9 → stepbrother
━━━━━ ⏳ ━━━━━
W sobotę Avie przypadał dzień wolny. Nie do końca była z tego zadowolona, bo wiedziała, że czeka ją dyżur w niedziele, a wtedy naprawdę ciężko było wyczuć, co się stanie. Czasem koniec tygodnia był bardzo intensywny - jakiś zbiorowy wypadek na drodze szybkiego ruchu, a czasem nie działo się zupełnie nic i jedyną rozrywką była gra w piłkarzyki czy krótka drzemka na kanapie w wspólnym pokoju. Z drugiej jednak strony całkiem jej to odpowiadało, bo przynajmniej miała szansę zrobić coś więcej niż tylko wykąpać się i rzucić na łóżko. Poza tym też istniała spora szansa, że się wyśpi.
Niestety wszystkie jej plany, a także chęci zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy obudziła się w sobotni poranek. Padało i było bardzo zimno, a to spowodowało, że blondynka zamierzała zostać w domu i po prostu nadrobić serialowe zaległości. Nie było to zbyt szczególne zajęcie, ale czasem nawet ktoś taki jak lekarz pogotowia, który powinien mieć cały czas głowę na karku, miał prawo do zrelaksowania się i naładowania od nowa baterii. A Avalon szczególnie się to przydawało, gdy czekał ją dyżur z bliźniakami lub wtedy, gdy zbliżała się jakaś kontrola. Wtedy jednak nic takiego nie miało miejsca, a do karetki była zapisana z kimś, kto z całą pewnością nie był ani jednym ani drugim z braci Adams.
– Kogoś popieprzyło z tym deszczem – Usłyszała, gdy wyszła ze swojego pokoju. Bella była już na nogach i siedziała na kanapie w salonie. Była świeżo wykąpana i miała turban z ręcznika na głowie. Jadła płatki z kolorowej miseczki i trzymała ją w dłoni razem z pilotem. Nie było to do końca bezpieczne, ale Ava postanowiła tego nie skomentować. – Mieliśmy dzisiaj z Jamesem pojechać z miasto. Chciał mi pokazać łódź swojego przyrodniego brata, ale oczywiście musiało się rozpadać. Co ja będę z nim tu robić?
– No na pewno musisz sobie odpuścić kopulację, bo ja nie mam zamiaru nigdzie dzisiaj wychodzić. No i zajmuje telewizor, bo chce obejrzeć kilka nowych odcinków – Wzruszyła ramionami, splatając jasne kosmyki włosów w luźnego warkocza. – Więc idźcie do ciebie. A tam możecie już robić co chcecie. Byle nie za głośno, bo nie będę się tłumaczyć sąsiadom, co się dzieje i dlaczego w mieszkaniu lekarki ktoś krzyczy.
– Wiesz co? Jesteś okropna – Brunetka zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem, na co Avalon machnęła ręką i weszła do kuchni, aby zrobić sobie coś na śniadanie. – I jeszcze ci z tym dobrze, po prostu cudownie – dodała, kręcąc głową.
– Taki mamy klimat, czy coś w tym stylu – przyznała, wyjmując z lodówki pudełko z serem żółtym. Z chlebaka wyjęła chleb tostowy i przygotowała opiekacz. Nie było lepszego śniadania niż tosty i chociaż nie było to zdrowe, to blondynka miała to gdzieś. Przez większość czasu trzymała się swojej diety i regularnie trenowała, więc raz na jakiś czas mogła pozwolić sobie na coś niezdrowego. – Robię tosty, chcesz?
– Mam płatki.
– Wiem, ale pytam, bo wiem, że gdy już sobie zrobię, to mi je podpieprzysz. Więc pytam czy chcesz, a wiem, że chcesz, więc może od razu przejdźmy do kwestii ilościowej?
