Rozdział 2 She
Zayn posyłał co chwilę wrogie spojrzenie w stronę Liam'a, który ciężko próbował się powstrzymać przed parsknięciem śmiechem
-Serio, nie pomożecie mi? – westchnął zrezygnowany Louis odchylając głowę do tyłu
-Nie ma szans Tommo, wątpię, aby ktoś się zgodził na zamianę pokoju, dobrze wiesz, że reszta już też jest dobrana jak w zeszłym roku - stwierdził Liam delikatnie kładąc rękę na ramię starszego przyjaciela
-To może chociaż macie jakiś pomysł, jak mogę uprzykrzyć mu życie? – zapytał z nadzieją
-Normalnie zapytał bym cię, co do niego masz, w końcu nawet się nie znacie, ale w sumie ja znam ciebie i wiem, że już po prostu taki jesteś
-Może jeszcze spróbujesz się przekonać do niego?
-Chyba cię pojebało Liam – warknął szatyn podnosząc się
-Wydaje mi, że sam doskonale będziesz wiedzieć co mu zrobić – dodał od siebie Zayn.
Po tych słowach na usta najstarszego z tej trójki wkradł się wredny uśmieszek.
***
Nastała godzina obiadu, co oznaczało, że wszyscy już przyjechali. Louis znalazł swoje miejsce wśród przyjaciół z zeszłego roku. Zajął miejsce pomiędzy Niall'em, a Michaelem. Ich grupa nie była jakaś duża, ale byli bardzo zżyci z sobą. Każdy najbardziej się trzymał ze swoim współlokatorem, oprócz Louis'a, który starał się nie myśleć o braku swojego najlepszego przyjaciela. Licząc od lewej, przy stole siedzieli Niall dzielący pokój z Shawne'm , później Zayn z Liam'em, następnie Michael i Luke.
Szatyn z zamyśleniem spojrzał się na wolne miejsce obok siebie. Już w zeszłym roku od razu znalazł wspólny język z Nick'iem, a nawet pierwszej nocy posmarowali kilka klamek pastą do zębów. Padło, że te pokoje, akurat były ich obecnych, pozostałych znajomych. W sumie tak o to zaczęli się przyjaźnić.
Pomimo, że za Styles'em za bardzo nie przepadał od samego początku, jednak jego wzrok zaczął i tak go szukać po całej stołówce. Chłopak siedział w większości, w towarzystwie dziewczyn, a te wręcz kleiły się do niego, w końcu na kogo by nie podziałały te brązowe loczki.
Do ucha Harry'ego ciągle coś szeptała Taylor, która była tutaj również drugi rok. Louis rozpoznał też kilka nowych twarzy wśród tych osób.
Z zamyślenia wyrwał go głos Michaela
-O której dostaniecie wszystko? - zadał ponownie pytanie widząc zmieszanie na twarzy Tomlinson'a
-Ed przyjdzie do mnie koło północy, wpadnijcie o pierwszej to wam rozdam
Ed był opiekunem poziomu dla młodszych chłopaków, oraz zajmował się zajęciami śpiewu dla osób chętnych, w wolnych godzinach. W zeszłym roku Louis postanowił spróbować poznać go, co wyszło całej grupie na duży plus.
-Twój współlokator nie będzie mieć nic przeciwko temu? – zapytał Liam
-Co ty gadasz, przecież Nick jako pierwszy się rzuci do piwa – zaśmiał się Luke wtrącając się do rozmowy
-Po pierwsze, nie ma innego wyjścia, a po drugie, w tym roku Nick nie przyjechał, dali mi jakiegoś kujona – sprostował Louis po zakończeniu jedzenia
-No i przejebane, czemu z nami nie siedzi?
-Bo jest wkurwiający, jest tam, z panienkami, którą zresztą sam jest, dam sobie rękę uciąć, że przez chwilę widziałem jego pomalowane paznokcie i błyszczyk na ustach – warknął Louis wskazując skinięciem głowy na chłopaka
-Tommo, ale ty wiesz, że to nic nie znaczy, jak tak lubi to tobie chuj do tego – stwierdził Zayn
-Nawet ty przeciwko mnie? Myślałem, że jesteś dla mnie jak brat, a tutaj nóż w plecy, dzięki Malik – posłał mu kpiący uśmiech
-Nie obrażaj się na mnie za to, że bronie czyjegoś wyglądu, a twoje stwierdzenia są homofobiczne
-Cokolwiek
Louis westchnął głośno. W tedy na salę wszedł dyrektor placówki ze szczerym uśmiechem na twarzy. Mężczyzna podszedł do dużej sceny przy ścianie od wejścia. Ujął mikrofon przybliżając go do siebie. Najpierw przywitał wszystkich bardzo serdecznie. Później omówił zasady, takie jak zakaz używek, ostrych przedmiotów, oddalania się poza mury placówki, czy nie wychodzenie z pokoi po godzinie jedenastej dla starszych i dziewiątej dla młodszych. Powiedział kilka słów, jak wstępnie będzie wyglądać czas tutaj spędzany przez pierwszy miesiąc.
