~Chapter seven~

~♡~

Powiadają, że najtrudniejsze wybory podejmuje się wtedy, gdy serce nie współgra z rozumem. Niestety, ale spośród wielu aforyzmów jest ona tą prawdziwą i jak najbardziej adekwatną z aktualną sytuacją Henryka Hart'a.

Był całkowicie zagubiony i niepewny swojego wyboru. Jest przecież pomocnikiem superbohatera i nie powinien pozwolić uciec kryminaliście tylko dlatego, że jest on ojcem jego najlepszej przyjaciółki, współpracownicy i jednocześnie dziewczyny do, której nie był pewny swoich uczuć. Miał tyle problemów na głowie, ale każdy z nich i tak był związany z Charlotte i rozmową, którą muszą odbyć, a żadne z nich nie jest na nią gotowa.

— Młody, nie możesz tak robić — mruknął niepewnie Manchester przeczesując wewnętrzną stroną dłoni swoją twarz. — Słuchasz mnie?

Blondyn spojrzał na swojego mentora wzrokiem pełnym zagubienia i zmęczenia, po czym niemal niezauważalnie przytaknął głową.

Zbliżała się godzina trzecia w nocy, a chłopcy dopiero niedawno wrócili z muzeum. Zdaje się, że nikt nie zauważył pana Page'a, gdy ten uciekał z miejsca przestępstwa, a policja zignorowała fakt, że na kamerze było widocznych pięciu mężczyzn w kominiarkach, a nie czterech, których złapano. Zwyczajnie spisali raport, przejęli od superbohaterów złodziei i odjechali nie przejmując się szkodami, które zostały wykonane na terenie muzeum.

Kapitan B podczas powrotu do kryjówki nadal nie był świadomy złego stanu psychicznego swojego młodszego pracownika. Dopiero zaczął coś podejrzewać, gdy ten odmówił podwózki do domu i z naprawdę smutną miną poprosił go, aby pojechali prosto do kryjówki, w której dowiedział się całej prawdy o wydarzeniach z muzeum i decyzji, którą pochopnie podjął Niebezpieczny.

— A co ty byś zrobił na moim miejscu? — zapytał chłopak z łamiącym się głosem. — Co powiedziałbyś Char po zamknięciu jej ojca w więzieniu? Cholera, Ray! Znam tego faceta od pierwszej klasy. Zabierał mnie na mecze, odbierał ze szkoły, brał pod swoją opiekę, gdy byłem mały — wyliczał. — Jest naprawdę porządnym człowiekiem. Zawsze nim był, więc czemu dopuścił się do tak okrutnej rzeczy jak wstąpienie do grupy przestępców i okradanie drogocennych rzeczy?

— Uspokój się trochę Henryk — mężczyzna podszedł do siedemnastolatka stojącego na środku pomieszczenia. — Może pozwoliłeś mu uciec, ale nie możemy tego tak zostawić. Na początku musimy na spokojnie porozmawiać z Charlotte, potem jako Kapitan B i Niebezpieczny porozmawiamy z jej ojcem.

— Ale jak jej to powiedzieć?! — wrzasnął Hart. — Ona się załamie!

Mężczyzna widząc jak zmęczony chłopak traci kontrolę nad sobą mocno go do siebie przyciągnął i zamknął w szczelnym braterskim uścisku. Zaskakujące było to, jak jeden mały gest może podnieść na duchu zagubionego nastolatka. Henryk poczuł, że nie jest w tym wszystkim sam i zawsze będzie mieć przy sobie swojego starszego przyjaciela, mentora i szefa.

— Dzięki stary — wyszeptał nastolatek będąc nadal w ramionach Manchester'a. — Dzięki... za wszystko.

— Robią się z nas miękkie kluchy — uznał Ray, co spotkało się z krótkim śmiechem blondyna. — Znaczy. Z ciebie robi się miękka klucha — poprawił się.

— Wiesz, że to ja będę musiał z nią o tym porozmawiać? — powrócił do tematu wyswobadzając się z uścisku. — Z resztą nie tylko ten temat nas czeka.

Manchester głośno westchnął i podszedł do maszyny z jedzenie w czasie, gdy siedemnastolatek usiadł na pół okrągłej kanapie ze skupieniem lustrując swoje knykcie. Niezauważalnie zamówił dwie szklane butelki ostatnie czasy jego ulubionego napoju.

