Rozdział 26 Medicine
OSTRZEŻENIE! Cały rozdział to smut
Od razu po wejściu do pokoju Louis zamknął drzwi na klucz, a w następnej kolejności rzucił się na swojego chłopaka. Obdarowywali siebie nawzajem gorącymi pocałunkami
-Rozbierz się i grzecznie czekaj na łóżku - westchnął starszy odrywając się od partnera.
Harry jedynie skinął głową wykonując polecenie. W tym czasie szatyn wyjął z szafy lubrykant oraz kajdanki. Zielonooki z iskierkami w oczach złapał za puchową część bawiąc się miłym w dotyku materiałem. Louis zachichotał na ten widok rozbierając się ze wszystkiego oprócz bokserek. Wygodnie zasiadł między nogami młodszego pochylając się do przodu w celu złożenia kolejnego pocałunku
-Uwielbiam cię - wymruczał niebieskooki napierając mocniej, aż ich ciała opadły płasko na materacu.
Dłonie bruneta złapały za kark partnera przybliżając go bliżej swojej skóry na szyi. Louis wbił palce prosto w biodra młodszego zostawiając tam lekko sine miejsca
-Zrób już to... proszę... - wyjęczał Harry, po chwili dodając ciszej - tatusiu...
W tym momencie starszego zamurowało. Zaprzestał wszystkich swoich działań kucając na nogach pomiędzy udami partnera
-Lou, wszystko okej? Ja przepraszam, myślałem, że to będzie bardziej gorące? Jeżeli ci to przeszkadza, nie musimy, ja naprawdę nie wiem czemu uznałem to za dobry plan - brunet w swojej wypowiedzi lekko się plątał, jednak uciszył go palec niebieskookiego na swoich ustach
-Ci... teraz tatuś się tobą dobrze zajmie skarbie - westchnął Louis chwytając w ręce kajdanki.
Mimika młodszego chłopaka od razu się poprawiła. Ponownie wróciło poczucie komfortu. Szatyn zapiął najpierw jedną rękę, a kajdanki przełożył przez ramę łóżka. Dopiero w tedy dodał też drugą rękę
-Jest okej? - zapytał opiekuńczo sprawdzając, czy metalowe akcesoria nie są za mocno zapięte
-Jest dobrze, jestem tylko twój Lou, decyduj o wszystkim - wyszeptał brunet
-Skarbie, naszym hasłem będzie czerwony, w każdym momencie możesz to powiedzieć
Chłopak pokiwał głową w geście zrozumienia
-Używaj słów - przypomniał Louis błądząc nosem po nagim torsie partnera
-Tak, jak najbardziej, teraz proszę tatusiu - wyłkał czując, jak przyjemność rozsadza jego głowę.
Niebieskooki uśmiechnął się pod nosem składając pocałunek na linii V. Pod wpływem ciepłych ust młodszy poruszył się niespokojnie
-Zostań w miejscu skarbie - rozkazał pewnym siebie tonem szatyn przytrzymując biodra uległego chłopaka.
Starszy przeniósł się jeszcze niżej trzymając głowę pomiędzy zgiętymi kolanami partnera. Twardo złapał za uda wbijając w nie palce zostawiając tam siniaki. Swoją twarz zbliżył do stojącego już od dłuższego czasu penisa bruneta dmuchając w niego chłodnym powietrzem. Z ust Harry'ego wydobył się głośniejszy, ponaglający jęk. Niebieskooki uśmiechnął się zadowolony z siebie i na chwilę znowu przeniósł się do góry
-Kiedyś wypróbujemy jeszcze knebel, chociaż nie wiem jak wytrzymam bez tych pięknych dźwięków - szepnął owijając szyję bruneta ciepłym powietrzem, następnie pociągnął zębami za płatek ucha delikatnie.
Młodszy chłopak poruszył się niespokojnie. Louis wrócił do wcześniejszej pozycji zająć się przyrodzeniem zielonookiego. Z początku jedynie się bawił jeżdżąc językiem po całej długości w górę i dół. Jedną ręką otworzył lubrykant wylewając sobie trochę mazi na palce. Wraz z włożeniem pierwszego palca wziął do buzi samą główkę penisa, a na tą kombinację Harry głośno jęknął
-Lou, o kurwa, jak zajebiście - wzdychał brunet.
Szatyn zamruczał wysyłając wibracje wzdłuż całego ciała młodszego. Dodając drugiego palca wsunął swoje usta dalej teraz biorąc penisa do połowy. Mocno zaciśnięta ręka starszego powstrzymała jego partnera przed niespokojnym poruszeniem się. Louis powoli zaczął krzyżować za sobą palce ocierając ich opuszki o prostatę, a w międzyczasie dodał język pracując nim na samej główce.
