Rozdział 22 Act My Age
Chłopcy stali w małym pomieszczeniu, z którego było wyjście na scenę w stołówce. Już ubrani w stroje w większości powtarzali swój tekst
-Lou, nie stresuj się - powiedział łagodnie Harry podchodząc do swojego chłopaka
-Łatwo ci mówić, ale postaram się - szatyn ciężko odetchnął wyciągając ręce do przodu, aby umiejscowić je na biodrach młodszego
-Dasz radę, kto jak kto, ale ty na pewno, wiem to
-Wszyscy damy radę - poprawił go Louis przyciągając bliżej siebie
-Zbierajcie się, zaraz zaczynamy! - oznajmił donośnie Ed podchodząc do wyjścia
-No więc powodzenia kochanie - westchnął Harry składając krótki pocałunek na czerwonych ustach.
Louis wyszedł na scenę wraz z trójką chłopaków, którzy grali jego rodzeństwo. Zaczęło się przedstawienie, chyba najbardziej nietypowe. Oprócz poważnego grania swoich postaci chłopcy się po prostu dobrze bawili idąc za radą Ed'a. Stres najbardziej zjadał niebieskookiego w momencie, kiedy była część po zjawieniu się ojca chrzestnego
Szatyn w dość eleganckich ciuchach i maską na twarzy stanął bardzo blisko wejścia. Wzrok księcia od razu na nim spoczął, a on sam podszedł bliżej
-Dawno nie widziałem tak pięknej istoty, powiedz mi, jak masz na imię? - zawrócił się do nieznajomego
-Lepiej, aby moje imię pozostało na razie tajemnicą - zachichotał idąc bliżej środka
-A czy chociaż na taniec się zgodzisz? - brunet wystawił swoją rękę do przodu zachęcająco.
Kopciuszek z lekkim zawahaniem chwycił ją przybliżając się. Od razu zaczęli tańczyć idealnie do siebie dopasowani
Dłoń Louisa twardo trzymała się ramienia partnera, gdy ten przytrzymywał jego biodro. Brunet zbliżył swoją twarz do ucha współlokatora szepcząc bardzo cicho
-Tak jak ćwiczyliśmy kochanie, oddychaj
Starszy rozluźnił się lekko po tych słowach, a ich ruchy stały się płynniejsze. Na koniec tańca Harry postanowił zaryzykować zakańczając pokaz w taki sam sposób jak kiedyś ćwiczyli. Mianowicie pochylał się do przodu nad ciężko oddychającym szatynem, którego ciasno trzymał w talii nie dając mu opaść.
Wybiła północ. Dokładnie w tym momencie szatyn oprzytomniał. Sprawnie wywinął się z objęć księcia biegnąc w stronę wyjścia, niefortunnie gubiąc za sobą but.
***
Powoli zbliżał się koniec przedstawienia, a myśli Louisa, jak bardzo zjebał, nasilały się. Chłopak niepewnie stał pod ścianą.
Ojczym bacznie przyglądał się, jak książę sprawdza, czy zgubiony but pasuje na stopy jego synów. Na nieszczęście dla niego, na żadnego nie był odpowiedni
-Może ty spróbujesz? - zapytał oddalonego chłopaka
-Książe, proszę nie żartować, on nawet nie miał jak być na tym balu - zaśmiał się ojczym odciągając trójkę chłopaków na bok
-Chciałbym spróbować - odezwał się niepewnie kopciuszek siadając na krześle przed brunetem posyłając mu niepewny uśmiech.
Młody mężczyzna mógł przysiąść, że właśnie rozpoznał te iskierki w oku, a potwierdził to fakt pasującego buta. Nagle niczym duch zjawił się ojciec chrzestny kładąc ciuchy z balu na krześle obok. Książe zadowolony podniósł się z kolan idąc krok do tyłu.
