje będzie się czepiało przez długi czas.
- Lubisz Harry'ego? A ile ty masz lat słodziutki, pięć? – prychnął Zayn, chcąc celowo rozdrażnić szatyna, który już gotował się ze złości.
- Jeszcze słowo Zayn, a pożałujesz, a ty Liam, nawet nie próbuj się odzywać, bo ja też mogę zacząć mówić – zagroził i dostrzegł strach w oczach przyjaciela.
- Uspokój się Lou, już przestaje – powiedział ugodowo Malik – po prostu cieszymy się, że nareszcie pokazałeś nam tego całego loczka i że wydajesz się być szczęśliwy będąc z nim. Nie jesteśmy wredni, po prostu się troszczymy, tak?
- Mhm, wiem, wiem – mruknął przewracając oczami – i nie mam pięciu lat – stwierdził z oburzeniem – naprawdę lubię Harry'ego, dawno nie czułem się tak... tak dobrze będąc obok kogoś, no poza wami oczywiście – spuścił wzrok na swoje dłonie, bawiąc się nerwowo palcami.
- To cudownie Lou – powiedział cicho Liam, klepiąc go po dłoni – cieszymy się, a Harry wydaje się świetny.
- Tak, jest bardzo miły i zabawny w taki specyficzny, pokręcony sposób, a Rachel go uwielbia i twierdzi, że to za niego wyjdzie za mąż, więc masz rywalkę – Zayn mrugnął do niego okiem wywołując cichy śmiech Louisa, który poczuł się wzruszony tym, że ma takich przyjaciół, którzy troszczą się o niego i martwią, cieszą jego szczęściem i są zawsze obok. Może chwilę temu chciał ich zamordować, ale teraz przytulił ich mocno, ciesząc się, że ma takich ludzi w swoim życiu – no już dość tych czułości – Zayn odsunął się na małą odległość – sylwester był naprawdę udany, prawda?
- Tak, ale za cholerę nie wiem, z którą z tych dwóch dziewczyn umawia się Niall – powiedział Liam, a Louis roześmiał się głośno, myśląc o tym, że musi powiedzieć to Harry'emu.
***
Niall szykował się do wyjścia, kiedy Gemma wynurzyła się ze swojego pokoju i spojrzała na niego krótko zaspanym wzrokiem ignorują go i wchodząc do kuchni.
- Dzień dobry – powiedział blondyn, kładąc dłoń na klamce czekając na odpowiedź, jednak wiedział, że się jej nie doczeka. Cofnął się o kilka kroków i zerknął do pomieszczenia, gdzie dziewczyna stała przy kuchennym blacie i szykowała sobie śniadanie – pooglądamy coś razem wieczorem? – znalazł w sobie odwagę, by zadać pytanie, ale znal odpowiedź nim ona pada.
- Mam dziś dużo spraw do załatwienia – mówi siostra Harry'ego, nie zaszczycając go spojrzeniem.
- Och... no tak, rozumiem, ale robimy dziś razem obiad prawda? – zapytał po raz kolejny, z nadzieją w głosie.
- Zjem na mieście, więc zróbcie sobie coś z Harrym i nie czekajcie na mnie z jedzeniem – blondynka wyminęła go bez słowa i zamyka się w swojej sypialni.
Niall nie wiedział co się dzieje, ale zdawał sobie sprawę, że coś się zmieniło. Nie zachowywali się tak jak dawniej, powoli wracali do stanu sprzed Barbary, Gemma ignorowała go i nie spędzała z nim czasu, a on płaszczył się przed nią i nic tym nie zyskiwał. Równowaga musiała zostać zachowana i nic nie trwało wiecznie. Tak to sobie tłumaczył.
***
- Panie loczku, jest pan dziś wyjątkowo wesoły, plawda? – zapytał Ernest i skrzywił się z niezadowoleniem, kiedy nie udało mu się wymówić literki r.
- Słucham? – Harry zerknął na niego rozproszony, nie mogąc się doczekać chwili, gdy Lou przekroczy próg gabinety.
