41. Tobias
— Ty popierdoleńcu!
Zrobiłem szybki unik i uniknąłem ciosu w szczękę. Pozwoliłem się uderzyć nie raz, a nawet dwa, ale dosyć tego. Jak tak dalej pójdzie, to na zdjęciach będę miał twarz we wszystkich odcieniach tęczy.
Apartament Rafy przypominał istny sajgon. Rozpieprzyliśmy wszystkie lampy, poprzewracaliśmy meble, zrzuciliśmy obrazy, rozbiliśmy zastawę, praktycznie wszystkie rzeczy zmieniły lokalizację. Jedynie jeden telewizor pozostał bez szwanku, bo ciągle słyszałem słowa reporterki, która rozprawiała na temat naszej rzekomej śmierci.
— Jak, kurwa, mogłeś! — Znowu ruszył na mnie, ale odskoczyłem w bok.
— Proszę, przestańcie! — krzyczała Ester.
— Zostaw ich. Muszą sobie to po swojemu wyjaśnić. — To był głos mojej Księżniczki.
Chwyciłem go za koszulę i popchnąłem, ale skurczybyk był cwany i razem wylądowaliśmy na szklanej ławie. Roztrzaskała się w drobny mak. Odłamki szkła wbiły mi się w pieprzone przedramię.
Ester tak mocno wrzasnęła, że zaczęło piszczeć mi w uszach.
Poderwałem się na równe nogi, ignorując ból żeber. Moja koszula była cała w strzępach, jego wyglądała tak samo.
— Jak, kurwa, mogłeś... — wycharczał i zasłonił dłońmi twarz. Chyba w końcu odpuścił. Leżał na plecach, a jego klata poruszała się w zawrotnym tempie.
Otarłem wargę z krwi i wypuściłem głośno powietrze.
— Już? Możemy porozmawiać? — Próbowałem wyrównać oddech. Zaserwowaliśmy sobie konkretne kardio. Chcieliśmy się zabić, właściwie bez pozabijania.
Nie ruszał się, tylko patrzył na mnie morderczym wzrokiem. Nadal wyglądał, jakby chciał mnie zatłuc.
Wiem, że miał do mnie żal. I tak było lepiej, niż sądziłem.
Nachyliłem się nad nim i wyciągnąłem w jego stronę dłoń. Przyjął ją i wstał.
— Mówiłam — rzuciła Nilay.
— Mam cię ochotę naprawdę teraz zabić! — warknął, a potem po prostu zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku. Klepaliśmy się po plecach jak jakieś debile.
Wiem, że tak naprawdę mocno to przeżył, dlatego tak zareagował, kiedy zobaczyć mnie w progu drzwi. W tamtym momencie wyglądał jak wrak człowieka.
— Teraz będziemy płakać? — Wyszczerzyłem zęby. Klepnąłem go ostatni raz i usiadłem na rozharataną, skórzaną sofę po mojej lewej.
To był naprawdę ciężki dzień.
— Pierdol się! Myślałem, że straciłem brata — wycharczał, ale w jego głosie usłyszałem olbrzymią ulgę.
— Też cię kocham, stary. — Puściłem mu oko.
Pokazał mi środkowy palec i ruszył w stronę barku, a raczej czegoś, co go już tylko przypominało. Ester ciągle wodziła za nim wzrokiem.
Uchowała się jedna butelka wódki. Reszta leżała rozbita na ziemi.
— Chcę wiedzieć w tej chwili, co się dzieje! Praktycznie oddaliście pieprzonej suce nasz towar! Dziesięć, kurwa, ton!
— Słuchajcie! — krzyknęła Nilay z pilotem w ręku. Podgłośniła telewizor na cały regulator.
Rafa wymamrotał pod nosem, że skreślił ją ze swojej listy ulubieńców. Na nią też był wściekły.
Z ostatniej chwili, prezydent Kalabrii Fiore Saviano popełnił samobójstwo. Przypominamy, że to właśnie w jego nowo wybudowanym lokalu doszło do wybuchu gazu i pozbawiło życia miliarderów Nilay Amerigo i Tobiasa Rejesa. Prezydent prawdopodobnie nie udźwignął ciężaru, obwiniając się za śmierć tych młodych, wspaniałych ludzi, którzy tak wiele zrobili dla tego kraju, jak i świata.
— Nie mogę tego słuchać! — wysyczał Rafa, biorąc wielki łyk wódki prosto z butelki.
Nilay spojrzała mi w oczy.
