17. Nilay
Godzinę spędziłam na siłowni, po to, by spalić tonę kalorii i wylać hektolitry potu. Dopiero po tym treningu, poczułam, że resztki alkoholu wyparowały z mojego organizmu na dobre. Następną godzinę spędziłam na rozmowach z moimi ludźmi i dopinaniem wszystkich zaległości na ostatni guzik. Ciągle nie dawała mi spokoju mina mojej siostry, kiedy zadałam jej pytanie na temat Cristiano.
Leżałam rozłożona na biurku i waliłam głową w drewniany blat. Czułam się wypompowana, jakby ktoś wyjął ze mnie baterie. Za dwadzieścia minut miałam pojawić się na rodzinnej kolacji. W garderobie czekała na mnie szara mini sukienka i czarne sandałki na szpilce, którą przygotował dla mnie Archie. Matka dzwoniła do mnie cztery razy, żebym czasem o tym nie zapomniała, a raczej nie próbowała zapomnieć.
Czasami pamięć może szwankować, prawda?
Mój telefon, który leżał na biurko, zadzwonił.
Spojrzałam na wyświetlacz.
Francesco.
Odebrałam po trzecim sygnale. Coś mi w jego głosie nie pasowało. Miał do mnie jakąś sprawę. Nie chciał rozmawiać przez telefon i prosił mnie o spotkanie, i to najlepiej jeszcze dzisiaj. Aktualnie był w Palermo, a do Positano miał przylecieć dopiero za kilka godzin. Mieliśmy się spotkać w jednej z jego restauracji Blu Luminoso.
Bene...
Poprawiłam makijaż, przebrałam się w sukienkę, po czym spojrzałam w lustro. Gdyby nie te siniaki i kilka szwów, wyglądałabym jak rasowa sucz. Naprawdę seksi. Musiałam przyznać, że mój stylista tym razem się postarał.
Bellissimo.
Miałam jeszcze jakieś dziesięć minut, więc postanowiłam, że zanim pójdę na kolację, porozmawiam z siostrą. Drzwi do jej pokoju nie były zamknięte na klucz, więc bez problemu weszłam do środka. Kilka razy zawołałam jej imię, ale odpowiedziała mi cisza. Dopiero kiedy zaczęłam kierować się w stronę garderoby, doszły mnie urywane jęki. W mojej głowie od razu pojawił się sygnał ostrzegawczy, ponieważ miałam pewność, że Cristiano był u siebie, w swoim rodzinnym domu w Neapolu.
Z każdym moim kolejnym krokiem jęki przybierały na sile.
Bez zastanowienia chwyciłam za klamkę, a kiedy zobaczyłam, co się właśnie rozgrywa przed moimi oczami, zamarłam, a moja szczęka znalazła się na podłodze.
Pomimo przypuszczeń, nie byłam do końca na to gotowa.
— Nilay! — krzyknęła moja siostra, zrywając się gwałtownie do pionu, bo całkiem naga, jeszcze sekundę temu, ujeżdżała pieprzonego Rafaela Alfaro, który leżał na ziemi, również kompletnie nagi, a teraz miałam zajebisty widok na jego stojącego kutasa.
Musiałam przyznać, natura hojnie go obdarzyła.
— Kurwa! Wiedziałam — rzuciłam, wymierzając w nich po kolei palcem. — Po prostu czułam to w kościach. — Prawie się zaśmiałam.
— Nilay, proszę, wyjdź stąd — błagała mnie Ester. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać. Próbowała nałożyć na siebie sukienkę, ale ta z nią nie współpracowała, więc tylko się nią zakryła. Rafael był niewzruszony. Spływało to po nim jak po kaczce.
Miałam kompletnie w dupie, że byli nadzy. Nie było tu niczego, czego bym już nie widziała. Czekałam na ich wyjaśnienia.
— Zapomnij! Najpierw dowiem się, co tutaj właściwie się odwala. — Założyłam ręce na piersi i czekałam, co mają mi do powiedzenia.
— Nilay, proszę...
— Twój przyszły mąż, mógł wejść tu w każdej chwili i strzelić mu w cholerny łeb. — Skinęłam brodą na Rafę. Chciałam, żeby nadal ten pajac był żywy. — I to by nie było miłe.
