Rozdział 30 Through the Dark

Rankiem Louis odczuwał skutki alkoholu, jednak nie czuł się jakoś bardzo źle. Obejrzał się na lewo widząc śpiącego w najlepsze swojego chłopaka. Z uśmiechem usiadł na nim okrakiem ciągle mając kołdrę na ramionach. Harry otworzył oczy na uczucie ciężkości. Wystawił rękę ku policzkowi partnera gładząc go delikatnie. Niebieskooki nachylił się składając czułe pocałunki na ustach bruneta. Całusy stawały się coraz bardziej zachłanne, aż starszy nieświadomie poruszył się szukając tarcia

-Nie ma nawet ósmej - westchnął Harry wypychając lekko biodra do góry

-A czy to moja wina, że mój gorący chłopak codziennie rano leży niewinnie obok mnie

-Dokładnie, to twoja wina

-Och zamknij się i daj mi zrobić ci loda - warknął Louis zdejmując dolne części ubioru chłopaka

-Mam lepszy pomysł, ufasz mi? - zapytał młodszy łapiąc partnera w talii

-Co to za pytanie, oczywiście, że tak!

Harry'emu nie trzeba było mówić dwa razy. Zwinnie zamienił ich miejscami wisząc nad szatynem. Szybko rozebrał ich dwójkę wracając na swoją pozycję. Z ust Louisa wydobył się jęk, kiedy poczuł jak jego penis otarł się o tego partnera. Dokładnie o to chodziło zielonookiemu. Zaczął powoli się poruszać w górę i dół ocierając ich o siebie. Starszy jęczał coraz głośniej łapiąc ramiona Harry'ego. Brunet wsunął dłoń pomiędzy ich ciała zbierając preejakulat i rozsmarowując go na obu przyrodzeniach powoli poruszając ręką. Niebieskooki mruknął coś niezrozumiałego szarpiąc za brązowe loki współlokatora. Czuł, że jest już blisko. Nagle drzwi od ich pokoju głośno trzasnęły, a do środka wszedł zdyszany Niall. Zawstydzony, zaszokowany i zdenerwowany Harry odskoczył na materac mocniej nakrywając siebie i szatyna

-Chłopaki, pomóżcie mi, on mnie zabije! - krzyknął tleniony blondyn wymachując rękami

-Kurwa, czy my naprawdę nie zamknęliśmy wczoraj drzwi? - warknął Louis spoglądając na swojego chłopaka

-Na to wygląda, Niall?

-Tak? - zapytał szarooki jakby nigdy nic

-Możesz łaskawie wyjść i dać nam dokończyć to, co zaczęliśmy zanim nam przerwałeś? - rzekł podburzony Harry

-Najpierw mnie ukryjcie, Shawn mnie szuka, znalazł kilka rzeczy w moim łóżku

-Jakich rzeczy? - wtrącił się Louis

-Okruszki ciastek, butelki po coli, puszki po energetykach, papierki po batonikach... - wyliczał środkowy chłopak

-Zamknij drzwi i ukryj się w łazience - westchnął brunet.

Niall pokiwał głową wykonując polecenie. Louis przewrócił oczami odwracając się do partnera

-Na czym my to skończyliśmy? - zapytał retorycznie starszy łapiąc przyrodzenie bruneta pod kołdrą

-Niall jest w łazience - upomniał go Harry przysuwając bliżej ich ciała ku sobie

-Wiem, zaraz wpadnie też Shawn, dlatego udawaj, że nic nam nie przerwało

-Jasne

Z ust bruneta uciekło ciche sapnięcie czując, jak starszy porusza swoją ręką. Tak jak wspomniał Louis, nie minęło kilka minut, a do środka wbiegł rozwścieczony Shawn

-Gdzie on jest? Gdzie ta irlandzka fretka? - krzyknął zły, jednak jego twarz nabrała rumieńców widząc, w jakiej sytuacji zastał parę - już nie ważne, ja pójdę szukać dalej - oznajmił szybko wychodząc i trzaskając drzwiami.

Harry zachichotał odtrącając rękę swojego chłopaka na bok. Szatyn warknął zaskoczony

-Możesz wyjść - prychnął niebieskooki.

Niall wyszedł z łazienki wdzięcznie kiwając głową i opuścił pokój. Zbulwersowany Louis przewrócił się na plecy głośno wzdychając

-I atmosfera wygasła - burknął szatyn rozkładając ręce na boki

-Gadasz głupoty, mogę sprawić w minutę, że będziesz znowu twardy - prychnął Harry wspinając się na partnera

-Udowodnij -rzekł starszy z wyzwaniem w oczach.