Starsi chłopcy, do których zaliczał się Louis i jego przyjaciele oraz oczywiście inni z jego piętra, w swojej rozpisce mieli zaplanowane pięć wyjść nad jezioro, jedno przedstawienie oraz jedno wyjście na jazdę konną, i wszystko to było jako dodatkowe atrakcje do wypełnienia w tym miesiącu.
Później kilku opiekunów rozdało rozpiski dnia dla poszczególnych pięter. Louis zdenerwował się, że będzie musiał częściej widzieć swojego współlokatora. Sam do końca nie rozumiał tej nienawiści, ale nie obchodziło go to. Kiedy Louis coś sobie postanowi, spełnia to.
W momencie, jak całe to przedstawienie się zakończyło, wychowankowie mieli czas wolny. Mogli korzystać ze wszystkiego leżącego wewnątrz murów. Przyjaciele postanowili udać się do świetlicy, gdzie mogli pograć w bilard. Niall z Shawnem usiedli na dużej skórzanej kanapie, która stała niedaleko stołu bilardowego
-Dwa na dwa? – zapytał Louis układając kulki
-Ja i Liam kontra ty i Michael? – zadał pytanie Zayn podając wspomnianej dwójce kije
-Okay, jestem za – szatyn uśmiechnął się również biorąc kij.
Luke usiadł obok ciemnego blondyna rozpoczynając z nim rozmowę. Pozostała czwórka rozpoczęła grę, w międzyczasie dość głośno komentując, co się obecnie dzieje. Pozostałe osoby siedzące tam nie zwracały na nich uwagi. Kilka chłopaków grało na konsoli w Fife, grupka dziewcząt siedziały na dywanie grając w jedną z gier planszowych. Pojedyncze osoby zajmowały miejsce przy stolikach, mając przed sobą książki bądź kartki papieru.
Do pomieszczenia wszedł Harry z książką w ręku. Niepewnie spojrzał na ilość ludzi, a następnie skierował się do oddalonego fotela, który stał w rogu pomieszczenia. Brunet usiadł tam wygodnie i otworzył na ostatnio czytanej stronie.
Louis przygotowując się do strzału mimowolnie spojrzał na niego. Zaczytane zielone oczy były dogłębnie pochłonięte w lekturze, kąciki ust uformowane w obojętny wyraz, a palce zgrabnie zaciśnięte na kolejnej kartce gotowe ją przerzucić dalej
-Tommo graj, a nie znowu jakąś laskę obczajasz –warknął Michael zniecierpliwiony
-Już – odparł niebieskooki strzelając w kulę, sprawiając, że pozostałe dwie wpadły do dziur.
Gra zakończyła się kilkanaście minut później. Teraz Louis usiadł na miejscu Niall'a i wdał się w rozmowę z Shawnem
-Więc, co jest nie tak z twoim nowym współlokatorem? – zapytał brunet
-Nie jest Nickiem – odparł obojętnie
-Czy to oznacza, że jest taki zły?
-Oczywiście, jest nudny, ma pełno książek, dziwnie się ubiera, mam wymieniać dalej?
