Rozdział XXII

Oczami Adriana

Praca w kuchni to był ogień. Nie myślałem, że to wszystko tak wygląda. Cała czwórka pracujących tu facetów miała swoje określone zadania. Szło im to wszystko tak sprawnie, że byłem pod ogromnym wrażeniem. Zanim jakiekolwiek danie wyszło z kuchni, Matteo swoim wprawnym okiem sprawdzał, czy wszystko wygląda perfekcyjnie i można było serwować dania.

Mela była tam iskierką. Wprowadzała radosną atmosferę. Co chwilę padały jakieś żarty. Wiedziała wszystko o każdej potrawie. Potrafiła je przygotować od zera. Obserwowanie jej było czymś niezwykłym. Precyzja z jaką podchodziła do każdego zadania i skupienie na jej twarzy, które powodowało uroczą zmarszczkę na czole, było niesamowite.

– Co tam mamo? – odebrała telefon, przytrzymując go ramieniem przy uchu i posypując parmezan na spaghetti. – Świetnie, że już dojechaliście. Baw się dobrze i przestań myśleć o pracy – powiedziała. W tym samym czasie zaniosła dwa talerze na stół, z którego wychodziły dania, żeby Włoch zerknął. – Tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie piszę licencjatu – przekręciła oczami i wróciła do garnka, w którym gotował się makaron. – Jestem w kuchni. Tak, jest tłok, dlatego pomagam. Macie pozdrowienia – powiedziała do nas. Wszyscy podziękowali. – Dziękują i też pozdrawiają. Nie będę sama w walentynki. Będę z całą ekipą w pracy. Poza tym przyjechała moja walentynkowa niespodzianka i właśnie kroi pomidorki – zaśmiała się do telefonu i spojrzała w tym momencie na mnie. W międzyczasie przygotowywała Bruschette. – Mamo, błagam, odpoczywaj i przestań myśleć o pracy, bo powiem Arturowi, żeby schował ci ten telefon – znowu przekręciła oczami. Była teraz taka rozkoszna. – Wyślij mi jakieś ładne widoki jutro, a teraz się rozłączamy, bo nie dasz mi żyć. Baw się dobrze, kocham cię – od razu się rozłączyła. – Masakra, ta kobieta zdecydowanie potrzebowała urlopu – powiedziała na głos i pokręciła głową.

– Też tak uważam – powiedział radośnie Matteo. – Dobrze, że jej przegadałaś, bo inaczej nigdy by nie odpoczęła – kontynuował.

– Dokładnie – potwierdziła. – A tobie mam przekazać, że jesteś cudowny, że robisz mi takie niespodzianki i jest tobą oczarowana – zwróciła się do mnie śmiejąc się uroczo. – Tak że chyba cię polubiła.

– Całe szczęście – zaśmiałem się. – Zresztą, mnie się nie da nie lubić – szeroko się uśmiechnąłem, a Mela wybuchła śmiechem.

– Masz rację, jest w tobie coś interesującego – mówiła śmiejąc się i patrząc na mnie z tymi radosnymi iskierkami w oczach. – Matteo, Bruschetta jest gotowa, możesz sprawdzić. Ja muszę wyjść na chwilę do dziewczyn – powiedziała i wyszła z kuchni.

– Niezła jest, co? – Włoch podszedł do mnie i wziął miskę pokrojonych przeze mnie pomidorków.

– Oj tak – przyznałem mu rację. – Jak ona to ogarnia?

– Myślę, że sprawia jej to przyjemność – odparł z tym swoim włoskim akcentem. – A jak lubisz to co robisz, to nawet nie zwracasz uwagi, jak sprawnie to idzie. Nie masz tak czasem w swojej pracy?

– W sumie masz rację – odpowiedziałem. – Co nie zmienia faktu, że drugiej takiej jak ona, nie ma – zaśmiałem się. – Studiuje, prowadzi firmę, gotuje, nieziemsko śpiewa i gra na pianinie.

– Ideał – Matteo posłał mi swój uśmiech i poszedł sprawdzić potrawy. Miał cholerną rację. – W dodatku jest piękna – dokończył, kiedy wrócił przygotowywać kolejne dania. Nie zdążyłem nic na to odpowiedzieć, bo Mela wkroczyła do kuchni z tacą, na której były szklanki i dwa dzbanki lemoniady.

– Chłopaki, przyniosłam coś do picia – powiedziała z uśmiechem na twarzy i postawiła tacę na blacie.

– Dzięki, szefowo – zaśmiał się Darek.