— Niedoczekanie. — Alfaro prychnął z pogardą. — Jedynie komu mógłby strzelić w głowę, to sobie.
Moje kąciki ust drgnęły.
Lubiłam tego Meksykanina, ale był bawidamkiem. Pieprzył wszystko, co się rusza. Nie oceniałam go, bo również nie byłam święta, ale, kurwa, to moja słodka siostra, która jest najwrażliwszą osobą, jaką znam. Jako jedyna w tej rodzinie zasługuje na beatyfikację.
Na pewno namieszał jej w głowie.
— Ja, ja... — Ester zasłoniła ręką usta. Była zdruzgotana, a nie powinna.
Zrobiło mi się jej żal.
— Możemy się chociaż ubrać? – zapytał Rafa, poruszając sugestywnie brwiami, po czym spojrzał na swoje krocze, a ja z obojętnością podążyłam za jego wzrokiem.
Przykro mi, skarbie, ale twój przyjaciel ma najpiękniejszego kutasa na świecie. I z doskonałą precyzją się nim posługuje. Nie wspominając o jego rozmiarze. Już na samą tę myśl pociekła mi ślina, ale oczywiście nie powiedziałam tego na głos.
— Macie pięć sekund. — Zaśmiałam się krótko, następnie chwyciłam za klamkę i zostawiłam ich samych.
Moja słodka siostrzyczka i cholerny Rafa. No nieźle. To się porobiło. W sumie to powinnam przybić jej żółwika. W końcu zaszalała i poszła na całość.
Z głębokim westchnieniem opadłam na miękki fotel. Tupiąc szpilką w drewniany parkiet, czekałam na tych dwoje kochanków, a w tym czasie telefon mojej siostry zaczął wibrować wściekle na toaletce.
Przeszłam w róg i zerknęłam na wyświetlacz. Dobijała się do niej nasza matka. Odebrałam i nawet nie dała mi dość do słowa.
— Ester, gdzie jesteś? Wszyscy już czekają. Nikogo nie dziwi, że twoja siostra się spóźnia, ale ty... — w jej głosie usłyszałam rozczarowanie.
— No, dzięki wielkie — wysyczałam.
Wiedziałam, że byłam tą złą córką, ale mogła sobie darować ten wywód.
— Nilay? — zapytała zaskoczona.
— Tak, mamo, Nilay, ta twoja gorsza córka — fuknęłam.
— Dobrze wiesz, że to nieprawda, córeczko — oburzyła się. — Ty po prostu zawsze się spóźniasz.
Co racja, to racja.
— Gdzie jesteście? — dociekała. W tym samym czasie z garderoby wyszło tych dwoje.
Ester z wybałuszonymi oczami patrzyła na moją dłoń, w której trzymałam jej telefon.
Obawiała się, że ją wydam?
— Zaraz będziemy, nie martw się. — Po tych słowach przerwałam połączenie.
— A więc? — Klasnęłam w dłonie i ruszyłam w ich stronę, kręcąc przesadnie biodrami.
— Z kim rozmawiałaś? — zapytała mnie przestraszona Ester. Ślicznie wyglądała w tej jasnoróżowej sukience. Pełna dziesiątka. Była śliczna. Gdyby nie tej jej rozczochrane pukle, nie podejrzewałabym, że przed chwilą zabawiała się z Rafaelem i to całkiem ostro.
— Z naszą mamusią. — Skrzywiłam się.
Pobladła.
— Kurwa, Ester, przecież nic jej nie powiedziałam. Sądzisz, że mogłabym to zrobić? Pytała, gdzie jesteśmy. Przestań tak na mnie patrzeć, bo się zaraz naprawdę wkurzę.
Z ulgą wypuściła powietrze.
Wiem, że byłam nieobliczalna, ale to przecież Ester, moja cholerna siostrzyczka. Nigdy bym jej nie wydała. Gdyby ktoś inny to zrobił, oderwałbym temu komuś głowę, a potem napluła do szyi. Nikt nie ma prawa krzywdzić mojej rodziny, tylko ja się mogę nad nimi pastwić. Nikt więcej.