- No jest pan szczęśliwy – wyjaśnił krótko chłopiec, posyłając mu psotny uśmiech.
- Tak, jestem – Harry nie wiedział, czy może wspomnieć co nie co chłopcu, nie ustalili tego z Lou i w sumie Harry sam nie wiedział, na czym stoi w związku z szatynem, więc uśmiechnał się tajemniczo i nie mówił ani słowa więcej.
- Miło spędził pan święta?
- Tak, byłem w domu mojej mamy, razem z siostrą i ojczymem, później odwiedziłem tatę. A ty? – zapytał, patrząc z zaciekawieniem na Ernesta, chociaż doskonale wiedział, co porabiała cała jego rodzina, ponieważ Lou wszystko mu opowiedział.
- Było super, wszyscy byli w domu, bawiliśmy się, dziewczyny się kłóciły tak jak zawsze, a Lou chodził szczęśliwy tak jak ty, to były miłe święta – ledwie skończył mówić a drzwi otworzyły się i do środka wszedł Louis.
- Skończyliście już? Nie byłem pewny czy mogę wejść czy nie, ale postanowiłem zaryzykować – powiedział z uśmiechem i stanął za krzesłem, na którym siedział Ernest, posyłając Harry'emu szeroki uśmiech.
- Tak, skończyliśmy i teraz rozmawialiśmy o świętach, Ernest mówi, że byłeś bardzo radosny – powiedział zielonooki z wszystkowiedzącą miną.
- Cóż, to były bardzo miłe święta, obfitujące w nowe doświadczenia i niezbędną wiedzę – odparł niczym nie wzruszony szatyn i mrugnął do Harry'ego, który zarumienił się mocno i spuścił wzrok – zbieramy się mały, mama będzie na ciebie czekała z obiadem.
- A ty nie zostajesz? – chłopiec spojrzał zaskoczony na brata, który pokręcił głową – dlaczego? Mama będzie zła.
- Jestem umówiony na spotkanie i mama nie będzie zła, zapewniam cię – powiedział pewnym siebie głosem, nakładając ciepłą czapkę na głowę Ernesta – Harry skończyłeś już pracę? – zapytał udając obojętność, ale zaciekawiony zerkał na chłopaka.
- Tak.
- Możemy podwieźć cię do domu, dalej Ernest wychodzimy – ponaglił brata, który wybiegł z gabinetu w podskokach, usłyszeli jego przekomarzanie się z Niallem, więc Lou podszedł szybko do Harry'ego i objął go w pasie – hej – mruknął i pochylił się cmokając krótko usta loczka – chodź, bo mama będzie się wściekać, że jedzenie wystygło – wyszedł zostawiając zszokowanego chłopaka, który po chwili otrząsnął się i pobiegł za nimi.
Gdy podjechali pod dom i Louis odprowadził Ernesta, Harry oczekiwał, że zostanie odwieziony pod kamienicę, w której mieszkał. Jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy samochód zaparkował pod domem szatyna.
- Dlaczego mnie nie odwiozłeś? – zapytał zaskoczony, obracając się na miejscu w stronę mężczyzny – przecież masz jakieś spotkanie.
- Głuptasie mam spotkanie z tobą – zaśmiał się Lou i wsunął zbłąkanego loczka za ucho chłopaka – mówiłeś, że Niall i Gemma znów się kłócą, więc pomyślałem, że wolałbyś spędzić trochę czasu u mnie.
- Dziękuję – pocałował zarośnięty policzek szatyna i odsunął się wychodząc z samochodu – mam nadzieję, że masz w lodówce coś z czego będziemy mogli ugotować obiad, bo padam z głodu – zaśmiał się Harry i z radością poczuł jak Lou splata ich dłonie, gdy wchodzili powoli po schodach.
- Myślę, że coś się znajdzie, ale zawsze możemy zamówić coś...
- Zdrowego – wtrącił zielonooki patrząc z uśmiechem, jaką niezadowoloną minę ma teraz Louis.