– Sama robiłaś? – zapytał Michał.

– Wiadomo, jak zawsze – mówiła i nalewała w szklanki.

– Posmakuj – powiedział do mnie Maciek. – W życiu lepszej nie piłeś. W ogóle lemoniada w tym lokalu jest według przepisu Meli.

– To zwykła lemoniada, nie słuchaj ich – powiedziała do mnie i podała szklankę.

– Nie chcesz mnie otruć? – zaśmiałem się.

– Jeszcze nie teraz, bo przyda się nam dodatkowa para rąk do pracy – powiedziała i upiła łyk. Chłopacy parsknęli śmiechem.

– Dzięki kochanie, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć – pokręciłem głową i wypiłem. Była przepyszna. No, ale zdążyłem zauważyć, że cokolwiek nie przejdzie przez ręce mojej dziewczyny jest najlepsze, więc nawet mnie to nie zdziwiło.

– Trzy razy pizza Siciliana – powiedziała Sara i podała kartkę przez okienko. Mela ją przejęła i powiesiła na długiej listwie jako kolejne zamówienie.

– Jesteś głodny? – zapytała mnie.

– Trochę, ale nie przejmuj się tym – odpowiedziałem.

– Jakby co, to robię dodatkowe cztery pizze – odpowiedziała od razu w stronę Matteo.

– W takim razie reszta zamówień idzie na nas czterech – zarządził Włoch i spojrzał po swoich współpracownikach, którzy mu przytaknęli.

– Chciałeś się nauczyć gotować, no nie? – zapytała mnie z tymi iskierkami w oczach. – Pomożesz mi z pizzą?

– No pewnie – odpowiedziałem z szerokim uśmiechem na twarzy. – To będzie ta dobra pizza z szynką, pomidorkami i rukolą?

– Dokładnie ta – odpowiedziała. – Zapraszam na stanowisko – zaśmiała się i po chwili tłumaczyła co mam robić.

Wyszła nam naprawdę genialna pizza, którą podzieliliśmy się z całym personelem. Restauracja otwarta była do 23, ale koło 22 już było mniej zamówień, więc mogliśmy się z Melą zwinąć. Na jutro miały przyjść jeszcze jakieś dodatkowe osoby na kuchnię, żeby pomóc ogarnąć Walentynki.

Chciałbym móc spędzić z nią sam na sam ten czas, ale wiedziałem, że nie będzie nam to dane.
Byłem totalnie wykończony. Podziwiam tych ludzi, którzy pracują na takich pełnych obrotach, codziennie. Zdecydowanie ja się do tego nie nadaję.

– Żyjesz? – zapytała Mela, kiedy siedzieliśmy w jej aucie i wracaliśmy do domu.

– Żyję, ale ledwo – zaśmiałem się. – Jak to jest możliwe, że wy się nie wykończycie?

– Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia u chłopaków. Ja to pierwszy tydzień nie mogłam się z łóżka podnieść – zaśmiała się. – Potem było tylko ciut lepiej. Teraz ciężko powiedzieć, bo tak naprawdę bywam w kuchni, tylko wtedy kiedy mogę i na pewno nie na tak długi czas, jak moi pracownicy. Przepraszam cię Adi za to – powiedziała smutnym głosem.

– Za co niby mnie przepraszasz? – zgłupiałem.

– Że przeze mnie wyjedziesz stąd bardziej zmęczony, niż przyjechałeś. Że siedziałeś dzisiaj tyle w tej kuchni. Ledwo żyjesz, a jutro będzie jeszcze gorzej – westchnęła.

– Mela, czy ty się słyszysz? – zaśmiałem się. – Po pierwsze, wiedziałem doskonale, że będziesz musiała być w pracy. Po drugie, jakbyś nie pamiętała, to rano mówiłem, że chcę się nauczyć gotować. Po trzecie, musiałem przyjechać, bo wariuję jak nie ma cię obok, więc nawet jeśli chcesz się mnie pozbyć, to nie pójdzie ci tak łatwo – zakończyłem.

– Nie mam zamiaru się ciebie pozbywać, bo kto będzie kroił jutro pomidorki? – zaśmiała się i spojrzała na mnie na chwilę, a zaraz potem z powrotem na drogę.

– Zdecydowanie jestem już w tym mistrzem – też odpowiedziałem śmiechem. Przez całe swoje życie tyle się nie nakroiłem.

– Teraz już możesz zrobić Igorowi pizzę – uśmiechnęła się.

