One-shot

Siedzieli na wzgórzu oparci o siebie. Z lekkimi uśmiechami, ich blond włosy powiewały na wietrze, a przed nimi rozciągało się miasto.

— Słońce zachodzi, gwiazdy się pojawiają. I wszystko, co się liczy, jest tu i teraz. Mój wszechświat nigdy nie będzie taki sam. Cieszę się, że przyszłaś — rzekł Armin uśmiechając się do dziewczyny, która siedziała nieobecna. Cicha, jakby smutna, przygaszona. Myśli czymś zajęte, spojrzenie jakieś smutne. Chciał spytać, czy coś się stało, ta jednak wyprzedziła go odpowiadając na szalejące myśli.

— Jestem duchem dziewczyny, którą tak bardzo chcę być. Jestem odłamkiem dziewczyny, którą kiedyś tak dobrze znałam — rzekła cicho i smutno. Chłopak przytulił ją. Postanowił opowiedzieć jej pewną historię.

— To jest dziewczyna, która siedzi z przodu mojej klasy, która, przysięgam, że nigdy nie widziałem, by robiła coś poza śmianiem się. Ona jest wysoka i inteligentna, piękna i silna. A kiedy ktoś spada w dół, próbuje naprawić, to co jest źle. Jak ktoś tak idealny czuje się tak niepewnie? Żeby ranić swoją skórę, ciąć się i przypalać, nadal chcąc bardziej krzywdzić siebie. To jest dziewczyna, 
Która siedzi z przodu mojej klasy,
Której ma zaszklone oczy
Podobne do świeżo pociętego szkła — w tym momencie chłopak zrobił pauzę i westchnął cicho. — To była dziewczyna, która siedzi z przodu mojej klasy, która wczoraj wzięła swój ostatni oddech. Napisała kilka notatek. Przepraszam, że nie powiedziałam, ale mój umysł był zepsuty. Nie mogliście mnie uratować w żaden sposób. — Annie sluchała tego uważnie i w skupieniu. Ona sama się cięła. Nie miała wielkich problemów, jednak te, które posiadały wystarczały do pogrążenia się w depresji.

— Nie wiem na czym stoję. Trzymam się gdzieś na uboczu.

— To jest ciemność przed świtem. Burza przed pokojem — powiedział łagodnie.

— Nie jestem nieznajomą wobec ciemności. Schowaj się, mówią. Nie chcemy twoich zepsutych części. Nauczyłam się wstydzić wszystkich swoich blizn. Uciekaj, mówią. Nikt cię nie pokocha takim, jakim jesteś — rzekła cicho i smutno. Brakowało już tej pewności siebie. Dzięki pamięci tego, co zrobiła źle, ludzie zaczęli ją poniżać i wyzywać. Annie Leonhart pochodziła bowiem z rosyjskiej rodziny. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby od małego nie znęcała się nad zwierzętami, ludźmi. Była bezwzględna. Gdy pewnego dnia pobiła Historię Reiss, dostała łatkę z napisem niebezpieczna Rosjanka. Lepiej trzymać się od niej z daleka. Lecz nikt nie znał prawdy. Nikt prócz Armina słynącego ze swej dobroci. Chciał jej pomóc. Mimo że naderwała jego zaufanie podczas walki z jego przyjacielem, Erenem, który także został wtedy pobity, blondyn wciąż brnął w znajomość z nią. Chciał dotrzeć do jej wnętrza. Do serca. Miał przeczucie, że jest dobra. Wierzył, że dziewczyna tylko otacza się grubym, tytanowym murem. Chciał go przełamać, co mu się udało. Po wielu ciężkich próbach dowiedział się prawdy. Historia Reiss wraz z Ymir miały żal do niej, że jest bardziej świadoma każdego sprawdzianu, jego trudności, konkursu. Zazdrościły wyników w nauce. Były okrutne dla niej, a Annie miała problemy z kontrolowaniem emocji. Prowokacja niosła za sobą tragiczne skutki. Nieprzerwane nękanie wystarczyło, aby zburzyć jej reputację, pogrążyć w depresji. Wykreślić z życia blondynki chęć do nauki. Armin westchnął cicho. Domyślił o czym myśli jego ukochana. Pocałował ją lekko w policzek, przytulając.

— Zamknij na chwilę oczy i nie myśl o tym, czy boisz się, czy nie. Na chwilę, zostawmy w tyle rozczarowań gniew. Dziś to co mamy na pewno to siebie nic więcej — chłopak nie dokończył, gdyż jego ukochana rozpłakała się. Czuła, że nie zasługuje na kogoś takiego jak Armin. Mimo nerwów ze stali mimo tego, że dziewczyna na pozór była ostrą i wredną osobą, pod wpływem jej chłopaka mogła zrzucić kamienną powłokę. Wreszcie była w stanie uwolnić się od negatywnych emocji. Jednak w tamtym momencie w jej głowie pojawiało się tylko jedno. Nie zasługujesz na niego.