- Dobrze, dobrze, co tylko zechcesz, żabo – parsknął Lou, zgadzając się na wszystko.
- Żabo? Dlaczego żabo? – zapytał zainteresowany Styles, kiedy szatyn otwierał drzwi do domu.
- Zastanawiałem się jeszcze nad owcą – odparł swobodnie Lou, wchodząc do środka i czekając na loczka.
- Mhm, owcą, bo... – zawiesił głos, czekając na jakieś wyjaśnienie.
- Wiesz, te twoje włosy są takie kręcone, jak wełna owcy, więc byłbyś owieczką – odpowiedział z dumą, zerkając na Harry'ego, który kręcił się po kuchni, czując się wyraźnie bardzo swobodnie.
- Mhm, a żaba ponieważ?
- A to proste, masz takie duże oczy i czasami, kiedy się uśmiechasz, jesteś podobny do żabki.
- Wolę żabę, jeżeli miałbym prawo głosu – stwierdził chłopak, odważając się przyciągnąć Louisa za szlufki od spodni i obejmując go.
- Dlaczego? Nie chciałbyś być moją owieczką? – pogłaskał go po kręconych włosach, które opadały na ramiona Harry'ego.
- To też brzmi ładnie, ale jeżeli ja będę żabą, to ty będziesz moim księciem prawda? – uroczy uśmiech oraz dołeczki pojawiły się na twarzy chłopaka, który musnął usta szatyna.
- Ktoś tu lubi bajki – zadrwił Lou, ale radość była słyszalna w jego głosie – ale zgoda, możesz być moją żabką.
- Świetnie, a teraz rusz swój tyłek i zacznij robić coś do jedzenia – powiedział Harry, klepiąc go żartobliwie w pośladki – raz, raz – mówił, ale sam pozwolił sobie wyciągać składniki z lodówki i zajął się gotowaniem.
Louis siedział na blacie i zerkał na niego, od czasu do czasu muskając jego dłoń palcami. Jego myśli płynęły w niebezpiecznym kierunku, ponieważ zaczynał myśleć, że chciałby zatrzymać tutaj Harry'ego nie na jeden czy też dwa dni, ale na dłużej o wiele dłużej.
***
Niall zaczynał być coraz bardziej nerwowy, starał się nie wybuchnąć i nie zacząć kłócić się z dziewczyną, ale nie miał już siły na opanowanie. Patrzył na Gemmę, która siedziała na fotelu jak najdalej od niego i robiła coś na swoim laptopie, nie zwracając na niego uwagi. W ciągu ostatniego tygodnia zdążyli się już pokłócić, mieć ciche dni, dokuczać sobie i wrócić do dawnych relacji. Jeżeli chodziło o niego to nie miał pojęcia, co poszło nie tak. Wydawało mu się, że są przyjaciółmi, dogadują się i lubią spędzać ze sobą czas, ale nagle wszystko się skończyło, nie wiedział co zrobił źle, w którym momencie Gemma postanowiła, że lepiej żeby wrócili do dawnych stosunków. Nie uzgodniła tego z nim, z dnia na dzień stała się oschła i obojętna, tak odległa i niedostępna jak kiedyś i aktualnie obawiałby się ją dotknąć w jakikolwiek sposób. Odchrząknął cicho, ale nie uzyskał uwagi blondynki, odkaszlnął zerkając na nią, ale dziewczyna nadal pisała coś ze skupieniem.
- Możemy porozmawiać? – zapytał po prostu, mając dość podchodów i ignorowania.
- Słucham – odparła krótko, nie patrząc na niego, ale gdy milczał zbyt długo podniosła głowę, zaszczycając go spojrzeniem – no mów – ponagliła znudzonym głosem.
- Dlaczego tak się zachowujesz?
- Jak?
- Jakbyśmy byli obcymi ludźmi, przecież było między nami w porządku, a teraz znów wracasz do tego co działo się kiedyś.