– Coś ty, nawet jakby była identyczna jak twoja, to mi powie, że on ode mnie nie zje, bo chce koniecznie od ciebie. Zresztą on ciągle o tobie gada, wiesz?

– O mnie? – zdziwiła się.

– Tak, o tobie – odpowiedziałem. Zastanawiałem się jak dużo mogę jej powiedzieć, ale uznałem, że Igor nie obrazi się, jeśli usłyszy kilka rzeczy ode mnie. – Ten blondyn jest tobą totalnie zafascynowany. Poważnie mówię, nie patrz tak na mnie – znowu na chwilę oderwała wzrok od drogi. – Już planuje, co byście mogli razem zaśpiewać. Chciałby, żebyś zagrała i zaśpiewała z nim na jakimś koncercie. Zastanawiał się nawet, czy może nie masz w swojej szufladzie jakichś fajnych kawałków, które moglibyście razem zrobić. Ponadto, ciągle gada, że te pierniki, co dostał od ciebie były lepsze, niż te ode mnie – na to Mela wybuchła śmiechem. – No i wciąż mówi o tym, że jak przyjedziesz, to on czeka na obiecaną pizzę. Jak gadamy coś o ich nowej płycie, to co jakiś czas wtrąca tekst: Ciekawe czy Meli się spodoba? – zaparkowaliśmy pod jej domem.

– Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – wyszeptała. – Naprawdę tak gada, czy teraz mnie wkręcasz?

– Serio. Jest tobą totalnie oczarowany. Zresztą, kto nie jest kochanie. Podbiłaś serce moje, mojego brata, Magdy, Igora – mówiąc to, wyliczałem na palcach. – Całego zespołu i dodatkowo moich pracowników. Twoje nagranie na YouTube dość szybko się wśród nich rozeszło – szczęka jej opadła.

– Nie wiem co mam ci powiedzieć – szepnęła i wpatrywała się we mnie z totalnym niedowierzaniem.

– Nic. Może po prostu wysiądźmy z auta? – zaśmiałem się. Mela przez chwilę jeszcze coś analizowała i w końcu wysiadła. Weszliśmy do domu.

– Myślisz, że byłabym gotowa? – zapytała, kiedy ściągaliśmy kurtki. Spojrzałem na nią pytająco. – W sensie gotowa, żeby coś nagrać.

– Kochanie, ty byłaś gotowa już wtedy, kiedy przyjechałaś pierwszy raz do wytwórni – odpowiedziałem i weszliśmy do kuchni.

– To jest takie skomplikowane – jęknęła. – Tak bardzo bym chciała coś nagrać. Poczuć w sobie taką odwagę i siłę, że dam radę. Uwierzyć w siebie na tyle, żeby się z tym zmierzyć – oparła się plecami o blat w kuchni. – I kiedy przychodzi taki moment, że już myślę, że przezwyciężyłam strach, to wszystko za chwilę gaśnie. Bo mam z tyłu głowy, że nie jestem dość silna, żeby stawić czoła temu innemu światu.

– Nie będę cię oszukiwać, że świat muzyki jest idealnym, bo nie jest, ale sama doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Tylko pamiętaj o jednym. Nigdy nie zostaniesz z tym wszystkim sama – podszedłem do niej i objąłem w talii. – Oprócz mnie, masz wspierającą rodzinę, przyjaciół. Mój brat i nasz zespół na bank dołożą wszelkich starań, żeby wszyscy o tobie usłyszeli – w jej spojrzeniu widziałem niepewność i strach, ale po tych słowach delikatnie się uśmiechnęła.

– Dziękuję – powiedziała i wtuliła się we mnie. – Nie myślałam, że zasługuję na kogoś takiego – powiedziała cicho. – Dzięki tobie mój świat obrócił się o 180 stopni, tyle rzeczy się wydarzyło, spełniłeś wiele moich marzeń. Kocham cię Adi – wyszeptała mi do ucha. Moje serce waliło jak oszalałe i poczułem łzy w oczach. Przecież nie mogłem się przy niej rozkleić. Wziąłem głęboki oddech, żeby powstrzymać to, co chciało wylecieć z moich oczu.

– Uwierz w siebie kochanie, a o resztę się nie martw – powiedziałem i ująłem jej twarz w dłonie. – Też cię kocham – oparłem się czołem o jej. – Nie spodziewałem się, że ta jedna podróż autobusem odmieni totalnie moje życie – zaśmiałem się.