— Siostro, wyglądasz, jakby za sekundę miał się skończyć świat. To był tylko seks i mam nadzieję, że był naprawdę dobry. — W tej samej sekundzie zrozumiałam, że w sumie mogłam pozbawić ją moim wtargnięciem orgazmu. — Doszłaś chociaż? Ile to trwa? Chcesz w ogóle wychodzić za Cristiano? Po co ta cała szopka ze ślubem? — wyplułam te słowa z prędkością karabinu maszynowego.
— Tak, oczywiście, że chcę za niego wyjść. On mnie kocha. — Zakryła rękami twarz. — Nie mogę mu tego zrobić.
Rafael na jej słowa się wzdrygnął.
— No dobrze, ciągle powtarzasz, że on cię kocha, ale czy ty kochasz jego? — zapytałam już spokojnie. To pytanie było kluczowe.
Seks i miłość to zupełnie dwie różne rzeczy.
— To ja was może zostawię — odezwał się przez zaciśnięte szczęki Alfaro. — Rodzina już pewnie zastanawia się, gdzie jestem.
— W sumie, masz rację. Zaczną zastanawiać się, gdzie wszyscy zniknęliśmy.
Przytaknął jedynie głową i ruszył do wyjścia. Ester odprowadziła go wzrokiem. Jej warga zaczęła drżeć w niekontrolowany sposób.
— Tylko mi tu nie becz, siostrzyczko! — rozkazałam.
Akurat na jej płacz nie byłam obojętna, choć moje oczy nie wytwarzały łez. Były suche jak siano, dokładnie od siedemnastu lat. Ostatni raz płakałam, kiedy mój ukochany pies labrador, który wabił się Zeus, został potrącony przez samochód, a ja musiałam ukrócić jego cierpienia, oddając go do uśpienia. Zalewałam się łzami z rozpaczy, a wtedy ojciec powiedział, że płaczące dziewczynki wyglądają brzydko, a Nilay Amerigo, jego córka, to silna, mała kobieta, która będzie musiała znieść w swoim życiu dużo gorsze rzeczy i nie ma w nim miejsca na łzy. Brak emocji to niewidzialna broń. Tak bardzo wzięłam sobie te słowa do serca, że nie uroniłam łzy, nawet na pogrzebie babki ani nigdy później. I, jak zwykle tatuś miał rację. Naprawdę płaczące kobiety wyglądają gównianie.
Zero łez, zero ckliwości, wyjebane po całości. Taka już byłam.
— Mam mętlik w głowie. To nie był pierwszy raz. — Opadła na fotel, przybierając pozycję embrionalną. Kolana wbiła w brodę i nie patrząc na mnie, znowu zaczęła mówić: — Przespałam się z nim pierwszy raz, jakieś trzy miesiące temu.
Otworzyłam szeroko usta.
Trzy miesiące temu, były jej huczne zaręczyny.
Muszę przyznać, zaskoczyła mnie. Świetnie to ukrywali.
— Przed zaręczynami, czy po?
Na moje słowa poczuła się chyba jeszcze gorzej, bo zaczęła się trząść.
— Przed. — Zamknęła powieki i bujała ciałem, jakby dostała choroby sierocej.
Wypuściłam ze świstem powietrze.
— Uhuhu, no nieźle, siostrzyczko. Nie próżnowałaś. — Zrobiłam w powietrzu niewidzialny cudzysłów.
— Nie spodziewałam się... Nie chciałam tego, to po prostu... Jakoś tak wyszło i nie potrafiłam tego zatrzymać. Te zaręczyny... Nie chciałam nikogo zranić — wypluwała bez składu i ładu. — Nie umie wyrzucić Rafy z głowy, a najgorszej jest to, że za każdym razem, to ja go prowokowałam. Teraz też się na niego rzuciłam. Wiem, że on nie angażuje się w związki, a ja nie chcę... — nie dokończyła, bo tym razem mój telefon zaczął wyć wściekle piosenkę Céline Dion.
Tę melodię przypisałam ojcu. Takie tam podśmiechujki.
Odebrałam natychmiast, a po niespełna dwóch sekundach się rozłączyłam.
— Musimy iść. Teraz!
Poderwała się gwałtownie na nogi.
— Popraw włosy i chodź. — Wystawiłam do niej dłoń. — Wszystko będzie dobrze. Razem to ogarniemy.
