12 → smile
━━━━━ ⏳ ━━━━━
Avalon przyszła do pracy z nosem wklejonym w ekran swojego telefonu. Przywitała się zdawkowo z braćmi i kierowcami, po czym zabrała uniform i ruszyła do łazienki, aby się tam w spokoju przebrać. Blondynka cały czas starała się odpisywać, bo to Zayn był obiektem jej zainteresowania tamtego dnia. Odkąd odkryła, że na karteczce z kwiatami zostawił jej także swój numer, uznała, że być może warto byłoby podziękować za piękny bukiet, którego zupełnie się nie spodziewała. I od tego to wszystko się zaczęło. Choć było to trochę dziecinne, to śmiała się do telefonu, czy zwyczajny uśmiech ozdabiał jej twarz, gdy po niego sięgała.
– Szefie?!
– Co znowu?! – Odkrzyknęła, wciągając na siebie czarny T-shirt, który zawsze ubierała pod swój uniform. – Jak znowu coś zepsuliście to sami będziecie płacić! Albo jeszcze lepiej! Potrącę wam to z pensji – dodała, przez co głośny śmiech rozległ się w pokoju wspólnym. Przewróciła przez to oczami, a potem tam wróciła, żeby schować rzeczy do swojej szafki. Blondynka pokręciła zrezygnowana głową, po czym związała włosy w wysokiego kucyka, aby nie przeszkadzały jej w trakcie pracy.
– Po prostu zastanawiamy się... – zaczął Colin, siedząc na kanapie.
– Ale czysto teoretycznie – dorzucił zaraz Will i miała wrażenie, że znowu wdrażają ją w tajniki myślenia bliźniaków. – Chodzi nam o to z kim tak piszesz.
– Bo jesteśmy bardzo ciekawi.
– Wymyśliliście sobie to mówienie na zmianę, czy to znowu jakiś głupi żart? Jak dostanę zaraz w czymś twarz to was wywalę ze stacji – powiedziała, patrząc się z uniesionymi brwiami na bliźniaków. Oni tylko roześmiali się i jeden drugi uderzył poduszką, aby się opanować.
– To jak? Z kim tak piszesz? Bo wątpię, że szczerzysz się jak głupia do jakiejś gierki mobilnej.
– Mam wam się spowiadać ze swojego życia prywatnego? Nie dziękuje – powiedziała, chowając telefon w kieszeni na spodniach, po czym odwróciła się na pięcie, aby zaszyć się w gabinecie. – Mam trochę na głowie, a w tym czasie idziecie wyczyścić karetkę.
– Ale teraz to nie nasza kolej!
– Nie obchodzi mnie to. Jak was nie zobaczę przy karetce przez okno, to przez tydzień będziecie jeździć z Aidenem, a on was nauczy trochę dyscypliny – pogroziła, po czym weszła schodami na górę i zamknęła się już w swoim gabinecie.
Uśmiechnęła się, gdy usłyszała jak drzwi frontowe trzaskają i po chwili mogła podziwiać jak bracia uwijają się jak mrówki przy czyszczeniu karetki. Dumna z siebie, uśmiechnęła się pod nosem, a później usiadła w fotelu i rozejrzała się dookoła. Czekało ją sporo roboty papierkowej, zresztą też nie było wiadomo, czy przypadkiem w samym środku uzupełniania dokumentacji nie trafi się jakieś wezwanie, więc od razu upewniła się, że radio jest nastawione na odpowiednią częstotliwość i westchnęła cicho, szukając w bałaganie na biurku jakiegoś długopisu. Wiedziała, że komuś z zewnątrz mogło się to wydawać wyjątkowo nieprofesjonalne, ale były to mniej istotne rzeczy. Raporty z wypadku zawsze starała się wypełniać skrupulatnie i czytelnie, aby później nie było problemu przy jakiejś kontroli. A tamci akurat potrafili być bardzo upierdliwi i czasem musiała się tłumaczyć dlaczego pół roku wcześniej użyła takiego, a nie innego leku.
