truki rościau

PLANOFANIE

Po opiecie Sparta wrocila do tych jebanych etenow udajac ze sie tego gowna uczy
Tymczasem myslami byla duzo dalej...
Przy sklepie ze szlugami
Planowala kazdy kawalek akcji.
Po rekolekcjach pojsc na podroz poprzez wielka miejsko-wiejsko-lesna puszcze nie-bialowieska
Od koscioua - punktu poczontkowego
Poprzes szkole, klatke schodowa starego bloku besti, meline, zakrzaczony zarosniety lasek z pseudo-bunkrem na srodku, wielkie prerie aka boiska az do blokow na wielkiej gorze
Osiedle westerplatte to wyjatkowa trafna nazwa.
Gdzies tam.
Gdzies tam mial stac mityczny budynek.
Pomiedzy tymi blokami.
Widziala wczesniej jakis sklep wygladajacy jak z czasow PRLu ale nie miala pojecia czy to ten.
Jednak postanowila obrac go za cel
Byl niedaleko klubu go-go.
Tyle pamietala.
Nadal zmudnie skubiac ten pierdolony slonecznik myslala nad tym jak najlepiej to przeprowadzic
Ta akcja musiala byc idealna
Nie bylo miejsca na jakiekolwiek bledy.
Sparta byla biedna, ale myslala ze kilka zlotych jej wystarczy
Przeciez piwo z 4 zlote kosztuje
A slyszala jeszcze jedna wspanialosc.
Jeden papieros po zlotowce a moze nawet mniej.
To tez bylo wspaniale na tyle ze w to nie wierzyla, albowiem jaranie w jej miescie bylo wyjatkowo drogie i juz taniej bylo napalic w piecu i zaciagac sie tym dymem.
A wiec postanowila zabrac ze soba 5 zloty.
Stwierdzila ze nawet jak jej nie wystarczy na nic to kupi se lizaka
I zajebiscie wszystko zaplanowane
Teraz czas.
Sprawdzila dokladnie czas rozpoczecia tych antyszatanskich pseudolekcji wielkoglodowych
10:30.
Musi sie uwinac przed 14:30 inaczej matka nie uwierzy ze tak dlugo to trwalo.
Ale jako ze Sparta byla wyjatkowo spid nic nie moglo pojsc zle prawda
Coz za wspaniale rzeczy!
Nie mogla sie doczekac jutrzejszego wielkiego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top