14. Tobias
— Skompromitowaliście mnie. Pokazaliście jej, że zapunktowała — warknąłem rozwścieczony w stronę moich rodziców.
Jak mogli mi coś takiego zrobić?! Nie uważałem blondi za żadne zagrożenie. Była nikim.
Matka pokręciła kryształową szklanką, a znajdujące się w niej kostki lodu, wydały specyficzny dźwięk, który drażnił moje uszy. Zrobiła to, nie wiem który raz.
— Skończyłeś już? — rzuciła od niechcenia i znowu to, kurwa, zrobiła.
Mój poziom wkurwienia przekraczał wszystkie normy.
— Macie to gdzieś, że ta wariatka chciała mnie zabić?! — zapytałem z niedowierzaniem.
— W drzwiach było osiemnaście kul. Liczyłam. Ostatnią władowała w blondynę. Ona wcale nie chciała cię zabić. Po prostu była wściekła.
— I ty ją jeszcze bronisz?! Strzelała w moje drzwi! Po czyjej wy jesteście stronie?
— Synu... — Kręciła głową i tą pierdoloną szklanką. Chciałem, żeby w tej chwili była dla mnie matką, nie szefową. — Ile ty masz lat?
To właśnie robiła ze mną Księżniczka. Zachowywałem się przez nią jak dureń.
— Właśnie pokazaliście, jak mogę wam ufać! — krzyknąłem wściekle. — To jest zdrada!
Ojciec zastygł w pół kroku, a szklanka, którą trzymała matka, pękła jej w dłoni.
Z jej palców zaczęła spływać krew. Patrzyła na mnie, a w jej oczach dostrzegłem ból.
Wtedy zrozumiałem, że wypowiedziałem dwa słowa za dużo. Od razu ich pożałowałem.
— Kochanie. — Ojciec rzucił się do niej z odsieczą. — Pokaż to. — Chwycił ją za skaleczoną dłoń, w której znajdowały się teraz kawałki szkła.
— Nic mi nie jest. — Zdrową ręką zasłoniła usta. Może ręka ją nie bolała, ale wiedziałem, że ją zraniłem.
— W tej chwili już naprawdę przegiąłeś, Tobias! — krzyknął mój ojciec.
A kiedy zauważyłem w oczach matki łzy, zakuło mnie pierdolone serce. Nie znałem twardszej kobiety niż ona. Kiedy zabijała ani nie mrugała. Odcinała emocje za pomocą skinienia palca. W całym moim życiu może trzy razy widziałem, jak płakała. Raz, kiedy prawie rozjechał mnie samochód, drugi raz, gdy zostałem postrzelony, a trzeci, gdy ktoś próbował wysadzić samochód, w którym znajdował się mój ojciec i siostry. Nic tak bardzo mnie nie bolało, jak ten widok. Nie mogłem na to patrzeć. Zrobiłbym dla niej wszystko tak jak ona dla mnie. Wiedziałem, że rodzice kochali mnie i moje siostry ponad wszystko. Zależało im tylko na rodzinie.
— To źle zabrzmiało. Nie chciałem, mamo... — Wiedziałem, że na to było już za późno.
Nic tak bardzo nie bolało jej, jak zdrada rodziny. Po tym, jak jej brat zamienił ich rodzinny dom w krwawą rzeź, zabił ich rodziców, a ukochanego i wuja wystawił policji. Dzięki temu pozbawił mnie ojca, na dziesięć pieprzonych lat, a jej zabrał miłość życia i oddał w łapy potwora, którego kiedyś uważałem właśnie za o..., nawet nie umiało przejść mi to przez gardło. Gdybym mógł cofnąć czas, sam bym go wykończył. Matka od lat wpajała mi, że nic nie liczy się bardziej niż rodzina.
— Wynoś się stąd! — krzyknął ojciec. Matka znowu zasłoniła ręką twarz.
Nadal się nie ruszałem.
Ojciec przyciągnął głowę matki do swojego brzucha i zaczął głaskać ją po potylicy.
Zjebałem koncertowo. A wszystko przez tę wariatkę. To wszystko była jej wina!
— Naprawdę nie chciałem... — Jej widok łamał mi serce.
— Powiedziałem, wynoś się, Tobias! — krzyknął ponownie ojciec. — I wróć, gdy wróci ci rozum!
Zraniłem matkę, a ojciec jest na mnie wkurwiony. Doskonale. Ja pierdolę!
