30. Nilay

Kiedy nasz palce się zetknęły, poczułam cholerne mrowienie, jakby ktoś podłączył mnie pod jakiś włącznik. Nie mogłam się przez niego na niczym skupić, czując ten cholerny zapach. Miałam go na sobie. Czułam go wszędzie. Przesiąknął mnie i to dosłownie. Z każdym dniem uzależniałam się od niego bardziej. Wiedziałam, że tak to się właśnie skończy.

— Wprowadzić ich — głęboki, lekko zachrypnięty głos Księcia wyrwał mnie ze sprośnych myśli. Odpłynęłam do krainy pieprzonej rozkoszy.

Spojrzałam przed siebie i prawie zachłysnęłam się śliną. Na już potrzebowałam egzorcysty, by oczyścił mój umysł z tych skażonych, niegrzecznych obrazów, które szalały w mojej głowie niczym tornado. Kompletnie postradałam zmysły!

Tobias pokonywał kilka schodków i zmierzał w stronę małego ołtarza, przy którym stał pseudo klecha, a obok niego pięciu mięśniaków. Wszyscy byli ubrani w czarne garnitury, które praktycznie pękały w szwach. Za to mój Książę miał na sobie szary, dopasowany golf, który opinał jego szerokie ramiona i wąską talię, a oczywiście rękawy miał podwinięte do łokci. Uwielbiałam go w tym wydaniu. Wyglądał bezczelnie dobrze. Okaz męskiej urody, jaki kobieta tylko może sobie wymarzyć. Dosłownie ślina ciekła mi po brodzie, gdy na niego patrzyłam.

Musiałam chyba dziwnie wyglądać, bo wszyscy zwrócili na mnie pytający wzrok. To było pierwsze spojrzenie, odkąd weszliśmy do kaplicy, bo wcześniej oprócz nienagannego przywitania, nikt nawet nie ośmielił się na mnie zerknąć. Zdawałam sobie sprawę, że to była zasługa mojego Meksykanina i naszych splecionych dłoni. Każdy bał się Kuby rozpruwacza jak ognia. Tobias w naszym świecie cieszył się naprawdę złą opinią, która nie odbiegała dalece od prawdy. Wiedzieli, że był zaborczy i ekspansywny, gdy chodziło o... gdy chodziło o mnie.

Zrozumiałam, że od zawsze tak właśnie było.

Niebezpiecznie pociągający idiota posłał mi zuchwały uśmieszek, bo dobrze zdawał sobie sprawę, o czym teraz myślałam. Musiałam zacząć kontrolować swoje myśli i zachowanie, bo to już nie była cholerna zabawa.

Odchrząknęłam z miną wyrachowanej suki i ruszyłam w ich stronę. Czekali tylko na mnie.

Zrównałam się z Rejesem i praktycznie mój bark stykał się z jego bicepsem. Był najwyższy ze wszystkich tu zebranych, a jego wzrok dosłownie mógłby zabijać.

— Nie umiesz się skupić? — wymruczał mi w ucho w języku hiszpańskim.

Zadrżałam, ale sprzedałam mu łokcia, by się zamknął. Jednak czytał mi w myślach.

Nasi goryle zaczęli wprowadzać do pomieszczenia dwóch gości, ze związanymi nadgarstkami z tyłu pleców, a na samym końcu wysoką, tyczkowatą blondynę, która miała na sobie ognistoczerwoną miniówę, a na nogach wysokie szpilki. To znaczy jedną szpilkę, bo drugą była złamana. To by wyjaśniało, dlaczego kuśtykała. Oprócz kilku siniaków na twarzy wyglądali nadal całkiem dobrze. Pierwszy gość, który wszedł, był nawet ładniutki i dobrze zbudowany, oczywiście jak na Ruska. Miał surowe rysy twarzy i lekko krzywy nos, ale miał coś w sobie. Widziałam, jak prowokacyjnie zmierzył mnie wzrokiem, mrucząc coś niezrozumiale pod nosem w języku rosyjskim.

— Ten pierwszy mi się nawet podoba, szkoda, że będziemy musieli go zaraz zmasakrować — odezwałam się do Księcia w języku hiszpańskim i zaczepnie szturchnęłam go łokciem w brzuch.

Nie zdążyłam nawet mrugnąć, a padł strzał, który odbił się echem od ścian, a Rusek, o którym mówiłam, huknął na plecy z kulą utkniętą dokładnie w środku łba. Wszyscy obecni znieruchomieli, tylko ta w kiecce wydała z siebie zduszony szloch i osunęła się na kolana. Prawdopodobnie Książę zajebał jej ukochanego.

