━━━━ [𝙘𝙝𝙖𝙥𝙩𝙚𝙧 𝙩𝙬𝙤]

━━━━ ✭˚ 𝘿𝙄𝙉𝙉𝙀𝙍
( chapter two )

Po pracy Red była umówiona na kolację z Arthurem w ich ulubionej restauracji. Tak naprawdę brunetka nie miała ochoty nigdzie wychodzić, a jedynie zaszyć się w domu i spokojnie przemyśleć sytuację zaistniałą w wydawnictwie. Wiedziała, że na pewno nie zostanie na lodzie, ale to wszystko było bardzo skomplikowane i wiedziała, że ludzie pracujący pod nią potrzebowali jakichkolwiek odpowiedzi na dręczące pytania, ale dopóki nie odbędzie się spotkanie z nowym zarządem, to nie będzie wiadomo nic a nic. Brunetka czuła tylko jak jej wnętrzności ściskając się nieprzyjemnie, przez co straciła apetyt na jakąkolwiek kolację. Nie pocieszało ją nawet to, że po całym dniu miała w końcu zobaczyć się z narzeczonym.

Red zamówiła taksówkę, gdy wyszła już z budynku, żegnając się wcześniej z wszystkimi po drodze i poczekała, aż żółty samochód się przed nią pojawi. Brunetka podała kierowcy adres restauracji, a później rozsiadła się wygodnie, mając nadzieje, że chociaż ta kolacja poprawi jej humor, a rozmowa z Arthurem podniesie ją na duchu, chociaż wiedziała, że w takiej sytuacji najlepiej sprawdziłoby się najtańsze wino i byle jaka pizza z pizzerii na Bronxie. I jakiś serial na Netflixie. Red bywała coraz częściej zmęczona życiem, które Arthur chciał jej dać i chociaż nadal był jej bardzo bliski, to wątpliwości, które napływały do jej serca, sprawiały, że niekiedy poważnie rozważała w sobie wątek ślubu i tego czy była na to wszystko gotowa. 

Brunetka po kilkunastu minutach jazdy znalazła się na miejscu. Zapłaciła za kurs, po czym wysiadła i udała się do restauracji, podając nazwisko Arthura przy mężczyźnie stojącym nieopodal, który zaprowadził ją do odpowiedniego stolika. Brunetka zdała sobie sprawę z tego, że zaskakująco nazwisko jej narzeczonego brzmiało dziwnie w jej ustach i nie była pewna czy właśnie jego chciała używać, gdyby w końcu się pobrali. Nie była co do tego przekonana, ale musiała odrzucić od siebie takie myśli, bo po chwili znalazła się już przy mężczyźnie i wymusiła u siebie uśmiech. 

— Cześć, skarbie — Arthur wstał, aby odsunąć jej krzesło, dzięki czemu mogła swobodnie usiąść przy stole. — Coś się stało? — dodał, gdy pocałował ją na powitanie w policzek. Red odłożyła torebkę i westchnęła ciężko, po czym spojrzała na narzeczonego. Szatyn wydawał się być zmartwiony jej stanem i tego nie mogła mu odmówić. Naprawdę traktował ją jak księżniczkę, ale mimo wszystko Red męczyła się w tym związku. Prawie nic ich nie łączyło, ale wszystko to trzymała, a niekiedy nawet dusiła w sobie, aby nie zrobić mu przykrości. 

— Cześć — przywitała się w końcu, a później otworzyła menu przyniesione przez kelnera. Nie miała na nic ochoty, ale wiedziała, że Arthur wystarał się o miejsce tamtego wieczora, więc uznała, że zamówi chociaż cokolwiek. — Firma, której zarząd nami kierował splajtowała. Nie mam nikogo na górze — dodała, wzdychając. Nie chciała wnikać w szczegóły, bo wiedziała, że szatyn i tak się na tym nie znał. Nie chciała go męczyć, a przede wszystkim nie chciała męczyć siebie, bo po całym dniu wykonywania telefonów, dopytywania i czekania na połączenia miała serdecznie dość. Była zmęczona i marzyła o tym, aby zdjąć obcasy ze stóp i się położyć w wannie wypełnionej ciepłą wodą. 