Nie potrafiła dłużej tak siedzieć. Wyrzuty sumienia zbyt ją męczyły. Armin nie wiedział co się dzieje, gdy nagle wstała i bez słowa, z lśniącymi od łez w blasku zachodzącego słońca, oczami pobiegła do lasu. Usiadła przy drzewie, wyciągając żyletkę z etui na jej czarny telefon. Rzuciła niepotrzebne w tamtej chwili urządzenie, przykładając żyletkę do pełnego widocznych blizn nadgarstka. Łzy powolnie spływały na ziemię, jednocześnie tworząc wręcz obraz na twarzy dziewczyny. Jej oblicze było niczym dzieło sztuki. Lśniące łzy, podkreślone niebieskimi oczyma piękno, różowe usta i jasna cera. Miała rozpuszczone włosy, które delikatnie powiewały na jakże pasującym do sytuacji wietrze. Był on bowiem chłodny, przenikliwy, jak dusza skrzywdzonej dziewczyny. W momencie, gdy miało nastąpić pierwsze tego dnia cięcie, zjawił się Arlet. Nie podchodził zbyt blisko. Usiadł na brudnej, okalanej brązowymi liśćmi ziemi.

— Ty widzisz, że nawet kiedy śpię, płonę. Jedna myśl. Daj mi wody. Pośród mych natchnień, twoje łzy słone. Błagam. Napraw mnie. Czy dasz radę kochać, mimo że ja nie umiem już sam bez Ciebie wstać? — wyszeptała.

Spojrzał jej prosto w oczy, zaczynając mówić.

— Nikt nie wygląda, jakby cię rozumiał. Czujesz się samotna, ale posłuchaj urocza damo, nie musisz być sama, więc kochanie nie tnij się. Możesz robić wszystko, ale obiecaj mi, że się nie będziesz ciąć. Wiem, że twoje serce cierpi, myślisz, że droga ma się skończyć. Możesz czuć, że ta żyletka którą trzymasz jest twoim jedynym przyjacielem, ale kochanie nie tnij się. Możesz robić wszystko ale obiecaj mi że się nie będziesz — powoli wyciągnął do niej dłoń, a dziewczyna chwyciła ją. Wypuściła żyletkę, spadła na ziemię. Armin przyciągnął ją do siebie czule. Następnie wrócili na wzgórze. Czuli ten ogromny postęp. Żyletka przepadła. Po raz pierwszy od wielu miesięcy Annie Leonhart się śmiała. Przez resztę wieczoru roniła jedynie łzy śmiechu, a nie smutku. Zapisała w swej pamięci szczęście, które jej towarzyszyło do końca minionego dnia. Mimo że przed nimi była jeszcze długa droga do wyzbycia się depresji blondynki, wiedzieli, że ten wieczór stał się początkiem nowego życia.

— Każdej nocy kiedy leżę w łóżku, najżywsze kolory wypełniają moją głowę. Milion marzeń nie pozwala mi zasnąć. Myślę o tym, jaki mógłby być świat. Wizja tego jedynego, który widzę ja. Milion marzeń, to wszystko czego potrzeba. Milion marzeń o świecie, który stworzymy — rzekł Armin uśmiechając się szeroko i przytulając swoją dziewczynę.

— Bardzo ci dziękuję — szepnęła cicho, przymykając oczy i delikatnie, z uczuciem całując swojego ukochanego.

___________________________________
Heja!

Dosyć długo pracowałam nad tym one-shotem. Posiada on równo 1000 słów.

I na czym polega jego specjalność?

Możliwe, że niektórzy się domyślili. Ale tak. Wszystkie dialogi są stworzone słowo w słowo z tekstów piosenek.

Lista wykorzystanych utworów:

~ The Wanted — Glad you came
~ Christina Perri — Lonely
~ Amanda Lopiccolo — Dark Enough
~ Jason Walker — Down
~ Britt Nicole — When she cries
~ Z filmu The Greatest Showman Alan Walker & Keala Settle — This is me
~ Grzegorz Hyży — Na chwilę
~ LemON — Napraw
~ B - Mike — Baby, don't cut
~ Z filmu The Greatest Showman zespołu P!nk — A Million Dreams
~ Margaret — Thank you very much

Proszę o opinię.

Miłego dnia! ♡

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top