Rozdział 28 What a Feeling
W ten czwartkowy poranek Harry wstał przed budzikiem. Za pamięci wyłączył go przekręcając się w stronę swojego chłopaka. Uśmiech od razu zagościł na jego twarzy, widząc jak ślicznie promienie słoneczne okalają ich pokój. Bez zastanowienia przerzucił nogę siadając okrakiem na biodrach szatyna. Swoje ręce położył na jego barkach pochylając się do przodu. Powoli zaczął składać krótkie pocałunki na jego szyi licząc, że w taki sposób obudzi go
-Hazz, co robisz? - zapytał starszy otwierając oczy
-Dzień dobry tobie również - zaśmiał się brunet kładąc głowę płasko na sercu partnera
-Która godzina?
-Mamy jeszcze pół godziny
Louis uśmiechnął się, a jego ręce powędrowały na plecy współlokatora przyciągając go bliżej. Młodszy nie protestował, tylko bardziej wtulił się w swoją ulubioną osobę
-Hej Lou... - zaczął niepewnie zielonooki
-Tak?
-Chciałbyś mieć kiedyś dzieci? - zapytał drżącym głosem Harry, a palcami zaczął błądzić po klatce piersiowej starszego
-Nie wiem, nie myślałem nad tym nigdy, wydaje mi się, że tak, w przyszłości jak już będę mieć dobrą pracę, duży dom, a ty?
-Yhym, oczywiście, że bym chciał
-Wiesz, przed poznaniem ciebie, nigdy wcześniej nie myślałem nad ustatkowaniem się, ogólnie nad przyszłością, chyba wtedy wolałem skupić się na młodości
-A jak jest teraz?
-Teraz jestem przerażony
-Dlaczego?
-Bo boję się, że cię stracę, a tak bardzo tego nie chcę
-Ja też tego nie chcę Lou - westchnął ciężko brunet kładąc swoją dłoń płasko
-Nie do wiary, jak bardzo mnie zmieniłeś - zaśmiał się szatyn przeczesując brązowe loki partnera palcami
-Nie zmieniłem cię, sam się zmieniłeś, ja tylko ciągle byłem przy tobie podczas tego
-To dokładnie to samo
-Wcale nie
Louis zrobił typową dla siebie minę, mówiącą „Doprawdy?", przez co na twarzy drugiego pojawił się rumieniec
-Nawet jeżeli cię zmieniłem, to nie zrobiłem tego celowo, a sam jakoś nie narzekasz - bronił się Harry
-Dobrze, więc panie adwokacie, chodźmy się szykować, bo dzisiaj jazda konna
***
Cała grupa była już przy stadninie konnej. Louis obserwował, jak jego chłopak głaszcze dokładnie tego samego konia, na którym jechali pierwszym razem
-Pamiętam, jak wtedy byłeś zazdrosny - zaśmiał się brunet dosiadając zwierzę
-Wcale nie! - zaprotestował starszy podchodząc bliżej
-Kompletnie, pomóc ci?
-Poproszę
Na twarzy szatyna pojawiły się rumieńce. Nienawidził przyznawać się do swojego niskiego wzrostu. Harry pochylił się w dół pomagając partnerowi usadowić się za sobą. Kiedy niebieskooki już siedział wygodnie przytulił się ciasno do pleców swojego współlokatora. Po chwili, również na koniach, obok nich pojawili się pozostali z ich grupki. Liam siedział z przodu, a za nim również wtulony w partnera Zayn. Podobnie Michael z Lukiem, oraz Niall sam. Dzisiejszego dnia Shawn źle się czuł, więc został w ośrodku. Grupka udała się do małego zagajnika, do którego Louis i Harry obiecali ich zabrać .
Na miejscu wszyscy zeszli z koni idąc pod jedno z większych drzew
-Naprawdę tu ładnie - zachwycał się Zayn idąc za rękę ze swoim chłopakiem
-Mówiliśmy przecież -zachichotał Louis siadając oparty o korę drzewa.