Harry wystawił dłoń zachęcając szatyna również do wstania. Louis już nie zaważał na nic, wiedział, że zrobi wszystko o co poprosi go chłopak z zielonymi tęczówkami. Stali teraz twarzą do siebie. W końcu starszy wykonał pierwszy ruch, położył płasko dłonie na klatce piersiowej partnera podchodząc bliżej, aż przestrzeń między nimi nie istniała. Brunet złapał rękami za biodra niższego chłopaka posyłając mu kojący uśmiech. Louis odwzajemnił gest, co było niczym znak startowy. Młodszy pochylił się powoli zaczynając kosztować czerwonych ust partnera. Można powiedzieć, że cała widownia zamarła. Nikt nie śmiał się wydać ani jednego dźwięku. Wszyscy z zaskoczeniem przyglądali się temu, co obecnie się działo na scenie.
Powolny pocałunek był dokładnie pilnowany przez współlokatorów, aby sprawy nie zaszły za daleko. Delikatne ssanie i podgryzanie warg trwało prawie dobrą minutę. W końcu chłopcy odsunęli się od siebie z potrzeby wzięcia głębszego wdechu. Louis nie mógł uwierzyć co się właśnie stało. Wymęczony przez emocje po prostu przyłożył głowę do torsu partnera przytulając się do niego. Niebieskie tęczówki powędrowały w stronę widowni. Dokładnie przeanalizował ich reakcję, jednak nie wyczytał nic konkretnego. W końcu na scenę wyszli wszyscy aktorzy zakończyć występ. O dziwo otrzymali gromkie brawa.
Chłopcy wrócili do pomieszczenia, gdzie jeszcze niedawno się przygotowywali. Zrobili jeden, wielki, grupowy uścisk. Szybko przebrali się, aby zaraz wrócić na stołówkę wysłuchać przemówienia dyrektora
-Hazz - zawołał Louis podchodząc do swojego chłopaka i wskakując na niego.
Zaskoczony brunet mimo wszystko od razu go złapał ciasno przytrzymując pod pośladkami
-Udało nam się - zaświergotał mu do ucha składając krótki pocałunek na policzku.
***
Po powrocie wszystkich na swoje miejsca, na scenę wszedł dyrektor. Z twarzy Louisa nie schodził uśmiech. Siedząc na ławce wpatrywał się w najważniejszą osobę w całym ośrodku, jednak poczuł na ramieniu głowę najważniejszej osoby dla niego. Harry z maślanymi oczkami spoglądał na partnera trzymając głowę na jego ramieniu przy okazji pojedynczymi kosmykami smyrgając jego policzek. Szatyn wesoło prychnął pod nosem obejmując chłopaka ręką w talii delikatnie ją głaszcząc
-Chciałbym podziękować wszystkim grupą za cudowne występy, jako następne mam zaszczyt ogłosić jutrzejszą imprezę z okazji półmetka. Wszelkie zajęcia są odwołane, śniadanie będzie wydawane do dziesiątej, obiad o szesnastej. Impreza rozpoczyna się o siedemnastej i trwa do pierwszej w nocy. To jedyny dzień, kiedy nie obowiązuje cisza nocna, podczas opuszczania stołówki trzeba będzie się tylko podpisać u opiekuna zanim wrócicie do pokoju. Bawcie się dobrze młodzieży - dyrektor skończył swoje przedstawienie wychodząc
-Impreza u nas, o ósmej - zawołał Zayn po krótkiej rozmowie ze swoim współlokatorem.
***
Louis wyciągnął z szafy czerwone rurki oraz koszulę na krótki rękaw
-Czyli przekonałeś się do nich znowu? - zapytał zadowolony z siebie Harry wstając z łóżka
-Może - westchnął szatyn przebierając się
-Oh, kocham cię, wiesz? - młodszy chłopak podszedł do partnera w celu przytulenia się do jego pleców
-Wiem, ja ciebie też - niebieskooki odwrócił głowę całując w usta współlokatora.
