Rozdział 12 Strong

Louis leżał na swoim łóżku wpatrzony w sufit. Natomiast Harry przeglądał kilka rzeczy na swoim telefonie

-Hazz - westchnął szatyn przekręcając się na bok w stronę współlokatora

-Tak? - skupił wzrok na starszym chłopaku

-Pamiętasz jak podczas jednej z kłótni mówiłeś, że biorę się za każdą pierwszą, lepszą pannę?

-Naprawdę chcesz do tego wracać?

-W jakiś sposób tak, w sensie wiesz. Nie chcę się kłócić, ale sprostować jedną sprawę. W całym swoim życiu spałem z trzema dziewczynami. Pierwszy raz z moją najlepszą przyjaciółką z klasy, oboje byliśmy ciekawi jak to jest, a Mad później stwierdziła, że nie pociąga jej to i jednak jest lesbijką. W zeszył roku spałem kilka razy z Taylor, mówiła, że byłem jej pierwszym. No i ostatnio te dwa albo trzy razy z Eleanor, ale nie czułem tego jakoś. Chce się zmienić wiesz, postanowiłem, że jak mam się z kimś przespać, muszę naprawdę coś poczuć do tej osoby

-Do tej osoby? Louis, wyczuwam to zastanowienie - zawołał wesoło Harry siadając obok szatyna

-Musiałeś się przyczepić akurat do tego, z całej wypowiedzi uczepiłeś się końcówki

-No wybacz, ale jestem dumny, to progres

-Przynudzasz Harold

-Obraziłeś się? No dobrze, idę się umyć, a ty idziesz do Ed'a, bo chciał się z tobą zobaczyć przecież - westchnął brunet wchodząc do łazienki.

Louis przeszedł długim korytarzem prosto do sali teatralnej. Mężczyzna stał przy tablicy rozpisując coś

-Masz chwilę? - zapytał szatyn wchodząc po cichu

-Jasne, siadaj - wskazał na krzesła.

Niebieskooki wygodnie się ułożył i spojrzał niepewnie na rudego mężczyznę

-Nie jestem psychologiem, ale widzę, że muszę ci pomóc - westchnął ciężko

-Przerażasz mnie, mów o co chodzi

-Jak twoja relacja z Eleanor?

-Co masz na myśli? Skończyłem z nią tą relację

-Co skłoniło cię do zerwania?

-Co to za przesłuchania, przejdź do sedna! - warknął wstając

-Kiedy zamierzasz ogarnąć się i ruszyć do przodu swoją relację z Harry'm? - odparł równie ostro

-Ja... Co? - zdziwił się

-No proszę cię, widzę tą zmianę, oraz wasze podejście do siebie, jesteś tak bardzo zauroczony nim, a Harry ciągle robi maślane oczka w twoją stronę

-Ja boję się, że to za szybko - westchnął siadając zrezygnowany

-Louis, posłuchaj mnie bardzo uważnie, życie jest zbyt krótkie aby czekać, zwłaszcza, że obóz dobiegnie końca, a ty będziesz zły na siebie, że nic nie zrobiłeś, zwłaszcza, że oboje coś czujecie dla siebie

-Tak uważasz?

-Oczywiście, musicie korzystać póki możecie, ale pamiętaj, aby nie robić nic wbrew jego woli, dobrze?

-Tak, jasne, więc co powinienem zrobić?

-Jutro macie jazdę konną, ale w czwartek zorganizuj coś, jakąś randkę w pokoju, mogę dać ci zapasowy klucz od składziku na rekwizyty, weź co uważasz za przydatne i ogarnij jakąś randkę - zaproponował szukając klucza

-Jesteś najlepszy Ed! - krzyknął przytulając mężczyznę.

***

Następnego dnia razem z Markusem szli wesołym krokiem do stadniny. Louis był bardzo spięty, miała to być jedna z jego pierwszych przejażdżek w życiu

-Co jest? - zapytał szatyna Harry idąc ramie w ramie z nim

-Zastanawiam się, jak dobrze potrafisz ujeżdżać konie - odparł pewnie posyłając chłopakowi zawadiacki uśmiech

-Jest w tym mistrzem! Kiedyś bardzo często jeździliśmy z rodzicami i Gemmą do znajomego rodziców co miał stadninę - odparł dumnie młodszy chłopak

-Chyba będziesz musiał mi udowodnić -zaśmiał się Louis zatrzymany przez Markusa.