— Kocham cię. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła — wyznała i mocno mnie do siebie przytuliła.
Szatan mi świadkiem, że kochałam ją bardziej.
— Ja ciebie też, moje sprośna siostrzyczko. Jestem z ciebie dumna. — Uśmiechnęłam się krzywo.
— Nilayyy — wyjęczała przeciągle, a ja musiałam powstrzymać parsknięcie.
***
Gdy dotarłyśmy do jadalni, cała rodzina zajmowała już swoje miejsca przy nowoczesnym, prostokątnym stole, który był przystrojony drogą zastawą, wysokimi świecami i oczywiście słonecznikami. Matka je uwielbiała.
Ojciec nie był zadowolony z naszego spóźnienia. Wzięłam całą winę na siebie. I tak nikt by nie uwierzył, że tym razem to nie było z mojego powodu.
Puste miejsce czekało zaraz obok krzesła, które zajmował w tej chwili Książę. Od kilkunastu lat szturchał mnie łokciem, bo był leworęczny i zawsze siedział po mojej prawej. Nie wiem dlaczego, ale tak już się przyjęło. Na początku dostawałam szału, ale po czasie do tego przywykłam. No oprócz tego, że prawie kiedyś wydłubałam mu oko widelcem. Taka tam mała klasyczna sprzeczka.
Nic mi innego nie pozostało, jak zająć miejsce obok niego...
Czekaliśmy na jedzenie, a ojciec, Tobias senior i Markos prowadzili jakieś dyskusje na temat zagranicznej fuzji, cała reszta właściwie się nie udzielała. Ciągle czułam na sobie wzrok Rejesa. Kilka razy przyłapałam go, gdy sunął wzrokiem po moich nogach. Ester była słabą aktorką, bo matka zdążyła w ciągu dziesięciu minut, zapytać ją trzy razy, czy wszystko u niej w porządku. Moja siostrzyczka była z nami, ale myślami w całkiem innym miejscu. Rafael natomiast wyglądał na kompletnie niewzruszonego. Od czasu do czasu wtrącał się do rozmowy, ale praktycznie na nią nie patrzył. Bliźniaczki rozprawiały między sobą na temat jakieś imprezy. Ubrały się w te same żółte bluzeczki z falbanką przy dekoldzie i jeansowe spodenki z wysokim stanem. Obie był piękne, jak ich matka. Po ich prawej siedział piętnastoletni Sergio i dziesięcioletni Sanchez, obok nich ojciec Markos oraz jego żona Carla. Brakowało jedynie przyszłego męża Ester, a może i już nie przyszłego. W tym momencie nic nie było przesądzone.
Służba zaczęła wnosić na tacach potrawy. Poprosiłam dla siebie o minestrone. Przypominała mi trochę smaki dzieciństwa. Jej skład bazował na warzywach sezonowych. Gdy byłam gówniarą, często tę zupę robiła dla mnie nasza gosposia, która już od kilku lat nie żyła.
Kurwa! Chyba z wiekiem zaczęłam robić się sentymentalna.
Moja ulubiona „koleżanka" Greta położyła przede mną parującą zupę, prawie wybijając mi tymi swoimi wielkimi cyckami zęby.
Rejes spojrzał na mój talerz, marszcząc czoło.
— Proszę to zabrać. One nie lubi groszku — zwrócił się do Grety.
Z rogu dobiegł nas brzdęk widelca, który uderzył w talerz, bo ktoś wypuścił go z dłoni. Wszyscy zebrani zamilkli i wpatrywali się w Księcia z wybałuszonymi oczami. Ja również to robiłam. Słowo zaskoczona było niewystarczające. Nigdy nie pomyślałabym, że to zapamięta. Byłam pewna, że nie zwracał na takie rzeczy uwagi. A to, co powiedział później, całkowicie wmurowało mnie w podłogę.
— A do Succo di albicocca dwie kostki lodu, nie cztery. — Chwycił za moją szklankę, której nie tknęłam, po czym włożył ją Grecie w dłoń. — Dziękuję, skarbie. — Rzucił jej taki rozbrajający uśmiech, że jej twarz poczerwieniała. Całkowicie zawstydzona chwyciła za mój talerz i szklankę i dosłownie wyfrunęła z pomieszczenia.