Ponoć wspomaga system trawienny i zwiększa gęstość kości, ale wszyscy dobrze wiedzą, że pije go tylko dla smaku.

— Nie piję alkoholu — przypomniał, gdy mężczyzna postawił przed nim butelkę piwa.

— Ten jeden raz ci nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie — zachęcił siadając naprzeciw.

Nastolatek nie wykazał już więcej sprzeciwu tylko wziął długiego łyka gorzkiego napoju korzennego, nawet się nie krzywiąc.

— Teraz powiedz mi, co tak naprawdę czujesz do naszej Charlotte — zaczął Ray.

Znał tego dzieciaka tyle lat, ale nigdy nie byłby w stanie odbyć z nim tak szczerej rozmowy jak teraz przy zimnym piwie.

— Char to przyjaciółka — mruknął formułkę, którą przez ostatnie parę godzin wypowiedział zbyt wiele razy.

Brunet głośno prychnął i spojrzał z politowaniem na chłopaka siedzącego naprzeciw. Nie był zdziwiony, że doszło do takiego momentu w relacji Henryka i Charlotte, ponieważ od zawsze w środku wierzył, że ta dwójka coś do siebie czuje. Może nigdy tego głośno nie powiedział, ale jednak miał tą nadzieję, która z mijanymi latami wzrastała coraz bardziej.

— Mnie nie oszukasz — pokręcił mu jednym palcem przed oczami. — Niecałe dziesięć godzin temu zerwała z tobą dziewczyna, a ty zamiast rozpaczać za nią lub próbować to naprawić to myślisz o Charlotte i o tym jak bardzo nie chcesz jej zranić. Camille ci prosto z mostu powiedziała, że jesteś w niej zakochany i ty zamiast zaprzeczyć to stałeś jak słup soli! Jasper zapytał cię o to samo co ja i powiedziałeś mu dokładnie to samo, ale tak naprawdę to nigdy nie zaprzeczyłeś — nastolatek powycierał dłonią usta, które wydawały się być mokre przez nadmierne łyki. — Odpowiedź brzmi tak, albo nie. Czujesz coś do Charlotte?

Henryk w przeciwieństwie do panny Page nie miał czasu, aby się nad tym zastanowić. Wszystko działo się tak szybko i nagle. Zdaje się, że gdyby nie mała ilość alkoholu w krwi nastolatka to nadal nie odpowiedziałby na to pytanie.

Ale teraz postanowił posłuchać serca.

— Tak — wyznał cicho, tak jakby się bał, że ktoś inny to usłyszy. — Czuję coś do Charlotte, ale nie mam pojęcia co to jest. Pierwszy raz jestem tak zagubiony w swoich uczuciach — gwałtownie wstał z kanapy w celu zamówienia kolejnych butelek. — Nigdy nie patrzyłem na nią jak na...dziewczynę. Była przyjaciółką, której nie bałem się zwierzyć z sekretów. Od zawsze była przy mnie i pomagała mi bez względu na to jakie głupstwa wyprawiałem. Czemu teraz mam to wszystko zniszczyć? Będzie niezręcznie po tym jak jej powiem, że nie jestem pewien czy jest dla mnie tylko przyjaciółką.

— A Camille ci przypadkiem nie powiedziała, że Char odwzajemnia twoje uczucia? — przypomniał Manchester czując, że głupieje coraz bardziej.

— Ta — mruknął czując pierwsze skutki spożytego alkoholu. — Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Ja niczego nie zauważyłem. Co nie zmienia faktu, że muszę z nią dzisiaj o tym porozmawiać i zrobię to na spokojnie w pracy — postanowił stanowczym tonem.

Manchester słysząc ostatnie zdanie wypluł napój znajdujący się buzi, ochlapując przy tym jasną koszulkę blondyna.

— Tak się składa, że — przerwał przeczesując ze zdenerwowaniem włosy. — Dałem jej wolne do końca tygodnia.

— Co!? — zdziwił się Henryk. — Od kiedy ty dajesz wolne?

— Powiedziała, że jej rybka dzisiaj rodzi i sam wiesz, musi ją wspierać — mężczyzna rozczulił się mając w głowie obraz małych rybek.