– Poproszę dwa – Uśmiechnęła się niewinnie, a potem wstała i dojadła mleko razem z kolorowymi kawałkami płatków, które stanowiły jej śniadanie. - Zaraz wracam, zrobię ze sobą porządek i możemy zjeść razem – dodała, zdejmując turban z głowy.
Avalon przewróciła oczami, po czym zaczęła zajęła się robieniem tostów. Zanim wyszła ze swojego pokoju wysiliła się o to, aby nałożyć na siebie stanik i jakąś koszulkę, która nie była częścią piżamy, ale była za szeroka i zsuwała jej się z prawego ramienia. Nie zwróciła jednak na to uwagi i zajęła się tostami.
━━━━━ ⏳ ━━━━━
Był późny wieczór, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Po całym dniu Avalon nie miała najmniejszej ochoty na to, aby zaczynać jakieś kontakty międzyludzkie, ale uznała, że Bella nie otworzy, bo przecież była zajęta Jamesem, który do niej przyszedł i zmusiła się do tego aby wstać. Zatrzymała odcinek Lucyfera, po czym poprawiła włosy i niechętnie powędrowała na korytarz. Przekręciła zamek i nacisnęła klamkę, ciągnąć drzwi w swoją stronę. Za nimi znajdował się Zayn. Ten sam, z którym zdarzało jej się rano biegać. I ten sam, który odmówił transportu do szpitala.
– Avalon, co ty tu robisz? – Zdziwił się i uniósł brwi, gdy rozpoznał znajomą mu blondynkę. Jej rekcja była mniej więcej taka sama.
– Z ust mi wyjąłeś takie pytanie – przyznała, krzyżując dłonie na piersi. – Ja tu mieszkam, ale jestem ciekawa, skąd ty się tu wziąłeś.
– Wracam z pracy, przyjechałem po brata, bo wiem, że ma tu dziewczynę, a sam jest upierdliwym gówniarzem i nigdy nie zabiera ze sobą swojego samochodu – Wyjaśnił, pocierając skórę na karku swoją dłonią.
– Nie wiedziałam, że James ma brata – przyznała, wpuszczając go do środka. Nie wiedziała do końca jak ma się zachować, więc postanowiła, że da się tej sytuacji rozwinąć.
– To mój przyrodni brat – Wyjaśnił, gdy poprowadziła go do salonu. Zabrała z kanapy koc, którym była okryta i miseczkę po popcornie i pozwoliła mu się rozsiąść. Gdy poszła do kuchni, usłyszała że drzwi od pokoju Belli się otwierają i dwójka opuszcza tamto miejsce. Miała nadzieje, że zauważyli już obecność kogoś potencjalnie obcego w mieszkaniu. Uspokoiła się jednak, gdy usłyszała, że mężczyźni zaczynają ze sobą rozmawiać, a Bella nawet żartuje sobie z Zaynem.
– Więc znacie się już? – spytała brunetka, gdy Avalon zjawiła się z powrotem w salonie. Blodnynka spojrzała na Mulata i posłała mu lekki uśmiech.
– Na to wychodzi – Skinęła głową, wsuwając dłonie do kieszeni dresów, które ubrała na siebie niedługo przed tym jak przyszedł James. – Biegamy czasem razem, gdy wy jeszcze śpicie - dodała, zwracając się do pozostałej dwójki.
– Musimy się umówić na następny tydzień – Zayn posłał jej uśmiech i puścił oczko. – Ale teraz się zbieramy. W przeciwieństwie do tego lenia, ktoś tu ma pracę do zrobienia – dodał, spoglądając się na przyrodniego brata. On tylko wzruszył niewinnie ramionami. – Pożegnaj się i spadamy.
– Dobrze, mamo – zaczął James, przewracając przy tym oczami. – Strzałka, mała – dodał i musnął usta Belii na pożegnanie. Avalon została obdarzona pojedynczym uśmiechem przez Zayna, po czym bracia już zniknęli na dobre.
━━━━━ ⏳ ━━━━━
byle do końca roku szkolnego, byle do końca
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top