Otworzyłam szeroko usta i popatrzyłam na tego mojego idiotę, który kipiał od złości i tak mocno ściskał broń w dłoni, że miałam pewność, że zaraz rozwali ją na pół.

— Mieliśmy z nich wyciągnąć informację, a nie ładować na dzień dobry kulę w łeb. — Uśmiechnęłam się półgębkiem.

Nawet nie uraczył mnie spojrzeniem, tylko sztyletował wzrokiem wszystkich mężczyzn w tym pomieszczeniu.

— Wzrok w ziemie, bo inaczej powybijam was wszystkich. — Jego oczy dosłownie ziały nienawiścią, a głos ciął niczym ostrze. Wyglądał jak szatan. Lubiłam te jego szalone oblicze, może równie bardzo, jak te zuchwałe.

Wszyscy jak na komendę wlepili wzrok w podłogę. Bali się go, jakby był radioaktywny gorzej niż Czarnobyl.

— Kurwa! — krzyknęłam, kręcąc głową, kiedy w końcu na mnie zerknął.

— Co to miało teraz być? — wysyczałam po hiszpańsku, tak by tylko on mnie zrozumiał.

Olał moje pytanie, zaciskając szczęki.

Zawodzenie tej blondyny zaczęło działać mi na nerwy. Czułam, że zaraz pękną mi bębenki.

Nie martw się kochaniutka, niebawem znowu zobaczysz swojego ukochanego. Dopilnujemy tego. Wszystko w swoim czasie...

— Szkoda, że będziemy musieli ją zmasakrować, bo chętnie poczułbym na sobie jej usta — odezwał się Książę z chytrym uśmieszkiem.

Dosłownie zaczęłam widzieć na czerwono, nie, to nie była czerwień, to była pieprzona czerń. Wszystkie organy przewróciły się na drugą stronę. Nawet zaczęła boleć mnie wątroba, a ona podobno nie boli.

Chwyciłam za broń i długo nie myśląc, pociągnęłam za spust, ładując pocisk dokładnie w środek czoła tej pieprzonej, rosyjskiej dziwki.

Nie pomogło!

Tak głośno nabierałam powietrza, że prawie zaczęłam hiperwentylować. Moja klatka poruszała się w szaleńczym tempie i za nic w świecie nie potrafiłam się uspokoić. Nasi ludzie nadal stali jak słupy soli, ze wbitym wzrokiem w podłogę i pewnie zastanawiali się, czy za chwilę oni również nie dosięgną bram niebios. Jak tak dalej pójdzie, to niczego się nie dowiemy, bo rozniesiemy wszystkich w pył.

— Mieliśmy z nich wyciągnąć informację, a nie ładować na dzień dobry kulę w łeb — odmałpował moje słowa, krzywiąc się, ale potem jego usta rozjechały się w uśmiechu.

Popapraniec.

Uniosłam broń i przycisnęłam spluwę do jego skroni. Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. W nozdrza znowu uderzył mnie ten przeklęty zapach.

— Masz sekundę, żeby odszczekać to, co powiedziałeś, kochanie. — Dosłownie warczałam jak pitbulterier.

Nie przejmując się bronią wymierzoną w jego głowę, pochylił się w stronę mojego ucha, a ja, kurwa, znowu zadrżałam.

— Zrobię to, jeśli ty w końcu przyznasz, że za mną szalejesz i jesteś o mnie chorobliwie zazdrosna, kochanie. — Musnął językiem mój płatek ucha, a potem z zuchwałym uśmiechem znowu popatrzył mi głęboko w oczy.

Pociągnęłam za spust i strzeliłam blisko jego głowy, ładując kulę w złoty krzyż, który stał na ołtarzu. Miałam dosłownie linijkę w oczach. Lepiej, żeby o tym nie zapominał.

— Jak ty mnie wkurzasz!

Tak mocno się uśmiechał i patrzył na mnie takim wzrokiem, że zaczęłam się naprawdę bać o swoje zdrowie psychiczne.

Widziałam kątem oka, że nasi ludzie na nas zerkali. W końcu ich szefowa mierzyła z broni do ich szefa. Stawiało ich to w bardzo niekomfortowej sytuacji. Tym bardziej że nie rozumieli, co mówiliśmy. Za nic w świecie nie zabiłabym tego idioty, ale oni nie musieli o tym wiedzieć. Byłam nieobliczalną suką i tak właśnie mieli o mnie myśleć. Przez wiele lat pracowałam na taką reputację.

