Rozdział 24 Home
Harry kompletnie nie był w stanie chodzić. Rankiem wstał pierwszy i jedynie leżał przyglądając się wciąż śpiącemu partnerowi
-Hej - wyszeptał Louis otwierając oczy
-Hej - odparł równie cicho młodszy
-Jak się czujesz?
-Nie wstaję dzisiaj z łóżka - wyjęczał próbując się przekręcić
-Przepraszam skarbie, przyniosę ci coś ze śniadania, dobrze?
-Dlaczego przepraszasz? Było tak kurewsko warto, nawet jeżeli teraz nie będę mógł siedzieć przez cały dzień
-Hazz - zaśmiał się szatyn stając na podłogę
-Będę czekać na posiłek! - krzyknął, zanim jego współlokator zniknął w łazience z ciuchami.
***
Na stołówkę Louis zszedł tylko po jedzenie na wynos. Sok schował do kieszeni, a kanapki zawinął w chusteczki. Szybko uciekł nie chcąc na nikogo wpaść.
W pokoju zjedli rozmawiając na lekkie tematy. Harry leżał bokiem czytając książkę, a niebieskooki bawił się jego włosami
-Kiedyś zaplotę ci warkocze - westchnął zarzucając kosmyk za ucho.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Zaciekawiony Louis poszedł otworzyć
-Cześć, Tommo chciałbym pogadać, przejdziemy się nad jezioro? - od razu rzekł starszy chłopak ze sztucznym uśmiechem na twarzy
-Raczej, Hazz, chyba że mam zostać z tobą?
-Louis, trzasnę cię zaraz, idź, nie przejmuj się mną - westchnął zrezygnowany Harry machając do Liama
-Dobra, w razie czego dzwoń do mnie
-Louis, po prostu weź te fajki i idźcie - zaśmiał się brunet
-Okay, tak
Louis podszedł do szafy wyjmując paczkę papierosów i zapalniczkę. Szybko schował je do kieszeni i wyszedł wraz ze starszym szatynem.
Z początku było dość niezręcznie. Dopiero bliżej plaży odezwał się niebieskooki
-Właściwie to ja też chciałbym z tobą pogadać
-Spoko, zapalić na kładkę?
-Czytasz mi w myślach - oboje się zaśmiali.
Chłopcy usiedli na drewnianej kładce, na jej samym końcu. Był tam już słoik wypełniony wodą, w której pływały spalone papierosy. Odpalili swoje używki mocno się zaciągając
-Chcę ci podziękować stary, wczoraj po tym tańcu do którego nas zwerbowałeś trochę się podziało, no i przespałem się z Zayn'em - wyznał Liam lekko kaszląc
-No i zajebiście, teraz jesteście parą, tak?
-Nie, nie wiem, wątpię
-Oh Payno, jak można być tak głupim?
-Ej!
-Mówię jak jest, teraz powinieneś wziąć sprawy w swoje ręce i wyznać co czujesz
-Żeby to było takie łatwe...
-Człowieku, uprawialiście seks, wyznanie uczuć teraz będzie jak pestka
-Może i masz rację
-Oczywiście, że mam
-To teraz twoja sprawa
-Tak jakby ja i Harry się też wczoraj kochaliśmy?
-Tak jakby? Mówiłeś, że był zmęczony
-Bo tak mi powiedział! Jak wróciłem do pokoju, to był już tam w samej koszulce i majtkach, wszystko przygotował
-I jak się czujesz, po tym jak zrobiłeś to z chłopakiem? - zapytał Liam gasząc swojego papierosa
-Zajebiście, milion razy lepiej niż z dziewczyną
-No widzisz
-Było tak naturalnie, z Harrym wszystko wydaje mi się naturalne, typowe, normalne - wyliczał młodszy szatyn również gasząc papierosa
-To dobrze, może właśnie dlatego twoje życie było niekompletne, bo było sprzeczne z twoją naturą?
-Nie wiem, ale kurwa, ja nie chcę aby to minęło już nigdy, nie wiem jak wytrzymam bez zasypiania i budzenia się przy nim, tych wszystkich słodkości w czasie dnia, Payno, może ja jestem chory? - Louis położył się na kładce krzyżując dłonie na wysokości pępka
-Tak, chory z miłości, to słodkie widzieć jak ci zależy
-Najchętniej schował bym go do samochodu i wyjechał daleko stąd, gdzie nikt nas nie znajdzie...
-To już brzmi jak porwanie
-Nie głupi pomysł
-Tommo!
-No co? Tylko myślę na głos
-Gdyby nie to ile wartościowych rzeczy masz w kieszeni, to wrzucił bym cię do wody
-Oh, dziękuje dobra duszo - zaśmiał się sarkastycznie - ej, ale czekaj! Co z Zaynem?
-A co ma być?
-Bo ty chodzisz normalnie, humor ci się trzyma, więc to znaczy, że ty byłeś na górze
-O to ci chodzi, więc Zayn był na śniadaniu, ciężko mu było wysiedzieć, a później wrócił do pokoju i śpi
-Ale jak wy to robiliście, to nie byliście aż tak pijani aby nic nie pamiętać, prawda?