— Wiedzą już... — powiedzieliśmy jednocześnie.
Naprawdę zaczęliśmy sobie czytać w myślach.
Wiedzieliśmy już od Hektora, że Trójca wylądowała w Kalabrii. Tak jak przewidywaliśmy, po odkryciu, że to nie nasze ciała spoczywają w kostnicy, pojechali prosto do Fiore, który, albo faktycznie wolał sam odebrać sobie życie, albo go po prostu wykończyli. Mieli dostęp do kamer z lotniska, sobowtórów i Saviano, reszty śladów się pozbyliśmy. Wszystko było załatwiane przez osoby trzecie. Finalnie skończyło się tak, jak zaplanowaliśmy. W tej chwili ruszył kołowrotek ich wściekłości. Mamy dokładnie dwanaście godzin, by się ujawnić w spektakularny stylu. Dlatego szybko musimy opuścić apartament Rafy. I tak już podjęliśmy ryzyko, przyjeżdżając tutaj.
— Zaraz spuszczą psy ze smyczy. Musimy wyjść, zanim obudzi się ochrona. Pewnie będą się z wami kontaktować — powiedziała Nilay.
— Kiedy odzyskają przytomność? — Spojrzałem na ochronę Ester. Zakneblowaliśmy ich z Nilay i związaliśmy im ręce. Wcześniej Ester podała im środek usypiający do picia. Padli jak muchy. Nie spodziewali się, że ich szefowa napoi ich wodą z usypiaczem.
Amerigo spojrzała na zegarek.
— Pół godziny max. No chyba, że przesadziłam.
— Jadę z wami — odezwał się Rafa.
— Nie możesz. Od razu cię namierzą. Musiałbyś pozbyć się chipa. Nie mówiliśmy ci o niczym, bo nie chcieliśmy cię w to mieszać. I tak zostanie — powiedziała dobitnie Nilay.
— Kurwa, Tobias, poważnie? — Spojrzał na mnie, szukając we mnie wsparcia.
Wzruszyłem ramionami, zgadzając się z Księżniczką.
Nilay posłała mi cholernego buziaka.
Nie podobało mi się, że wykluczam swojego przyjaciela, ale musiałem to zrobić. Dla jego dobra.
— Chyba żartujesz! Jestem twoją prawą ręką! Jesteś dla mnie jak brat. Gdybym musiał, oddałbym ci, kurwa, swoje obie nerki, a nawet serce! A ty mnie tak traktujesz?!
— I właśnie dlatego musisz zostać. Nie wiadomo, jak zareaguje Trójca. Mogą potraktować to jako zdradę. Musimy być gotowi na wszystko. To nasza mała wojna.
— Naprawdę wierzysz, że będę chcieli wam coś zrobić?! Matka dostała jebanej zapaści, gdy dowiedziała się, że nie żyjesz!
— Co?! — krzyknąłem, a serce podeszło mi do samego gardła. W uszach słyszałem galopujący puls. Miałem wrażenie, że zderzyłem się z rozpędzonym pociągiem. Od razu przeniosłem wzrok na Nilay. Patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie.
Zapaść? Moja matka miała zapaść?!
Moje ręce zaczęły niebezpiecznie drżeć.
— O czym on mówi? — zapytałem ostro Nilay.
— Gdybym ci powiedziała, to cały plan by runął. — Miała na tyle przyzwoitości, że spuściła głowę. — Jared mówił, że zabrali ja do szpitala, ale... — nie pozwoliłem jej skończyć.
— Gdzie ją zabrali?! Mówiłaś, że zaraz po tym, jak się dowiedzieli, byli w drodze na lotnisko. Nie powinienem ci ufać. Mogłem sam to sprawdzić! — Wyrzuciłem ręce w górę.
I tak właśnie się kończy, kiedy sam nie trzymam ręki na pulsie. Już podniosła mi ciśnienie, że ryzykowała, pojawiając się w klinice Ester. Gdy tylko się rozdzieliliśmy, kazałem pilnować jej moim dwóm zaufanym ludziom. Ja w tym czasie przygotowywałem wszystko do jutrzejszego objawienia.
— Przecież z niego wyszła. Twoja matka to najsilniejsza kobieta, jaką znam!
Ja pierdolę! Gdybym to wiedział, od razu pojechałbym do szpitala i zrezygnował z wszystkiego. Mojej matce stanęło serce, z powodu naszego genialnego pomysłu, a tak naprawdę powinienem jej podziękować, a tymczasem zaserwowałem jej taki cios. W sumie teraz to mam ochotę zamordować Księżniczkę.