Brunetowi dwa razy nie trzeba było powtarzać. Od razu przybrał taktykę jak wcześniej. Wsunął rękę pod poduszkę wyciągając lubrykant

-Naprawdę go tam zostawiliśmy po ostatnim razie? - zdziwił się Louis

-Na to wygląda i proponuję zostawić go tam na stałe - zaproponował zielonooki wylewając sobie maź na ręce.

Młodszy podparł się jedną ręką obok głowy partnera, a drugą, nawilżona, chwycił ich przyrodzenia powoli poruszając nimi. Szatyn zacisnął palce na ramionach swojego chłopaka jęcząc cicho. Oboje poruszali się równym tempem ciągle ocierając się o siebie. Połączyli usta w czymś, co miało być pocałunkiem, ale zakończyło się tylko oddychaniem sobą nawzajem. W końcu oboje doszli jęcząc

-Chodźmy się umyć - zaproponował Louis zarzucając kosmyk brązowych loków partnera za ucho

-Jasne - zielonooki podniósł się z łóżka, a jego współlokator od razu po nim.

Poszli do łazienki doprowadzić się do stanu użytkowania, a następnie skierowali swoje kroki na stołówkę.

***

Przy stoliku zastali już Zayna, Liama, Michaela oraz Luke'a. Cała czwórka rozmawiała i zajadała się jajecznicą. Louis przysiadł się do nich z tacką, a Harry zajął miejsce zaraz obok

-Cześć wam - rzucił niebieskooki po wypiciu łyka herbaty

-Hej, widzieliście gdzieś Niall'a i Shawn'a ? - zapytał Liam nowoprzybyłych

-Możliwe, że myją oczy wybielaczem - rzucił Louis wgryzając się w kanapkę

-Co? O czym ty gadasz? - zaciekawił się Zayn

-Rano przyłapali nas podczas dość jednoznacznej sytuacji - wytłumaczył Harry

-Czy wasza dwójka nie potrafi zamykać drzwi na klucz? - wtrącił się Luke

-Umiemy, tylko pan pieprz się ze mną, ale jestem zbyt najebany więc jak tylko się położę na łóżku to zasnę, stwierdził, że wczoraj nie było czasu zamknąć ich - mówił Harry lekko się śmiejąc

-Niemożliwe, nie byłem aż tak pijany - oburzył się Louis

-Byłeś skarbie, przedstawiłem ci adekwatne wydarzenie - odparł Harry wpatrując się w swojego chłopaka

-Samym piwem Tommo? - zapytał Liam

-To do ciebie niepodobne - skomentował Zayn

-A pieprzcie się - warknął Louis wlepiając wzrok w swój talerz

-O słyszałeś Zayn, polecenie od samej jego wysokości, musimy je spełnić - zaśmiał się Liam

-No cóż, jeżeli tak to oczywiście, to nasz obowiązek, jeżeli wasza wysokość tego wymaga, to nie ma innej opcji - dodał Zayn

-Nienawidzę was - burknął Louis kończąc jeść.

Wszyscy zaczęli się śmiać z niebieskookiego. Do końca śniadania Niall i Shawn się nie pojawili. Harry był lekko tym zaniepokojony.

***

Para wróciła do swojego pokoju w ciszy. Louis zamknął drzwi i następnie zajrzał do swojej szafy. W tym samym czasie młodszy leżał na łóżku z książką w ręku. Szatyn wyjął kilka swoich ciuchów ciskając je w róg pokoju. Zaciekawiony tym Harry oderwał się od wciągającej lektury i zaczął przyglądać się partnerowi. W szafie niebieskookiego zostało bardzo mało rzeczy

-Co tak właściwie robisz? - zaciekawił się brunet

-Pakuję kilka rzeczy w których już nie będę chodził do końca wyjazdu, aby mieć mniej pakowania pod koniec

-Okay, a co w tej walizce robią kajdanki?