— Oh, Ray — załamany chłopak uderzył się ręką w czoło. — Weź się już więcej nie nabieraj na te rybki — odparł roześmianym tonem. — W takim razie zajdę do niej po południu i u niej pogadamy.

Zbliżała się godzina piąta rano, gdy Henryk odrobinę chwiejnym krokiem opuścił kryjówkę. Chłopak nie marzył o niczym innym jak o pójściu spać. Był wykończony psychicznie, ale także fizycznie. Miał okropnie dużo obaw związanych z dzisiejszym dniem, które bez umiaru zagracały jego myśli. Oliwy do ognia dodał fakt, że nadal kulał przez obolałą prawą łydkę, która została stłuczona przez nieudolne otwarcie drzwi.

— Camille z tobą zerwała? — gwałtownie drgnął na głos siostry dobiegający z wnętrza jego pokoju, gdy przerzucił jedną nogę przez okno przez, które wchodził.

— Cicho bądź — warknął niezdarnie wchodząc do pomieszczenia. — Rodziców obudzisz.

— Jesteś pijany? — zadała kolejne pytanie bacznie obserwując aktualny stan starszego brata.

Już niejednokrotnie zdarzało jej się przyłapać siedemnastolatka na nocnym wracaniu z pracy, ale pierwszy raz widziała go pijanego. Musiało mu być naprawdę ciężko, że sięgnął za taki sposób odstresowania się jakim jest alkohol.

— Nie pijany, a podpity — wytłumaczył ściągając buty i rzucając je w kąt w pokoju. — To jest różnica, a teraz daj mi spokój. Idę spać, pogadamy rano — oznajmił niewyraźnie i rzucił się na miękki materac w trakcie zdejmując jedynie przemokniętą od piwa koszulkę.

— Już jest rano! — wrzasnęła mu do ucha zniecierpliwiona.

Tak się składa, że jak tylko doinformowany Jasper opuścił wieczorem kryjówkę udał się prosto do domu młodej Hart w celu oczyszczenia poczucia winy, bądź w przypadku potwierdzenia swoich podejrzeń, to wskazanie siebie na jeszcze większe wyrzuty sumienia. Opowiedział jej całą skróconą wersję tego co dowiedział się od przyjaciela, a następnie zadawał całą masę pytań do trzynastolatki. Dziewczyna nawet nie ukrywała szczęścia, gdy usłyszała o zerwaniu brata z nielubianą przez nią blondynką.

Piper z czystym sumieniem mogła powiedzieć, że oprócz przysporzenia się do tego, aby Charlotte i Henryk byli razem w parze podczas gry w chińczyka, to nie zrobiła nic. Jednak ukazała cząstkę swojego złośliwego charakteru i po dowiedzeniu się odpowiedniej ilości informacji zatrzasnęła chłopakowi drzwi pod nosem, wskazując go tym samym na nieprzespaną noc przez jeszcze większe wyrzuty sumienia.

— Henryk... — szturchnęła go, ale po chwili westchnęła ciężko i zrezygnowana opuściła pomieszczenie.

Porozmawia z nim, gdy wstanie i wytrzeźwieje.

Była świadoma jego aktualnego zagubienia, więc zależało jej na jak szybszej rozmowie. Mimo wszystko chłopak był dla niej ważny i chciała dla niego szczęścia jakim jest posiadanie przy sobie Charlotte. Choćby musiała użyć manipulacji to i tak pomoże tej dwójce się do siebie zbliżyć.

Gdy wybiła godzina siódma rano, a zegarek w pokoju chłopaka rozbrzmiał głośnym dźwiękiem drażniącym jego bębenki słuchowe, Henryk zerwał się do pozycji siedzącej rozglądając się po pokoju. Był piątek, więc jego obowiązkiem było iść do szkoły, ale ostatecznie uznał, że dzisiaj sobie odpuści. Henryk niezdarnie wykaraskał się z łóżka i poprzednio zabierając ze sobą wygodne dresy z szuflady, podreptał prosto do łazienki. Cieszył się, że rodzice byli zajęci szykowaniem się do pracy, a Piper do szkoły dzięki czemu mógł na szybko wziąć prysznic i wrócić do pokoju, bez zbędnego tłumaczenia się ze swojego wyboru.

