//3//
Wydaję mi się że go do siebie mocno zniechęciłam, ponieważ przez resztę lekcji się nie odezwał. Gdy dzwonek zadzwonił na przerwę uznałam że powinnam coś z tym zrobić.
- To.. Jest coś co chcesz zobaczyć jako pierwsze w tej szkole?
- Ym. Wow. Brawo, pierwszy raz odezwałaś się do mnie nie sarkastycznie. A tak to nie, obojętnie, po prostu mnie oprowadź.
- Ok, pierw przejdziemy się po szkole, żebyś mógł się mniej więcej zorientować, co, gdzie jest, a potem możemy zajść do biblioteki, piwnicy, sali muzycznej, sali gimnastycznej, stołówki i na co kolwiek jeszcze wpadnę.
- Zdążymy to wszystko obejść w jedną przerwę?
- Ym, nie. Tak jak mówiłam, jestem zmuszona cię oprowadzić, ale że następna przerwa, to przerwa obiadowa, musimy zdarzyć przed nią. Co oznacza że mamy całą przerwę i całą lekcję.
Po czym w ciszy wyszliśmy z klasy. Przyjrzałam się mu trochę dokładniej. Był conajmniej o głowę wyższy. Miał mocno piwne oczy, włosy roztrzepane, tunele w uszach, zakladam że to 10. Skórzana czarna krótka a pod nią biały t-shirt, do tego czarne jeansy i białe Nike Air Force. Doszłam do wniosku że jest dość przystojny. Gdy się rozejrzałam wychodząc na hol większość osób się na nas gapiło. Ludzie, spokojnie. Taki przystojniak nie chodzi ze mną bo chcę, tylko dla tego że musi.
- Czemu wszyscy się tak na nas gapią?
- Ym. Chcesz wiedzieć?
- No raczej.
- Napewno? Jak ci powiem, nie będziesz już chciał ze mną chodzić, co utrudni całą sytuacje, i resztę tygodnia.
- Nie zabiłaś nikogo, prawda?
- Ha.Ha.Ha. Ale śmieszne. Nie. Ale szczerze, powinieneś się sam domyśleć. Przyjrzyj mi się i pomyśl.
- Dobra przyznaje że jesteś śliczna, ale przecież nie widzą cię pierwszy raz.
Stewardzie Korringtonie, czy ty właśnie powiedziałeś że jestem śliczna? Czułam jak się rumienię. Czy on se ze mną pogrywa? Czy może jest ślepy? Nie, widział moje rysunki więc raczej nie. Nie pamiętam żeby jakiś chłopak ostatnio stwierdził że jestem śliczna czy ładna czy chociaż by ok.
- Ymm nie. Przyjrzyj się uważniej. Chodzi o to że chłopak jak ty, idzie z dziewczyną jak ja.
- Piękna i bestia?
- Czy ty się podlizujesz?
- No po prostu nie kumam.
- Tak by the way to było miłe, ale nie. Nie wiem czy zauważyłeś, ale po pierwsze, jestem przeciętna. Po drugie daleko mi do bycia popularną. Po trzecie, jestem na codzień nie zauważana przez tych cymbałów ponieważ uważają się za lepszych, nie wiem czy to dla tego że nie mam markowych ciuchów, czy dla tego że nie wyglądam jak reszta lasek, czy dla tego że nie pochodzę z najbogatszej rodziny. Ale chłopak jak ty, ze tak powiem przystojny, idzie z taką dziewczyną jak ja. Że tak powiem dziwadłem. Teraz kumasz?
- Nie. To znaczy tak, ale to co właśnie powiedziałaś wcale nie pasuje.
- Oto nasza słynna, nudna biblioteka szkolna, w której panuje cisza i spokój. Właśnie. Zasada, nie wolno tu biegać, śmiać się, wygłupiać ani nic tych rzeczy. Wszystkiego pilnuje pani Thomson. Ta która siedzi na środku biblioteki za biurkiem.
Zmieniłam temat wchodząc do biblioteki.
- To bardziej przypomina gnoma.
Powiedział Steward spoglądając na nią.
- A śmierdzi jeszcze gorzej. I tak w ogóle, to krwiożercze stworzenie. Pragnie dusz młodych osób. Jeśli cię przyłapie na czym kolwiek, masz przesrane. Wszyscy się jej boją.
- Nie dziwię się.
Powiedział brunet rozglądając się gdy przechodziliśmy wzdłuż regałów.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top