Wszyscy nadal milczeli. Czekali, aż się odezwę. Może liczyli na mój wybuch? Nie byłoby to czymś, czego by już nie widzieli i nie słyszeli. Nie było dnia, żebyśmy się ze sobą nie kłócili. Ale przecież mieliśmy zakopać topór wojenny. Może właśnie to robił Książę?
Zahara, która siedziała po naszej lewej, u szczytu stołu, zaraz obok swojego męża, rzucała swojemu bratu Markosowi jakieś dziwne spojrzenia.
Powinnam odpuścić? W sumie się rządził, czy nie?
— Powiedziałem coś źle, Księżniczko? — Tobias omiótł wzorkiem wszystkie twarze, a później zatrzymał go na mojej. Znowu ten cholerny uśmiech. Był bardzo z siebie zadowolony.
Punkt dla niego, musiałam przyznać z niechęcią.
Nagle na swoim udzie poczułam wielką dłoń, która zaczęła sunąć w górę. Prawie przestałam oddychać, gdy jego kciuk musnął moją szparkę.
Wciągnęłam gwałtownie powietrze, ale szybko się zreflektowałam, bo każdy czekałam na moją reakcję.
— Księżniczko? — wychrypiał Rejes, aż mi się zjeżyły włoski na ciele.
— Nie, wszystko się zgadza — w końcu wykrzesałam z siebie. Więcej nie potrafiłam wydusić, bo jego palec nęciły cudowną obietnicą.
Każdy odetchnął z ulgą i wziął się za jedzenie.
Czy byliśmy aż tacy przewidywalni? Zdecydowanie obstawiali, że wybuchnę. Sama byłam zaskoczona swoim zachowaniem. Ale cholera, te palce były tego warte.
Wzrok Księcia mówił tylko jedno — grzeczna dziewczynka.
Wrrr, idiota.
Posłałam mu mordercze spojrzenie, na co od razu zabrał rękę.
Prawie, kurwa, zirytowana, tupnęłam nogą. Jak on mnie wkurzał. Dosyć tego pogrywania ze mną.
Zaczął, więc teraz to dokończy! Nie może mnie rozpalać, a potem zostawiać spragnioną i napaloną. Z Nilay Amerigo tak się nie pogrywa. Już powinien o tym wiedzieć. Przecież mu odpuściłam.
Chwyciłam go mocno za dłoń i położyłam ją z powrotem na swojej cipce, tam, gdzie wcześniej była i idealnie pasowała.
Zaśmiał się lekko, ale tylko ja to widziałam.
— Nie jesz? — zapytałam Zahara Księcia, bo jako jedyny nie chwycił za sztućce. Przed nim stał talerz wypełniony po brzegi ravioli z ricottą i parmezanem. Wyglądało przepysznie. Gotowało dla nas trzech świetnych kucharzy.
Jego palce spoczywały na mojej kobiecości, ale nie wykonywał żadnych ruchów. Pieprzony idiota robił to specjalnie.
Miałam ochotę chwycić go za te rozkosznie miękkie kudły i walić jego śliczną buźką w talerz. Ale w sumie trochę szkoda było mi tych pierożków. I po większym namyśle, stwierdziłam, że to nie rozładuje mojego napięcia między nogami.
— Poczekam na Księżniczkę. Nie będzie jeść sama — odpowiedział matce, posyłając mi zawadiacki uśmieszek.
Zahara skupiła wzrok na swoim talerzu i uśmiechnęła się pod nosem.
Książę przez chwilę patrzył na mnie i wiedziałam, że nad czymś intensywnie myśli.
Przycisnęłam jego rękę mocniej, dając mu tym do zrozumienia, że ma dokończyć to, co zaczął.
Uff. Ma szczęście.
Ze wzrokiem skupionym na swoim wuju, który siedział naprzeciwko nas, zaczął palcami zataczać koła na mojej łechtaczce.
Słuszna decyzja.
Szlag, szlag!