– Życie pisze różne scenariusze – Mela uśmiechnęła się szeroko. – To, że jesteś zmęczony to wiem. A może głodny? Chyba, że idziemy pod prysznic? – ten zadziorny błysk w jej oku spowodował, że przełknąłem głośno ślinę.

– Wybieram opcję z prysznicem – podniosłem ją do góry i szedłem w stronę łazienki. Coś czuję, że ten weekend będzie całkiem ciekawy.

Oczami Melki

Robiłam właśnie kawę i walentynkowe śniadanie, ubrana w krótkie spodenki i koszulkę Adiego. Mój facet brał prysznic, a ja czułam się niesamowicie rozluźniona. Na samą myśl wieczornego i porannego seksu, robiło mi się gorąco. Jego dotyk, pocałunki, to spojrzenie pełne pożądania, aż ponownie przechodzą mnie dreszcze. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Nikogo się nie spodziewałam.

– Dzień dobry, poczta kwiatowa. Czy pani Amelia Pokorska? – zapytał młody chłopak, który trzymał przed sobą ogromny bukiet czerwonych róż.

– Tak, to ja – odpowiedziałam po chwili, bo zastanawiałam się o co tu chodzi.

– Proszę o pokwitowanie odbioru – podał mi kartkę, na której się podpisałam. – To dla pani – podał mi kwiaty. – Życzę udanych walentynek, do widzenia – uśmiechnął się i już go nie było.

Zamknęłam drzwi i wpatrywałam się w bukiet. Była dołączona mała karteczka. Kiedy ją wyciągnęłam z

góry zaczął schodzić Adi.

I taką wodą być,

co otuli ciebie całą,

ogrzeje ciało,

zmyje resztki parszywego dnia.

I uspokoi każdy nerw,

zabawnie pomarszczy dłonie,

a kiedy zaśniesz wiernie będzie przy twym łóżku stać...

I taką wodą być,

co nawilży twoje wargi,

uwolni kąciki ust, gdy przyłożysz je do szklanki.

I czarną kawę zmieni w płyn,

kiedy dni skute lodem.

A kiedy z nieba poleje się żar, poczęstuje chłodem." *

Kocham Cię,

Adi

Zanim skończyłam czytać karteczkę, podszedł do mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Ubrany w czarne dresy i białą koszulkę na krótki rękaw. Wyglądał obłędnie seksownie.

– Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek – wyszeptał mi do ucha.

– Dziękuję, są przepiękne – powiedziałam w końcu, bo byłam naprawdę zszokowana. – Ale z jakiej racji jeszcze kwiaty? Największym prezentem jest to, że przyjechałeś – powiedziałam totalnie zaskoczona.

– Jak już zauważyłaś, lubię ci robić niespodzianki – zaśmiał się. – Poza tym, nie wiedziałem, czy na pewno uda mi się być tu dzisiaj z tobą, więc już dawno się zabezpieczyłem na taką ewentualność i zamówiłem pocztę kwiatową.

– Skąd ci się biorą te wszystkie pomysły? – zapytałam i uśmiechnęłam się szeroko. – Dziękuję, są piękne – powąchałam je jeszcze raz. – Karteczkę zachowam. Ma piękny cytat. Też lubię Happysad – powiedziałam i się uśmiechnęłam. – Muszę je włożyć do wody – znalazłam większy wazon, nalałam wody i postawiłam na stole w kuchni. Prezentowały się przepięknie. – Też coś dla ciebie mam – powiedziałam niepewnie. Oczy mu się zaświeciły.

– Co takiego? – zapytał od razu.

– To taki nietypowy prezent i żeby go dostać, to musimy iść do mojego pokoju – powiedziałam. Adi uśmiechnął się szelmowsko. – Nie chodzi tu o seks, napaleńcu – zaśmiałam się i przekręciłam oczami. – Idziesz? – wyciągnęłam dłoń w jego stronę.

Przyglądał mi się uważnie, po chwili ujął moją rękę i weszliśmy po schodach, do pokoju.
Stresowałam się okropnie. Nie wiedziałam, czy mu się spodoba. Miałam nadzieję, że nie uzna mnie za jakąś dziwną, ale stwierdziłam, że jak nie spróbuję, to się nie przekonam.

– Usiądź sobie na łóżku – powiedziałam. Z szuflady biurka wyciągnęłam kartkę zwiniętą w rulon, która była ozdobiona czerwoną wstążką. – Wszystkiego najlepszego z okazji walentynek, kochanie – wręczyłam mu prezent. Spojrzał na mnie pytająco, ale zaczął odwijać, a ja w tym czasie podłączyłam pianino.