Rejes podniósł spluwę i przejechał lufą wzdłuż mojej klatki piersiowej, a potem wokół sutka. Zderzenie zimnego metalu z moją rozgrzaną skórą spowodowało, że na moim ciele wystąpiła gęsia skórka. Tak mocno wciągnęłam powietrze, że zobaczyłam mroczki przed oczami. Te dziwne napięci znowu zawisło nad naszymi głowami.

— Powiedz to, bo nasi goście czekają — wycharczał mi w szyję, a jego oddech owiał moją skórę.

Raczej gość.

Znowu pociągnęłam za spust, tym razem blisko głowy jednego z naszych ludzi, który stał po naszej lewej.

— Kręcisz mnie bardzo z tą spluwą, kochanie. Jestem tak twardy, że mógłbym zrobić nim dziurę w twojej głowie i odebrać ci nim życie.

Bez zastanowienia wystawiłam rękę i mocno chwyciłam go za kroczę. Nie kłamał. Był jak kamień, długi, gruby i ciężki w mojej dłoni.

Syknął, a w jego oczach wybuchł ogień. Patrzył na mnie, jakby chciał wypieprzyć mnie na tym ołtarzu i to w tej chwili.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze i zacisnęłam uda. Nic nie obeszło jego uwadze.

— Ten duży fiut należy do mnie i jedyne usta, jakie się na nim znajdą, także należą do mnie. Zrozumiałeś, Rejes? — Ścisnęłam go tak mocno, że zagryzł policzek.

— Mmhh... — Wyszczerzył zęby i praktycznie odleciał ze szczęścia. Jego oczy błyszczały jak 24-karatowe diamenty. Zazdrościłam mu tych cholernych rzęs.

— Czyli mam rozumieć, że odpowiedź brzmi — tak? — wymruczał, zbliżając usta do moich ust. Po chwili ugryzł mnie tak mocno, że poczułam smak krwi.

— Chyba wyraziłam się jasno? I lepiej dobrze zapamiętaj moje słowa.

To była obietnica, nie groźba, inaczej odetnę mu pieprzone jaja. Gdy tylko pomyślałam, że jakaś inna suka, chociażby się do niego zbliża, krew w moich żyłach bulgotała, a żołądek wywracał się na drugą stronę. Z każdym dniem te uczucia były silniejsze.

Puściłam go, a potem poklepałam go po piersi, a następnie udawałam, że ściągam z niej niewidzialny paproch.

— To też w końcu powiesz — odezwał się bardzo pewny siebie. Jak gdyby nic, pocałował mnie szybko, a ja mu na to pozwoliłam.

Przewróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się pod nosem.

— A teraz skupmy się na tym ostatnim szczęśliwcu.

Pstryknęłam palcami i zaczęłam wydawać polecenia.

Jeden z naszych ludzi usadził na krześle Ruska i przywiązał jego nadgarstki do oparcia. Ten nie chciał z nim współpracować, więc dostał kilka ciosów w ten jego krzywy pysk. Musiał zrozumieć, że nie ma wyjścia, jak tylko nas grzecznie posłuchać, zanim odbierzemy mu życie.

— Co masz nam do powiedzenia? — zapytał Rejes, jakby był bardzo znudzony tym wszystkim i pokręcił spluwą na placu.

— Pierdol się. Nic ci nie powiem i tak mnie zabijesz, frajerze. — Splunął w jego stronę krwią.

Uuuu. Olbrzymi błąd.

— Zła odpowiedź! — Po sekundzie facet darł się jak mała dziewczynka z wielką dziurą w dłoni.

Musiałam przyznać, że twardy był z niego zawodnik. Tobias po jakiś kilku minutach zrobił z niego śliczną wycinankę, a on nadal milczał. Zresztą już chyba nawet nie był w stanie przemówić. Przynajmniej mieliśmy pewność, że to byli ludzie Kowalow i są już martwi. Przez całą minutę tortur, odgrażał się, że zginiemy i nasza władza właśnie się kończy, później jego brawura szybko zniknęła.

Pff. Niedoczekanie.

Jeden z naszych ludzi sprawdził mu puls i pokręcił głową.

— Spalić go! — Pstryknęłam palcami i chwyciłam Księcia za dłoń.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top