31. Tobias senior

— Chcę cię w końcu zobaczyć. Ciągle o tobie myślę. Wszystko, co robię, robię dla nas. W końcu będziemy razem — wymruczała jak kotka.

— Jesteś taka piękna i sprytna. Moja żona nie dorasta ci do pięt. — Spojrzałem na moją piękną, zaborczą żonę, która praktycznie zabijała mnie spojrzeniem. Czułem, że do końca rozmowy ktoś skończy martwy. Mój telefon leżał na biurku, a ona słyszała każde słowo tej suki, bo rozmawialiśmy przez głośnomówiący.

— Cieszę się, że w końcu to zrozumiałeś, mój najdroższy.

Przewróciłem oczami, bo niemiłosiernie zaczęła irytować mnie ta konwersacja, za to Zahara zerwała się z krzesła, po czym chwyciła za pełen kieliszek wina i rzuciła nim w ścianę.

— Co to za hałas? — Usłyszałem czujność w głosie Kowalow.

Posłałem mojej żonie ostrzegawcze spojrzenie, ale jak zwykle nic sobie z tego nie zrobiła i zgarnęła moją szklankę. Zrobiła to samo, co z pierwszą. Chodziła po pomieszczeniu tam i z powrotem, uderzając szpilkami w drewniany parkiet i wyglądała, jakby miała zaraz wyzionąć diabła. Ten wyraz twarzy nie zapowiadał nic dobrego. Miałem ochotę położyć ją na tym biurko i kochać się z nią ostro, by wyrzucić z tej jej ślicznej główki, wszystkie te niedorzeczne myśli. I zaraz tak właśnie zrobię.

— Nic takiego, lepiej mów, czy brat Basile jest po naszej stronie?

Powiedziałem mojej żonie bezgłośnie, żeby zachowała spokój.

— Tak, godzinę temu wylądował w Kalabrii. O dwudziestej ma spotkanie w Torino, z ludźmi Giorno, którzy wystąpią przeciwko niemu. Gnojek jest do bólu wierny Amerigo, szkoda, że nie wdał się w ojca, ale to też załatwię. Wszystko w swoim czasie, najdroższy. Udowodnię ci, że jestem ciebie godna.

— Jesteś cudowna, skarbie — zniżyłem celowo głos i przetarłem palcami usta. — A co z monitoringiem?

— Wszystkie ślady wybuchu zostały zatuszowane. Nagrania zostały zniszczone. Trójka moich ludzi prawdopodobnie jakąś godzinę temu wysadziło kolejny magazyn, a to dopiero początek. Zemsta jest słodka. — Zaśmiała się złowieszczo, a potem usłyszałem jakiś trzask.

— Dziękuję, że mi w tym pomogłeś, że jesteśmy w tym razem. Twoja pierdolona żonka niebawem zdechnie — wysyczała z jadem w głosie. Na ostatnie jej słowa, tak mocno zacisnąłem szczękę, że chyba połamałem zęby.

Moja wspaniała żona właśnie obmyśla w swojej szalonej głowie milionowy pomysł, w jaki sposób cię wykończy. Jesteś pionkiem na naszej planszy. To nasza gra, nasze kredki i nasze zasady.

— Musimy być bardzo ostrożni, skarbie. Wiesz, że moja żona to przebiegła suka. — Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Paliły jak kwas.

Zahara chwyciła za broń, ale w porę zdążyłem wyrwać jej ją z dłoni. Przyciągnąłem ją do siebie mocno, a moje usta wylądowały na jej skroni. Wściekła, drżała w moich ramionach, a jej ciało dosłownie płonęło z furii.

— Gdzie teraz jesteś? Nikt cię nie obserwuje? Nie chcę, żebyś coś ci się stało. — Udawałem przejęcie. — Nie zniósłbym tego i nie pozwolę na to. — Pocałowałem moją żonę szybko w usta.

— Jesteś cudowny — powiedziała z rozmarzeniem. — Nadal jestem w Los Angeles i naprawdę tęsknie. Kocham cię, najdroższy.

Nie kłamała, wiedzieliśmy, gdzie była. Wierzyła w każde moje słowo. Jadła mi z ręki, a na dodatek oblizywała palce. Sprzedawała nam informację i chyba w ogóle nie zdawała sobie sprawy, że to może być zasadzka. Była chorą psychicznie suką. Takich nie cierpiałem najbardziej.

— Ja ciebie też, skarbie. Bądź bezpieczna. Niebawem się zobaczymy, obiecuje.

Zahara wyrwała się z mojego uścisku i tym razem nie zareagowałem w porę. Moja diablica była szybsza niż gepard. Zdążyłem się rozłączyć, a cały magazynek wylądował w każdej możliwej ścianie w tym pomieszczeniu. Gdy skończyły się jej naboje, rzuciła wściekle spluwę na stół, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się szeroko. Nie widziałem świata poza tą szalenie mądrą, szalenie piękną, szalenie niebezpieczną kobietą, która była moja. Byłem cholernym szczęściarzem. Czciłem ziemię, po której stąpa, ale wiedziałem, że te uczucia były odwzajemnione, niezmiennie i od wielu lat. Nie mógłbym kochać jej bardziej.