Jeszcze przez chwilę przyglądałem się im w milczeniu, po czym zacząłem kierować się w stronę drzwi. Za plecami usłyszałem ich szepty. Mówili coś, że powinienem odpuścić.
Mieli rację. Musiałem być tym mądrzejszym. Nie ugnę się, Księżniczka też tego nie zrobi. Była uparta tak jak ja. To musiało się skończyć, a ona musiała zrozumieć, że nie jest ponad mną i nigdy nie będzie. Musiałem schować dumę do kieszeni i spróbować się z nią dogadać. Znaleźć jakiś sposób. Najwyraźniej to było jedyne rozwiązanie. Jednak w tej chwili myśl, by wrzucić ją pod autobus, była dużo bardziej pociągająca.
Potrzebowałem alkoholu i to naprawdę dużej dawki...
Jak pięknie było zobaczyć drzwi w jednym kawałku.
Kiedy przekroczyłem próg nowego pokoju, zastałem w nim Rafę z butelką piwa w dłoni. Ta flaszka była na stałe przyklejona do jego palców. A co najlepsze, obok niego siedziała moja siostra Noelia, patrząc na niego, jak w obrazek i śliniąc się na jego widok. Gdy tylko wychwyciła mój wzrok, podskoczyła na fotelu, potrząsnęła głową i przeniosła całą uwagę na mnie.
Nie podobało mi się to. Była za młoda na takie rzeczy, a on dla niej o wiele za stary. W ogóle nie powinna patrzeć na niego w ten sposób. To nie pierwszy raz, gdy zauważyłem u niej ten wzrok. Myślała, że tego nie dostrzegam.
Wiem, że kobiety kochały Rafę i to z wzajemnością. Uważały go za ciacho. Był w moim wzroście, nawet podobnej postury. Nosił się zawsze elegancko i miał pierdolca na punkcie swojej fryzury. Boki wygolone na zero, a przez środek długie, gładko zaczesane, czarne włosy, które wiązał w kucyk z tyłu głowy. Tak samo, jak ja, uwielbiał adrenalinę i życie na krawędzi, dlatego był moją prawą ręką. W końcu byliśmy wyszkoleni przez tego samego mężczyznę.
— Co wy tu robicie? Albo inaczej — Co ty tu robisz? — zapytałem tę małą diablicę.
— Chciałam sprawdzić, co z tobą. Martwiłam się. — Wzruszyła ramionami i przygryzła wargę.
Miała na sobie fioletową, dopasowaną sukienkę, która ledwie sięgała ud. Dekolt zdecydowanie też był za wielki. Miała za duże piersi do tej kreacji.
Zmarszczyłem czoło, widząc ten strój. Rodzice, a przede wszystkim matka, za dużo jej pozwalali.
— Jak widać wszystko w porządku. — Wskazałem na siebie dłonią i ruszyłem w róg pomieszczenia, gdzie stał barek wypełniony po brzegi rozmaitym alkoholem. Od piwa po najdroższe trunki.
Chwyciłem za zwyczajne piwo, koronę, i nie fatygowałem się po otwieracz, tylko otworzyłem kapsel zębami.
Cśśś. Piękny dźwięk.
Pociągnąłem duży łyk. Idealnie zimne jak serce mojej ex.
— Powiedziałam Nilay, że jeszcze raz wyciągnie w twoją stronę broń, to odgryzę jej pieprzoną głowę.
— Język młoda damo — syknąłam, ale na moich ustach tańczył uśmiech.
— No już przestań, braciszku. — Machnęła na mnie ręką. — Kocham ją jak siostrę, ale jeśli kiedykolwiek cię zrani, to naprawdę to zrobię. — Zrobiła identyczną minę jak matka.
Czy wszyscy uważali, że nie potrafię poradzić sobie z tą wariatką? Rządziłem pierdoloną Ameryką!
A propo matki...
— Chciałbym porozmawiać z Rafą. Dobrze by było, gdybyś poszła do matki. Na mnie aktualnie jest wściekła.
Raczej zraniona, ale wiedziałem, że jej przejdzie. Wybaczała mi gorsze rzeczy.
— Wypraszasz mnie? — Wyglądała na urażoną.
— Raczej proszę, a rzadko to robię. — Wskazałem głową na drzwi.
— Jak sobie chcesz. — Zerwała się gwałtownie z fotela.
Chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do swojej piersi, do której ledwie sięgała. Chyba ukradła perfumy matki, bo pachniała jak ona.
Zasznurowała usta, a ręce ułożyła płasko wzdłuż ciała.
— No już, nie obrażaj się. Wiesz, że jesteś moją najlepszą siostrzyczką.
— Teraz mówisz mądrze — mruknęła, szczerząc zęby, następnie objęła mnie rękami w talii.
— Słyszałam to! — powiedziała głośno jej identyczna kopia, która wtargnęła do pokoju z rozmachem.
Każdy wchodził jak do siebie. Musiałem oduczyć ich tego nawyku.
— Przyszłam sprawdzić, czy wszystko w porządku, bo usłyszałam kłótnie w pokoju rodziców, ale najwyraźniej wyprzedziła mnie twoja najlepsza siostra — wysyczała, sztyletując mnie wzrokiem.
Te kobiety mnie wykończą. Najpierw wariatka, potem matka, a teraz te dwie.
— Chodź no tu. — Przywołałem ją skinieniem palca.
Z ociąganiem i krzywiąc się co chwilę, ale w końcu do mnie podeszła.
Przyciągnąłem obie do piersi.
— Kocham was tak samo mocno, diablice moje — powiedziałem i pocałowałem obie w czubek głowy.
Isabel pokazała swojej kopii język, na co ta druga przewróciła oczami.
— Ja ciebie też, Tobias — wyznały jednocześnie, wtulając twarz w moją klatę.
— No już, uciekajcie. — Oderwałem je od siebie.
Marudziły coś jeszcze o jakieś imprezie, na którą nie puścił ich ojciec i po kilku minutach wyszły. Razem z Rafą odprowadziliśmy je wzrokiem.
Wyciągnąłem za paska spodni broń i przyłożyłem mu lufę do czoła.
— O co chodzi? — Skurwiel się uśmiechał. Zaraz mu zetrę ten uśmiech z twarzy.
— Wiedziałeś o Hailey? — warknąłem, dociskając spluwę do jego skóry.
Zrobił skonsternowaną minę i to dało mi pewność, że o niczym nie wiedział. Znałem go zbyt dobrze.
— O czym ty mówisz? — Pociągnął łyk piwa i spojrzał mi w oczy.
Schowałem broń z powrotem za pasek.
— O tym, że pieprzona martwa Hailey była dziewczyną Dario — wyplułem te słowa i sam ruszyłem po kolejną butelkę.
— Co ty pierdolisz? — Prawie się zakrztusił.
— A no nie pierdolę. Wariatka to wiedziała i moja kochana rodzinka również.
Zapatrzył się w punkt.
— To wszystko wyjaśnia. — Pokręcił butelką i znowu wziął kilka łyków.
— W sumie, to już nie żyję, a jak dla mnie, to i tak nie była zagrożeniem. — Wzruszył ramionami.
Dokładnie.
— Ty to wiesz, ja to wiem, a Księżniczka triumfuje. — Przeczesałem opuszkami palców włosy.
— Mleko zostało rozlane. Musisz przyjąć to na klatę. Gdybyście się w końcu dogadali, to wszystko wyglądałoby inaczej.
Gdyby to było takie proste.
— Trzeba sprawdzić, czy nie miała powiązań z Kowalow i załatwić młodszego Lopeza, prawdopodobnie maczał w tym palce. Ty sprawdź mi wszystko na temat Hailey, ja zajmę się Alexem.
— Zrobi się. Myślisz, że Tatiana osiągnęła aż taki zasięg?
— Oboje stracili rodzeństwo. Chcą ich pomścić. Ona werbuje ludzi. Mogła się z nim kontaktować. Jeśli to prawda, to są jeszcze bardziej bezmyślni, niż myślałem. Nie wiedzą, z kim chcą się mierzyć.
— Masz rację, lepiej to sprawdzić.
— Nilay wie, że to Kowalow chciała przejąć tiry?
— Dowie się w swoim czasie.
Zaśmiał się.
— Będzie śmiesznie.
Śmiesznie? Raczej znowu będą latać kule.
Nie miałem w tej chwili na to nastroju.
— Mam ochotę coś rozpierdolić. Sparing?
Spojrzał na swoje garniturowe spodnie, w których parzył jaja.
— Teraz? — Skrzywił się.
— Tak, kurwa, teraz. Natychmiast!
