two | neighbour
‒‒‒‒‒‒‒ ✭ NEIGHBOUR
➵ chapter two
.・。.・゜.・。.・゜
Louis spoglądał na dwóch mężczyzn, którzy wypakowali już prawie wszystkie jego rzeczy na podjazd przed niewielkim domem zbudowanym na styl angielski i uśmiechnął się sam do siebie, zaciskając dłonie na kluczach. Odebrał je poprzedniego wieczora i nie mógł się już doczekać, aż znajdzie się w środku. Kiedy tylko zwrócił się do jakiegoś przedstawiciela agencji nieruchomości z prośbą znalezienia dla niego domu, który nie kosztowałby fortuny, a byłby zgrabny i odpowiadałby standardom emigrującego Anglika, to nie sądził, że w ogóle będzie na czym oko zawiesić, ale gdy Derek - wspomniany agent - przywiózł go w to miejsce, Louis od razu zakochał się w nieruchomości, a także w okolicy. Była cicha i spokojna, zamieszkana głownie przez mniej czy bardziej zamożne rodziny z pupilami.
— Dziękuje za fatygę, panowie — Uśmiechnął się do nich, po czym pożegnali się i każdy poszedł w swoją stronę. Szatyn odczekał, aż ciężarówka zniknie za zakrętem i udał się w końcu do dębowych drzwi. Przekręcił klucze w zamku, wchodząc do wymarzonego domu i niczym dziecko rozejrzał się dookoła, jakby przypominając sobie to pierwsze zauroczenie, które złapało go po tym jak przekroczył próg z Derekiem. Zatrzymał się na środku salonu, przeskakując następnie przez kanapę i rozsiadł się wygodnie, wzdychając ze szczęścia. Wtedy jeszcze nie miał pojęcia, że ta kanapa będzie świadkiem wielu intrygujących i intymnych szczegółów z jego życia.
Louis rozejrzał się dookoła, a później w końcu zmusił się do tego, aby wstać, choć tak naprawdę miał ochotę tylko na to, aby siedzieć i podziwiać wnętrze, ale z drugiej strony wolał też nie kusić losu i nie narażać siebie na kradzież zaraz po przeprowadzce. Nie potrzebował plotek na swój temat i pomimo tego, że nie musiał, to jednak wolał dobrze wypaść przed nowymi sąsiadami. Poza tym i tak doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że już i tak był na językach większości mieszkańców tego osiedla. W miejscach takich jak to, ludzie wiedzieli wszystko o wszystkich. I chętnie o tym opowiadali innym.
Podwinął rękawy w swojej koszuli, przeczesując jeszcze palcami swoje włosy, mając nadzieje, że nikt nie będzie się w niego wgapiał, gdy będzie powoli oczyszczał podjazd z pudełek wypełnionych po brzegi swoimi rzeczkami. Pierwsze, które wpadło mu w ręce było z ubraniami, więc zawrócił do środka i wszedł na górę po drewnianych schodach, słuchając przy tym jak drewno skrzypiało pod jego stopami, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, czuł się tak jakby faktycznie był w domu i nie wyjechał nawet z Anglii. Uśmiechnął się mimowolnie, a później zostawił już pudełko na łóżku w sypialni, wiedząc, że czekało go sporo pracy.
Nie wiedział nawet, ile dokładnie zeszło mu z tym, aby w końcu móc usiąść na kanapie z powrotem, trzymając już w dłoni butelkę piwa, a nie kolejny karton. W prawdzie czekały go jeszcze gruntowne porządki w pewnych miejscach, ale w kuchni dało się zrobić już coś do jedzenia, w łazience dało się wykąpać, a sypialnia przypominała sypialnię. Louis cieszył się, że w końcu wszystko się ułożyło i że w końcu znalazł swoje małe miejsce na ziemi.