— I co teraz będzie?

— Dwa oddziały SIPu zostały już zamknięte. Ludzie zostali bez pracy. Jako, że jestem dyrektorem wydawnictwa, to mój oddział powinien się utrzymać. Ponadto czekam, aż jakaś firma wygra o nas przetarg i spotkam się wtedy z nowym zarządem. Podobno wszyscy mamy zostać na stanowiskach, ale nigdy nic nie wiadomo, więc mogę zostać bez pracy zanim zdążę mrugnąć — przyznała, śledząc wzrokiem wypisane potrawy. Uznała, że zje makaron, bo na nic innego nie miała ochoty. Do tego lampka wina. Obiecała sobie, że nie będzie pić, kiedy nie musiała, ale ta sytuacja jednak wymagała ukojenia nerwów w alkoholu. Arthur to chyba zrozumiał. — Co teraz będzie? Nie wiem. I chyba nie chcę wiedzieć. Mam za sobą ciężki dzień, kochanie. Proszę. Nie rozmawiajmy o tym — dodała, wzdychając. 

— Dobrze, skarbie. Nie ma problemu — Arthur uśmiechnął się do niej, a później rozpoczął jakiś temat, w którym Red mogła poczuć się swobodnie, ale tak naprawdę nie chciała się w ogóle odzywać, więc zjedli tę kolację w milczeniu. Red była zmęczona i z wdzięcznością przyjęła dłoń Arthura, gdy po posiłku wstali od stolika. Pozwoliła mu się zaprowadzić do samochodu, mając nadzieje, że ten wieczór w domu okaże się lepszy od całego dnia. Nie chciała nawet na razie myśleć o tym, co będzie następnego poranka, gdy przyjdzie do pracy, bo czuła jak głowa lada moment pęknie jej od tego wszystkiego. Była wdzięczna Arthurowi za to, że nie próbował na siłę ją rozweselić. 

W drodze powrotnej Red zrzuciła już z siebie obcasy i oparła głowę o szybę, mając nadzieje, że nie zaśnie, bo wolała jednak spędzić trochę czasu z narzeczonym, aby nie czuł się przez nią zaniedbany. Wiedziała, że nigdy nie dałby jej tego odczuć, ale chodziło o to, aby nie miała wyrzutów sumienia, że on był względem niej tak cudownym człowiekiem, a ona względem niego była oziębła i opryskliwa. 

— Jesteśmy — Arthur nakrył swoją dłonią jej ramię, gdy zaparkował już samochód na parkingu podziemnym. Red westchnęła cicho, a później ziewnęła cicho i schyliła się, aby włożyć na siebie obcasy. Wysiadła i zabrała torebkę, a później wyciągnęła swoją rękę w stronę narzeczonego, aby pójść z nim do windy, która zabierze ich na odpowiednie piętro, gdzie mieli apartament. W zasadzie był to apartament Arthura, do którego Red się przeprowadziła, gdy się zaręczyli. Nie przepadała za nim, ale nie czuła się na tyle upoważniona i zaangażowana w tej związek, aby mieć czelność coś zmieniać. — Jesteś strasznie zmęczona, co?

— Bardzo — przyznała, wzdychając i oparła swoją głowę o jego ramię, gdy znaleźli się już w windzie. Szatyn nacisnął odpowiedni guzik z numerkiem piętra, po czym objął ją czule swoimi ramionami. Red mimowolnie się uśmiechnęła, a później dała mu się pocałować w czoło. To były jeszcze gesty, na które mu pozwalała, a nawet których potrzebowała tylko nie mówiła tego głośno. — Zrobię ci ciepłą kąpiel, co? I możemy później coś razem obejrzeć, hm?

— Dobrze — Zadowolona skinęła głową, a później wbiła już swój wzrok na panel, gdzie pojawiały się kolejne numerki, wskazujące mijane piętra. 

━━━━ ✭˚˚✭ ━━━━

przyjemnie pisze mi się to ff muszę przyznać 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top