-Oczywiście, że nie, wszystko pamiętamy, oboje
-Chociaż tyle dobrze
Siedzieli jeszcze chwilę rozmawiając. Louis w pewnym momencie przyłapał się na odmówieniu zapalenia, co było dla niego nowością. W okolicach obiadowych wrócili do głównego budynku
-Widzimy się na stołówce - zawołał Liam odchodząc w stronę swojego pokoju.
Szatyn zachichotał odchodząc przed siebie. Zapukał do drzwi powoli wchodząc
-Śpisz skarbie? - zapytał cicho podchodząc do łóżka
-Nie, jak było? - Harry odwrócił głowę w stronę nowo przybyłego
-Dobrze, porozmawialiśmy na spokojnie, a tobie jak minął dzień?
-Zrobiłem sobie drzemkę, rozmawiałem z siostrą
-Dasz radę iść na obiad?
-Raczej tak
Usta bruneta uformowały się w uśmiech podnosząc się. Niebieskooki wyciągnął dłoń przed siebie. Harry chwycił ją idąc razem w stronę stołówki.
***
Szatyn usiadł od razu zajadając się obiadem. Zielonooki z lekkim problemem zajął miejsce obok ciągle się wiercąc podczas jedzenia. Zayn posłał mu roześmiany uśmiech. Niedługo po jedzeniu wrócili do pokoju.
Dzisiaj posiłek był wyjątkowo późno, dlatego zaskoczeniem nie był widok zachodzącego słońca. Brunet otworzył szafę wyjmując świeże ciuchy. W tym samym czasie Louis usiadł na parapecie wyjmując papierosa z paczki
-Idę się umyć - oznajmił młodszy podchodząc bliżej w celu złożenia pocałunku na policzku chłopaka
-Tylko nie zużyj za dużo ciepłej wody- zaśmiał się szatyn, kiedy jego współlokator zniknął w innym pomieszczeniu.
Odpaliwszy papierosa Louis wyjął telefon. Wybrał numer do swojej siostry, która odebrała po trzech sygnałach
-Cześć braciszku - dało się słyszeć chichot przez słuchawkę
-Hej Lottie, jak się masz?
-Bardzo dobrze, cieszę się, że dzwonisz
-A jak dziewczynki?
-Przyszła dzisiaj Mady, wiec wybrałyśmy się we czwórkę na spacer?
-A tata?
-Został w domu przygotować grilla
-To wesoło u was, cieszę się
-A jak ty się trzymasz? Wiem, że nie lubisz tego miejsca
-Daję radę w tym roku, nawet mi się spodobało
-Czy twój współlokator jest gdzieś w pobliżu?
-Nie, akurat poszedł się umyć
-Więc opowiedz mi coś o nim
-Co byś chciała wiedzieć?
-Jaki jest? Co lubi? Czym się interesuje? Czy jest singlem?
Na ostatnie pytanie szatyna przeszły lekkie ciarki
-Jest bardzo miły, spokojny, lubi książki z tego co wiem - „i droczyć się ze mną" dodał w myślach - ma wiele zainteresowań, ładnie maluje, gra w bilard, śpiewa cudownie, ma talent aktorski, wykąpał kota z siostrą jak był mały i nie, nie jest singlem
-Bardzo dużo o nim zapamiętałeś, chyba bardziej przypadł ci do gustu niż Nick
-Dużo bardziej
Chłopak nawet nie zauważył, kiedy jego partner wyszedł spod prysznica. Teraz brunet stał obok przysłuchując się rozmowie przy okazji obserwując jak czerwone usta starszego co jakiś czas obejmują papierosa
-Wiesz co braciszku, tęsknię za tobą
-Ja też tęsknię, jeszcze miesiąc i się zobaczymy
-Dobranoc Lou, powiedz też dobranoc swojemu współlokatorowi ode mnie
-Nie flirtuj z nim, mówiłem, że nie jest singlem
-Cześć - zaśmiała się dziewczyna przed rozłączeniem się
-Zazdrośnik - skomentował Harry kładąc się na łóżku.
Louis o mało nie dostał zawału. Po uspokojeniu oddechu zgasił papierosa wyrzucając go przez okno
-Oczywiście, że jestem zazdrosny, mam o co, to w końcu moja młodsza siostra
-Ta... To na pewno o to chodziło - brunet przewrócił oczami wygodnie się rozkładając
-Za dobrze mnie znasz - westchnął niebieskooki siadając okrakiem na biodrach młodszego
-Możliwe
Oboje zachichotali ze swojej wymiany zdań. Louis zniżył się chcąc pocałować usta swojego chłopaka, jednak zatrzymał się w połowie drogi
-Użyłeś mojego szamponu? - zdziwił się szatyn
-Co? Nie, oczywiście, że nie
-Aw, Harry! - zawołał wysokim głosem chowając głowę w zagłębieniu szyi współlokatora.
Brunet wiedząc, że i tak nie wygra tej walki poddał się. Z nikłym uśmiechem objął plecy chłopaka nad nim przyciskając go bliżej .
_________
Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!
Następny rozdział będzie w piątek!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top