-Wiesz, to, że nie jest w twoim guście, nie oznacza, że musisz go nienawidzić
-Ładuje...Błąd polecenia, wybacz ziomek, ale nie zamierzam się z nim kumplować, zobacz, wie że jestem jego współlokatorem, a nawet nie podejdzie pogadać
-Jak uważasz
***
Około godziny dwudziestej znudziło im się siedzenie tam. Louis chodził jeszcze bardziej roztargniony z powodu braku nikotyny. Nie chciał nic robić, więc po prostu pożegnał się ze znajomymi i poszedł do jedynej osoby, o której wiedział, że ma przy sobie papierosy. Stał przed pokojem w części damskiej, a po chwili otworzyła mu roześmiana blondynka
-Tommo, przypomniałeś sobie o mnie, kiedy jesteś na głodzie? – zaśmiała się Taylor wpuszczając go do środka
-Zależy o jakim głodzie mowa – mówiąc to klepnął ją delikatnie w tyłek, na co dziewczynę oblały rumieńce
-Cześć – nagle usłyszał nieznany głos
-Louis, to jest moja nowa współlokatorka Eleanor, El to jest Louis mój znajomy od trawy i pieprzenia – przedstawiła ich sobie Taylor idąc do szuflady z bielizną
-Nie tym razem moja droga, nie zamierzam cię już więcej pieprzyć – przyznał nie odrywając wzroku od brunetki
-Tommo zaczyna żyć w celibacie? To do ciebie niepodobne – zaśmiała się niebieskooka podając mu papierosa i zapalniczkę
-Nie odbierz tego osobiście, ale mówiąc nie zamierzam cię już więcej pieprzyć, mam na myśli ciebie, nie mówiłem o innych – puścił jej oczko odpalając używkę przy otwartym oknie
-Chyba będę musiała znaleźć sobie kogoś innego, widziałeś tego bruneta z loczkami na obiedzie? Jest taki słodki! Zakład, że przeleci mnie jeszcze w tym miesiącu?
-Twoje szanse wzrosną, jeżeli obetniesz włosy, usuniesz cycki i wyrośnie ci penis. Serio Taylor, uważasz, że ktoś z jego wyglądem jest hetero?
-Kurwa, przestań kategoryzować, otwórz głowę, przecież jego wygląd nie mówi o orientacji
Louis zakrztusił się dymem papierosowym. Szybko zgasił używkę i wyrzucił ją przez okno, następnie je zamykając. Posłał dziewczynie błagalne spojrzenie
-Widzimy się na śniadaniu – podszedł i złożył krótki pocałunek na jej policzku, tak samo zaskoczonej tym faktem Eleanor.
Szatyn skierował się do swojego pokoju. Zastał tam Harry'ego, który leżał na swoim łóżku jak zwykle zaczytany w lekturze. Louis prychnął na ten widok, a sam również tak samo rozłożył się. Wziął komórkę, wybrał numer Zayna i zaczął do niego pisać. Po kilku wiadomościach zdezorientowany zrozumiał, że pisał z Liamem, który znowu zabrał telefon współlokatorowi, kiedy ten był pod prysznicem.
Louis lekko zaśmiał się pod nosem i odłożył telefon. Sięgnął do etażerki, gdzie schował laptopa i wyjął go.
Równo o jedenastej skończył sezon serialu, a do drzwi zapukał Mitch
-Tomlinson, cisza nocna, mam obowiązek was sprawdzić – oznajmił niski głos z korytarza
-Wejdź skoro musisz – warknął dość głośno starszy chłopak.
Harry włożył zakładkę do książki, odkładając ją na stolik nocny. Mężczyzna wszedł z listą do środka
-Wszelkie używki i ostre przedmioty proszę oddać – postawił plastikowe pudełko na dywanie
-Nie mam nic z tych rzeczy – powiedział Harry poprawiając się na materacu
-Ja też nie – Louis spojrzał się z uśmiechem na opiekuna
-Nie wierzę ci Tomlinson, rok temu zarekwirowałem ci cały wagon fajek i dwie zgrzewki piwa, mam wspominać o mocniejszym alkoholu? – spojrzał się na szatyna z politowaniem.
Louis przypomniał sobie w tedy o butelce Tequili i tym jak napalony się po niej zawsze stawał, a raz nawet tak bardzo, że poleciał prawie dwie rundy pod rząd z Taylor. Na tą część wspomnienia poczuł lekkie obrzydzenie. Oczywiście, podobało mu się to, ale myśląc teraz nie czuł się tak samo dobrze.
-Możesz mnie sprawdzić Mitch, nie mam nic, już nie jestem taki głupi – wzruszył rękami i skinął głową w stronę swojej szafy.
Mitch otworzył ją dokładnie przeglądając. W końcu wyjął opakowanie prezerwatyw
-Serio? – spojrzał się z uniesioną brwią
-Regulamin nie zabrania ich mieć
Mitch odłożył pudełko na miejsce. Następnie zamknął szafę zdziwiony
-Zasługujesz na pochwałę Tomlinson, podpiszcie mi się na liście i idę dalej
Chłopcy podpisali się przy numerze swojego pokoju, czyli dwadzieścia osiem. Mitch wyszedł zostawiając ich samych.
_________
Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top