Harry przewrócił oczami siadając pomiędzy nogami współlokatora opierając się o jego tors
-Jak to odkryliście? - zapytał Luke zajmując miejsce obok
-Przez przypadek w sumie
Grupka siedziała tam jeszcze dłuższą chwilę rozmawiając i śmiejąc się. Właściwie wszystko było jak po staremu, no prawie. Niall czuł się dość dziwnie będąc jedynym singlem w tym towarzystwie.
Wrócili jakieś dwie godziny później.
***
Po obiedzie Louis i Harry wrócili do pokoju zadowoleni, że jutrzejszy dzień mają wolny. Na twarzy szatyna pojawił się podstępny uśmiech, kiedy wygodnie usiadł na łóżku oparty o ścianę
-Wiesz co Hazz, kompletnie nie umiesz jeździć na koniu - westchnął od niechcenia niebieskooki .
Zaskoczony Harry dopiero co zamknął drzwi na klucz i od razu usiadł na brzegu łóżka
-Jak śmiesz tak mówić? Jestem najlepszy w ujeżdżaniu
-Nie wydaje mi się
-No to udowodnię ci to
Oczy starszego lekko się rozszerzyły na te słowa. Harry przysunął się bliżej szepcząc prosto do jego ucha
-Nie zawiodę cię, teraz się rozbierz i czekaj
Szatyn był ciągle zaskoczony, mimo wszystko wykonał polecenie. Młodszy za to podszedł do szafy wyciągając z niej lubrykant, który odrzucił na łóżko. Louis uśmiechnął się siadając na poprzednim miejscu tym razem nagi. Brunet również się rozebrał i dopiero wszedł na łóżko. Podszedł na kolanach do swojego chłopaka umiejscawiając się na jego udach
-Widzę, że dzisiaj ty przejmujesz pałeczkę - zauważył niebieskooki otwierając plastikowe pudełko
-Trafna uwaga tatusiu - zachichotał młodszy przybliżając się
-Jaki chętny - zamruczał Louis nalewając sobie trochę nawilżacza na palce
-Na ciebie zawsze - przyznał Harry całując swojego chłopaka w czerwone usta.
Szatyn oddawał żarliwy pocałunek w międzyczasie przykładając pierwszego palca do dziurki młodszego, którego to ciało lekko się spięło na dotyk chłodnej substancji. Niebieskooki wsadził pierwszego palca czekając chwilę, aż jego partner się przyzwyczai. Zauważył, jak z każdym kolejnym razem radzą sobie z tym coraz lepiej. Po chwili dodał kolejnego palca powoli robiąc nimi nożycowate ruchy, na co uzyskał kilka jęków prosto w swoje usta. Dłonie Harry'ego zacisnęły się na ramionach szatyna zostawiając tam ślady
-Wszystko dobrze? - zapytał opiekuńczo Louis przerywając pocałunek
-Tak, więcej, proszę - wydukał młodszy samemu nabijając się na palce.
Louis dodał kolejnego palca, a wolną dłoń położył na biodrze bruneta. Harry oparł głowę o ramię partnera sapiąc mu do ucha i szepcząc niegrzeczne słowa, które tylko bardziej ich podniecały. W końcu starszy wyciągnął wszystkie palce wycierając je prześcieradło
-Trzeba będzie je wyprać - skomentował zielonooki chwytając lubrykant
-Zajmiemy się tym później - zaśmiał się Louis umiejscawiając również drugą rękę na biodrze.
Harry wylał trochę mazi na stojącego penisa partnera, dokładnie ją rozprowadzając po całej długości
-Ostrożnie skarbie - upomniał go szatyn.
Młodszy skinął głową powoli nabijając się na chłopaka. Silne dłonie Louisa ciągle go trzymały, aby nie opadł za szybko. W końcu, kiedy już cały penis był w środku, oboje spojrzeli się na miejsce złączenia ich ciał. Teraz wydawało im się to jeszcze bardziej intymne niż zazwyczaj. Louis uśmiechnął się czuło całując bruneta. Zielonooki z zapałem oddawał pocałunek w międzyczasie poruszając biodrami kreśląc ósemki. Dłonie starszego powędrowały na plecy chłopaka przyciągając go jeszcze bliżej. Bardziej pewny siebie Harry powoli uniósł się, a następnie ponownie opadł. Na to uczucie z gardła obojga wydobył się przeciągły jęk. Młodszy powtórzył ruch czując niezwykłą przyjemność z tego.