━━━━━ ⏳ ━━━━━
Avalon weszła na SOR trzymając w dłoni podkładkę. Za nią szedł Colin i jego brat, którzy prowadzili przed siebie ofiarę z wypadku na noszach. Mężczyzna był stabilny, ale zdążył im się zatrzymać w karetce. Blondynka opatrzyła mu rany i unieruchomiła nogę, w której było otwarte złamanie i to do tego z przemieszczeniem, ale istniało ryzyko krwotoku wewnętrznego, więc czym prędzej oddała go w ręce lekarza dyżurującego i była wolna.
– Zabierzcie nasze graty i spadamy. Zaraz tu będzie drugi zespół z wypadku, więc musimy zrobić miejsce – poleciła bliźniakom, po czym założyła kosmyk włosów za ucho i ruszyła do dystrybutora wody, aby się napić.
Westchnęła z ulgą, gdy zacisnęła dłoń na kubeczku z wodą i usiadła na pobliskim niebieskim krześle, aby zebrać myśli. Wypadek był poważny i gdyby nie fakt, że ktoś musiał zachować zdrowy rozsądek, to Ava sama byłaby w niezłym szoku, ale nie było na to czasu. Od samego początku wykrzykiwała polecenia i mówiła, co robić, a czego nie, a w karetce krzyczała i dopiero gdy w spokoju oparła głowę o ścianę, adrenalina wydawała się opuszczać jej ciało. Westchnęła znowu i potem wyjęła telefon z kieszeni na spodniach, aby zobaczyć, kto przysłał jej wiadomość.
Uśmiechnęła się szeroko, gdy zobaczyła, że to był Zayn i zdecydowała się wyjść na zewnątrz, aby nikogo nie prowokować napływem swojej radości. W miejscu takim jak SOR lepiej było jej nie ukazywać, bo ludzie, którzy wciąż nie wiedzieli co z nimi samymi, bądź z ich bliskimi potrafili być wyjątkowo okrutni, czy złośliwi, a blondynka nie zamierzała tracić dobrego humoru przez kogoś w trudnej sytuacji.
– No teraz wiecie, co jeszcze was czeka - powiedziała do braci, którzy uzupełniali już powoli zapas leków. – Ogarnijcie to względnie, bo nie wiadomo, czy wystarczy wam czasu na całkowite wyczyszczenie i zbierajcie się do bazy. Ja zamówię nam coś do jedzenia. Jakieś szczególne życzenia? – dodała, unosząc brew.
Bracia poprosili o dwie duże pizze, więc zadzwoniła do najbliższej pizzerii, składając zamówienie na ich najbliższy posiłek, po czym rozsiadła się w pokoju wspólnym i wypiła wodę do końca, po czym zgniotła kubeczek i wyrzuciła go do kosza stojącego pod ścianą. Westchnęła cicho, opierając głowę o kanapę i sięgnęła po telefon, który znowu zaczął wibrować. Uśmiechnęła się szeroko, gdy zobaczyła nową wiadomość od bruneta i zaczęła się nimi z nim wymieniać. Musiała trochę uspokoić myśli, bo zawsze za dużo zastanawiała się, czy zrobiła wszystko co mogła, aby uratować pacjenta.
Pizza dotarła po jakiejś pół godzinie. Ava zapłaciła i podziękowała dostawcy, a potem zawołała braci, bo długo mogli się nie nacieszyć ciepłym jedzeniem. Miała tylko nadzieje, że nie wypadnie im żadne wezwanie, gdy zaczną jeść, bo nie było nic gorszego jak przerwanie swojego posiłku, bo coś się stało i trzeba było jechać ratować ludzkie życie. Blondynka wgryzła się w swoją pizzę z uśmiechem i wciąż wypisywała smsy do Zayna, a bracia raz po raz zadawali jej jedno i to samo pytanie. Nie zamierzała im mówić, że pisze właśnie z tym przystojnym pacjentem, o którego nie chcieli dać jej spokoju, bo byłoby jeszcze gorzej.
━━━━━ ⏳ ━━━━━
zbliżamy się powoli do połowy tego ff x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top