Kiedy rozwinął kartkę, jego oczy się rozszerzyły. Przełknął głośno ślinę i wczytywał się w tekst. Zaczęłam śpiewać.

Refren:

Dziękuję,

to słowo ciągle Ci powtarzam.

Dziękuję,

zrobiłeś dla mnie tyle, że sobie nie wyobrażasz.

Dziękuję,

za to, że po prostu jesteś.

I wiedz, że

Kocham Cię w każdym moim geście.

Zwrotki:

1. Miłość, czym naprawdę jest?

Słowem, gestem, czy po prostu snem?

Przypadek sprawił, że poznałam Cię.

Czy to przeznaczenie kierowało mnie?

2. Sylwester jest najlepszym dniem w roku.

Czy też uważasz, że ma dużo uroku?

Zakochać się od pierwszego wejrzenia,

to spełnienie mojego marzenia.

3. Facet z tatuażem,

wcale nie okazał się zbrodniarzem.

Przeszywa spojrzeniem,

koi dotykiem,

jest moim narkotykiem.

4. Otwieram oczy, Ty jesteś obok.

Śpisz spokojnie i oddychasz miarowo.

Chce patrzeć na to już zawsze,

bo tylko przy Tobie zasnę.

5. Nikt na mnie tak nie patrzył.

Nikt ze mną tak nie tańczył.

Nikt we mnie tak nie wierzył.

Czy ktoś coś takiego przeżył?

6. Nie wiem, czy umiem okazać

to, co do Ciebie czuję.

Dlatego mówię muzyką,

bo w niej się odnajduję. **


Otworzyłam oczy. Adi siedział na łóżku w tej samej pozycji, co na początku. Jedyną różnicą było to, że płakał. Naprawdę płakał. Ścisnęło mi serce na ten widok. Po chwili zaczęło bić jak oszalałe. Szybko do niego podeszłam i starałam łzy z jego policzków. Pocałowałam powoli i namiętnie. Nie spodziewałam się, że aż tak się wzruszy. To był piękny widok.

– Mela, jesteś niesamowita. To najpiękniejszy prezent jaki dostałem – wyszeptał, kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy. Przyciągnął mnie mocno do siebie. – Zdecydowanie wygrałaś konkurencję na walentynkową niespodziankę – zaśmiał się. – Nikt, nigdy nie napisał dla mnie piosenki. Muszę to nagrać, żeby słuchać sobie, kiedy tylko będę miał ochotę – uśmiechnął się szeroko.

– Już to zrobiłam – powiedziałam, a on spojrzał na mnie oniemiały. Wyciągnęłam pendrive'a z szuflady i mu podałam. – Masz samo audio, a jeśli chcesz, to jest też nagranie z obrazem. Co prawda nagrywałam w warunkach domowych, ale nie wyszło chyba najgorzej – uśmiechnęłam się. Adi trzymał tego pendrive'a i patrzył raz na mnie, raz na urządzenie w swojej dłoni. – I jak tu cię nie kochać? – patrzył na mnie z iskierkami w oczach, a motyle w moim brzuchu robiły fikołki. – Dziękuję, że jesteś. – Po tych słowach, myślałam, że serce to wyskoczy mi z piersi, a on pocałował mnie tak czule i namiętnie, że nogi się pode mną ugięły.

– Chodź, przygotowałam walentynkowe śniadanie – powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy i pociągnęłam go na dół do kuchni.

Na blacie kuchennym miałam już przygotowane kolorowe kanapki, a na dwóch talerzach pod przykryciem czekały naleśniki. Położyłam to wszystko na stole. Zjedliśmy śniadanie, rozmawiając i śmiejąc się jak dzieci.

Potem pojechaliśmy do restauracji. Sajgon był niesamowity, ale Adi dzielnie wszystko znosił. Byłam z niego cholernie dumna. Do domu wróciliśmy koło północy, bo trzeba było wszystko ogarnąć. Byliśmy tak wykończeni, że od razu padliśmy na łóżku i zasnęliśmy. Tak właśnie minęły nam Walentynki.

W poniedziałek rano, znowu wzięliśmy razem prysznic. Cóż, mogłabym się przyzwyczaić. Zjedliśmy śniadanie, słuchaliśmy muzyki, upiekliśmy babeczki i byliśmy w sklepie. Koło południa przyjechał tata, Jolka i Janek. Adi postanowił poczekać w głębi domu, aż go przedstawię.