Mężczyzna przywitał się z instruktorem. Oprócz tego były jeszcze trzy dość młode dziewczyny, których zadaniem była pomoc w nauce

-Więc witam was bardzo serdecznie chłopcy, mamy kilka koni udostępnionych dla was. Istnieje możliwość, aby dwie osoby siedziały na jednym koniu. Osoby, które już kiedyś jeździły niech wystąpią do przodu - wygłaszał przemówienie instruktor.

Harry oraz kilku innych chłopców, w czym Zayn, Luke, Michael, Leo stanęli dwa kroki do przodu. Louis przeklął się w myślach, że rok temu namówił swoich znajomych, aby nie jeździć.

Instruktor zaczął tłumaczyć wszelkie kwestie bezpieczeństwa, a następnie dostali kaski i inne potrzebne rzeczy. Louis stał oparty o płot patrząc się, jak pozostali próbują dosiąść koni, a mniejsza grupka siedzi przy stole pijąc lemoniadę. W oczy rzucił mu się Harry rozmawiający z rudowłosą pomocnicą. Dziewczyna uśmiechała się, kiedy brunet coś jej tłumaczył. W tym momencie Louis poczuł ukłucie zazdrości, oraz postanowił schować swoją dumę do kieszeni. Kiedy już chciał ruszyć w ich stronę, młodszy chłopak wyprzedził go opierając się obok o płot

-Czyżby pan wiem wszystko najlepiej bał się jazdy? - zapytał prześmiewczo brunet

-Wolałem poprzyglądać się twojej próbie flirtu zanim bym przeszkodził - odparł z uśmiechem ilustrując wygląd współlokatora

-Że z Astrid? Opowiadała mi jak ze swoją narzeczoną ostatnio wybrały się na podróż konną - zaśmiał się Harry dźgając współlokatora w ramię

-Jesteś niemożliwy Harold - stwierdził starszy wywracając oczami

-Chciałeś przerwać powiadasz... Czyżbyś planował jeździć ze mną?

-Może...

-Aww... Chodź, znasz tą okolicę, to mnie poprowadzisz - stwierdził chłopak chwytając nadgarstek starszego ciągnąc go w stronę Astrid

-Więc jedziecie we dwójkę? - zapytała rudowłosa czesząc czarną grzywę zwierzęcia

-Tak, uradzi nas? - zapytał Harry głaszcząc klacz

-Oczywiście, Mai jest bardzo wytrzymała, potrzebujecie pomocy przy wejściu? - zapytała dziewczyna rzucając szczotkę do wiaderka

-Raczej nie, dzięki

-Do usług w razie czego - puściła im oczko odchodząc.

Louis popatrzył się do góry na wysoką klacz z lekkim przerażeniem. Harry usiadł wygodnie patrząc się w dół na współlokatora

-Pomóc ci? - zapytał widząc nieporadną minę starszego

-Jakbyś mógł - westchnął zrezygnowany

-Musisz dać nogę tutaj - tłumaczył wyciągając rękę.

Louis z małą pomocą w końcu usiadł za młodszym chłopakiem

-Trzymaj się mocno - oznajmił brunet chwytając za lejce

-Nie zabij nas, proszę - wyszeptał wtulając się w większe ciało przed sobą

-Spokojnie Lou, zaufaj mi - odpowiedział ruszając.

Louis mocno przywarł do pleców młodszego, oraz ciasno oplótł ręce wokół jego brzucha.

Harry ruszył w stronę głębi lasu wesoło uśmiechając się cały czas. Po kilku minutach, które były dla Louisa jak godziny albo i nawet wieczność postanowił otworzyć oczy oraz zacząć rozglądać się dookoła. Dopiero teraz zauważył magię tej chwili. Brunet zwolnił zgrabnie wymijając drzewa

-Chcesz się zatrzymać na chwilę, na polanie? - zapytał po chwili docierając do zagajnika

-Jasne, w końcu mamy czas do drugiej - zachichotał Louis patrząc na uciekającego w oddali zająca

-Pomóc ci zejść? - odezwał się brunet stojąc obok zwierzęcia

-Poproszę

Louis usiadł bokiem, zrzucił ręce na kark młodszego, a nogi oplótł wokół jego bioder. Harry złapał starszego pod kolanami zdejmując go z klaczy

-Dzięki - westchnął szczęśliwie szatyn, kiedy jego nogi dotknęły ziemi.

Klacz odeszła kawałek dalej stać w pełnym słońcu. Louis podszedł do drzewa, przy którym usiadł z wygodnie rozłożonymi nogami. Po chwili dołączył do niego Harry siadając obok, a głowę położył na ramieniu starszego. Szatyn uśmiechnął się pod nosem zamykając oczy

-Louis... - wyszeptał po chwili młodszy

-Tak?

