Rozdział 33 No Control
Wyjazd zbliżał się nieubłaganie. Dwa tygodnie pozostały do zakończenia obozu letniego. Chyba nigdy wcześniej Louis tak bardzo nie chciał wracać. Zaprawdę wiedział, że spotka się z rodziną i przyjaciółmi, ale wolał zostać tutaj ze swoim loczkiem. Przez te kilka dni nie był w stanie skupić się na lekcjach. Nawet teraz siedząc na lekcji z Ed'em, grając na gitarze wyuczoną na pamięć melodię, nie skupiał się na tym. Jego wzrok ciągle był skrzyżowany z pewnym zielonookim chłopakiem, który posyłał mu promienny uśmiech odganiając ciemne myśli.
Przez ten czas tak bardzo zbliżyli się do siebie. Louis nauczył się być prawdziwym sobą, kimś lepszym i bardziej tolerancyjnym.
Pogoda też przestała ich rozpieszczać. Nocne deszcze, a nawet burze oraz ponure poranki zdarzały się coraz częściej. W obecnej chwili było nawet słonecznie, lecz wiatr zmieniał odczuwalną temperaturę na dużo niższą.
Wychodząc z sali szatyn poczuł dłoń obejmującą go w talii. Od razu uśmiechnął się spoglądając na swojego chłopaka
-Ostatnio jesteś małomówny Lou - westchnął brunet opierając się o ścianę
-Przepraszam, to przez pogodę jestem lekko przybity - skłamał starszy drapiąc się niepewnie po karku
-Tak, a ja jestem hetero - burknął Harry chwytając partnera za policzki - co się dzieje?
- Ja nie chcę wyjeżdżać - przyznał szatyn wtulając się w swojego chłopaka i lekko łkając
-Skarbie, wszystko będzie dobrze, wiesz o tym, to że wyjedziemy, to nic nie zmieni, doskonale o tym wiesz - westchnął młodszy gładząc niebieskookiego po plecach
-Tak, ale nie wyobrażam sobie budzić się bez ciebie obok i twojego głosu na dzień dobry i dobranoc - przyznał lekko uspokajając się
-Wytrzymasz, mogę nagrać ci budzik jak chcesz - zaproponował Harry sprawiając, że starszy lekko zachichotał
-Kocham cię, wiesz? - zapytał unosząc głowę
-Wiem, ja ciebie też - brunet uśmiechnął się promiennie łącząc ich usta w krótkim pocałunku.
***
Nudząc się, w ten środowy wieczór Liam zaproponował zrobić coś ciekawego, dlatego teraz cała grupka spotkała się w świetlicy. Harry i Louis lekko się zaczerwienili spoglądając na stół od bilardu, kiedy kilkoro nastolatków grało na nim. Brunet zachichotał wygodniej opierając się o swojego chłopaka, który właśnie rozgrywał mecz w Fife.
Po zakończonym meczu Louis przybił piątkę z Michaelem, z którym to był w drużynie. Zadowolony z wygranej swojego chłopaka Harry obrócił się czule go pocałować. Jednak zamiast napotkać usta partnera został zatrzymany przez jego dłoń na swoim czole. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, poczuł jak starszy chwyta go za biodra i sadza sobie na udach. Louis zaśmiał się całując swojego chłopaka w usta. Wzrok pary skrzyżował się z tym należącym do Taylor, która właśnie przechodziła przez pomieszczenie
-Wstrzymajcie się trochę, bo zaraz będziecie się pieprzyć przy wszystkich - fuknęła blondynka
-Och jasne, bo tylko to robimy, Niall weź kamerę zaczynamy - prychnął Louis teatralnie kładąc dłonie na klatce piersiowej bruneta.
Słowa chłopaka jeszcze bardziej zdenerwowały jego byłą. Taylor zarzuciła swoim kucykiem podchodząc do znajomych, którzy grali właśnie w bilard
-Dobrze, że nie wie nic o tym stole - wyszeptał Harry wprost do ucha partnera wywołując u niego atak śmiechu.
Pozostali przyjaciele obrócili się zaskoczeni
-Harry, masz na niego naprawdę dobry wpływ - zauważył Shawn.
***
Ku swojemu zaskoczeniu Louis obudził się w pustym łóżku. Zaspany usiadł na materacu i dokładnie rozejrzał się po pomieszczeniu. Nagle z łazienki wyszedł Harry. Miał całe mokre włosy, a wokół bioder zawiesił sobie ręcznik. Z uśmiechem podszedł do partnera czuło całując go w usta
-Dzień dobry - przywitał się brunet otwierając szafę
-Dobry, dlaczego jesteś wyszykowany tak wcześnie? - niebieskooki przeciągnął się również wstając
-Jest w końcu ładna pogoda, a ja chciałbym pójść na poranną jogę
-Poranną jogę? - powtórzył Louis podchodząc do swojej szafy
-Tak, nad jeziorem, może chcesz iść ze mną? - zaproponował młodszy wyjmując tank top oraz obcisłe legginsy
-Z chęcią popatrzę jak się wypinasz przy mnie - rzucił szatyn wchodząc do łazienki.
Lekko załamany wypowiedzią swojego chłopaka, Harry przebrał się w głównym pomieszczeniu.