– Mela! – krzyknął mój młodszy brat i rzucił się w moje ramiona, kiedy otworzyłam drzwi wejściowe. – Mam od dzisiaj ferie w szkole i jadę nad morze, wiesz? – był taki szczęśliwy, aż mu się oczy świeciły.

– Ale masz fajnie – odpowiedziałam. – I co będziesz robić nad tym morzem? – zapytałam, a mały się rozbierał z kurtki i butów.

– Tata mówi, że jedziemy do takiego hotelu gdzie jest basen, taki salon z grami i jeszcze taki basen, co są kulki, a nie woda. Super, co? – był taki podekscytowany, że aż chciało mi się z niego śmiać. Chciał wejść tak jak zawsze do salonu, ale kiedy zobaczył Adiego, gwałtownie się zatrzymał, a potem cofnął. – Ty wiesz, że w twoim salonie stoi jakiś pan? – szepnął do mnie konspiracyjnie. Myślałam, że wybuchnę śmiechem. Adi doskonale to wszystko słyszał i widział. Uśmiechnął się do niego, a młody spojrzał od razu na mnie.

– Tak, wiem. To jest Adrian, mój chłopak – powiedziałam do brata i w tym momencie do domu wszedł tata z Jolką.

– Tato, w salonie Meli jest jakiś pan, który jest jej chłopakiem. Co mam zrobić? – Janek podszedł do taty i też konspiracyjnie do niego wyszeptał. Myślałam, że tata posika się ze śmiechu, ale ostatkiem sił się powstrzymał.

– Chodź, przedstawię cię – powiedziałam do brata. Był nie do podrobienia. Spojrzał na mnie niepewnie i wziął głęboki wdech, jakby się stresował. Ta cała sytuacja była tak komiczna, że cudem się jeszcze nie zaśmiałam. Mały podszedł do mnie i weszliśmy w głąb domu. – Janek, to jest Adrian, mój chłopak. Adrian, to jest Janek, mój brat – powiedziałam oficjalnie. Adi wyciągnął do niego rękę.

– Cześć, fajnie, że mogę cię w końcu poznać. Słyszałem, że jesteś najlepszym bratem na świecie – mały na te słowa spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy. Podał mu rękę.

– Cześć, jestem Janek. Melka ci o mnie opowiadała? – zapytał zaskoczony. Tata i Jola stali teraz za nami.

– No pewnie, że opowiadała. Zresztą słyszałem, że lubisz samochody, to prawda?

– Tak, mam całą kolekcję – mówił uradowany.

– A masz też taki model? – Adi zza pleców wyciągnął czerwone ferrari i podał młodemu.

– O rany, dziękuję – krzyknął i uśmiechnął się do Adiego. – Przecież to jest najnowszy model. Tato, zobacz! – odwrócił się w jego stronę.

– Super, ale ci się kolekcja powiększa. Może chociaż zbij z Adrianem piątkę, w ramach podziękowania – powiedział mój tata i zmierzył Adiego z góry na dół. Po minie Joli, widziałam, że jest nim zachwycona. Zresztą, kto nie był. Janek podbiegł z powrotem do mojego chłopaka i zbili piątkę.

– Dzięki, jesteś super – powiedział i poszedł na kanapę, żeby otworzyć prezent.

– Zostałeś zaakceptowany – powiedziałam do Adriana. – Tato, Jolka, to jest właśnie Adi – przedstawiałam ich oficjalnie.

– Adrian, miło mi poznać – powiedział i wyciągnął dłoń do Jolki.

– Jola, mi również – uśmiechnęła się do niego promiennie.

– Paweł – powiedział mój tata. Kiedy uściskali sobie ręce, wyczuwalne było między nimi napięcie.

– Adrian, miło mi pana poznać – mój chłopak, zawsze wyluzowany, był teraz niesamowicie spięty.

– Dobra, moi drodzy, siadajcie w salonie, zrobię kawę – powiedziałam do zebranych. – Janek, chcesz soku?

– Pomarańczowy – odpowiedział mój brat, który był zajęty nową zabawką. – Tato, pomożesz mi to do końca otworzyć?

– A może ja bym mógł ci pomóc? – zaproponował Adi. Młody spojrzał na niego i podał auto. Dobrze, że chociaż on go zaakceptował od razu. Mały siedział na kanapie, a mój chłopak obok niego. Widok był totalnie uroczy.