-Mam wrażenie, że przeze mnie przestałeś się spotykać z przyjaciółmi - westchnął smutno

-Miło mi się spędza czas z tobą, nie obwiniaj się

-Myślę, że oni mnie przez to nie lubią

-No coś ty, jeżeli poczujesz się dzięki temu lepiej to możemy wracać posiedzieć z nimi, albo zostać tutaj we dwójkę - zaproponował Louis wciskając rękę za plecami chłopaka, aby objąć go w pasie

-Posiedźmy jeszcze chwilę, dobrze? - westchnął rozkoszując się ciszą.

***

Dwie godziny przed czasem postanowili wracać. Harry ponownie pomógł wejść swojemu współlokatorowi. Na miejscu było już trochę osób. Pomachał do nich Zayn zachęcając, aby podeszli do nich

-Długo was nie było - zauważył Luke biorąc gryz kanapki

-Znaleźliśmy polanę, śliczny zagajnik - zaśmiał się Louis

-No nieźle, musicie nas tam zabrać kiedyś - stwierdził Liam

-Zaraz trzeba będzie wracać, ciekawe co na obiad...Ej, to moja kanapka?! - dołączył się do rozmowy Niall

-Jaka kanapka? - zapytał Luke oddając własność ciemnego blondyna potajemnie do siedzącego obok Michael'a

-Zabiorę ci za to coś z obiadu - warknął Niall siadając oburzony.

Harry przysłuchiwał się rozmowom z uśmiechem. Louis miał rację, jego znajomi nie byli źli, a czas z nimi spędzało się bardzo miło

-A ty Harry, co cię skłoniło tu przyjechać? - zapytał Zayn, a wzrok wszystkich skupił się na wspomnianym chłopaku.

Louis wyczuł jego lekkie spięcie przez ilość atencji, jaką nagle dostał. Położył rękę na jego kolanie delikatnie je masując, a wszystko to niewidocznie pod stołem

-Mój ojciec mnie tu wysłał, abym spędził trochę czasu z ludźmi mniej więcej w moim wieku - wytłumaczył uśmiechając się lekko

-Właśnie, ile ty masz lat? - zapytał Louis

-W lutym miałem siedemnaste urodziny, a wy w jakim wieku jesteście? - zaciekawił się brunet

-Ja, Zayn i Shawn mamy dziewiętnaście - odezwał się Liam

-Pozostali mają osiemnaście, znaczy Tommo ma urodziny dopiero w grudniu - zaśmiał się Michael

-Ale nie czuj się z tym źle, że jesteś najmłodszy Harry - pocieszał go Louis

***

Harry leżał na swoim łóżku zmęczony całym dniem, prawie przysypiał

-Śpisz? - wyszeptał Louis kucając obok mebla

-Prawie, coś się stało? - zapytał otwierając lekko oczy

-Nie, śpij dalej, idę się przejść i zapalić, wrócę za jakiś czas

-Okay, nie pal za wiele Lou, zniszczysz sobie płuca

-Wiem, takie już są uzależnienia

Szatyn wyszedł z pokoju. Ruszył w stronę małego zagajnika, ciągle czując jakby ktoś go śledził. W końcu przystanął opierając się o drzewo oraz wyjął papierosa z zapalniczką

-Niall, czego oczekujesz? - zapytał po chwili

-Skąd wiedziałeś, że to ja? - westchnął zrezygnowany podchodząc bliżej

-Tylko ty jesteś na tyle głupi, aby mnie śledzić, co jest?

-Chciałem zobaczyć co się z tobą dzieje

-Co masz na myśli?

-Nie wiem, czy inni są ślepi, ale ja widzę, że coś się zmieniło dość mocno pomiędzy tobą a Harry'm

-Jesteś paplą, dlaczego miał bym ci zaufać?

-Bo potrzebujesz pomocy, a jak w dodatku przekonasz mnie jedzeniem, to złożę przysięgę milczenia

-Dobra, jutro pomożesz mi zorganizować randkę

-Co? Z Taylor czy Eleanor?

-Z Harry'm - odparł ciszej poprawiając przyjaciela

-Okay, co mam robić szefie

-Pójdziesz ze mną po rekwizyty jutro do składziku Ed'a, a później weźmiesz Harry'ego do swojego pokoju i będzie siedzieć tam całe popołudnie

-Oczywiście, ukradłeś Ed'owi klucz?

-Co? Nie, sam mi pożyczył zapasowy

-Dobra, spotkajmy się jutro pod wejściem na drugiej wolnej godzinie

_________

Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza!

Następny rozdział będzie we wtorek!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top