— Wolałbym iść wypieprzyć jakąś laskę, no ale jak musisz — mruknął z niechęcią.
— No i doskonale — powiedziałem, a w tym czasie rozdzwonił się jego telefon.
Wyciągnął go z kieszeni spodni, a kiedy spojrzał na ekran, uśmiechnął się jak pajac.
— Dzwoni szefowa. — Obrócił wyświetlacz w moją stronę, żebym zobaczył imię Księżniczki.
Prychnąłem.
Szefowa.
Dlaczego do niego dzwoniła?
Z wlepionym wzrokiem w moją twarz, przyłożył telefon do ucha.
— Tak, Pani — odezwał się pierwszy z tym swoim cwaniackim uśmiechem.
Skrzywiłem się, a ten debil puścił mi oko.
Przez chwilę milczał i słuchał, co mówiła. Wkurzało mnie to, że nie wiedziałem, co.
— Dla ciebie wszystko. — Znowu ten pieprzony uśmiech, a potem oblizał językiem szyjkę butelki.
Co?!
— Okej. Jasne. — Po tych słowach się rozłączył i nadal szczerzył się jak idiota.
Patrzyłem na niego wyczekująco, żeby zaczął, kurwa, mówić.
— Zmiana planów. Mam randkę na tarasie. — Poruszył sugestywnie brwiami i ostentacyjnie oblizał wargi.
Nie myśląc za wiele, zrobiłem zamach i przypierdoliłem mu z pięści prosto w nos. Głowa odleciała mu do tyłu, a krew zaczęła płynąć ciurkiem po ustach. Popatrzył na mnie, jak na kompletnego szaleńca i próbował zatrzymać krwotok, przykładając wierzch dłoni do nosa.
Co ja robię? Całkowicie mnie popieprzyło.
— Kurwa! — krzyknąłem. — Kurwa! — Zacząłem kopać wszystko, co było w zasięgu moich nóg. Za plecami usłyszałem jego śmiech. Debil rżał niczym koń.
— Stary, nie ma dla ciebie ratunku. — Zanosił się śmiechem. — Tylko żartowałem. Poprosiła mnie o pomoc. Gdybyś tylko widział swoją minę. — Gdy to mówił, nadal się śmiał.
Milczałem. Co niby miałem powiedzieć? Czy nie pokazałem aż zanadto? Znał mnie jak nikt inny.
Wstał, dopił piwo i ruszył w moją stronę.
— Nie mam żalu, bracie. Zrobiłbym dokładnie tak samo. Nie musisz się martwić, jest twoja. Zawsze była. Nigdy nie ruszyłbym twojej kobiety. — Poklepał mnie po barku i ruszył w stronę drzwi.
Nadal się nie odzywałem. Wiedziałem, że by tego nie zrobił. Ufałem mu. Od zawsze mogłem na nim polegać. Gdy ja wznosiłem bezcelowe pożary, on je gasił. Zawsze stał za mną murem, a ja się na nim wyżywam, przez jakąś Księżniczkę.
Powinienem sam sobie przypierdolić.
— Tobias...
Obróciłem szyję i spojrzałem na niego. Trzymał dłoń na klamce, rzucając mi krzywy uśmiech.
— Jesteś geniuszem, ale jeśli chodzi o nią, odbiera ci pieprzony rozum. Powinieneś zastanowić się, dlaczego w ogóle ją sprawdzała, bo mi to raczej wygląda na zazdrość. — Po tych słowach wyszedł.
Pieprzony oksymoron! Ta kobieta była gorąca jak lód.
Seks mi nie pomoże, jestem zbyt wściekły. Chyba że wypieprzyłbym Księ...
Szlag!
Potrząsnąłem mocno głową.
Bieg albo malowanie Tobias. Nic więcej! W tej chwili zdecydowanie wybieram to pierwsze. Muszę wypocić to gówno.
Chwyciłem za telefon. Mój człowiek odebrał po pierwszym sygnale.
— Alex Lopez — wypowiedziałem te dwa słowa. Nie musiałem mówić nic więcej.
— Martwy, czy żywy?
Świetne pytanie.
— Żywy i ma czekać na mnie.
— Oczywiście, szefie. Zajmiemy się tym. Zapewnimy mu na ten czas rozrywkę. — W jego głosie usłyszałem satysfakcję. Gość to uwielbiał, dlatego dla mnie pracował...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top