— Ślicznotko, to były twoja słowa. Mówiłem wszystko zgodnie z twoimi wytycznymi. Nie możesz się tak wściekać.

Ona miała doświadczenie z czubkami. Z jednym, największym, użerała się przez ponad jedenaście lat. Mimo że to była przeszłość, za każdym razem, gdy o tym pomyślę, skacze mi ciśnienie.

— Teraz już wiem, co czułeś szesnaście lat temu. W życiu się do niej nie zbliżysz. Co to, to nie. Już ledwo znoszę te cholerne rozmowy. Nie wiem, dlaczego się na to zgodziłam. — Zakryła rękami twarz i wypuściła wolno powietrze.

Nie miałem zamiaru znowu odkopywać wspomnień. Liczyło się tu i teraz. Nasza miłość, nasze dzieci, ponad wszystko.

— To był twój pomysł.

Wypuściła ze świstem powietrze.

— Chodź tu do mnie. No już. — Przywołałem ją skinieniem palca.

Pokręciła głową, założyła ręce na piersi i zrobiła dzióbek niczym naburmuszone dziecko.

— Czy nadal jestem dla ciebie atrakcyjna? Podniecam cię? Wyglądam staro? — wypluła te słowa z prędkością karabinu maszynowego.

Tylko ona mogła wpaść w tej chwili na coś takiego.

Zaczęła dotykać się po całej twarzy i szukać, jak się domyśliłem, domniemanych zmarszczek, których oczywiście nie miała. Była ciągle tak samo piękna, a jej skóra była niemal tak samo gładka, kiedy była nastolatką. Nie wspominając o jej figurze, która w ciągu sekundy doprowadzała mnie do stanu wrzenia.

Parsknąłam śmiechem, widząc jej rozgorączkowane ruchy.

— Śmiejesz się ze mnie? — Jej ręce zastygły na policzkach.

— Chodź tu do mnie i sama sprawdź sobie, co o tym myślę — wymruczałem, pieprząc ją spojrzeniem. Była idealna w każdym słowa tego znaczeniu. Wszystko, co dotknęła, zamieniała w złoto. Ze śmieci robiła diamenty. Kiedy kochała, robiła to całym sercem, które należało do mnie.

— Tak? — Zagryzła wargę, bo zrozumiała. Zaczęła iść w moją stronę z niebywałą gracją pantery.

Kiedy się ze mną zrównała, objąłem ją jedną ręką w talii, a druga moja dłoń znalazła się na jej pośladku. Oblizała seksownie usta, kiedy poczuła, jak bardzo mnie podnieca.

— I jak myślisz, jak brzmi odpowiedź? — zapytałem, muskając ustami jej usta.

— Dalej nie wiem, ty mi powiedz. — Zaczęła przygryzać moją dolną wargę, a jej dłoń znalazła się pod moją koszulką.

Przyciągnąłem ją do siebie tak gwałtownie za pośladki, że na moment wstrzymała powietrze.

— Odpowiedź brzmi — chcę cię pieprzyć nieustannie, bo podniecasz mnie jak sam skurwysyn. Jesteś piękna i idealna, żono moja. Nic się nie zmieniło. Szaleje za tobą jak wariat. — Przygryzałem jej szyje, a dłonie zacisnąłem na tyłku.

Już byłem w pełni gotowy.

— To dobrze, mój mężu, ale zanim rozpoczniemy, musimy zadzwonić do naszych dzieci. — Odsunęła się ode mnie z szelmowskim uśmieszkiem, a ja prawie jęknąłem z irytacji.

— Uwielbiasz mnie torturować. Wykończysz mnie kobieto.

— Już niedługo przejdziemy na emeryturę — skrzywiła się na słowo emerytura. — A wtedy będziemy mieli czas na wszystko, a w szczególności na nieustanne pieprzenie. — Wskoczyła na biurko i zaczęła wierzgać zgrabnymi nogami przed moją twarzą.

— Jak myślisz? Widzieli już nagrania?

— Jeśli nie dzwonili, to pewnie jeszcze nie. — Patrzyłem, jak chwyta za mój telefon z przebiegłym uśmieszkiem. — Mój syneczek od razu się połapie, w końcu jest mój.

Wyszczerzyłem zęby.

Teraz znowu jest jej.

— Chciałem ci tylko powiedzieć, że NASZ syneczek, to dorosły, brutalny mężczyzna. W jego żyłach płynie nasza krew. Nie zapominaj o tym.

Zaśmiała się.

Ten uśmiech mnie zabijał.

— I jest niebywale przystojny, jak jego tatuś — wymruczała. — I zawsze będzie moim syneczkiem, nic tego nie zmieni.

Ta kobieta była niemożliwa.

— Kocham cię — powiedziała bezgłośnie, przykładając iPhona do ucha.

Nie było słów, by opisać, jak bardzo ja kochałem ją...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top