soukoku week 1

Sprawy agencji rzadko wychodziły na jaw, szczególnie, gdy były ściśle tajne. Nie inaczej było i tym razem, bo jedyna znana ludziom wypowiedź dotycząca tej afery brzmiała: "Dazai Osamu zmarł 15 dnia miesiąca w nieszczęśliwym wypadku."

Początkowo każdy uznał to za niezbyt udany żart, lecz oficjalne ogłoszenie daty pogrzebu na dobre zwiało uśmiech z ust niedowiarków.

Podczas obrzędów pogrzebowych Chuuya najbardziej pragnął obudzić się z tego koszmaru, jednak w rzeczywistości właśnie drżącymi dłońmi zdejmował przed zamkniętą trumną ukochany kapelusz. Dla niego Dazai zawsze był martwy.

Nie poszedł na mafijne uroczystości, zamiast tego kierując się prosto do domu, z zamiarem zapewnienia sobie wielopromilowego wieczoru żałoby.

Wino się nie kończyło, ale Nakahara po raz pierwszy od dawna wiedział, kiedy powinien przestać i wrzucił jeszcze pełną butelkę do zlewu.

W chwili, gdy to zrobił, pod rudą czupryną zrodził się pomysł spaceru między roślinnością pobliskiego parku. Mimo chęci zapomnienia o starym, zimnym partnerze, wraz z pierwszym krzewem kamelii wróciły wszystkie wspomnienia, zastępując fałszywy uśmiech grymasem bólu.

Rudzielec objął palcami największy z kwiatów, boleśnie stykając się z prawdą- Dazai Osamu tym razem nie wróci.

Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok, więc gwałtownie wyjął broń zza pasa, kierując w stronę niewidzialnego wroga.

Ch- Oi, pokaż się, gnoju!

Co prawda odpowiedziała mu cisza, ale koło jego stóp pojawiło się różowe pudełko, z czerwoną nicią niezdarnie obwiązaną dookoła.

Wzięcie tego byłoby niezwykle głupie, lecz niebieskooki i tak to zrobił, w szczupłych palcach trzymając wieczko pojemnika.

Ch- Ha?

Spodziewał się wszystkiego, oprócz kaktusa, a właśnie go w środku znalazł. Z zaskoczenia nie zauważył, gdy para ciepłych dłoni zasłoniła mu oczy, wywołując dreszcz niepokoju.

D- Kaktus symbolizuje pożądanie, Chuuya.
Ch- D-Dazai...
D- Nom~

Brunet zabrał ręce, dając mafiosowi okazję do zobaczenie prawdy. Osamu nie był martwy, wręcz przeciwnie- wyglądał na bardzo pobudzonego i żywego.

Ch- Ty...

Rudzielec zacisnął pięści dookoła kołnierza detektywa, przyciągając partnera w swoją stronę. Ciężko dysząc z gniewu patrzył pełnymi łez oczami wprost w te radosne błyski sprytu pośród brązowych tęczówek.

Ch- Tłumacz się, gnido.
D- Mój ślimol tęsknił?
Ch- MYŚLAŁEM, ŻE NIE ŻYJESZ!
D- Zawiedziony?
Ch- Żebyś wiedział! Teraz szkoda mi tamtego wina, śmieciu.
D- Chuuya, mój drogi Chuuya...

Nakahara przerwał tę wypowiedź, obejmując go mocno w pasie i chowając głowę przy środku zabandażowanej szyji.

Ch- Trzeci raz nie odejdziesz, Dazai. Nawet jeśli będę musiał Cię zmusić do zostania.
D- Nie będziesz musiał, Chu.

Zatopił palce między rudymi pasmami, szczerze się uśmiechając.

Ch- Masz mi coś do powiedzenia? Może jakieś przeprosiny, wyjaśnienia...
D- J'adore you, Chu~
Ch- Ranisz francuski.
D- Właśnie kupiłem kaktusa i wyznałem Ci miłość, a Ty zbywasz mnie takim tekstem? Touché...

Dazai dramatycznie złapał się za serce, patrząc na rozbawionego niebieskookiego. W końcu oboje nie wytrzymali, reagując intensywnym śmiechem, a detektyw leniwie objął kapelusznika ramieniem.

D- Spokojnie, partnerze. Jeszcze wiele męczących misji przed nami, bo soukoku dopiero się zaczyna~

_Happy End_
#soukokuweek

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top