Rozdział 31 Falling
Starszy chłopak przekręcił się na drugi bok głośno jęcząc. Wyciągnął rękę na bok wydając kolejny pomruk niezadowolenia, kiedy nikogo nie wyczuł obok siebie. Gwałtownie się poniósł, czego od razu pożałował ponownie się kładąc
-Bardzo się wierciłeś w nocy - powiedział Harry wchodząc do głównego pomieszczenia
-Wiem, zimno mi, gardło mnie boli - narzekał nakrywając się bardziej kołdrą
-Mówiłem, że będziesz chory, pójdę po śniadanie dla ciebie, a później weźmiesz leki - brunet pokręcił głową ubierając na siebie koszulkę
-Dziękuję kochanie, dobrze wiesz, że też cię kocham - zaświergotał niebieskooki wystawiając jedynie głowę spod pierzyny.
Harry pokręcił głową rzucając w swojego chłopaka grubą bluzą
-Ale to twoja - zdziwił się starszy podnosząc część ubioru
-Już twoja, w końcu co to za związek, jak nie wymieniamy się ciuchami - zaśmiał się brunet wychodząc.
Może zachowywał się trochę jak zakochana nastolatka, ale właśnie taką był. Zawsze marzył, aby znaleźć miłość niczym te wszystkie dziewczyny w filmach romantycznych.
Schodząc do stołówki Harry natknął się na Nialla
-Gdzie zgubiłeś swoją księżniczkę? - zapytał farbowany blondyn dorównując mu kroku
-Louis się przeziębił wczoraj podczas biegania - sprostował zielonooki skręcając przez drzwi od największego pomieszczenia
-No to nieciekawie, jest bardzo kapryśny jak jest chory - Niall wzruszył ramionami biorąc tackę z kanapkami.
Lekko zmęczony brunet zabrał dla siebie porcje i zjadł z przyjaciółmi rozmawiając. Później podszedł do kucharki i poprosił o możliwość wzięcia na wynos kilku kanapek oraz herbaty. Kobieta zgodziła się bez zbędnych trudności i przygotowała specjalne zamówienie dla Harry'ego. Chłopak ruszył do pokoju starając się nie wylać parującego trunku. Z trudem otworzył drzwi wchodząc do środka. Zauważył, jak szatyn wtulony jest bluzę i cicho pochrapuje z uśmiechem na twarzy. Nie chcąc go budzić, brunet odstawił jedzenie na szafce nocnej i wyruszył do szafy. Znalazł leki przeciwbólowe, witaminy oraz krople do nosa. Położył wszystko obok śniadania. Usiadł na materacu, a Louis czując ugięcie wyciągnął ręce i zacisnął piąstki na materiale koszulki bruneta
-Mówiłem, że będziesz chory - westchnął zielonooki gładząc policzek partnera
-A ja jak zwykle się tym nie przejąłem - westchnął unosząc się do pozycji siedzącej
-Mam dla ciebie ciepłą herbatę, śniadanie i leki
-Dziękuję, ale chyba nic nie przełknę - oznajmił Louis pociągając nosem.
Młodszy podał kubek swojemu partnerowi oraz pierwszą tabletkę
-Mogłeś wziąć te kanapeczki bez skórki - stwierdził niebieskooki biorąc leki
-Może jeszcze ci w herbatę pochuchać? - prychnął Harry
-O tak, a może na poprawę humoru zrobisz mi jeszcze loda? -szatyn ostentacyjnie zatrzepotał rzęsami
-Naprawdę jesteś nieznośny i wymagający podczas choroby - westchnął młodszy podając współlokatorowi kanapkę
-Kochasz to - Louis puścił do niego oczko zajadając się posiłkiem
-Co nie zmienia faktu, że nie pozwolę, abyś był więcej chory
Szatyn skończył jeść biorąc powolne gryzy. W międzyczasie Harry wskoczył na łóżko opierając się o ścianę. Starszy chłopak nasunął rękawki na ręce, podniósł się na kolana kichając
-Na zdrowie skarbie - zachichotał Harry wyciągając dłonie przez siebie
-Dziękuję - odparł podchodząc bliżej.
Niebieskooki położył się między nogami swojego partnera przytulając się do jego klatki piersiowej. Brunet zachichotał całując młodszego w głowę i ciasno go otulając rękoma. Po chwili poczuł, jak z ust Louisa wydaje się lekki świst, a sam chłopak zasnął. Młodszy wsadził rękę w karmelowe kosmyki partnera bawiąc się nimi.
***
Obudził się jako pierwszy Harry chwilę przed obiadem . Spojrzał na swojego chłopaka, który nadal słodko spał. Rozczulał go widok szatyna, takiego spokojnego i bezbronnego. Mógłby się do tego przyzwyczaić, ale zdecydowanie bardziej podobała mu się ta władcza wersja. Kiedy chłopak tak mu się przyglądał, niebieskooki wstał przyglądając się od dołu współlokatorowi
-Jak się czujesz? - zapytał cicho Harry
-Lepiej, dziękuję - szatyn posłał mu uśmiech.