– Pomogę ci – powiedziała od razu Jolka i pociągnęła mnie za rękaw do kuchni. – Ja pieprzę, skąd ty wytrzasnęłaś takiego przystojniaka?

– Z autobusu, przecież wiesz – zaśmiałam się i wykładałam babeczki.

– Jezu, Mela... – westchnęła. – Ja wiem, że jestem z twoim tatą i nie zrozum mnie źle, bardzo go kocham i dobrze o tym wiesz. Ale miło jest sobie popatrzeć na takiego przystojnego faceta – oparła się o ścianę i ukradkiem przyglądała się Adiemu.

– Tylko się nie zakochaj – zaśmiałam się.

– Oszalałaś? – odpowiedziała od razu. – Mówię ci, że tylko chcę sobie popatrzeć – westchnęła tęsknie, a ja wybuchłam śmiechem.

– Bierz te babeczki, talerzyki i idź tam usiądź, jest lepszy widok – mówiłam rozbawiona.

Adi i tata o czymś rozmawiali, ale nie było słychać na jaki temat. Nagle obaj wybuchli gromkim śmiechem. Co tam się dzieje? Jola w momencie znalazła się w salonie. Nalałam nam cztery kawy, sok dla Janka i zaniosłam na tacy.

– Co tu tak wesoło? – zapytałam i usiadłam na fotelu.

– No, bo ja się zapytałem, czy mówią na Adriana Adi, dlatego że ma audi i czy to taki skrót – powiedział mój brat i wzruszył ramionami, a ja wybuchłam śmiechem identycznie, jak przed chwilą siedzący tu faceci. Mój brat był geniuszem rozładowywania atmosfery. Napięcie między moim tatą, a Adrianem nie było już wyczuwalne.

– Ale już wszystko mu wytłumaczyłem – powiedział rozbawiony Adi.

– No i się dogadali – powiedziała Jola, która ukradkiem przyglądała się mojemu facetowi.

– Na długo jedziecie? – zapytałam.

– Na pięć dni – odpowiedział wesoło tata. – Ma być słoneczna pogoda, więc liczę, że trochę pochodzimy – upił łyk kawy. – Sama robiłaś babeczki?

– Razem robiliśmy – opowiedziałam. – Adi aspiruje teraz na kucharza – zaśmiałam się.

– Jestem już mistrzem krojenia pomidorków koktajlowych i rewelacyjnie trę ser – dopowiedział z uśmiechem.

– To już nie dużo ci brakuje do zostania prawą ręką Matteo – zaśmiał się mój tata.

– Dokładnie, też tak to widzę – mój facet z powrotem był w pełni rozluźniony.

– Naprawdę jesteś producentem muzycznym? – dopytała Jola.

– Tak. Prowadzę z bratem wytwórnię muzyczną w Warszawie – uśmiechnął się. – Melkę też już tam znają.

– Nagrałaś już coś? – zapytała mnie od razu.

– Nie nagrałam. Cykam się jeszcze, ale już jestem na dobrej drodze – odpowiedziałam.

– Dziewczyno, masz faceta, który jest producentem muzycznym i jeszcze nic nie nagrałaś? Ja to już bym pewnie była w połowie nagrywania płyty, jeśli oczywiście byłabym utalentowana muzycznie, no a jak wszyscy wiemy, nie jestem – zaśmiała się Jola.

– Wszystko w swoim czasie. Jak Mela będzie gotowa, to wie, że cała moja ekipa jej pomoże – Adi spojrzał na mnie.

– Melka, a jak już będziesz miała kiedyś swój koncert, to będę mógł być w pierwszym rzędzie? – zapytał Janek. Rozwaliło mnie to pytanie. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo kontynuował swoją wypowiedź. – Bo ja już się chwaliłem kolegom w szkole, że mam sławną siostrę i że można zobaczyć cię w Internecie. Antek powiedział, że jego brat ciągle cię słucha. Jak kiedyś byli u Tomka jacyś koledzy, to podsłuchał, że podobno on się w tobie zakochał – serce stanęło mi w tym momencie. Spojrzałam na Jolę, a potem od razu na Adiego. – A ty też się zakochałeś w Meli? – zwrócił się od razu do mojego chłopaka.

– Oczywiście, że tak – zaśmiał się Adi. Widziałam, jak się spiął na tekst o Tomku, ale nie poruszył dalej tego tematu i udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

– A to jak to jest możliwe, że Tomek i Adi są w tobie zakochani? – mały skierował do mnie to pytanie, a ja prawie się udławiłam kawą.

