elipogue

Erwin czuł miłe mrowienie na skórze, jak gdyby słońce pieściło jego ciało. Duża dłoń trzymała tę jego w komfortowym geście. Knuckles nie chciał wstawać, był taki zmęczony...

— Grzesiu... — mruknął. — Chodź bliżej...

— Wstawaj śpiąca królewno . — Usłyszał w odpowiedzi. — Nie każ mi cię całować. Wybacz, kochanie, ale nie gustuje w mężczyznach.

Knuckles od razu się wyprostował, lekko przestraszony znajomym głosem. Widząc jego roztargnienie i lekką odrazę, przyjaciel po prostu prychnął z rozbawieniem.

— Nie śmieszne, Nikodem. Co ty tu kurwa... Chwila, nie, co ja tutaj robię? Jestem w szpitalu? — pytał skonfundowany.

Carbonara roześmiał się krótko.

— No i z czego rżysz? — zirytował się złotooki.

— Powiem lekarzom, że wróciłeś w pełni do siebie... — rzekł Nicollo z satysfakcją. — Coś mamrotałeś, więc chcąc cię wybudzić, trzymałem twoją dłoń. Podobno stymulacja zmysłów pomaga, czy coś. No i żyjesz! Co ostatniego pamiętasz?

Erwin się zamyślił.

— Byłem na ZS'ie... Nie, czekaj. Obserwatorium, rozmowa z Equi, podpisaniu umowy z szatanem... Rozjebałem fiolkę i wraz z Grzesiem dotknęliśmy substancji i... straciłem przytomność z bólu — odparł po chwili Erwin. — Czekaj. Nie boli mnie nic! Zadziałało!

Rozejrzał się dookoła. Leżał samemu na łóżku szpitalnym, a wciąż śpiący Gregory znajdował się na drugim końcu pokoju. Nie odczuwał kompletnie bólu spowodowanego rozłąką. Erwin uśmiechnął się szeroko. Czuł się pięknie wolny.

— Dokładnie. — Białowłosy również się wyszczerzył. — Przestraszyliście nas mocno, nieprzytomni na asfalcie, rozbite obok szkło... Zabraliśmy was do szpitala, doktorzy coś zaczarowali i potem trzeba było tylko czekać na wasze wybudzenie.

— Ile spałem? — dopytał.

— Z dwadzieścia godzin? Jakoś tak — mruknął Nicollo. — Zmieniliśmy się już z Labo i z Davidkiem, a i policja was pilnuje. Najwidoczniej Alex się uparł, bo wątpię, że funkcjonariusze by się tu pojawili z własnej woli.

— Andrews, to się na mnie uwziął, a nie uparł. — Erwin i Nicollo odwrócili szybko głowy w kierunku drzwi, w których stał wyraźnie niezadowolony Xander. — A mogłem być na patrolu z... a nie ważne. W końcu moje zdanie się nie liczy w tej jednostce — prychnął.

— Jak w sumie większości policjantów — zauważył Knuckles, patrząc znacząco na Montanhę. Wayne również obrzucił go wzrokiem, chociaż kryła się w nim przede wszystkim niechęć.

— Jakie są nastroje odnośnie powrotu solo Grzegorza do LSPD? — zapytał nieśmiało Knuckles.

— Wiekszość osób ma mieszane uczucia, ale skoro będzie sam, to chcą mu dać szansę. Ty, Knuckles, natomiast lepiej się nie pojawiaj na komendzie przez następnych kilka miesięcy, jeśli chcesz zaoszczędzić nam i sobie czasu i nerwów — mruknął Xander. Przeniósł następnie krytyczny wzrok na białowłosego. — Widzę, że tym razem nikt nie powstrzymał cię, Carbonara, przed wtargnięciem do środka sali.

— Ej! Tym razem, lekarze sami mnie zaprosili! — obronił się Nicollo. — Miałem monitorować ich stan!

— Wspaniale. W takim razie idziesz ze mną i tłumaczysz lekarzom to, co wiesz — rzekł niebieskowłosy głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Carbonara się nachmurzył, ale wiedział też, że zdrowie jego braciszka jest ważniejsze od niechęci do LSPD. Mrucząc cicho pod nosem, wstał i udał się za policjantem do drzwi.

— Nie ruszaj się stąd, Erwin — powiedział tylko i wyszedł.

Erwin odczekał kilka sekund, po czym wyskoczył z łóżka. Czuł się jak nowonarodzony. Kierowany ciekawością, podszedł do śpiącego Gregorego. Po chwili wahania, musnął dłonią ramię szatyna. Alabastrowa skóra zetknęła się z tą oliwkową, lecz nic nie nastąpiło. Wprawdzie Knuckles poczuł przyjemny dreszczyk, to zdecydowanie nie było to to samo, co dotychczas.

Uśmiechnął się delikatnie, nieświadomie zaczynając przeczesywać włosy policjanta. Z jednej strony, będzie tęsknił za przyjemnym uczuciem, lecz z drugiej był niesamowicie wdzięczny, że antidotum zadziałało. Co jak co, ale życie przyczepionym do kogoś 24/7 było strasznie upierdliwe, a na dodatek Erwin nie wierzył w słowa Montanhy, gdy ten powiedział, że byłby w stanie porzucić pracę w policji. Gdyby został do tego przymuszony, na pewno nie byłby szczęśliwy. A tak to, pogodzą pracę z życiem prywatnym.

Knuckles gładził lekko ramię mężczyzny, gotów rozpocząć nowy rozdział w życiu. Nie będzie zmuszony do spędzania czasu z Montanhą. On będzie tego chciał. Wybór, wolność, ale i miłość i bliskość. Nie muszą wybierać między jednym a drugim. Mogą mieć wszystko.

Erwin nie potrafił przestać się uśmiechać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top