Kiedy oboje byli gotowi do wyjścia, udali się na jedną z dzikich plaż, która mijali podczas wspólnego biegania. Brunet rozłożył swoją matę od razu przystępując do ćwiczeń. Natomiast niebieskooki założył okulary przeciwsłoneczne oraz rozsiadł się wygodnie na piasku. Mimo wszystko jednak jego wzrok co jakiś czas kierował się w stronę ćwiczącego chłopaka. Widząc, jak bardzo seksualne są niektóre jego pozy, poczuł przypływ gorąca. Postanawiając się pobawić podszedł do niego i przejechał palcem wskazującym po kręgosłupie
-Doinformuj mnie trochę, jak nazywa się ta pozycja? - zapytał szatyn obchodząc partnera dookoła
-Pies z głową do dołu, rozpraszasz mnie Lou - prychnął brunet spoglądając na niego.
Ta pozycja bardzo spodobała się starszemu. Obserwował ciało współlokatora bardzo dokładnie. Harry miał ręce oraz stopy na macie, natomiast resztę ciała unosił ku górze
-Dopiero mogę zacząć cię rozpraszać - szatyn lekko zamachnął się klepiąc pośladek zielonookiego - a zresztą, ty już wystarczająco mnie rozproszyłeś
-Przestań, chcę ćwiczyć - oznajmił spokojnym tonem Harry, ale mimo wszystko podobało mu się to
-No nie wiem, zasłużyłeś na spokój? - szatyn zastanawiał się na głos przeciągając ponownie palcem po plecach partnera.
Pod wpływem kolejnej dawki dotyku brunet nie wytrzymał i zniżył się na kolana
-Wyglądasz zbyt pociągająco w tych leginsach - szepnął Louis ustawiając się za partnerem dokładnie przylegając do niego ciałem
-Wiedziałem, że ci się spodobają - westchnął zielonooki lekko poruszając biodrami naprzeciw krocza szatyna
-Bardziej niż podobają - dłoń Louis powędrowała do koszulki współlokatora ściągając ją z niego.
Dłonie starszego powoli zaczęły drapać plecy bruneta, na co ten lekko zamruczał. Zadowolony z tego efektu mimo wszystko przeniósł dłonie na pośladki młodszego ugniatając je delikatnie
-Naprawdę lubisz się ze mną droczyć - sapnął Harry ponownie poruszając biodrami
-Dziecko najchętniej i najdłużej się bawi ulubioną zabawką, a inne go nie obchodzą - rzekł poważnie szatyn, jednak po chwili i tak zaśmiał się szczerze.
Niedowierzając w wypowiedziane właśnie słowa, Harry przewrócił oczami kładąc głowę płasko na macie . Starszy sięgnął gumki od leginsów i pociągnął je w dół razem z bokserkami chłopaka. Na widok jego nagiego ciała poczuł, jak i jego spodnie robią się za ciasne. Wpatrywał się chwilę w gładki tyłek chłopaka, aby po kilku sekundach przysunąć do niego twarz i ugryźć jeden z pośladków zostawiając na nim ślad. Harry sapnął zaskoczony. Cwany uśmiech wpełzł na twarz starszego. Przypomniał sobie, że brunet na pewno mył się niecałą godzinę temu. Z lekkim zawahaniem przyłożył język prosto do jego obręczy powoli ją liżąc
-O kurwa, Lou - jęknął zielonooki czując, jak język partnera jest zagłębiany w nim.
Starszy chłopak dokładnie wylizywał wnętrze czując mniejszą odrazę, niż się spodziewał. Jedną dłonią odchylał pośladki, natomiast jeden palec dołożył obok swojego języka. Działał dość instynktownie.
Dodając trzeci palec stwierdził, że już dość przygotował partnera. Wyjął wszystko patrząc, jak mokra jest już dziurka bruneta. Uśmiechnął się dumny z siebie. Szybko zdjął spodnie i bokserki ponownie nachylając się nad młodszym. Nasłuchiwał jego szybkiego oddechu powoli w niego wchodząc. Mimo wszystko nie chciał zrobić Harry'emu krzywdy. Kompletnie się oddając chwili nie myśleli, że są na zewnątrz.
Starszy chłopak powoli zaczął wykonywać pchnięcia, a każdemu towarzyszył głośny jęk. Zielonooki w większości opierał się na swoich rękach czując, jak za każdym razem jest posuwany do przodu. Oboje już byli na skraju
-Lou... - wysapał młodszy prężąc plecy
-Wiem skarbie, ja też jestem blisko - odparł szatyn lekko zmieniając kąt pod którym się wbijał.
W końcu doszli praktycznie w tym samym czasie płasko opadając na matę. Szybko jednak podnieśli się ponownie ubierając się
-Dzięki, teraz musisz mi wymyć matę - prychnął z uśmiechem Harry składając piankowy przedmiot
-Mogę ją myć za każdym razem, jeżeli takie akcje będą się powtarzać kochanie - odparł niebieskooki zbierając ich rzeczy.
Idąc w stronę budynku brunet kręcił głową i oczywiście lekko utykał, co po takim czasie nie było dla nikogo nowym widokiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top