Zebrali się w końcu, aby wyjść na imprezę. Dotarli na imprezę kilka minut po umówionej godzinie. Chłopcy w środku już dawno zaczęli zabawę
-No nareszcie, coś długo wam zajęło to pieprzenie się - zaśmiał się Zayn wpuszczając ich do środka
-Wyciągasz zbyt pochopne wnioski Malik - burknął Louis wchodząc do środka
-Dobra, sorki, to było nie na miejscu - przeprosił mulat ukazując skruchę siadając obok współlokatora
-Jest okej stary - Harry posłał mu uśmiech.
Szatyn usiadł na łóżku wygodnie zostawiając obok miejsce dla partnera. Zielonooki od razu usiadł obok zarzucając swoją jedną nogę na udo szatyna. Louis uśmiechnął się kładąc rękę na kolanie współlokatora. W międzyczasie Liam podał im drinki z tequilą.
Po ponad godzinie Harry'emu zaczęło się lekko nudzić. Odwrócił swoją głowę w bok i lekko podgryzał szyję partnera
-Hazz - westchnął niebieskooki odciągając młodszego za włosy
-Zaraz cisza nocna - upomniał go smętnie wpatrując się w twarz chłopaka, która nabrała lekkich rumieńców
-To już się zbieramy - Louis pochylił się złożyć krótki pocałunek na malinowych ustach.
***
Rankiem szatyn obudził się z ciężarem na sobie. Harry niczym ośmiornica leżał wtulony w mniejsze ciało. Louis zachichotał, a następnie zaczął bawić się brązowymi lokami
-Dzień dobry - wyszeptał brunet otwierając powoli oczy
-Dobry słońce, trzeba wstawać - zachichotał przekręcając ich na bok
-Wiem no... - westchnął zielonooki kładąc dłoń na ramieniu partnera mocno je ściskając
-Skarbie, zazwyczaj to ty byłeś chętny do wczesnego wstawania - zaśmiał się starszy, a jego ręka powędrowała na biodro chłopaka
-To było zanim pokochałem spędzać z tobą poranki
-Oh, przecież mamy dla siebie całą wieczność
-Mamy?
-Oczywiście, że tak, nie wyobrażam sobie przyszłości bez ciebie
-Louis tak bardzo chciałbym ci wierzyć
-Więc czemu nie uwierzysz? Obiecuję ci, że naprawdę mi zależy
-Wiesz, często słyszałem, że związki na odległość nie działają
-Nasz zadziała, będziemy często rozmawiać, mogę jeździć do ciebie co jakiś czas w weekendy
Harry uśmiechnął się smutno mocniej wtulając się w partnera. Dłoń szatyna powoli zaczęła pocierać plecy partnera kojąco
-Powiedz coś - poprosił Louis czując gorące pocałunki na swoich barkach
-Kocham cię, tak bardzo cię kocham - wysapał brunet nie zaprzestając swoim działaniom
-Hazz, przestań zaraz się spóźnimy - niebieskooki ciężko splótł zdanie powstrzymując swoje jęki
-Dokończymy to jeszcze - westchnął Harry podnosząc się.
Dwójka szybko ubrała się i zeszła za rękę do stołówki. Wzrok niektórych bacznie za nimi podążał, jednak ci nic sobie z tego nie robili.
Usiedli przy stole wśród swoich przyjaciół
-Tommo, koszulka wyżej - zwrócił uwagę Shawn
-Co...? Nie no, po co? Niech wszyscy podziwiają - zaśmiał się szatyn poprawiając kołnierzyk
-Dumne znaki - stwierdził Liam zajadając się naleśnikami
-Dokładnie
_________
Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!
Następny rozdział będzie w przyszły piątek! Ponieważ szykuje dla was niespodziankę na resztę tego i następnego tygodnia! Obserwujcie mój profil jutro!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top