.・。.・゜.・。.・゜
— Ciekawe, kto się wprowadził do tego domu niedaleko — zagadnęła Margaret, gdy Alex usiadła przy wyspie kuchennej, przypatrując się starszej kobiecie, która robiła obiad. — Widziałam dzisiaj, że to jakiś mężczyzna. Chyba samotny — dodała, mieszając na patelni sos do makaronu z kurczakiem.
— Za niedługo i tak pewnie się dowiemy — Alex wymamrotała znad telefonu. Właśnie pisały z Red o czymś ważnym tylko dla nastolatków, poza tym nie wiedziała za bardzo jak mogłaby pomóc mamie, bo nigdy nie była przekonana co do swojego związku z naczyniami i gotowaniem. Wolała już wysprzątać wszystko na błysk dwa czy trzy razy. - Wiesz jak to jest, stara pani Dawson siedzi cały czas w oknie z tym swoim kundlem, więc pewnie zaraz wszystkich uświadomi, kto to taki, skąd przyjechał, ile ma lat i jak długo ma obecny samochód. Wywiad środowiskowy lepszy niż ten u agenta z FBI - dodała, śmiejąc się pod nosem. Chyba każdy z nas znał taką kobietę czy mężczyznę, którzy zdecydowanie za bardzo interesowali się życiem sąsiadów czy po prostu innych ludzi niż swoim własnym, jakby to była jedyna sensowna rozrywka na całym świecie. Cóż, Alex miała już tę nieprzyjemność wzięcia na języki przez panią Dawson i nie wspominała nawet jak bardzo ją to zdenerwowało, bo nie chciała sobie od nowa tego wszystkiego przypominać i przerabiać od nowa, bo nie miało to najmniejszego sensu.
— Chyba tak — Margaret roześmiała się głośniej, a później sięgnęła po lampkę wina, którą powoli sączyła, aby odstresować się po całym dniu pracy. — Jak w szkole? — dodała i spojrzała na córkę, opierając się przy tym o blat kuchni. Skrzyżowała dłonie na piersi, cały czas zerkając na patelnię, aby sos się nie przypalił.
— W porządku. Czekamy z Red, aż dowiemy się czegoś o tym nowym nauczycielu od historii sztuki. Po tym jak Doyle miał ten wypadek i już nie będzie uczył, to nie wiemy kto go zastąpi. Wiem tylko tyle, że ktoś to zrobi, ale nie mam pojęcia kto — Wzruszyła ramionami, zakładając kosmyk włosów za ucho. — Mam tylko nadzieje, że to będzie normalny człowiek, bo wolałabym się nie męczyć niepotrzebnie. Poza tym nie mam też możliwości przepisania się gdzieś, bo wszystkie inne fakultety są już zapełnione po brzegi — dodała, przewracając oczami.
— W momentach takich jak ten uświadamiam sobie, że nie zorientowałam się nawet, że się zestarzałam — Margaret pokręciła głową, śmiejąc się pod nosem i westchnęła nostalgicznie.
— Nie przesadzaj mamo, dale jesteś piękna i młoda — Alex uśmiechnęła się do niej słodko, a później posłała całusa w powietrzu. — A jeśli ci tak bardzo zależy to wezmę Maxa na spacer i dowiem się kto to, może spotkam kogoś, kto będzie cokolwiek wiedział o naszym nowym sąsiedzie. Co sądzisz?
— W zasadzie, to Max i tak potrzebuje, aby go wyprowadzić — Margaret spojrzała wymownie na córkę. — Więc możesz to zrobić i już się tak nie podlizuj.
— Ja się nie podlizuje, mówię po prostu to, co uważam za prawdziwe, a prawda jest taka, że moja mamuśka robi furorę — Nastolatka zsunęła się z krzesła, śmiejąc się pod nosem, a później już zawołała Maltańczyka, idąc w stronę drzwi wejściowych do domu. Sama była ciekawa tego sąsiada.
.・。.・゜.・。.・゜
i jak dwójka? :x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top