- Jesteśmy obcymi ludźmi Niall i nie wiem co masz na myśli mówiąc było w porządku, więc daj sobie spokój i pozwól mi pracować – odpowiedziała najbardziej chłodnym głosem na jaki było ją stać, a chłopak podniósł się ze swojego miejsca na kanapie i podszedł do niej szybko, zabierając jej laptopa i odstawiając go na stolik.
- Porozmawiaj ze mną Gemma – warknął pochylając się nad nią i opierając swoje ręce na oparciu fotela.
- Przecież rozmawiamy – wzruszyła obojętnie ramionami – czego ty chcesz Horan? Muszę zrobić kilka rzeczy do pracy, więc idź sobie gdzieś, zajmij się czymś i oddaj mi laptopa.
- To nie jest rozmowa – westchnął i kucnął przed nią – dlaczego mnie odpychasz? Nie możemy zachowywać się tak jak kiedyś, przecież lubiłaś spędzać ze mną czas, to było dobre, prawda? – wyciągnął dłoń w jej stronę, ale ona odtrąciła ją szybko – co się zmieniło?
- Odwal się Niall – wstała odpychając go od siebie – dlaczego jesteś taki... taki osaczający?! Zajmij się swoim życiem i pozwól innym żyć po swojemu. Jestem zmęczona twoim towarzystwem, ciągłą obecnością, gadaniem. Odpuść w końcu i męcz kogoś innego, a mi daj spokój.
- Dlaczego? – wyszeptał patrząc na nią z rozpaczą.
- Ponieważ nie jesteśmy przyjaciółmi Niall i nigdy nimi nie będziemy, a ty powinieneś w końcu to zrozumieć – wyszła z pokoju trzaskając drzwiami od swojej sypialni.
Osunął się na podłogę, opierając plecy o fotel w kwieciste wzory. Westchnął przytłoczony tym wszystkim, spodziewał się, że ta rozmowa coś wyjaśni i zmieni, ale nie oczekiwał czegoś takiego. Zrozumiał, że teraz tak to będzie wyglądać, ponownie będą wrogami, obcymi ludźmi, którzy po prostu wynajmują razem mieszkanie. Może powinien się wyprowadzić, zacząć żyć od nowa w innym miejscu z zupełnie nieznanymi ludźmi, z dala od Gemmy. Jednak ta myśl zamiast pobudzać go do działania i dawać nadzieję na nowe jutro, przygnębiała go tylko i przerażała. Nie potrafił wyobrazić sobie dnia, kiedy nie będzie mógł zobaczyć Gemmy, był tak głupio zakochany, że zaczynało być mu żal samego siebie. Miał Barbarę, która była cudowną dziewczyną, ale wolał spędzać czas z wariatką, która go obraża i odpycha. Nagle usłyszał jakiś hałas, podniósł głowę i zauważył Gemmę stojącą w progu.
- I... i oddaj mi płyty z moimi filmami... teraz – jej głos był dziwnie drżący, bez tej zawsze obecnej pewności siebie i złośliwości. Nie wiedział czy tylko mu się wydaje, czy dziewczyna ma łzy w oczach – rusz się... albo nie, zostaw je pod moimi drzwiami i daj mi spokój – obróciła się na pięcie i zniknęła w swoim pokoju, zostawiając zdezorientowanego Nialla, który wpatrywał się w miejsce gdzie przed chwilą stała.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet – westchnął i postanowił, że jedyne co jest mu dziś potrzebne, to prawdziwy męski wieczór z meczem i piwem.
***
Nie wiem czy mama i dziewczyny mają rację, czy może się mylą, ale mam nadzieję że Louis i Pan Loczek lubią się bardzo, bardzo, bardzo mocno. Ostatnio Lou sam zaproponował podwiezienie Harry'ego, więc może mój plan się powiódł. Mój brat jest teraz dużo bardziej szczęśliwszy i podoba mi się to. Fajnie byłoby mieć Pana Loczka w rodzinie, kolejny facet do gry w piłkę zawsze się przyda. Chyba jestem genialny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top