-Leżą? - odparł bardzo poważnie Louis

-A dlaczego? - dopytywał młodszy

-Bo nie stoją, zastanów się czasem nad swoimi pytaniami kochanie - westchnął szatyn odkładając akcesoria do szafy obok butelki coli

-Okres masz, czy co? - zdziwił się Harry stając za klęczącym przy szafie partnerem

-Powinieneś się cieszyć, jeżeli mam okres to znaczy, że nie jestem w ciąży i nie zaliczyliśmy wpadki - zachichotał szatyn podnosząc się

-Uf... Czyli nie muszę przynosić ci ogórków z czekoladą? - zapytał z cwanym uśmiechem młodszy

-Fuj, ale jeżeli byś tak dogadzał, to wizja ciąży nie jest już taka straszna - stwierdził udając zamyślonego Louis

-Zasmucę cię, jesteś mężczyzną, nie możesz zajść w ciążę

-No i chuj marzenia strzelił, dzięki Harold

Harry zachichotał przytulając swojego chłopaka do siebie. Szatyn udał, że głośno wzdycha, ale również wtulił się w młodszego wsłuchując się w jego bicie serca.

***

Po obiedzie, w godzinach już bardziej wieczornych, Louis i Harry ubrali się w wygodne ciuchy i stali koło bramy. W końcu dało się normalnie oddychać, a nawet było lekko chłodno

-Gotowy? - zapytał z uśmiechem szatyn rozciągając się

-No jasne, inaczej bym się nie zgodził na to bieganie - warknął Harry ustawiając się

-Mam nadzieję, że żaden niedźwiedź nas nie zje po drodze - starszy myślał na głos

-W tych lasach nie ma niedźwiedzi - przypomniał mu zielonooki.

Szatyn pokręcił głową powoli kierując się w stronę drogi nad jezioro. Młodszy głośno westchnął ruszając za partnerem. Wczoraj Louis znalazł dokładną trasę na mapach Google, po której mogą biegać dzisiaj. Szlak prowadził wokół jeziora od czasu do czasu mając odnogi w dzikie plaże.

Biegali, znaczy truchtali szybki tempem już godzinę. Byli w jednej trzeciej przebytej drogi. W końcu szatyn zatrzymał się patrząc w stronę jednej z dzikich plaż

-Popływajmy - zaproponował starszy ścierając ręką kroplę potu z czoła

-Jest zimno, przeziębisz się - marudził Harry mimo wszystko idąc za swoim chłopakiem

-No dawaj, są wakacje, zróbmy coś szalonego! - szatyn krzyknął wchodząc na piasek.

Ściągnął bluzkę, a następnie sięgnął do gumki od spodni. Zdjął też dolne części ubioru. Młodszy stał wpatrzony w jego nagie ciało. Poczuł jak lekko zaschło mu w gardle

-Kochanie? - odezwał się zielonooki podchodząc bliżej

-Co jest? - odparł szatyn powoli

-Jesteś piękny - westchnął Harry również ściągając koszulkę

-Jestem podstępny, namawiam cię do złego - szatyn zachichotał.

Młodszy jedynie przewrócił oczami rozbierając się do końca. Odłożyli swoje ciuchy gdzieś na bok. Następnie Harry szybko podbiegło do partnera przerzucając go sobie przez ramię. Trzymał go ciasno pod udami mając bardzo dobry widok na pośladki chłopaka. Pewny siebie klepnął jeden zostawiając po sobie czerwony ślad. Poczuł jak starszy spiął się i głośno wypuścił powietrze. Po wejściu głębiej do wody brunet odłożył swojego partnera. Louis wzdrygnął się czując chłodną wodę, jednak nie dał po sobie poznać jak zimno mu jest. Odwrócił się tyłem do swojego chłopaka. Brunet bez zastanowienia przytulił się do pleców partnera ręce kładąc na jego biodrach. Louis uśmiechnął się pod nosem odchylając się do tyłu, aby bardziej wtulić się w większe ciało. Przyłożył swój tyłek do męskości zielonookiego delikatnie nim poruszając. Twardy uścisk na jego biodrach pogłębił się przytrzymując chłopaka w miejscu. Szatyn zachichotał czując pojedyncze pocałunki na swoim karku. Wpatrywał się w powoli widniejące na tafli jeziora odbalski księżyca. Mimowolnie uśmiech wpełzł na twarz młodszego, który teraz trzymał dłonie splecione na pępku partnera. Louis uśmiechnął się odwracając głowę do góry natrafiając na ramię współlokatora

-Kocham cię - szepnął brunet składając następnie pocałunek za uchem partnera

-Ja ciebie też kocham - odparł niebieskooki łapiąc dłonie swojego chłopaka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top