Victim
Wszędzie była porozlewana krew. Dosłownie, wszędzie. Na ścianach, podłodze, łóżku.
Znajdował się w starej, opuszczonej już kamienicy. Nikt tu już nie mieszkał oprócz jednego mężczyzny, którego Chuuya szczerze, z całego serca nienawidził.
Pamiętał wszystko, co ten mu zrobił, i nadal robi. Od dziecka był przez niego bity, poniżany.
Już odechciało mu się żyć, zwyczajnie już nie miał po co.
Nie mógłby nazwać tego normalną relacją ojca z synem, a raczej panem a sługą.
Głuchą ciszę przerwał odgłos otwieranych z hukiem drzwi.
Rudowłosemu serce natychmiast przyspieszyło, ale pozostał w bezruchu.
-I co się tak gapisz gnoju?!
-Ja nic nie...
Jedna krótka chwila wystarczyła, by przyspożyć chłopakowi więcej cierpienia.
-Tato to...
-Bolało co?! Bo ma boleć ty idioto!
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Tylko siedź cicho gnojku.
-Tak?- ojciec siedemnastolatka uchylił drzwi i zastał w nich trzech policjantów.
-Dazai Osamu. Dostaliśmy pod ten adres zgłoszenie, możemy wejść?- wysoki, na oko dwudziestoletni mężczyzna powoli wszedł do mieszkania, i rozejrzał się względnie. Nagle usłyszał szepty z pokoju obok. Zaczął kierować się w tamtą stronę, ale przeszkodził mu w tym właściciel mieszkania.
-To tylko telewizor. Proszę się nie przejmować.
-Skoro to tylko telewizor, to chyba raczej mogę tam wejść.
Dazai spodziewał się wszystkiego, ale nie wziął pod uwagi opcji jaką naprawdę zastał. Ciało chłopca na wpół przytomnego, siedzącego pod ścianą. Jego koszula zabarwiona była szkarłatem.
-Tu 101, przyślijcie karetkę, mamy poważnie rannego chłopaka.
-A pan pójdzie z nami.- rozległ się głos za Dazaiem.
Szatyn szybko skierował się w stronę rannego.
-Hej, wszystko w porządku?
-Boli...
_______________________________________
Wiem że to nie takie typowe soukoku ale jakoś tak mi się zachciało czegoś takiego.
Miała z tego powstać ogólnie cała książka ale to bez sensu więc shot.
Nie mogę spać więc siedzę na watt o 1: 37 😂😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top