IX
- W zasadzie to tak - powiedział Lupin i podszedł do bukietu czerwonych róż, który leżał nieopodal na starym, drewnianym krześle. Estella dopiero teraz go zauważyła. Było dosyć ciemno, ponieważ trwała noc a oni nie mogli zapalić lamp. Gdyby ktoś ich zauważył mieliby problemy i najpewniej skończyłoby się szlabanem, a tego nie chcieli. W ostatnim czasie dość mieli na głowie i nie chcieli kolejnych problemów. Już same kłótnie wystarczająco ich wyniszczyły.
Przez panującą ciemność blondynce uciekały różne szczegóły, ale to nie one były najważniejsze. Kiedy Remus stanął z nim przed nią, jej oczy zaświeciły się. On ją lubił. Ona jego też. Wszyscy o tym wiedzieli, oprócz nich samych, lecz niebawem miało się to zmienić. Dziewczyna miała cichą nadzieję na to, że spełni się jej marzenie, które trwało w niej od jakiegoś czasu. Chciała od niego to usłyszeć.
Remus nigdy nie był sensem życia Estelli. Po prostu nadawał mu cieplejszych barw. Nie wiedziała co czuła, nie wiedziała co powinna poczuć. Znała go tak długo, że przywykła do jego obecności tak bardzo, że nie wyobrażała sobie życia bez niego. Jego strata bardzo by ją bolała. Nie wiedziała ile czasu zajęłoby jej pozbieranie się, ale z pewnością nie mało. Fakt, była zauroczona nim od dłuższego czasu, ale nie myślała, że chłopak to odwzajemniał. Nawet podchodziło to pod zakochanie, ale nigdy nie chciała się do tego przyznać. Nawet teraz biła się ze swoimi myślami. Przez tyle lat okłamywał ją, oszukiwał, pokazywał brak zaufania w stosunku do niej. Nie mogła od tak o tym zapomnieć. Dziewczyna po tym wszystkim co jej zrobił Lupin, zastanawiała się, czy mogła mu dalej wierzyć i ufać. Zawinił to fakt, ale miał - powiedzmy - słuszny powód. Tylko czy on był wystarczający? Czy mógł wszystko zatuszować i sprawić, żeby ten cały ból zniknął?
- Nie. - Pomyślała Estella, a naturalny uśmiech zastąpił sztuczny. Było jej cholernie przykro. Kiedy indziej, kiedy jeszcze wszystko było łatwe, zareagowałaby inaczej. Teraz miała mętlik w głowie. Nie wiedziała co miała o tym wszystkim myśleć. Dziewczyna była przytłoczona i chciała uciec stamtąd jak najdalej - mimo że nic się takiego nie stało, chłopak tylko stał przed nią z kwiatami; oraz rzucić się w jego ramiona. Tęskniła i cholernie jej go brakowało. To uczucie było tak silne, że zapełniało wszystkie inne emocje.
Estella była rozdarta. Tak wiele skrajnych myśli siedziało w niej. Tak wiele niewypowiedzianych słów, które aż prosiły się, żeby ujrzały światło dziennie. Mogły zmienić dosłownie wszystko, ale dziewczyna była zbyt wstrząśnięta, żeby jakkolwiek zareagować. Znalazła w Remusie dosłownie wszystko, czego szukała. Był miły, opiekuńczy i inteligentny. Nigdy nie grał na jej uczuciach, jak to czasem robili inni. Nie wytykał jej błędów i sprawiał, że była szczęśliwa. Niestety, chłopak również ją zranił. Okłamywał ją przez te wszystkie lata, postawił mur obronny przed nią. Tak naprawdę blondynka miała miliony powodów, żeby go nienawidzić, a tylko jeden by kochać. Po raz kolejny jej naiwność wyszła na wierzch. Nie wiedziała jak miała rozegrać tę partię.
- Przepraszam cię za to, że cię zraniłem. Nigdy nie chciałem żebyś przeze mnie cierpiała. Niestety, stało się, a wyrzuty sumienia będę miał do końca życia. Nikt tak skutecznie, jak ty nie potrafi przywrócić mojego uśmiechu. - Wziął głęboki oddech i kontynuował dalej. - W momencie, w którym cię poznałem myślałem, że nic nie wniesiesz do mojego życia. Myliłem się. Teraz, kiedy patrzę w niebo i widzę te wszystkie gwiazdy - oderwał od niej wzrok i spojrzał w górę. Dziewczyna również to uczyniła i uważnie słuchała tego co mówił. - Mam takie dziwne uczucie, że to ty jesteś najjaśniejszą ze wszystkich tych gwiazd. Spadłaś mi z nieba, uczyniłaś mnie szczęśliwym człowiekiem. Rozpaliłaś ogień w moim sercu. Każdego dnia nadajesz sens mojemu życiu. Kocham Cię. - Wręczył dziewczynie bukiet kwiatów i patrzył na jej reakcję.
Estella stała jak sparaliżowana. Tego się obawiała a jednocześnie tak bardzo chciała. Chłopak też jej się podobał, ale rozum podpowiadał jej, żeby go sobie odpuściła. Za bardzo ją zranił i zbyt długo okłamywał. Mimo to, powiedział tyle pięknych słów. Prostych. Najpiękniejszych. Estella nie wiedziała, czy wszystkie do niej dotarły. W pewnym momencie odpłynęła, ale teraz w jej głowie toczyła się istna walka. Ważyły się losy ich relacji a w tej decyzji nie było miejsca na błędy.
Remus nic nie potrafił wyczytać z jej twarzy, więc stwierdził, że dziewczyna nie odwzajemniała jego uczuć. Poczuł ból. Taki rozdzierający na pół. Stracił ją. Nie chciał w to wierzyć, ale takie były fakty. Blondynka nic do niego nie czuła, a w ostatnim czasie za bardzo ją zranił. Czego on się spodziewał? Że rzuci się w jego ramiona? Że ktoś mógłby go pokochać? Był tylko krwiożerczym wilkołakiem.
Chłopak szkodził jej - to było wiadome na pewno. Jak głęboka woda, jak sól i cukier w nadmiarze, ale blondynka nie potrafiłaby bez niego żyć. Gdyby straciła go za życia, każdy dzień byłby bez słońca, bez nadziei, szczęścia i wszystkiego co dobre. To nie mogło się tak skończyć.
- A pieprzyć to - pomyślała po chwili Estella. - Raz się żyje.
Lupin był tego wart. Wszystkiego. Blondynka nie oddałaby nikomu jego oczu nawet za ocean, za wszystkie gwiazdy świata. Dotychczas tylko one były w nim najszczersze. Chłopak dał jej takie chwile, do których zawsze wracała przed snem. był jej zachodem słońca, który schodził z nieba, po to, aby pokazać jej gwiazdy. To dzięki temu czuła z nim taką bliskość.
Chłopak załamany spuścił głowę w dół i zaczął się cofać. To był koniec.
- Też cię kocham. - Przerwała głuchą ciszę. Te trzy słowa odbijały się echem w jego głowie. - I nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Remus zbliżył się do niej i oparł swoje czoło o jej. Już po chwili ich wargi się złączyły w długim pocałunku. Całowali się delikatnie, ale z uczuciem. Po chwili oderwali się od siebie i spojrzeli sobie w oczy. Ich oddechy się zmieszały. Estella widziała w oczach Remusa miłość i troskę. Już po chwili chwyciła jego twarz w dłonie i zaczęła namiętnie całować.
"Dalej, dalej, dalej, dalej?"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top