Starszy chłopak twierdząc, że jest już z nim lepiej poszedł na obiad. Louis ciągle był w spodniach dresowych i bluzie swojego partnera. Usiadł przy stole podpierając głowę na dłoniach
-Co tam się dzieje Tommo? - zaciekawił się Liam siadając
-Przeziębiłem się - westchnął szatyn podnosząc ręce ze stołu
-Dlatego robię za służącą - dodał Harry stawiając tacki
-Jakbyś był służącą, to miałabyś seksowne wdzianko - stwierdził Zayn
-Nie mam takiego przy sobie, akurat pakując się tutaj nie myślałem, że będę odgrywać jakieś sceny służącej - skomentował Harry
-A masz taki w domu? - zapytał z nadzieją Louis
-A ty czasem źle się nie czułeś? - odparł z przekąsem Harry
***
Pomimo słońca za oknem, Louis poczuł jakby była najgorsza w jego życiu ulewa. Stał niedaleko schodów wpatrując się w rozgrywającą się scenę przed nim. Mianowicie jego chłopak stał przy ścianie całując się z Taylor i to dość zachłannie. Po policzkach starszego zaczęły lecieć łzy, jeszcze nigdy nie był tak zraniony.
Kiedy dwójka oderwała się od siebie, spojrzeli na załamanego szatyna. Harry wielce uśmiechnięty podszedł do niższego. Złapał skrawek jego koszuli i mówił bardzo powoli
-No widzisz Tommo, teraz nie masz nic, przyjaciół, miłości i dobrej opinii, pedale - warknął odchodząc do blondynki.
Taylor złapała młodszego od siebie partnera i poszli razem w stronę schodów. Łzy w oczach szatyna nasiliły się, a sam chłopak padł na kolana zakrywając twarz
-Harry proszę cię! - krzyknął w stronę, gdzie przed chwilą zniknęła dwójka
-No i w końcu wszystko wiemy, trzeba się trzymać z daleka od takich jak ty - powiedział Zayn stając z grupką resztą znajomych przed załamanym niebieskookim.
Jednak Louis nie zwracał już na nich uwagi. Powtarzał jak mantrę imię byłego kochanka
*
-Harry! - krzyknął szatyn otwierając oczy.
Ciągle powtarzał to jedno słowo cały się trzęsąc. Wszędzie panował półmrok
-Hej Lou, spokojnie, jestem tutaj - usłyszał szept za sobą
-Hazz - załkał Louis siadając.
Zielonooki sięgnął do lampki na etażerce zapalając ją. Usiadł w siadzie skrzyżnym przyciągając partnera na swoje nogi. Szatyn ciągle cicho łkał wtulając się w klatkę piersiową młodszego
-Spokojnie, jestem tutaj kochanie - wyszeptał Harry jedną ręką łapiąc za bok partnera, a drugą gładził go po plecach
-Kocham cię Hazz, tak bardzo cię kurwa kocham - wyznał niebieskooki zaciskając pięści na koszulce partnera
-Lou, ja ciebie też, powiesz mi, co ci się śniło? - zapytał spokojnie młodszy składając pocałunek w karmelowych kosmykach
-Ty i Taylor razem, że nasz związek był tylko po to, aby mnie wyśmiać i zjebać mi życie, to było tak prawdziwe - opowiedział Louis uspokajając się
-Przecież nigdy bym ci tego nie zrobił, nie zrezygnował bym z ciebie, jesteś moim całym światem - powiedział brunet i złapał podbródek współlokatora
-Przepraszam... - wydukał starszy, zanim poczuł na swoich ustach inną parę, którą już tak dokładnie poznał
-Nie masz za co przepraszać, to tylko sen, zapomnijmy o tym i wróćmy do spania, nie masz się czym martwić skarbie
Louis pokiwał głową kładąc się ponownie na łóżku. Młodszy położył się na swojej połowie, a już po chwili poczuł jak szatyn wtula się w jego klatkę piersiową. Już po chwili oboje cicho pochrapywali śpiąc razem.
***
Następnego ranka Louis twierdził, że czuje się już lepiej, chodź wciąż doskwierał mu kaszel. Nawet podczas śniadanie prawie się zakrztusił kanapką. Teraz idąc na zajęcia kulinarne wykłócał się z Harrym
-Powinieneś zostać jeszcze dzisiaj w pokoju, co jak gorzej się rozchorujesz? - marudził Harry
-Dam radę, naprawdę jest już lepiej - tłumaczył już któryś raz szatyn
-Możecie przestać? Harry, ja wiem, że się martwisz o Louisa, ale, nie wierzę, że to mówię, ale Louis raczej da radę podejmować poprawne decyzje - westchnął Zayn mijając parę
-No dobrze, ale w każdym momencie mogę odprowadzić cię do pokoju - skomentował Harry
-Dziękuję kochanie, to wiele dla mnie znaczy - szatyn zarzucił ręce na kark swojego chłopaka całując go krótko.
Dość szybko minął im dzień zajęć. Obyło się bez potrzeby podprowadzania Louisa. Szatyn dał sobie radę, pomimo osłabienia. Jednak po obiedzie postanowił zrobić sobie drzemkę. Tak właśnie skończył w łóżku, leżąc pomiędzy nogami Harry'ego, wtulony w jego klatkę. Zielonooki jedną ręką bawił się karmelowymi kosmykami, a drugą trzymał książkę, którą właśnie czytał.
Udało im się przespać nawet całą noc, bez zbędnych pobudek spowodowanych koszmarami. Harry ciągle starał się pokazywać, jak wiele dla niego znaczy starszy chłopak. Pragnął pokazać, jak bardzo obawy ze snu są mylne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top