– W zasadzie to jest możliwe, że dwie osoby mogą zakochać się w jednej, ale wiesz, myślę, że Antek coś musiał źle usłyszeć – chciałam skończyć ten niewygodny temat, bo cała się w środku trzęsłam.

– W sumie to go zapytam, jak się będę z nim widział – Janek zmarszczył brwi, jakby nad czymś intensywnie myślał, chciał coś jeszcze powiedzieć i na pewno byłoby to kolejne niezręczne pytanie, ale w tym samym czasie, sytuację uratował tata. Wydaje mi się, że doskonale wyczuł, że jest to ciężki temat, mimo że nie miał pojęcia co się wydarzyło na urodzinach jego syna.

– Kiedy do nas przyjedziesz? Może przyjedziecie do nas razem? – zwrócił się do mnie i spojrzał też na Adiego. – Będziemy mieli okazję, żeby sobie dłużej pogadać.

– Właśnie, serdecznie zapraszamy – podchwyciła temat Jolka. – Ten ostatni tydzień lutego to już chyba będziesz wolna, no nie? – zwróciła się do mnie.

– Tak, powiedzmy, że będę. Jednak to Adi musi jeszcze chcieć – odpowiedziałam. Domyślałam się, jak bardzo niezręcznie się czuł w tej sytuacji mój facet. Bo głupio było odmówić.

– Bardzo chętnie – odpowiedział z uśmiechem. – Może zerknę wtedy na ten gramofon, o którym rozmawialiśmy? Mogę wziąć parę płyt, żebyśmy spróbowali go uruchomić.

O proszę, mój chłopak, ma wspólny temat z moim tatą. Cóż, może nie będzie tak źle?

– Rewelacyjny pomysł – odpowiedział mój tata. Mam jeszcze w garażu kilka winyli, może nadadzą się jeszcze do posłuchania – odpowiedział tata. Obgadaliśmy jeszcze parę tematów i pojechali nad morze.

– To mówisz, że masz wspólny temat z moim tatą? – zaśmiałam się do Adiego, kiedy sprzątaliśmy po gościach.

– Masz bardzo miłego tatę. Jak przygotowywałaś kawę, to zapytał, czy znam się na gramofonach, bo on ma jakiś stary w garażu i coś tam nie gra, i czy mógłbym zobaczyć. Powiedziałem, że bardzo chętnie, a potem twój brat wypalił z tym skrótem od imienia – na samo wspomnienie Adi się zaśmiał. – Ten mały jest świetny.

– Zgadzam się – odpowiedziałam radośnie.

– Niepokoi mnie jednak fakt, że Tomek jest w tobie zakochany – Adi podszedł do mnie od tyłu, kiedy myłam kubki po kawie. – Trzeba zrobić z tym porządek.

– Daj spokój, może mały coś źle usłyszał – powiedziałam, chociaż sama nie byłam przekonana do tych słów.

– Sama w to nie wierzysz – powiedział Adi. – Mam nadzieję, że da sobie z tobą spokój, bo jeśli pojawi się w pobliżu, to naprawdę za siebie nie ręczę – spiął się. Odwróciłam się do niego przodem.

– Spokojnie kochanie, przy tobie mi nic nie grozi – uśmiechnęłam się.

– To prawda – mój chłopak spojrzał na mnie radosnymi oczami. – Zmieniając temat. Jak umyjesz te kubki, to zabieram cię na randkę – spojrzałam na niego pytająco. – No wczoraj były Walentynki. Co prawda, świetnie się bawiłem w kuchni, ale jednak chciałbym spędzić je we dwoje, więc pomyślałem sobie rano, że zamówię nam stolik w restauracji Chleb i wino, bo bardzo ją polecali.

– Serio?

– Serio, serio – powiedział rozbawiony. – Stolik mamy na godzinę 16.

– Nie przestaniesz mnie zaskakiwać – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem. – W takim razie, muszę się zrobić na bóstwo, skoro mój chłopak zabiera mnie na randkę – zaśmiałam się.

– Też się muszę zrobić na bóstwo, żeby moja dziewczyna się mnie nie wstydziła – powiedział poważnie, po czym zaśmiał się i mnie pocałował.

Cieszyłam się z każdej sekundy z nim spędzonej i wiedziałam, że mój plan pojechania na ostatni tydzień do Warszawy jest świetnym pomysłem. W końcu ja mu zrobię niespodziankę.

***
Teledysk w tle:

Happysad, Taką wodą być.

* Happysad, Taką wodą być

** Piosenka autorska

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top