Chłopak zwiększał tępo cały czas. Coraz ciężej sapał
-Już udowodniłeś, że jesteś wspaniały, ale widzę, że powoli nie możesz, daj mi się tym zająć - wysapał Louis ponownie łapiąc biodra partnera
-Tak... dobrze - odparł brunet ciasno przytulając się do niebieskookiego.
Starszy chłopak zwinnie zmienił ich pozycję, tak, że teraz leżał nad brunetem. Harry jedną rękę zanurzył w karmelowe kosmyki, a druga powędrowała do jego własnego penisa, który był już cały ciężki i czerwony. Louis wyszedł z niego praktycznie cały, a później ponownie wszedł z mocnym impetem od razu trafiając w prostatę. Dłoń młodszego na to uczucie mocno pociągnęła za włosy partnera. Zadowolony z siebie szatyn powtórzył ruch spotykając się z taką samą reakcją
-Jeszcze będę łysy przez ciebie - warknął odciągając dłoń młodszego, splatając ją ze swoją nad brązowymi lokami
-Przepraszam - wydukał ciężko chłopak.
Niebieskooki nie odpowiedział, zamiast tego złączył ich usta w niedbałym pocałunku ciągle się poruszając. Nogi Harry'ego mocno wbiły się w łydki partnera, a w jego brzuchu pojawiło się znajome uczucie
-Szybciej tatusiu, proszę - wyjęczał przyśpieszając ruchy ręką
-Dla ciebie wszystko - na twarzy szatyna pojawił się uśmiech spełniając życzenie.
Oboje wiedzieli, że są już blisko. Jako pierwszy doszedł brunet mocno ściskając dłoń swojego chłopaka. Louis podczas swojego orgazmu ponownie niechlujnie zaczął całować zielonookiego ciągle poruszając się wewnątrz niego.
Szatyn bezsilnie opadł na tors Harry'ego ciężko dysząc
-Możesz mi częściej udowadniać, że nie mam racji - zaśmiał się starszy wstając
-Z chęcią - skomentował brunet odrzucając wolno głowę na materac.
Louis jedynie przewrócił oczami idąc do łazienki po ręcznik. Po chwili wrócił z namoczonym przedmiotem. Uklęknął na łóżku czyszcząc młodszego chłopaka oraz siebie. Następnie odrzucił przedmiot w kąt pokoju, a sam położył się na łóżku. Harry przekręcił na bok, by być twarzą w twarz do współlokatora. Szatyn zachichotał narzucając na nich koc. W oczach młodszego dało się zobaczyć szczęście jak i miłość, bardzo dużo miłości. Podsunął się bliżej obejmując starszego w tali przyciągając go do siebie
-Myślałem nad tym - w końcu odezwał się Louis
-Nad czym?
-Nad tym, co mnie zapytałeś rano, nad przyszłością - westchnął szatyn chwytając za ramie partnera
-I co wymyśliłeś? - zapytał lekko poddenerwowany Harry
-Chciałbym, abyś był w mojej przyszłości, obok mnie, a ja obok ciebie
-Też tego chcę Lou, ale myślisz, że damy radę? Przecież tyle związków na odległość się rozpada
-Błagam cię, od samego początku zaczęliśmy inaczej niż większość statystycznych związków, więc chyba statystyki nas nie dotyczą - oboje zachichotali na słowa starszego
-Myślisz, że moglibyśmy przyjeżdżać do siebie na weekendy? - zapytał w końcu zielonooki
-Jasne, na sylwestra pojedziemy do Ziama, na przerwę zimową do Londynu, a na wakacje może Hiszpania... - wyliczał starszy
-Panie Tomlinson, zachowuje się pan jakbyśmy byli już co najmniej rok po ślubie
-No to wstrzymam się z tym jeszcze jakiś czas
_________
Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!
Następny rozdział będzie w piątek!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top