Z każdym jego ruchem, przygryzałam mocniej policzek i próbowałam zapanować nad drżeniem nóg. Nie wiem, jak zdołałam usiedzieć w miejscu. Moje paznokcie wbijały się w jego przedramię i walczyłam, by nie zamknąć powiek. A kiedy odsunął moje stringi w bok i włożył we mnie środkowy palec, moje ciało stanęło w ogniu.
Jezus, pieprzone, Maria! Odchodziłam od zmysłów.
Nie wiem, jak on to robił, ale idealnie panował nad mimiką twarzy. Byłam pewna, że moje policzki płonęły, a on niczym się nie zdradzał. Wyglądał tak jak zawsze. Wkurzona, nieziemsko przystojna facjata.
Oblizałam nerwowo usta i starałam skupić wzrok na jego talerzu. Widząc to kątem oka, jego kąciki ust delikatnie się uniosły, a palec coraz szybciej się we mnie poruszał i pocierał ten idealny punkt. Każde cudowne zakończenie nerwowe.
Kurwa, kurwa, kurwa! Obłęd.
— Na pewno jest przepyszne — odezwał się lekko zachrypniętym głosem i dołożył drugi palec. Prawie podskoczyłam. Gdy przejechał językiem po wardze, wiedziałam, że nie miał na myśli jedzenia.
— Musisz najpierw spróbować, żeby się tego dowiedzieć — fuknęłam, jak zawsze, by się nie zdradzić, a tak naprawdę każdy mięsień w moim ciele napinał się przed nieuniknionym wybuchem. Tylko ten idiota w kilka sekund potrafił doprowadzić mnie to takiego stanu.
Zrozumiał aluzję. Jego oczy pociemniały. Miałam nadzieję, że tylko ja to zauważyłam.
— Zrobię to — powiedział niby złośliwie, ale ja w jego głosie usłyszałam obietnice, albo raczej pewność, że tak się właśnie stanie. — Dotknął mojego punktu G i kciukiem podrażnił łechtaczkę, a ja prawie odleciałam w kosmos.
Nakryłam swoją dłonią jego dłoń i ledwie powstrzymałam się, by nie kręcić szaleńczo biodrami. Miałam ochotę jęczeć i wić się, czując te narastające fale tsunami. Z trudem nad sobą panowałam, a on nie przestawał.
Boże, ten idiota był w tym świetny. Wolałam nie myśleć o tych wszystkich kobietach, dzięki którym nabył tej perfekcyjnej techniki.
O mój Boże!
I wtedy to nastąpiło. Po kilku minutach tych rozkosznych tortur, a może sekundach, nawet nie byłam pewna, spadłam z wysokiego klifu do szalejącego wiru wszechogarniającej ekstazy. Doszłam mocno, zagryzając policzek do krwi. Nie wiem, jak udało mi się powstrzymać krzyk. Dzwoniło mi w uszach. Między piersiami czułam strużki potu. Plecy przykleiły się do oparcia krzesła. Starałam się zapanować nad oddechem.
Cudo!
Książę jak gdyby nigdy nic wyjął ze mnie palce, od razu chwytając nimi za jednego pierożka. Włożył go do ust, przeżuł, po czym ostentacyjnie oblizał opuszki, patrząc mi w oczy z błyskiem triumfu.
Nieprzeciętny palant!
Drżącymi dłońmi obciągnęłam w dół sukienkę.
— Mhmm, zdecydowanie przepyszne. — Kiedy wyjął je z ust, oblizał demonstracyjnie wargi.
Szlag, prawie jęknęłam. Próbowałam dojść do siebie. Serce pędziło jak torpeda.
Całe szczęście, że pojawiła się Greta i tym razem położyła przede mną zupę, w której już nie było groszku i obok napój z idealną ilością lodu. Dziwnym trafem, pierwszy raz niczego nie zapomniała.
— Dziękujemy, skarbie. — Rejes znowu posłał jej ten uśmiech, od którego prawie zemdlała.
Przewróciłam oczami, bo nawet na kobietach w średnim wieku robił wrażenie.
Szkoda, że ja już całkiem straciłam apetyt na jedzenie. Chciałam się pieprzyć!
Podjęłam decyzję, że tym razem zachowam się odpowiedzialnie i po kolacji omówię z nim sprawę dotyczącą Francesco. Przecież złota Trójca chciała, żebyśmy to zrobili, co nie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top