Podczas dodawania trzeciego palca poruszył głową w górę i dół
-Nie wytrzymam już długo - wysapał młodszy szarpiąc rękami.
Łóżko poruszyło się odrobinę uderzając w ścianę z cichym stukotem. Louis zachichotał po raz kolejny podczas swojej pracy. Pomimo ostrzeżenia nie przestał, a wręcz jeszcze bardziej pracował głową jak i palcami. W końcu poczuł w ustach ciepłą, słonawą ciesz, a gardło młodszego opuściło głośne przekleństwo.
Louis podniósł się do góry chwytając butelkę wody z etażerki. Usiadł okrakiem na biodrach bruneta przeczesując czystą ręką jego loki
-Podnieś głowę, napij się i uspokój bo zamierzam sprawić, że dojdziesz jeszcze raz tego wieczoru - oznajmił poważnie niebieskooki.
Pomimo orgazmu sprzed chwili, penis bruneta lekko drgnął słysząc obietnicę. Chłopak uniósł głowę pozwalając, aby partner pomógł mu się napić. Mała stróżka wody uciekła w kąciku jego ust mieszając się na szyi z kroplami potu. Louis zachichotał ścierając mokry ślad kciukiem
-Jesteś pewny, że dasz radę? - upewnił się odkładając butelkę na bok
-Tak tatusiu - westchnął młodszy.
Zachęcony szatyn ponownie wrócił na wcześniejszą pozycję. Wziął lubrykant pokrywając swoje, od dłuższego czasu czerwone, przyrodzenie. Nachylił się nad chłopakiem łącząc ich klatki piersiowe. Przyłożył usta w niewielkiej odległości od sutka wyciskając tam malinkę. Dłonią trzymał swojego penisa dokładnie go nastawiając. Powoli wchodząc w młodszego złączył ich usta, jednak nie był to pocałunek, a zwyczajne oddychanie sobą nawzajem. Jęki Harry'ego zastąpił cichy krzyk, kiedy szatyn wszedł do końca, a jego jądra zderzyły się z pośladkami bruneta. Dźwięki stłumiły usta niebieskookiego, który zaczął przygryzać dolną wargę partnera.
Równo w momencie, kiedy Louis wszedł już do końca z nieba runął mocny deszcz i dało się usłyszeć głośne dudnienie burzy, które w dużej mierze zagłuszało wszystko. Chłopak powoli się poruszył przyzwyczajając bruneta do swojej wielkości
-Szybciej, proszę - załkał młodszy przymykając powieki.
Chytry uśmiech wstąpił na twarz szatyna. Ujął nogi partnera zarzucając je sobie na kark mając jeszcze lepszy dostęp do dziurki chłopaka, w którego wchodził to coraz mocniej i szybciej. Po chwili zmienił kąt celując prosto w prostatę. Dokładnie w tym momencie, kiedy chłopak uderzył prosto w punkt G partnera w całym ośrodku zgasł prąd, a widok za oknem rozjaśniał od pioruna uderzającego gdzieś w przestworzach. Do pokoju tylko od czasu do czasu docierała jasność, kiedy to kolejne wyładowania elektryczne pojawiały się na zewnątrz. Więc teraz kochali się po ciemku widząc jedynie swoje oczy i lekki zarys ciał.
Górujący chłopak wyrównał swoje ruchy nadając im systematyczności. Podtrzymywał nogi partnera na swoich barkach czując, jak ten powoli przestaje mieć siłę
-Musimy popracować nad twoją kondycją skarbie - stwierdził Louis drapiąc policzek młodszego swoim lekkim zarostem
-Z chęcią posłucham tych propozycji, kiedy skończymy - warknął brunet zaciskając dłonie w pięści - tatusiu, nie wytrzymam już długo, zaraz dojdę
-Bądź grzecznym chłopcem i zrób to kochanie - zaświergotał mu do ucha oddając mocniejsze pchnięcie.
Jak na zawołanie młodszy doszedł po raz drugi. Jego nogi zrobiły się jak z waty spadając na bok. Niebieskooki jeszcze chwilę kontynuował ruchy również uzyskując spełnienie wewnątrz partnera. Bezsilnie opadł na niego łącząc ich usta w niedbałym pocałunku.
W końcu Louis podniósł się wychodząc z chłopaka, który jęknął na uczucie pustki. Wziął z etażerki kluczyk od kajdanek rozkuwając chłopaka
-Byłeś wspaniały skarbie - szepnął całując jego nadgarstki
-Musimy tak to robić częściej Lou - zachichotał młodszy wygodnie się kładąc
-Zgadzam się - westchnął niebieskooki układając się bokiem w stronę partner.
Pogoda za oknem zaczęła się uspokajać, jednak wciąż było ponuro. Chłopcy postanowili nie podnosić się z miejsca.
_________
Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!
Następny rozdział będzie w piątek!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top