W końcu nie skibluje przez jeden dzień nieobecności, prawda?

Dopiero gdzieś godziny piętnastej Henryk ponownie otworzył oczy. Obudził go charakterystyczny dźwięk bipczącego zegarka na jego prawej ręce. Zaspany odebrał połączenie patrząc niewyraźnym wzrokiem na hologram przyjaciela.

— Gadałeś już z nią? — zapytał na wstępnie Ray zajadając się rabarbarowymi chipsami.

To znaczyło tylko jedno - Jasper znowu w kryjówce trenuje sztuki walki tworząc przy tym dobrą komedię dla oczu Manchester'a.

— Nope — przetarł zaspany oczy. — Ogarnę się i do niej pójdę, bo już pewnie do domu wróciła.

— Pewnie tak, powodzenia młody — wsadził chipsa do buzi i rozłączył się.

Był już gotowy do wyjścia niespełna dziesięć minut później. Nie marnował czasu na długie przygotowania, bo jedynie się ubrał i przetarł dłonią już i tak roztargane włosy podśpiewując przy tym dobrze mu znany utwór. Zależało mu na szybkim zobaczeniu się z przyjaciółką, bo był prawie pewny, że zastanie ją w domu, w którym nie było go już parę lat. Zdaje się, że ostatni raz tam zawitał, gdy wyrzucił przez okno w tamtym momencie ówczesną dziewczynę Jaspera.

Dopiero po dotarciu na miejsce poczuł ten cały stres związany z rozmową, którą ma odbyć za parę sekund. Mimo wielu zdań, które przygotował podczas przebytej pieszo drogi w tej chwili miał całkowitą pustkę w głowie. Z wielkim zawahaniem nacisnął mały przycisk odliczając w głowie sekundy po zadzwonieniu. Poczuł swego rodzaju ulgę, gdy drzwi wejściowe zostały otwarte przez młodszego brata Charlotte, a nie nią samą.

— Siema — nastolatek przybił dłoń ze starszym kolegą.

— Hej, Harry — uśmiechnął się przyjaźnie. Lubił tego chłopaka. — Możesz zawołać Char?

Piętnastolatek przetarł dłonią nos patrząc w wyczekujące źrenice Hart'a, po czym zmarszczył czoło w swój charakterystyczny dla rodziny Page sposób.

— Charlotte poszła na spacer od razu po szkole — oznajmił przełykając głośno ślinę. — Z tego co wiem to ma dzisiaj wolne, więc chciała trochę odpocząć. Mam jej coś przekazać?

— Właściwie to nie — zastanowił się przez chwilę Henryk. — A możesz zawołać ojca? Mam do niego małą sprawę — wytłumaczył natychmiast.

Sam do końca nie wiedział czemu o to poprosił Harry'ego, ale naprawdę zależało mu na tym, aby spojrzeć w oczy temu mężczyźnie i wybadać jego aktualny problem.

— To ty nie wiesz? — zdziwił się chłopak. — Rodzice są w separacji od prawie dwóch tygodni, a stary już tu nie mieszka — warknął mało sympatycznie.

Henryk z rozchylonymi wargami słuchał słów, których nie spodziewał się dzisiaj usłyszeć. Przychodząc tutaj miał na celu rozmowę z najlepszą przyjaciółką od, której zdawał się oddalić, a nie dość, że jej nie zastał to jeszcze poczuł, że jest gorzej niż myślał.

Nie mógł pogodzić się z tym, że dziewczyna mu nie powiedziała. Przecież są przyjaciółmi, a przynajmniej tak myślał. Bo w końcu w przyjaźni szczerość jest najważniejszym fundamentem budującym ją. Nie mogła mu tego nie powiedzieć. Po prostu nie mogła.

— Gdzieś ty odleciał? — zapytał chłopak lustrując znudzonym wzrokiem blondyna.

Hart po raz ostatni posłał brunetowi wdzięczne spojrzenie i bez słowa opuścił werandę. Teraz już wiedział, co musi zrobić.

~♡~

Niestety, ale zawitał nowy rok szkolny, a z nim również brak czasu na pisanie :/

Jak chcecie to możecie dać mi flw😊 Będzie mi naprawdę bardzo miło 💕

Buziaczki mordeczki xx

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top