— Jared o wszystkim, kurwa, wiedział?! — Tym razem ryknął Rafa. — On wiedział, a ja nie?!
— Cisza! Uspokójcie się! Nerwy nam tu nie pomogą! — krzyknęła starsza Amerigo. Jak zawsze próbowała łagodzić sytuacje.
Telefon Nilay zadzwonił, wydając ten beznadziejny odgłos krowy.
Przyłożyła słuchawkę, a po jakiś kilku sekundach, z jej twarzy odpłynęła cała krew. Zastyga. Milczała. Coś było nie tak.
— Co się stało, Nilay? — zapytała ją siostra, widząc jej minę.
Nilay zrobiła zamach i z całej siły rzuciła telefonem w ścianę.
— Aaaaa!! — Wrzasnęła na całe gardło i złapała się za głowę. Zaczęła kopać wszystko, co znajdowało się w zasięgu jej nóg. I tak już nie mogła zrobić większej rozróby, niż my zrobiliśmy z Rafą.
— Co jest? — zapytałem tym razem ja.
— Hektor.... Dorwali Leo na lotnisku. Zabili go... Trójca go zabiła. Włochy płoną — wysyczała.
— Dlaczego mieliby go zabijać? — zapytała zdezorientowana Ester.
Księżniczka znowu wrzasnęła na całe gardło.
Leo nie tylko był jej ochroniarzem, ale także przyjacielem, a ja nawet zacząłem go lubić. Houge nie był rodziną, ale dobrowolnie się tego podjął. Nie dotknęło mnie to zbyt bardzo, ale nie podobało mi się to, że Nilay cierpi, a wiedziałem, że tak było. Wyrażała to w swój sposób, gniewem.
— Ponieważ o wszystkim wiedział, ponieważ był dla mnie jak brat i jestem pewna, że nie pisnął słowa, a ojciec go zabił. Potraktował to, jako zdradę. — Zakryła rękami twarz.
— Aaaaaa! Kurwa! Kurwa! Kurwa! — Znowu zaczęła wszystkim rzucać.
Nie mogliśmy teraz wrócić do Włoch. To było niemożliwe.
— Dlatego ty nigdzie nie pójdziesz! — krzyknęła w stronę Rafy, celując w niego palcem wskazującym.
— Nie będziecie za mnie decydować! Leo wybrał i wiedział, z czym to się wiąże. Idę z wami, czy wam się to podoba, czy nie! Jestem z wami, na dobre i na złe! — ryknął do niej. — Albo możecie już mnie w tej chwili zabić. — Rozłożył szeroko ręce, rozlewając odrobinę alkoholu na ziemię.
— Dawaj to! Muszę się napić. — Nilay podeszła do niego i zamaszystym ruchem wyrwała mu butelkę wódki z dłoni.
— Nilay! — krzyknęła Ester. — To nie jest dobry pomysł, po procentach ci odbija — dodała szybko.
Młodsza Amerigo posłała jej złowrogie spojrzenie, ale oddała butelkę Rafie, wsuwając mu ją z powrotem do ręki. Wyglądała, jak pitbull zamknięty w klatce, gotowy rzucić się na swoją ofiarę, gdy tylko ktoś ją otworzy.
— Pamiętaj, że to ja i Tobias wydajemy rozkazy!
— I właśnie dlatego idę z wami! Jestem gotowy na wszystko!
— Ester, jesteś w stanie tutaj wyjąć mu chip? — zapytałem ze spokojem.
— No w końcu, kurwa! — krzyknął Rafa, wyrzucając ręce w górę.
— Zrobiliście tu taką rozróbę, że nie wiem, czy coś znajdę. Mamy tylko odrobinę wódki. — Spojrzała na butelkę w dłoni Rafy, która już prawie była pusta. — Wolałabym zrobić to w bardziej sterylnym miejscu. Muszę zrobić nacięcie, a nie chcę, by wdała mu się jakaś infekcja. — Spojrzała na Rafę maślanymi oczami, ale kryła się w tym troska. Teraz już nie ukrywała emocji. Nawet nie musiała mówić, że go kocha, można było to dostrzec z daleka.
— Pozwalasz mu na to? — zapytała Nilay z niedowierzaniem.
— Jeśli to jego decyzja. — Wzruszyłem ramionami. — Nie będę go już więcej zatrzymywać...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top